piątek, 28 sierpnia 2015

37. "Masz serce głośne jak lew, dlaczego więc nie pozwalasz swojemu głosowi się oswoić? Kochanie, jesteśmy nieco inni, nie ma się czego wstydzić. Masz światło do walki z cieniem, więc przestań to ukrywać. Chodź. Chodź..."

Proszę każdego kto przeczyta ten rozdział o zostawienie komentarza :) Może być głupie ":)" albo "dalej". Zależy mi aby dowiedzieć się ile Was jest mordki :) Życzę miłych wrażeń!





Liana Will Styles



POV Amy





Stanęłam przed wielkim lustrem, który znajdował się w jednym z czterech rogów mojego pokoju. Stałam, wpatrując się w swoje odbicie. W odbicie już całkiem obcej mi osoby. Nie poznawałam już siebie samej. Te same, niebieskie oczy, w których niegdyś świeciły iskierki, teraz straciły swój dawny blask. Były ciemne, smutne i opadnięte. Te same włosy, twarz, ciało także to samo, może tylko trochę bardziej kościste i chudsze niż rok temu. Czy to możliwe? Zmienić się tak nieporównywalnie mocno przez tak krótki okres czasu? Najwidoczniej. Odsłoniłam skrawek koszulki, którą miałam na sobie. Lewą ręką, delikatnie przejechałam po bliźnie, która widniała u dołu mojego podbrzusza. Jedyna pamiątka, która została mi po tym, że kiedykolwiek byłam matką. Że kiedykolwiek moje dziecko przyszło na świat. Że umarło tylko dlatego, że ja zdołałam przeżyć. Przesunęłam dłoń wyżej, odsłaniając większą część mojego ciała. Skrzywiłam się, widząc dużą, szkarłatną kreskę, która ciągnęła się od szyi do końca mojej piersi. Obserwowałam jedyną pamiątkę, która została mi po ostatnim członku mojej najbliższej rodziny. Po bracie, który odebrał sobie życie abym ja mogła żyć. Poczułam jak jedna z wściekłych, małych kropel chce się wydostać z mojego oka. Szybko starłam ją z policzka, nie chcąc pozwolić żeby wypłynęła na zewnątrz.
- Dla mnie i tak jesteś piękna.- usłyszałam głos zza pleców. Opuściłam bluzkę, gwałtownie się odwracając. Brunet stał w rogu pokoju, oparty o framugę, bezczelnie mnie obserwując.
- Długo tak stoisz?- zapytała, nie patrząc mu w oczy. Ruszyłam w stronę dużego okna i, opierając się o spory, drewniany parapet, poczęłam obserwować widniejący za oknem krajobraz. Nie musiałam długo czekać, aż duże ręce oplotą moje biodra, a głowa znajdzie się na moim ramieniu. Objęłam się ramionami, czując jak ciarki przechodzą całe moje ciało. Do moich nozdrzy uderzył odurzający zapach perfum, które towarzyszyły mi co dnia.
- You're beautiful, you're beautiful, you're beautiful, it's true...- do moich uszu dotarł jego cichy i piękny głos. Głos, który po takim czasie stał się jedynym ukojeniem. Ale każde lekarstwo z czasem przestaje działać. Z tym nie mogło być inaczej. Westchnęłam głęboko, nadal się nie odwracając, Czułam ciepło jego ciała. Czułam jego obecność. Czułam go całą sobą, ale dawno już odkryłam, że to już nie daje mi ukojenia. Nic nie było w stanie mi go dać.
- Dlaczego to robisz?- z moich ust wydobył się cichy dźwięk. Poczułam jak mięśnie chłopaka lekko się napinają. Nie dałam mu jednak dojść do słowa. Przełknęłam ślinę i wciąż patrząc w okno szeptałam.
- Dlaczego wciąż przy mnie jesteś? Dlaczego chcesz oddać mi całego siebie? Dlaczego poświęcasz się dla mnie i na siłę chcesz wywołać uśmiech na mojej twarzy. Robisz wszystko za wszelką cenę, a ja...-  tym razem to on nie dał mi dokończyć. Chwycił mnie mocniej i gwałtownie odwrócił tak, że stałam oparta o parapet, a on opierał ręce po moich dwóch stronach. Pociągnęłam nosem, wpatrując się w swoje stopy.
- Bo cię kocham.- usłyszałam równie cichy szept i w tym momencie podniosłam głowę, napotykając jego brązowe tęczówki wypełnione troską. Mimo, że wyznał mi to już ponad pół roku temu teraz miało to o wiele bardziej złożone znaczenie. Inne.
- Za co?- poczułam na swoim policzku jego ciepłą dłoń. Przejechał opuszkami palców po całej długości, muskając lekko moja skórę.
- Za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości, me belle.- słysząc te słowa, objęłam go nieśmiało. Rozpłakałam się. Po raz kolejny i po raz kolejny moje nowe serce pękało. Pękało z wielu powodów, ale ten był najświeższy. Odżywał na nowo co dnia,
- Dlaczego płaczesz?- usłyszałam, kiedy kołysał mnie w ramionach. Objęłam go mocniej, jakby bojąc się, że w każdej chwili może mi uciec.
- Boję się... Tak bardzo się boję, że nigdy nie będę w stanie pokochać cię choć w połowie tak jak ty kochasz mnie. Że mimo tego, że ty i Mia jesteście moimi najbliższymi osobami... Jeśli bym was straciła... Mój Boże.  Nigdy nie będę zasługiwała na ciebie w pełni. Nigdy nie będę zasługiwała w pełni na twoją uwagę, choć wiem, że ty i tak mi ja dasz... Boję się, że nigdy nie zdołam pokochać cię jak dziewczyna chłopaka.- spojrzałam w jego oczy. On tylko uśmiechnął się lekko i znów zaczął śpiewać. Po raz kolejny tego wieczoru.
- Never say goodbye, never say goodbye. You and me and my old friends. Hoping it would never end. Never say goodbye, never say goodbye, Holdin' on- we got to try... Holdin' on to never say goodbye...**- uniosłam lekko kąciki ust, wciąż wpatrując się w jego wypełnione szczerością oczy.
- Zawsze będę na ciebie czekał.- wyszeptał, całując mnie w czubek głowy. Odetchnęłam głęboko, napajając się jego obecnością. Trwanie w błogości przerwał dźwięk dzwonka. Oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku, a chłopak po raz kolejny, całując mnie w czubek głowy rzucił na odchodne:
- Zostań. Otworzę.- skinęłam głową, ale coś jednak tchnęło mnie aby jednak do niego dołączyć. Poprawiłam więc włosy, o które nie dbałam już dawno i postanowiłam w końcu wyjść do ludzi. Czas zrobić krok w przód. Kilkanaście kroków później stanęłam w salonie. Liam stał tyłem do mnie, zasłaniając mi widok na osobę, która stała w przejściu. Podeszłam niepewnie, ocierając się lekko o jego ramię. Zabawne, że dopiero teraz zauważyłam, że jestem od niego o prawie dwie głowy niższa. Poczułam jak jego wszystkie mięśnie się napinają, a oddech nieznacznie przyśpiesza. Spojrzałam na niego, ale on nie odrywał wzroku od kobiety. Kojarzyłam ją. Byłam pewna, że kiedy gdzieś ją widziałam. Średniego wzrostu, ładna kobieta po czterdziestce, z krótkimi blond włosami, których mogła jej pozazdrościć nastolatka. Nie znałam jej, ale jej oczy powiedziały mi o niej wszystko. I właśnie to sprawiło, że zapragnęłam ją poznać. Dowiedzieć się dlaczego na jej twarzy wymalowany jest smutek, a w oczach przerażenie i coś jeszcze. Coś czego nie byłam w stanie zidentyfikować. Staliśmy w ciszy, którą przerywał tylko głośny, nierówny oddech mojego towarzysza. Chciałam się odezwać, ale jego zachowanie wydawało mi się niepokojące. I chyba właśnie to mnie onieśmielało. W pewnym momencie poczułam jak chłopak delikatnie oplata moją dłoń. Nie protestowałam. Chociaż wyraz twarzy i oczy kobiety błagały o to, abym to zrobiła.




POV Lydia




Stałam w progu, obserwując młodego mężczyznę, który mi otworzył. Miałam nadzieję, że zrobi to dziewczyna, ale kiedy zrobił to Liam... Stałam, wpatrując się w jego pełne zdziwienia tęczówki. Nie odezwał się. Ale doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że się zdenerwował. Z pamiętnika Megan odczytała przecież wszystko. Nagle w gardle zabrakło mi śliny. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Zapomniałam nawet jak się oddycha. On także się nie odezwał. Stał i mierzył mnie wzrokiem co okazało się jeszcze bardziej przerażające. To powinno wydawać się śmieszne. Tak na prawdę to ja byłam ponad połowę starsza od niego, ale to on był górą. Kiedy brunet miał przerwać krępująca i pełną napięcia ciszę, za jego plecami pojawiła się ona. Stanęła obok, skulona, krucha, piękna w swej niedoskonałości. Wiedziałam, że to na prawdę cudowna dziewczyna. Znałam jej matkę. Oraz małą Amandę, ale ona nie mogła tego pamiętać. Widziałam w jej oczach smutek i zaciekawienie. Z jej twarzy wyczytałam, że mnie nie poznaje. Cóż. Spotkała mnie tylko raz, w studio chłopaków. W jej oczach malowało mnie mnóstwo emocji. Najwidoczniejszy był jednak ogromny żal i niewyobrażalny smutek. Stała, wpatrując się we mnie, a ja wpatrywałam się w nią. Moje serce ścisnęło się jednak bardziej, kiedy zauważyłam coś czego nie przewidziałam. Wpatrywałam się w ich złączone palce i wbrew wszystkiemu dopiero teraz nabrałam siły. Robiłam to w końcu dla niej. Dla nich. Dla dziecka i dla wraka człowieka w domu, który teraz był także mój. Dla niej i dla niego. Bo oni byli niczym Piękna i Bestia. Tylko w tej bajce to Bestia była tą najbardziej kruchą. Bo pod maską twardziela i sukinsyna siedziało wrażliwe dziecko, które nie potrzebowało nic prócz miłości. Jej miłości.




POV Amy



- Czego chcesz?- odwróciłam gwałtownie głowę, puszczając jego dłoń. Nigdy nie słyszałam w głosie Liama tyle jadu i nienawiści. Cofnęłam się lekko i wciąż na niego patrząc szepnęłam:
- Liam...- nie zareagował. Wciąż wpatrywał się w nieznajomą kobietę, a ja czułam coraz większy niepokój.
- Chciałam porozmawiać z Amandą.- spojrzałam na kobietę, która posłała mi lekki uśmiech. Nie odwzajemniłam go. Byłam zbyt zdezorientowana, aby to zrobić.
- Nie. Odejdź.- kiedy usłyszałam jego słowa, nagle ogarnęła mnie fala złości. Nie miałam pojęcia kim była ta kobieta, ale zdecydowanie nie wyglądała na złą osobę. Raczej zdeterminowaną i smutną. Ale na pewno nie na złą.
- Proszę wejść.- powiedziałam i zaraz poczułam dwie pary oczu, wpatrujące się we mnie. Jedna ze zdziwieniem, druga z niewyobrażalną ulgą. Nic nie mówiąc, zaczęłam się kierować z powrotem do salonu. Zatrzymała mnie jednak ręka, zaciskająca się na moim nadgarstku.
- Nie wiesz kim ona jest.- warknął. Wpatrywałam się w niego zszokowana i, wyrywając nadgarstek,syknęłam:
- Właśnie dlatego mam zamiar się dowiedzieć. A teraz daj nam spokój.- coś było nie tak. Czułam to, ale gdzieś w głębi miałam jednak nadzieję, że wszytko jest tak jak być powinno.


Leciały kolejne minuty, godziny, a ja wciąż wertowałam stary pamiętnik, który pokazała mi Lydia. Nie płakałam. Nie czułam złości. Nie czułam praktycznie nic, bo nic z tego nie rozumiałam. Do czasu.
- Amando... nie mamy czasu. On cię potrzebuje.- szeptała coraz bardziej zdenerwowana kobieta.
- Potrzebuje? Zostawił mnie samą! Z chorobą, z dzieckiem...- szeptałam, czując coraz większy mętlik. Nie wiedziałam komu wierzyć. Nie wiedziałam nic.
- To nie był jego wybór... Megan... Ona... Ona jest chora.- zmarszczyłam brwi, wpatrując się w kobietę.
- Twoja córka?- dopytałam. I wtedy wszystko się zaczęło. Kobieta w ciągu pół godziny opowiedziała mi wszystko. Wszystko i jeszcze więcej. Rzeczy których nie chciałabym wiedzieć. Wiedziałam już wiele. Zbyt wiele, żeby podjąć od razu decyzję.
- Zrób to dla niego... A jeśli nie, chociaż dla swojej córki. Ratuj ją... Błagam...- widząc łzy w jej oczach oraz przerażenie w głowie zaczynałam coraz bardziej jej wierzyć. Wszystko składało się w pełną całość. Tylko wciąż nie mogłam odnaleźć siebie w tych wszystkich wspomnieniach, w kartkach z pamiętnika. Nigdzie. Jakbym nigdy nie brała w tym udziału.
- Chyba... chyba ci wierzę.- szepnęłam, wciąż nie wiedząc co tak na prawdę robić.
- Więc pójdziesz?
- Ona nigdzie z tobą nie pójdzie, Lydio. Wybacz, ale to ty spłodziłaś potwora. To ty jesteś współwinna temu, że Megan jest taka jaka jest. Oczywiście, że teraz już nie możesz mieć na to wpływu, ale zostaw chociaż Amandę i nas wszystkich. Jej dziecko nie żyje, a Harry nie jest już naszym przyjacielem. Wszystko to brednie, a ty pewnie jesteś zamieszana znów w jakąś chora grę twojej córeczki, żeby nas zniszczyć. Zniszczyć nasze życie, kiedy wychodzimy wreszcie na prostą. Więc wyjdź Lydio i nigdy nie wracaj.- wsłuchiwałam się w słowa Liama, który pojawił się w salonie znikąd. Przełknęłam ślinę, nie mając pojęcia co zrobić. To co mówił miało sens, a mnie od wszystkiego rozbolała głowa. Kobieta westchnęła głośno i bez słowa, wiedząc, że i tak przegra z chłopakiem, poczęłam kierować się do drzwi. Nie spojrzała już na mnie. Ja natomiast patrzyłam na nią cały czas. Z żalem, smutkiem i strachem przed tym, że to wszystko prawda. Wstałam, zauważając jak jedna mała karteczka wypada jej na podłogę. Liam wyszedł za nią, odprowadzając do drzwi, a ja chwyciłam w dłoń mały liścik. Odczytałam kilka słów i zacisnęłam wargę.

"Lineastreet 5/45 
3.00 a.m"

Pokręciłam głową, słysząc jak Liam zatrzaskuje drzwi. Zwinęłam papierek w kulkę i rzuciłam gdzieś w kąt pokoju. Usiadłam zrezygnowana na kanapie, zakrywając twarz dłońmi. W tym momencie podjęłam decyzję. Mogłam wierzyć obcej kobiece, opowiadające niestworzone rzeczy albo Liamowi. Wiadomo jakby się to skończyło. W głębi duszy miałam szczerą nadzieję, że kobieta wyssała to wszystko z palca, a mnie nie będą dręczyły wyrzuty sumienia. Byłam zbyt słaba. Słaba na cokolwiek. Słaba na to, aby walczyć z tym co powinnam zrobić, a tym co chciałam.





*Never say goodbye
** You're beutiful


Witam mordki! Jestem cholernie zmęczona, więc człapię to łóżka. Dziś więc bez notki :)
Napiszcie mi co sądzicie o rozdziale i jak czujecie się z tym, że kończą się wakacje ;)
Buziaki!



PS. Amelko moja kochana (Jane) dzisiaj wróciłam, nie miałam Internetu i rozdział przeczytam w niedzielę mordko! :)


























13 komentarzy:

  1. Czekam na następny, a rozdział genialny tak jak i całe opowiadanie ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam od początku i będzie mi smutno jak to opowiadanie się skończy :( ale liczę na kolejne tak samo pasjonujące :D jesteś najlepsza! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże, o boże!
    Rozdział jest taki cudny! Piękny! Genialny! Eh, mogłabym wymieniać i wymieniać.
    Jejku, Liam jest taki kochany...Tak czule opiekuje się Amandą, tak bardzo się dla niej stara, tak bardzo ją kocha, ale...No właśnie. Harry. Harry. Harry. Kurde, normalnie płakać mi się chce.
    Kiedy Liam otworzył drzwi, myślałam, że to albo Harry ( tak się cieszyłam ), albo Megan ( blee). Ale pomyślałam, że po co Harry miałby tu przyłazić? A tu się okazało, że to matka tej suki.
    Kiedy Lydia pokazała Amy ten pamiętnik i wszystko wyjaśniła, myślałam, że Amy pójdzie do naszego biednego Hazzy, ale nie, bo Liam oczywiście musiał się wpierdzielić. Strasznie mnie tym wkurzył! Strasznie! Mniej więcej go rozumiem, jest zły i tak dalej, no ale to jakby w dalszym cięgu jego przyjaciel, nie? Czy Liama naprawdę nie obchodzi los Harry'ego? A może on się boi, że kiedy Amy się z nim spotka, on ją po prostu straci. Że między Amy i Harry'm coś zaiskrzy. To wygląda tak, jakby chciał Amandę tylko dla siebie. Tak strasznie chce ją uchronić od Harry'ego. Megan, ale czy on nie rozumie, że Hazza musi wiedzieć, że Amy żyje?
    Okey, kończę ten komentarz, bo jest tak pogmatwany, że pewnie niewiele z niego rozumiesz. Trudno mi przelać moje przemyślenia dotyczące rozdziału, chociaż bardzo tego chcę.
    A jeżeli chodzi o mój, to czekam cierpliwie do niedzieli :) Mogę ci zdradzić, że w rozdziale jest mała scenka między Loui i |Amandą.
    A o końcu wakacji nawet nie chcę myśleć....

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny <3 nie mogę się doczekać następnego :* mam nadzieję że Amy jednak postanowi tam pójść :) weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiec od czego tu zacząć...
    Przeczytałam całego bloga od poczatku i uwazam ze jest cudowny.
    Kiedy juz myslalam ze wszystko będzie ww porządku to ty za każdym razem coś mieszalas i wychodziło z tego jeszcze większe gówno z którym musiała sobie radzić Amy.
    Szczerze mówiąc od początku bylam z Liamem i nie lubilam Harry'ego a teraz juz w sumie nie mogę się zdecydowac, myślę ze z którym Amy by nie była to będę happy XD
    Mam tylko nadzieję, ze juz nikogo nie będziemy tracić i szczerze mówiąc liczyłam na to ze trochę rozwiniesz wątek Gemmy i nie wiem...któregoś z chłopaków ?
    W każdym razie czasami kompletnie nie rozumialam logiki Amy.
    Raz kocha Harry'ego, raz go nienawidzi bo ją zostawił a później kocha Liama, i znowu go nienawidzi bo jest egoista a potem znowu kocha Harry'ego i...nie ogarnialam XD
    Ogólnie bardzo podoba mi się ta historia i mysle, ze jest totalnie nieprzewidywalna :3
    Mam nadzieje na mile zaskoczenie pod koniec, tylko szkoda, że tak szybko sie konczy, plus myslalam ze Amy jeszcze wróci do Afryki, skoro obiecała dzieciom, ze jeszcze wroci, no ale coz, to tylko i wyłącznie twoja decyzja jak to zakonczysz....i mam nadzieje, ze ta suka Megan zginie najbardziej bolesną śmiercią ^_^
    Tak, wszyscy tak bardzo ją kochamy....
    Życzę weny !!!

    Pozdrawiam i (chamska reklama XD) zapraszamy na mojego bloga którego szczerze mówiąc i tak nikt nie czyta, chętnie poznam twoją- i osób które przy okazji moze wejdą- opinie ^_^
    opowiadania-nadprzyrodzone.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy next ??? ^_^
    ✌✌✌✌✌

    OdpowiedzUsuń