""Ja Thomas Mike Stanley, urodzony 15 września 1992 roku w San Diego, w stanie Kalifornia USA, zobowiązuję się do oddania organów potrzebnych do przeszczepu w razie nagłej, niespodziewanej śmierci. Moja wolą jest także, aby organy te otrzymała nijaka Amanda Ellie Knightley, urodzonej 15 września 1992 roku w San Diego, w stanie Kalifornia w USA, moja siostra oraz jedyna najbliższa rodzina. Pragnę, aby akt ten został potraktowany jako testament oraz potwierdzenie mojej woli.
Mnie w ramionach?
A w skrzydłach swych
Osuszyć znów moje łzy
Niewiele powiem Ci
Czujesz sam
W niebiosach łatwiej jest trwać
oddychać niebem
Tam zabierz nas...
Aniele mój
Ty przecież mnie jedną masz
I mnie ochronisz za grzechy
Niech życie ukaże mnie
Ty przy mnie zawsze bądź
Chociaż wiem, me niebo daleko jest
Więc nie wpuszczą jeszcze mnie
Jeszcze nie...
W ciemną noc modlitwy krzyk
Zostałeś tylko Ty
I deszcz na twarzy mej
W ciemną noc nie wierzę już
Choć trzepot skrzydeł znów
Do snu kołysze mnie
Aniele mój
Czasem nie wierzę w Ciebie
W samą siebie też wiary brak
Zraniłam wiele serc
Lecz nie opuszczaj mnie
Czuję strach, że to nie ostatni raz
Popłynie czyjaś łza, gorzka łza...
W ciemną noc modlitwy krzyk
Zostałeś tylko Ty
I deszcz na twarzy mej
W ciemną noc nie wierzę już
Choć trzepot skrzydeł znów
Do snu kołysze mnie"
Magda Femme
Thomas Mike Stanley
Jeden dzień może zmienić wszystko. Jedna osoba może dać nam tyle ile nie dało nam tysiące innych. Jedna łza może zmienić nasz sposób myślenia, tak samo jak jedno zdarzenie może dać nam nadzieję. Nadzieję, która każdemu z nas potrzebna jest niczym powietrze. Łakniemy jej. Łakniemy zapewnienia, że wszystko będzie w porządku. Pragniemy aby ktoś pochwycił nas w ramiona szeptał do ucha, że wszystko się ułoży. Pragniemy obecności drugiej osoby nawet jeśli ta znajomość nas niszczy. Czujemy się z tym źle, ale i tak robimy na przekór rozumowi, słuchając tylko serca. Bo to ono zawsze zwycięża w tej nierównej walce. Nawet wtedy, kiedy wydaje się zbyt słabe by w ogóle walczyć. Bo czasem jest tak, że te najbardziej kruche i niepozorne, okazują się być tymi najbardziej wypełnionymi miłością i wolą walki. Czasem zdarza się to zbyt często. A czasem prawie w ogóle. Bo na tym właśnie polega życie. Na tym aby płatać nam figle. Na tym aby zaskakiwać nas z każdą sekundą. Trzeba tylko znaleźć sens. A wtedy wszystko stanie się jasne.
POV Dercy
Zarzuciłam na siebie zielony fartuch pielęgniarki. Wystarczył jeden fałszywy dokument, kilka podpisów i już mogłam legalnie pracować w szpitalu. To było zbyt proste. A jednak. Ludzie są naiwni. Cholernie naiwni i pewni tego, że wcale tak nie jest. Jednak to ich gubi. Uśmiechnęłam się pod nosem, pewnym krokiem kierując się na salę, gdzie leżały świeżo urodzone niemowlaki. Rozglądnęłam się dyskretnie i niezauważenie włożyłam niemowlaka do jeszcze bezimiennego pojemnika, w którym leżała już mała dziewczynka, z gęstymi, ciemnymi, lokatymi włoskami i zielonymi oczami. Wyglądała jak mała kopia Stylesa. Teraz chłopak nie będzie mógł się wyprzeć, bo dziecko na prawdę należało do niego. Uśmiechnęłam się szerzej, wyjmując ją i, wkładając do pojemnika z którego wcześniej wyjęłam martwego niemowlaka blondynki. Rozglądnęłam się jeszcze raz i, widząc jak jedna z pielęgniarek wchodzi właśnie na salę udałam, że poprawiam małej poduszkę. Wzięłam głęboki wdech, a mój wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Nie musiałam udawać. To była dla mnie przyjemność. Przedstawienie czas zacząć.
- Chryste... Pomocy! Ono nie ma pulsu!- krzyknęłam, udając spanikowaną. Nie musiałam długo czekać, aż wokół mnie zbierze się tłum lekarzy i pielęgniarek. Próbowali go reanimować, jednak ja wiedziałam, że to i tak na marne. Stanęłam z boku, patrząc z przejęciem wymalowanym na twarzy jak siwawy lekarz wdycha ze zrezygnowania.
- To było dziecko Amandy...- szepnął. Zauważyłam jak jedna ze starszych pielęgniarek, jego żona podchodzi do niego i obejmuje. Pierwszy raz widziałam jak facet, nie licząc Harry'ego płacze.
- Ile ta dziewczyna może przejść? Dlaczego ona musi tak cholernie cierpieć? Dlaczego Bóg wystawia ją na takie próby? Najpierw rak, ledwo co ją odratowaliśmy, a teraz jej dziecko... Sonja, kochanie. Powiedź, dlaczego?- słysząc jego słowa, ruszyłam do wyjścia, patrząc kątem oka na dziewczynę, która od teraz oficjalnie należała do Megan. Kolejne małe zwycięstwo.
Ile jest w stanie udźwignąć mała, krucha istotka. Jeden, tak delikatny człowiek. A może wokół nas znajdują się anioły, które pokazują nam jak należy walczyć? Być może ona była właśnie takim małym, pięknym aniołem w ciele człowieka. Tak. To było pewne. Amanda właśnie taka była. Była wyjątkowa, jedyna. Los zrzucił na nią wiele. Być może wydawałoby się, że zbyt wiele. Ale w ten sposób wystawiał ją na próbę. Teraz wszystko miało być dobrze. Miało. Bo jak wiadomo los kpi sobie nawet z aniołów. Bóg dał jej szansę. Ale teraz jej nowe serce było wystawione na kolejną, być może najcięższą z prób. Czy bezskrzydły anioł poradzi sobie i tym razem? Czy w końcu odkryje co jej warte jej uwagi, zrozumienia, uczucia, jej serca i oddania? Bo czasem nawet anioły potrzebują pomocy. Istnieją po to by pomagać. Ale im również potrzebna jest pomoc. Które oczy miały błyszczeć dla niej?
- To było dziecko Amandy...- szepnął. Zauważyłam jak jedna ze starszych pielęgniarek, jego żona podchodzi do niego i obejmuje. Pierwszy raz widziałam jak facet, nie licząc Harry'ego płacze.
- Ile ta dziewczyna może przejść? Dlaczego ona musi tak cholernie cierpieć? Dlaczego Bóg wystawia ją na takie próby? Najpierw rak, ledwo co ją odratowaliśmy, a teraz jej dziecko... Sonja, kochanie. Powiedź, dlaczego?- słysząc jego słowa, ruszyłam do wyjścia, patrząc kątem oka na dziewczynę, która od teraz oficjalnie należała do Megan. Kolejne małe zwycięstwo.
Ile jest w stanie udźwignąć mała, krucha istotka. Jeden, tak delikatny człowiek. A może wokół nas znajdują się anioły, które pokazują nam jak należy walczyć? Być może ona była właśnie takim małym, pięknym aniołem w ciele człowieka. Tak. To było pewne. Amanda właśnie taka była. Była wyjątkowa, jedyna. Los zrzucił na nią wiele. Być może wydawałoby się, że zbyt wiele. Ale w ten sposób wystawiał ją na próbę. Teraz wszystko miało być dobrze. Miało. Bo jak wiadomo los kpi sobie nawet z aniołów. Bóg dał jej szansę. Ale teraz jej nowe serce było wystawione na kolejną, być może najcięższą z prób. Czy bezskrzydły anioł poradzi sobie i tym razem? Czy w końcu odkryje co jej warte jej uwagi, zrozumienia, uczucia, jej serca i oddania? Bo czasem nawet anioły potrzebują pomocy. Istnieją po to by pomagać. Ale im również potrzebna jest pomoc. Które oczy miały błyszczeć dla niej?
"Aniele mój powiedz,
Czy możesz schować Mnie w ramionach?
A w skrzydłach swych
Osuszyć znów moje łzy
Niewiele powiem Ci
Czujesz sam
W niebiosach łatwiej jest trwać
oddychać niebem
Tam zabierz nas...
Aniele mój
Ty przecież mnie jedną masz
I mnie ochronisz za grzechy
Niech życie ukaże mnie
Ty przy mnie zawsze bądź
Chociaż wiem, me niebo daleko jest
Więc nie wpuszczą jeszcze mnie
Jeszcze nie...
W ciemną noc modlitwy krzyk
Zostałeś tylko Ty
I deszcz na twarzy mej
W ciemną noc nie wierzę już
Choć trzepot skrzydeł znów
Do snu kołysze mnie
Aniele mój
Czasem nie wierzę w Ciebie
W samą siebie też wiary brak
Zraniłam wiele serc
Lecz nie opuszczaj mnie
Czuję strach, że to nie ostatni raz
Popłynie czyjaś łza, gorzka łza...
W ciemną noc modlitwy krzyk
Zostałeś tylko Ty
I deszcz na twarzy mej
W ciemną noc nie wierzę już
Choć trzepot skrzydeł znów
Do snu kołysze mnie"
Magda Femme
Szaleje normalnie na tych wakacjach :D Jest nowy rozdzialik! Myślę, że wiele się wyjaśniło i jest to napisane w miarę logicznie, przynajmniej się starałam, żeby tak było :)
Dercy jak widzicie pojawiła się. Podrzuciła martwe dziecko Megan Amandzie, a słodką, zdrową dziewczynkę Amy porwała. Co na to Harry? Czy w ogóle się dowie? Co się z nim dzieje? Amy odratowana. Żyje. Ale jak zareaguje kiedy dowie się o śmierci owocu swojej zakazanej miłości? Co stanie się dalej? Musiałam wyjaśnić te kwestie, ponieważ to opowiadanie czyta między innymi moja mama która jest mało ogarnięta w takich sprawach xD Pozdrawiam! :D Planuję napisać jeszcze około 5 rozdziałów i epilog :) Ale może wyjdzie więcej :) Czy jeszcze jakiś w tym tygodniu? Zobaczymy! Do znów :)
Dercy jak widzicie pojawiła się. Podrzuciła martwe dziecko Megan Amandzie, a słodką, zdrową dziewczynkę Amy porwała. Co na to Harry? Czy w ogóle się dowie? Co się z nim dzieje? Amy odratowana. Żyje. Ale jak zareaguje kiedy dowie się o śmierci owocu swojej zakazanej miłości? Co stanie się dalej? Musiałam wyjaśnić te kwestie, ponieważ to opowiadanie czyta między innymi moja mama która jest mało ogarnięta w takich sprawach xD Pozdrawiam! :D Planuję napisać jeszcze około 5 rozdziałów i epilog :) Ale może wyjdzie więcej :) Czy jeszcze jakiś w tym tygodniu? Zobaczymy! Do znów :)
super <3
OdpowiedzUsuńDziekuje za pozdrowienia i z niecierpliwoscią czekam na następny rozdzial a tego sie naprawdę nie spodziewałam PORWANIE ????zamiana dzieci ??co dalej?????
OdpowiedzUsuńNiech ją złapią tak kurwa nie może być ona nie może porwać tego dziecka kurwa mię zgadzam się
OdpowiedzUsuńNie no proszę tylko nie to!! Jak ona mogła zamienić dzieci :O ech mam nadzieje ze zauważa podobieństwo prawdziwego dziecka i wszystko się wyjaśni :/
OdpowiedzUsuńBardzo poruszający rozdział czekam na kolejny <3
No hejka miśku!
OdpowiedzUsuńTwój rozdział zobaczyłam już wczoraj i tak mnie kusiło, aby go przeczytać, ale obiecałam sobie, że najpierw dokończę swój. Cóż, stwierdzam, że to nie był dobry pomysł, bo zamiast skupić się na pisaniu, myślałam tylko o tym, co się tutaj wydarzy i być może dlatego mój rozdział wyszedł taki kiepski. A kiedy wreszcie skończyłam go pisać, było już tak strasznie późno, więc przeczytałam ten rozdział dopiero dzisiaj, bo gdybym zrobiła to wczoraj w takim stanie, pewnie nic bym z niego nie zrozumiała:)
No, to jest moje wytłumaczenie, a teraz co do rozdziału.
No co jak co, ale tego się nie spodziewałam. Było pewne, że Megan coś knuje, ale nic mi nie przychodziło do głowy. A tu proszę...Ta szuja Dercy zostaje pielęgniarką i podmienia dzieci! Tak się wtedy wkurwiłam! A kiedy zaczęła wrzeszczeć, że dziecko nie ma pulsu, to myślałam, że ją pierdolnę w ten jej zasrany łeb! Jak można być aż tak bezuczuciowym? Jak można nie przejmować się śmiercią dziecka? A teraz wszyscy myślą, że to dziecko Amandy nie żyje. Ale ona żyje! Hurra! Chociaż trochę to dziwne, bo to jakby zasługa Megan...
Muszą się skapnąć, że to nie jest dziecko Megan. Jezu, tyle się dzieje. Mam taki mętlik w głowie! I dobrze! Uwielbiam takie coś!
A nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy po tak króciutkim czasie zobaczyłam nowy rozdziałek! I to mi się podoba!