Zachęcam do puszczenia piosenki :) Na komórce także działa i można czytać, słuchając :)
Cóż, potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno
Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, kiedy zaczyna padać śnieg
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwalasz jej odejść
Zauważasz, że byłeś szczęśliwy, tylko wtedy, gdy ogarnia Cię smutek,
Nienawidzisz drogi tylko wtedy, kiedy tęsknisz za domem
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
I pozwalasz jej odejść...
Gapisz się na dno swojej szklanki
Mając nadzieję, że pewnego dnia spełnisz marzenie
Ale marzenia przychodzą powoli, a znikają szybko
Widzisz ją, gdy zamykasz oczy
Może pewnego dnia zrozumiesz dlaczego
Wszystko, czego dotykasz, umiera.
Ale potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno
Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, kiedy zaczyna padać śnieg
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
Zauważasz, że byłeś szczęśliwy, tylko wtedy, gdy ogarnia Cię smutek,
Nienawidzisz drogi tylko wtedy, kiedy tęsknisz za domem
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść...
Gapisz się w sufit w ciemności
To samo uczucie pustki w Twoim sercu
Ponieważ miłość przychodzi powoli, ale odchodzi szybko
Widzisz ją, gdy zasypiasz
Ale nigdy nie dotykasz i nie możesz jej zatrzymać
Ponieważ kochałeś ją zbyt mocno i zanurkowałeś zbyt głęboko
Potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno
Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, kiedy zaczyna padać śnieg
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
Zauważasz, że byłeś szczęśliwy, tylko wtedy, gdy ogarnia Cię smutek,
Nienawidzisz drogi tylko wtedy, kiedy tęsknisz za domem
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
I pozwalasz jej odejść...
Pozwalasz jej odejść...*
POV Lydia
*pół roku później*
Krzątałam się po kuchni, chcąc przygotować coś na obiad. Przebywałam w tym domu nieprzerwanie od pół roku. Przez te sześć długich miesięcy mogłam odejść tysiąc razy. Miałam taką możliwość, ale wiedziałam, że tylko dzięki mnie Harry oraz mała BoGirl jeszcze nie padli z głodu. Tylko ja robiłam zakupy, wychodziłam z małą do ogrodu oraz na krótkie spacery niedaleko domu, kiedy Megan nie widziała. Nie pozwalała wychodzić z dzieckiem nigdzie. Nie jeździła na wizyty kontrolne do lekarza, dentysty. Choć dziewczynka wydawała się zdrowa, miałam coraz większe obawy. Ona w najmniejszym stopniu nie interesowała się dzieckiem. Przypominała sobie o jego istnieniu dopiero wtedy, gdy za głośno płakało, lub kiedy chcieliśmy z nim gdzieś wyjść. Nie przyznawała się do tego, ale ja doskonale wiedziałem, że się boi. Boi się, że ktoś zorientuje się, że mała nie ma nawet papierów. Oficjalnie w akcie urodzenia była martwa, więc jakim cudem nagle ożyła? Bała się, że ktoś odkryje jej przekręty. Bała się konsekwencji swoich czynów. Nie poznawałam swojej córki. Nie chciałem nawet jej tak nazywać. Coraz bardziej jej nienawidziłam, bo z każdym dniem stawała mi się obca. Z każdą sekundą coraz bardziej pragnęłam, aby coś jej się stało. Wiem, że jako matka nie powinnam życzyć jej śmierci, ani nawet jako człowiek, ale nie mogłam patrzeć jak Harry z każdym dniem słabnie w oczach. Pomiatała nim jak psem i gdyby tylko mogła pewnie już dawno by się go pozbyła, ale doskonale wiedziała, że za płatne zabójstwa nie wyżyje. Był jej skarbonką. I jedyną osłoną, aby nie zwariowała do reszty. Znałam każdy z jej największych sekretów. Kilka tygodni temu znalazłam w jej pokoju pamiętnik. Niby niepozorny zeszyt, a tyle potrafi powiedzieć o człowieku. Poznałam wszystko co tak głęboko skrywała. Wiedziałam o wszystkim, o czym nie wiedział Harry. A nie wiedział prawie nic. Gdybym tylko mogła mu uświadomić, że tak na prawdę jego dziecko żyje i w dodatku jest tak blisko... Gdyby wiedział, że Ona żyje... Gdyby tylko... Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że mi nie uwierzy. Popadł w depresję. Gdybym mu powiedziała, na pewno chciałby jej szukać, a Megan zabiłaby dziecko i zatuszowała wszelkie ślady. W tym mnie. Pogodziłam się z myślą, że moja własna, rodzona córka byłaby gotowa mnie zabić. Dlatego właśnie milczałam. Wolałam mieć na oku dziecku, Harry'ego. To była moja jedyna rodzina. Ale z każdym dniem zdawałam sobie także sprawę, że coś jest z nią nie tak. Że to nie jest normalne świadome zachowanie. Że to będzie się pogłębiać. Jedynym naszym wybawieniem i chwilami wolnymi od ciągłych krzyków był czas, kiedy wychodziła z domu. A robiła to prawie codziennie. Bywały jednak dni takie jak ten, kiedy wracała nad ranem przećpana i zamiast pójść spać, jak miała w zwyczaju, ruszała do pokoju, który urządziliśmy dla małej. I wtedy działo się coś, czego wszyscy tak bardzo nienawidziliśmy. Wszyscy z wyjątkiem niej.
- Patrz na mnie gdy do ciebie mówię! Ogłuchłeś sukinsynie?!- usłyszałam krzyk, dochodzący z górnego piętra. Wzdrygnęłam się, starając się skupić na obieraniu marchewki.
- Co? Wolisz tego bachora ode mnie?- do moich uszu dotarł jej szyderczy śmiech, za zaraz potem krzyk chłopaka oraz donośny płacz dziecka.
- Ty kretynko! Zostaw ją. Czemu ona jest winna?- upuściłam to co miałam w dłoni, biegnąc na górę. Przez szparę w drzwiach obserwowałam to co działo się w środku. Zatkałam usta dłonią, widząc jak lokaty chłopak klęczy, trzymając zranione dziecko na rękach. Mała wtulała się w jego tors, cicho łkając. Zauważyłam na jej ramieniu dość głębokie zadrapanie spowodowane najpewniej przez Megan. Zacisnęłam zęby, wpatrując się w dalszy ciąg wydarzeń.
- Przecież to twoje dziecko... Jak możesz podnosić na nie rękę...- szeptał, wciąż płacząc i tuląc małą BoGirl do swojej piersi. Zauważyłam jak blondynka prostuje się i z nie schodzącym z twarzy uśmiechem odpowiada.
- Nie. Ma ze mną tyle wspólnego co nic. Co mi zrobiła? Wystarczy, że żyje! Nie mogę na nią patrzeć! Dlaczego? Zastanówmy się. Może dlatego, że to bachor twojej suki. Temu.- krzyczała, a mnie zaparło dech w piersiach. Dziewczyna szybko zatkała sobie usta dłonią, zapewne uświadamiając sobie, co tak właściwie powiedziała. A powiedziała bardzo dużo. W duchu modliłam się, aby Harry zrozumiał sens tych słów. Na moją twarz wkradł się nie śmiały uśmiech, kiedy brunet powoli podniósł zaczerwieniony wzrok i spojrzał na dziewczynę. Wstał i, odkładając dziecko do łóżeczka, wciąż przeszywał ją wzrokiem.
- Co powiedziałaś?- blondynka zacisnęła usta w wąską linię i bez słowa podeszła bliżej i, chwytając go za włosy, mocno nimi szarpnęła. Harry syknął z bólu, wykrzywiając twarz w grymasie.
- Zapomnij... Zapomnij jeśli chcesz, aby ona żyła.- warknęła, wskazując na dziewczynkę, która powoli zasypiała. Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał. Dopiero po jakimś czasie ciszy, którą przerywały ich nierówne oddechy oraz moje głośno bijące serce, usłyszałam jego głos.
- Pewnego dnia... Zapłacisz za wszystko co nam zrobiłaś. Za wszystko.- dziewczyna puściła go i odchodząc krok do tyły niespodziewanie kopnęła go w brzuch. Krzyknęłam cicho, widząc jak brunet zwija się z bólu na podłodze.
- To się jeszcze okaże.- usłyszałam, zanim odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, nawet mnie nie zauważając. Odetchnęłam z ulgą, kiedy usłyszałam trzask frontowych drzwi. Szybkim krokiem podeszłam do chłopaka, który o własnych siłach oparł się o ścianę. Podgiął kolana pod brodę i zaczął płakać. Jeszcze nigdy nie widziałam jak ktoś płakałby z takim bólem i żalem. W ogóle nie przypominał Harry'ego Stylesa, którego znałam kilka miesięcy temu. Przede mną siedział obcy człowiek, wrak, którego nic ani nikt nie był w stanie już uratować. Prawie nikt. Bo ja znałam osobę, która mogła to zrobić. W tym momencie wiedziałam już, że nadszedł czas. Teraz byłam pewna.
- Harry... Posłuchaj mnie Harry. To koniec rozumiesz? Dzisiaj wszystko się skończy.- szeptałam, tuląc do siebie załamanego chłopaka. Miałam wrażenie, że trzymam w ramionach pięcioletniego chłopca, który zdarł sobie kolano i bardzo cierpiał. Trzymałam jednak dorosłego mężczyznę, wypranego z wszelkiego człowieczeństwa i doświadczonego zbyt bardzo przez los. On na to nie zasłużył, a ja musiałam to zakończyć.
- Nic nie można zrobić Lydio. Chcę umrzeć. Tak bardzo chcę umrzeć...- mówił, a ja starałam się go uspokoić. Nie pomagały jednak moje słowa. Bo tylko Ona mogła mu pomoc. Wierzyłam w to. Wiedziałam to.
- Nie mów tak, kochanie. Wszystko się ułoży. Muszę teraz wyjść, rozumiesz? Ale ty musisz mi obiecać, że nie zrobisz niczego głupiego, jasne? Obiecuję, że dzisiaj zakończymy ten koszmar, ale musisz być silny. Wytrzymaj jeszcze troszkę, a Bóg ci to wynagrodzi.- kiedy otrzymałam nieme potwierdzenie, ruszyłam w stronę drzwi. Zatrzymał mnie jednak jego cichy głos, a mnie na chwilę stanęło serce, słysząc jego słowa.
- Nigdy jej nie spotkam. Bo jeśli Bóg i niebo istnieją na prawdę, to ona jest teraz jednym z najpiękniejszych aniołów. Ja stanę się diabłem. Stanę się pyłem. Bo tak na prawdę jedynym dobrym uczynkiem jaki zrobiłem w życiu była szczera i pełna miłość do niej. I do naszego dziecka. Kochałem ją całym sobą. Ale nawet jeśli ona czułaby to samo to i tak na nic. Bo ja nie zasłużyłem nawet na to, żeby patrzyła na mnie w sposób jaki patrzyła. Nie zasłużyłem na nic, czym mnie obdarowała. Jeśli Bóg istnieje Lydio, to tak na prawdę jest zachłannym egoistą, który chciał mieć najpiękniejszego anioła dla siebie. Dlatego ją zabrał...
*tekst piosenki "Let Her Go"
Hej mordki! Jestem już w domku i wena mnie nie opuściła :D Uff.. albo nie uff, bo to oznacza, że jesteśmy coraz bliżej końca :C :C Jak ja się z wami rozstanę? I z naszymi bohaterami? Kurcze... nie przemyślałam tego xd
A tak na poważnie dodaję rozdział i mam zamiar napisać jeszcze kolejny, gdyż w ostatnim tygodniu mam pełny grafik, a wenę mam, więc czemu by tu nie pisać? :) Ale nie wstawię go dzisiaj! Nie ma tak dobrze ! :D Dodam jeszcze, że następny rozdział będzie także rozstrzygający i ostatni lub przedostatni przed epilogiem :) Mam nadzieję, że was zaskoczę! :) Do znów!
Jestem bardzo zasmucona tym ze opowiadanie sie kończy bo to naprawdę wspaniała historia i mam nadzieje ze amanda wytrzyma to wszystko bo to chyba bedzie zależało od niej co sie wydarzy ale czy tak ????? Dowiem sie pewnie za niedługo ))))
OdpowiedzUsuńNie próbuj nas zaskakiwać! Bo znając życie wyjedziesz z tym, że Harry popełni samobójstwo czy coś. A to opowiadanie musi skonczyc sie szczesliwie! Do diabła z Megan! Amy i Harry <3 To małe dziecko zasłużyło na prawdziwy dom, który stworzą mu tylko prawdziwi rodzice. A Lydia powinna poniesc konsekwencje i córke wziąć sobie na sumienie, bo to ona ją źle wychowała :P
OdpowiedzUsuńBoże święty, co tutaj się dzieje?!
OdpowiedzUsuńMegan naprawdę cały czas mnie zaskakuje. Negatywnie niestety. Nie wiem czemu, ale kiedy czytam jej zachowanie, mam nadzieję, że zacznie odczuwać jakieś emocje. Że zrozumie, do jakich okropnych rzeczy się dopuściła. Ale teraz już wiem, że to niemożliwe. Ona jest po prostu bez serca! Wydaje mi się, że na początku opowiadania nie była aż taką suką. Ona skrzywdziła dziecko! Ona pobiła Harry'ego! Ale przyznam, że mały uśmieszek wkradł mi się na twarz, kiedy wygadała swoją tajemnicę Harry'emu. Niestety później zaczęła mu grozić, co już nie było takie fajne.
Najsmutniejsze jest to, że Harry chce się zabić. Ona naprawdę ma depresję. A najgorsze jest to, iż myśli, że Amy nie żyje! On musi poznać prawdę! Musi! Musi! Jejku, to trochę przypomina mi moją Amandę, która myślała, że Niall umarł.
Nie wiem, o co chodzi Lydii. Powiedziała, że niedługo ten koszmar się skończy. Co miała na myśli? Jak chce tego dokonać? Wydaje mi się, że jedyne wyjście, aby t o zakończyć, to zabicie Megan. Inaczej się nie da.
Rozdział taki jak reszta! Piękny, niesamowity, dający do myślenia, ładnie napisany, tylko pamiętaj, że "naprawdę" pisze się razem. Ten błąd często popełniasz, więc cię poprawiam:)
Rozpieszczasz nas, dodając co chwilę rozdziały, hih. Kurde, ja nadal ubolewam nad tym, że to niedługo się skończy :(
Ja nie chcę!
o matko! taki smutny :( ale też genialny <3 i tak szybko zbliżamy się do zakończenia :< ohhh... nie wiem co może być dalej.. :P mam pewne podejrzenia ale nic konkretnego xd w każdym razie nie moge się doczekać kolejnego rozdziału :) pozdrawiam i weny życzę :* / Marcysia ^^
OdpowiedzUsuń