sobota, 25 lipca 2015

30. "Jeśli ten pokój by płonął nawet bym nie zauważył. Bo pochłonęłaś całe moje myśli, ze swoimi, małymi, niewinnymi kłamstwami".

Na początku chciałabym Was bardzo, bardzo prosić o skomentowanie tego rozdziału. Każdego kto to czyta :) Pokażcie, że tu jesteście!

Koniecznie włącznie piosenkę *.* I słuchajcie jej w kółko! :)
Miłego czytania!



POV Amy




Wsiadłam do auta zdezorientowana całą tą sytuacją, która zaszła w sklepie. Wciąż miałam przed oczami jego uroczy uśmiech i intensywną zieleń tęczówek. Wciąż miałam w głowie jego obraz i przyznam, że zaczęło mnie to nieco niepokoić. Miałam wrażenie, że skądś go kojarzę, ale nie miałam żadnego zarysu. Żadnej wskazówki, gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach go spotkałam. Może mijaliśmy się przez przypadek na ulicy, w sklepie lub w restauracji? Może był ojcem jednego z moich pacjentów? Nie. Ta opcja zdecydowanie odpadała. Nie wyglądał mi na grzecznego tatusia. Jego ostre rysy twarzy, niesforne, ciemne loki i tatuaże zakryte jedynie skrawkiem materiału, pokrywające całe ręce. I jego wiek. Mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat z hakiem. Był zdecydowanie za młody jak na ojca. Zresztą, tak jak i ja na matkę. Pogłaskałam odruchowo swój lekko widoczny brzuch. kończyłam trzeci miesiąc, ale kruszynka nie była wcale taka krucha i malutka.  Doskonale wiedziałem, że dziecko czuje, że rodzice i otoczenie nie cieszy się z tego, że ma się narodzić, zaistnieć. Że udzielają mu się szczególnie odczucia matki. Moje. Bo przecież nosiłam go pod swoim sercem. Doskonale wiedziałam, że czuje mój strach, moją niepewność. Chciałam maskować te uczucia za radością. Ale prawda była taka, że w obliczu tego co miało mnie czekać, czegoś o czym wiedziałam tylko ja, nie było na nią miejsca. Nie potrafiłam jej okazać, choć tak bardzo byłam jej spragniona. Łaknęłam jej jak duszące się zwierze powietrza. Jak ryba wody. Jak ptak latania. Jak człowiek drugiego człowieka. Ja miałam wparcie w moich przyjaciołach. W Liamie. Wciąż jednak nie mogłam zrozumieć dlaczego nie chcę dać mu szansy. Dlaczego ogradzam go grubym murem. Dlaczego bronię się przed jakimkolwiek głębszym uczuciem do niego. Tłumaczyłam to sobie jednym powodem. Tym, że i tak nie będzie mógł się mną długo nacieszyć, a wtedy będzie bolało jeszcze bardziej. Wolę by myślał, że jest dla mnie tylko przyjacielem. Ale było coś jeszcze prócz strachu i obawy. Była niesamowita pustka w jakiejś części mojego serca. Jakby ktoś ją wyrwał, zabrał i po której nie pozostało nic. Miałam wrażenie, że po moim wypadku coś się zmieniło. Doskonale wiedziałam, że doznałam lekkiego wstrząsu mózgu i amnezji. Jednak wszyscy zapewniali mnie, że pamiętam o wszystkim. Że nic się nie zmieniło, że nie zapomniałam żadnych ważnych wydarzeń. Wrażenie pustki jednak pozostało. Ale kiedy tylko poruszałam ten temat, atmosfera stawała się napięta i nikt nie patrzył mi w oczy. Po pewnym czasie dałam sobie spokój, ale ich zachowanie utwierdzało mnie tylko w przekonaniu, że coś przede mną ukrywają. Kłamią. Że powinnam wiedzieć coś o czym nie mam pojęcia. Czułam się jak zagubiona łania. Znienawidziłam ten stan. Siedziałam w aucie, czekając na Liama, który został w sklepie. Zastanawiało mnie jego dziwne zachowanie w stosunku do Larry'ego. Nie. To było inne imię. Harry. Tak. Harry. Miałam wrażenie, że panowała między nimi dziwna atmosfera. Niepokojąca. moje rozważania przerwał ruch w lusterku. Odwróciłam się gwałtownie, zauważając obok wejścia do sklepu jego. Stał tam, wpatrując się we mnie bez żadnego ruchu. Przechyliłam lekko głowę, zwilżając bezwiednie wargi. Założyłam włosy za ucho i posłałam mu szczery uśmiech. Nie wiem właściwie dlaczego to zrobiłam. Odczułam taką potrzebę. Przekazania mu czegoś, czego do końca nie byłam świadoma. Zmarszczyłam lekko brwi, zauważając, że zaciska pięści. Nie odwzajemnił mojego gestu. Posłał mi ostatnie spojrzenie po czym zwyczajnie odszedł. Ale właściwie czego się spodziewałam? Nawrzeszczałam na niego w tym sklepie i wyszłam. Ale czy to teraz miało jakiekolwiek znaczenie? Zmęczona zbyt natrętnymi myślami zasnęłam oparta o szybę, z ręką spoczywającą na moim okrągłym brzuchu.





Ciemno. Cicho. Siedziałam. Tego byłam świadoma. Tylko tego byłam pewna. Opuszkami palców odnalazłam twardą powierzchnię. Krzesło. Poruszyłam się niespokojne, zwilżając wargi językiem. Minęła chwila zanim zorientowałam się, że ciemność jest spowodowana tym, iż na oczach mam założony materiał. Powolnym ruchem uniosłam dłoń i uchyliłem rąbek opaski. Bardzo powoli zdjęłam ją z oczu. Nic mi to jednak nie dało, gdyż w całym pomieszczeniu w którym się znajdowałam nie było widać zupełnie nic. Tylko ciemność. I jedno małe okno, przez które do środka wpadało słabe światło. Próbowałam wyczuć jakiekolwiek emocje. Ku mojemu zdziwieniu poczułam niezwykłą błogość i spokój. Nie czułam strachu spowodowanego otaczającym mnie mrokiem, ani nieświadomością gdzie się znajduję. Czułam spokój, kojącą ciszę i... pożądanie. Zapach seksu i perfum od Gucciego unosił się w powietrzu. Mimowolnie wciągnęłam ostry, seksowny zapach. Siedziałam jeszcze chwilę, nie wstając. Coś podpowiadało mi, abym została na swoim miejscu. Nie wiem kiedy to nastąpiło, ale w pewnym momencie poczułam na swoim ramionach czyiś dotyk. Wzdrygnęłam się, ale nie ze strachu. Poczułam jak dłonie suną lekko w dół, chwytając moje nadgarstki, które po uniosły się pod wpływem dotyku Nieznajomego. Poczułam na swoich palcach wargi. Ciepłe, miękkie. Gorący oddech rozbijający się o moją szyję. I szept. Kilka niepozornych słów, które chciałam usłyszeć. Pragnęłam tego, nie mając kompletnie pojęcia od kogo wypłyną. Nie mając świadomości kto za mną stoi. Usłyszałam tylko zachrypły głos i oślepiający blask zielonych tęczówek, które mieniły się pięknie w świetle księżyca. Rozpłynęłam się, oddając się cała. Oddając swoje ciało, duszę i serce. Oddając wszystko co posiadałam. Pragnęłam tego. 
- Tak bardzo tęskniłem. 




Obudziłam się, zbyt gwałtownie podnosząc się z siedzenia. Patrzyłam zdezorientowana przed siebie, nie wiedząc do końca czy już wybudziłam się z letargu, czy wciąż śnię. Próbowałam unormować oddech, kątem oka widząc, że Liam już wrócił i przygląda mi się zaskoczony i zaniepokojony.
- Coś sobie przypomniałam.- stwierdziłam, przecierając twarz rękoma. Wyprostowałam się w fotelu, przenosząc wzrok na chłopaka. To co zobaczyłam mocno mnie zaskoczyło. Siedział sztywno, nie wykonując najmniejszego ruchu. Miałam wrażenie, że na parę sekund wstrzymał oddech. Jego gałki o mało co nie wyszły z oczodołów, a ręce mocno zacisnął na zakupach, które wciąż miał w ręce. Postanowiłam zignorować jego reakcję i, zapinając pas powiedziałam:
- Mam jutro wizytę u ginekologa. Pierwsze USG. I dlatego mam pytanie.- mówiłam, poprawiając włosy w lusterku. Nie czekając na odpowiedź kontynuowałam:
- Masz ochotę pójść ze mną?- dopiero teraz na niego spojrzałam. Wypuścił głośno powietrze i nie odpowiadając zapiął pasy, odpalając samochód. Po chwili usłyszałam donośny śmiech, który tak bardzo lubiłam. Patrzyłam na niego jak na idiotę, ale zanim zdążyłam zapytać o co chodzi, zauważyłam jak pochyla się w moją stronę i składa na moim policzku czuły pocałunek.
- Oczywiście, że pójdę. Wszystko dla najważniejszych osób w moim życiu.- uśmiechnęłam się, ale nie był to szczery uśmiech. Odwróciłam głowę, przełykając ukradkiem ślinę. Poczułam jak na jego ostatnie słowa ściska mi serce. "Jak długo zdołam ich jeszcze okłamywać, nie raniąc samej siebie?" 
Jechaliśmy w ciszy przez dobre dwadzieścia minut. Co jakiś czas spoglądałam na bruneta, ale miałam wrażenie, że zawzięcie o czymś myśli. Postanowiłam mu nie przeszkadzać, ale w pewnym momencie przerwałam ten spokój. Przełykając ślinę, zebrałam się na odwagę i spytałam o coś co męczyło mnie odkąd wyszliśmy z tego marketu.
- Liam?- wpatrywałam się w jego twarz. Chłopak mruknął, dając mi znak, abym mówiła dalej. Sama nie wiedziałam czemu, ale wydawało mi się, że  jest tutaj tylko ciałem, a jego duch jest gdzieś daleko stąd, tak samo jak i jego myśli.
- Skąd znasz tego chłopaka ze sklepu?-  nie odrywałam wzroku od jego twarzy. Widziałam, że wyraźnie się spiął. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na kierownicy. Nie patrzył na mnie, ale ja widziałam, że bije się ze swoimi myślami. Wiedziałam, że coś kręci, że kłamie tak jak reszta. Domyśliłam się. Nie byłam idiotką. Może i umierałam, ale to nie odbierało mi zdolności logicznego myślenia. Wiedział, że się zorientowałam. Zastanawiałam się tylko jak długo uda mu się wytrzymać. Kiedy się złamie i wszystko wypapla. I czy faktycznie było to takie nic, jak mi wmawiali.
- Stary znajomy.- odpowiedział, nie odrywając wzroku od drogi. Zmarszczyłam brwi, ale o nic więcej nie pytałam. Zauważyłam dom. Bez słowa wysiadłam z pojazdu i ruszyła, pogrążona we własnych myślach.
Pchnęłam drewnianą powierzchnię i niemal natychmiast do moich uszu dotarły dźwięki rozmowy. Zdjęłam buty i oparłam się o ścianę, wsłuchując się w rozmowę. Nie ukrywałam się. Nie miałam takiej potrzeby. Stałam w progu, ale wszyscy byli tak zajęci rozmową, że żaden z nich mnie nie zauważył. Byli tu wszyscy. Gemma z Mią, Louisem i Liamsonem na podłodze. Zayn, Perrie, Niall i Caroline siedzieli na kanapie.
- Ona też ma przed nami sekrety.- usłyszałam głos Perrie. Zamarłam. Zorientowali się. Wiedzą, że coś jest nie tak. Tylko... jak?
- I tak uważam, że powinniśmy jej powiedzieć. Zatajanie tego jest kompletnie bezsensu. Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, a wtedy znienawidzi nas wszystkich.- Caroline coraz bardziej ściskała dłoń blondyna. Wierciła się niespokojnie, a ja postanowiłam wejść. I tak by mnie zauważyli.
- Kogo znienawidzę?- spytałam, siląc się na radosny ton głosu i lekki uśmiech.
- Mama!- usłyszałam, a po chwili mała zerwała się na równe nogi i podbiegając wtuliła się w moją rękę. Ucałowałam ją w czubek głowy, sadzając ją sobie na kolanach. Zajęłam miejsce obok zdezorientowanego mulata. Podniosłam brew, zaplatając małej warkocza.
- Emm... Nialla. Zeżarł wszystkie żelki.- Perrie próbowała zażartować. Zaśmiała się nerwowo, a ja uśmiechając się szerzej zaśmiałam się pod nosem. Oczywiście, że kłamali. Przywykłam do tego, jednak coraz bardziej wywoływało to u mnie irytacje i zawód. Gemma nie odezwała się ani słowem, odkąd weszłam. Wszyscy nagle zamilkli. Bali się powiedzieć za dużo. Czułam napięcie. "Tajemnice nas wykończą".
- Mamusiu, kiedy przyjdzie do nas wujek Harry?- pytanie z ust Mii zbiło mnie z tropu. Ona natomiast patrzyła na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami, a ja przeniosłam wzrok na pozostałych. Siedzieli sztywno, a ich twarze zrobiły się białe jak kreda. Bingo, Amy.
- Wujek Harry? Cóż... przykro mi kochanie, ale nie wiem. Ale możesz mi coś o nim przypomnieć? Chyba dawno go u nas nie było. Nie pamiętam aby był.- zaakcentowałam ostatnie słowa. Zauważyłam jak Gemma wstaje gwałtownie i wybiega z pokoju. Serce podpowiadało mi, abym za nią biegła, ale rozum kazał dalej wykorzystywać małą do uzyskania informacji. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale cz ułam, że to jedyne wyjście.
- No jak to! Wujek Harry jest najfajniejszy na świecie! Uczył mnie grać na gitarze, dużo rozmawialiście i zabrał cię na wakacje! To przecież braciszek cioci Gemy! Schowałam nawet dla ciebie jedno zdjęcie. Poczekaj!- słowotok jaki wypłynął z jej ust, sprawił, że nic już nie rozumiałam. Nie miałam pojęcia, że Gemma ma brata, że jechałam z kimś na wakacje. Spojrzałam na pozostałych. Siedzieli wpatrzeni w swoje palce. Tylko Carly patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem i wzdychając wstała.
- Mówiłam, że tak będzie.- szepnęła i skierowała się w stronę, w którą pobiegła kilka minut wcześniej blondynka. Wciąż osłupiała nie zauważyłam jak moja mała córeczka wraca i kładzie na moich kolanach zdjęcie. Spojrzałam na podpis z tyłu. Moje serce zamarło. "Dla słodkiej Amy, Harry xx". Powoli odwróciłam fotografie. Ujrzałam na niej dwie postacie. Dziewczyna stała odwrócona w stronę kamery, a chłopak stał za nią. Oboje wpatrywali się w siebie jak w obrazek. Zawsze cieszył mnie widok zakochanych par. I teraz zapewne też bym się cieszyła, gdyby nie jeden fakt, który sprawił, że moje serce stanęło. Na zdjęciu byłam ja. Z najszczerszym uśmiechem, wypełnionym radością. Ale największym szokiem było dla mnie to, kto mnie obejmował. Jego duże ręce obejmowały moje biodra, a wzrok wyrażał najszersze uczucie. Za mną stał chłopak ze sklepu.
Czując jak w kącikach oczu zaczynając błyszczeć mi łzy, uniosłam wzrok. Nie rozumiałam zupełnie nic. W mojej głowie krążyło tysiąc pytań, na które chciałam, ale bałam się poznać odpowiedź.
- Sądzę, że nadszedł czas na szczerość nie uważacie?- szepnęłam, wyłapując spojrzenie Malika, który usilnie starał się unikać moje parzącego wzroku. Nikt się nie odezwał. Za sobą natomiast poczułam obecność.
- Chcesz byśmy byli z tobą szczerzy? Dobrze. Ale nam należy się to samo, nie uważasz?- usłyszałam jego głos. Odwróciłam się gwałtownie, napotykając brązowe tęczówki. Przełknęłam ślinę. Moja pewność siebie, którą miałam jeszcze chwilę temu wyparowała w jednej chwili. Czyżby nadszedł czas na prawdziwą szczerość z obu stron? Nikt się nie odezwał. Przez kilka minut było słychać tylko nasze przyśpieszone oddechy. Cisze pełną napięcia przerwał dzwonek do drzwi. Wzdrygnęłam się, ale jako jedyna wstałam z zamiarem otworzenia. Każdy pogrążył się we własnych myślach. Chwyciłam za klamkę, nie wiedząc kogo się spodziewać. Spodziewałam się zobaczyć dostawce pizzy lub listonosza. Napotkałam jednak pustkę. Spojrzałam w dół, gdzie leżała śnieżnobiała koperta. Zmarszczyłam brwi, podnosząc ją. Weszłam do środka i zauważając, że koperta jest zaadresowana moim nazwiskiem, otworzyłam ją. Przechodząc prób salonu, przeczytałam pierwsze słowa.
"Szanowna pani Knightley. Przesyłamy wyniki DNA zgodnie z pani prośbą. Laboratorium... "
Zaraz. Z jaką moją prośbą?





Witam moje mordeczki! Wiem, rozdział miał być jutro, ale wstawiam dziś. Udało mi się go napisać. Prawdę mówiąc już nie mogłam wytrzymać, ale miałam mały zanik weny. Ale udało się!
Sekrety zaczynają wychodzić na jaw? Co, kto i ile wyjawi? Nasza mała Mia nieświadomie wyznała tak starannie skrywane tajemnice. A początek? Pewnie spodziewaliście się, że przypomni sobie jakieś wspomnienie związane z Harrym co? A ten sen? I ostatnie pytanie- jakie wyniki DNA? :O Tyle pytań!

Bajdzo proszę o komentarze mordki! Motywuje to na prawdę ogromnie! :)
Ps. Piosenka cudowna *.*



































poniedziałek, 20 lipca 2015

Przepraszam

Rozdział pojawi się w niedzielę. Wszystko wyjaśnię w następnej notce. Za opóźnienia przepraszam.


piątek, 10 lipca 2015

29. "On nigdy się nie dowie w jaki sposób kłamiesz, kiedy na mnie patrzysz. Więc niech próbuje dalej, ale wiesz, że widzę wszystkie szczegóły, które sprawiają, że jesteś kim jesteś. Czy on wie, że umiesz poruszać się w taki sposób? Czy on wie, że nigdy nie wrócisz?"




POV Liam





- W co ty grasz, Liam?- usłyszałem jego głos, który przyprawił mnie o dreszcze. Przełknąłem ślinę, widząc, że chłopak robi krok w moją stronę. Nie ruszyłem się z miejsca choć nogi same rwały mi się do ucieczki, ale doskonale wiedziałem, że jeśli teraz z nim nie porozmawiam mogę nie mieć już następnej okazji. Lustrowałem uważnie jego twarz. Zmrużył oczy, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała nierównomiernie. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały wiedziałem już na pewno. On wiedział.
- Wiesz.- bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Brunet wpatrywał się przez chwilę w moje oczy, nawet nie chwilę się nie odwracając. Ten wzrok przerażał mnie. Miałem wrażenie, że on zna wszystkie moje kłamstwa. Że on wie o wszystkim. Postanowiłem się jednak opanować i z transu ocucił mnie jego cichy, zachrypły głos.
- O czym? O tym, że Amy nosi moje dziecko, a nie twoje?- skinąłem głową, nadal nie spuszczając wzroku. Nie mogłem Nie chciałem aby miał satysfakcje. Musiałem szybko przeanalizować w głowie plan. Musiałem zdecydować czy skłamać i brnąć w to dalej, czy powiedzieć mu prawdę. Decyzję pomogła mi podjąć jedna myśl. O czymś sobie przypomniałem i miałem okazję to teraz wykorzystać. Nastała długa cisza, którą przerwało jedno pytanie, którego nie spodziewałem się usłyszeć.
- Przespałeś się z nią?- uniosłem gwałtownie głowę, chcąc skojarzyć czy żartuje. Jednak jego wyraz twarzy zdradzał śmiertelną powagę. Prychnąłem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Spojrzałem w jego oczy. Jemu wcale nie było do śmiechu. Zadał poważne pytanie i oczekiwał poważnej odpowiedzi.
- Przecież wiesz jaka jest prawda. Po co pytasz?- rzekłem cicho, wciąż przeszywając go wzrokiem. W odpowiedzi westchnął cicho, i podchodząc jeszcze jeden krok, spojrzał mi głęboko w oczy. Jeśli jego wzrok mogłby zabijać, byłbym już dawno martwy.
- Bo chcę to usłyszeć od ciebie. Przeleciałeś ją?- brzmiał jakbyśmy wcale nie mówili o Amy. O dziewczynie na, której mu rzekomo zależało.
- Nie. Nie spałem z nią do cholery! Nie mógłbym jej tego zrobić. Na pewno nie teraz, kiedy nie wie co się wokół niej dzieje.- wykrzyczałem, nie wytrzymując. Nie obchodziło mnie to, że byliśmy w sklepie, a kilkoro ludzi zwróciło na nas swoją uwagę. Ale dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że wydałem naszą małą tajemnicę. Teraz nie było już odwrotu.
- Co to znaczy? I dlaczego ona myśli, że jesteś ojcem jej dziecka skoro z nią nie spałeś? Dlaczego do cholery ona mnie nie poznaje? Zrobiliście jej pranie mózgu czy…
- Miała wypadek. Zemdlała na środku drogi. Samochód nie zdążył wyhamować.-
mój głos drżał, kiedy przypominałem sobie ten feralny dzień. Postanowiłem jednak przemilczeć to, że w pewnej części była to moja wina. Nie wiedziałem czemu, ale coś podpowiadało mi, że nie powinienem mu mówić otwarcie o tym co czuję. Nie ufałem mu.
- Amnezja.- odezwał się. Skinąłem powoli głową, unosząc głowę do góry. Chłopak jednak spuścił wzrok i wpatrywał się w nieokreślony punkt. Intensywnie nad czymś myślał. Dopiero po dłuższej chwili podniósł swoje spojrzenie. Dojrzałem w nim błysk przerażenia.
- Nie pamięta mnie.- tym razem zaprzeczyłem ruchem głowy.
- Nie pamięta, że Harry Styles kiedykolwiek istniał. Nie pamięta nic co z tobą związane. Megan także.- uprzedziłem jego kolejne pytanie. Spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, którego nie mogłem do niczego porównać. Skinął tylko głową, nic nie mówiąc. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Kochasz ją?- spytał tak nagle, że poczułem jak moje serce staje. Spojrzałem przerażony w jego oczy, które w świetle lekko się szkliły. A może tak mi się tylko zdawało.
- Ja...
- Nie zaprzeczaj. Kochasz ją. Kochałeś od początku.- stwierdził, wpatrując się we mnie jakbym był jakimś dziwnym, niespotykanym zjawiskiem. Nie miałem pojęcia co mam zrobić w tej sytuacji. Nie mogłem się ruszyć i miałem wrażenie, że zapomniałem jak się oddycha. Nastała dłuższa chwila ciszy, którą chłopak najwidoczniej uznał za aprobatę. Nagle do moich uszu dotarło coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Na pewno nie w tym momencie. Śmiech. Jego śmiech. Śmiech przepełniony kpiną, jadem i czymś czego nie mogłem nazwać. "Nienawiść..."
- Wciąż nie mogę nadziwić się z jej naiwności. Na prawdę myślałem, że jest mądrzejsza, a tymczasem poszło tak łatwo.- mówił, oglądając rzeczy na pierwszej lepszej półce jaka wpadła mu w oko. Zmarszczyłem brwi, patrząc na niego zdezorientowany. Byłem pewien tylko jednego- mówił o Amy. Nie zdążyłem o nic zapytać, bo lokaty, widząc moją minę tylko zaśmiał się ponownie pod nosem i zaczął nienaturalnym głosem.
- Nie udawaj, Payne. Ty jako jedyny od początku przeczuwałeś moje zamiary. Ty jako jedyny potrafiłeś odczytać moje zachowanie. Od początku chodziło tylko o jedno. O seks. Przeleciałem ją, więc nic już tu po mnie. A dziecko? Dziecko to wypadek przy pracy. To nie powinno się zdarzyć. Ale się zdarzyło. Trudno. Pech. Ale cieszę się, że nie poniosę za to odpowiedzialności.- mówiąc to wszystko uśmiechał się szeroko i nawet na mnie nie patrzył. Obserwowałem każdy jego ruch, doszukując się jakichkolwiek sygnałów, że kłamie. Nie znalazłem niczego takiego, jednak nie mogłem się powstrzymać przed dodaniem komentarza. Powinienem go zamordować, przygwoździć do jednej z wielu półek za to co przez chwilą powiedział, ale zamiast tego stałem jak skamieniały w jednym miejscu, wpatrując się w niego z otwartymi ustami.
- Kłamiesz. Wiem, że kłamiesz. Nie wierzę ci, rozumiesz? Nie wierzę, że tak nagle przestało ci na niej zależeć.- warknąłem, zaciskając pięści. Mimo tego, że mówił o niej w tak okropny sposób, stałem nic nie robiąc. Wiedziałem, że to chore i egoistyczne, ale cieszyłem się z takiego obrotu spraw. Cieszyłem się, że nie będzie już mącił w naszym życiu. W życiu dziecka, które przecież było tak jakby moje. Zamiast spotkać się z jego morderczym spojrzeniem, zauważyłem jak robi kilka kroków i, podchodząc do mnie staje ze mną twarzą w twarz. Mierzył mnie przeszywającym spojrzeniem, a ja w jego oczach widziałem tylko puste. Zieleń przekształciła się w ponurą czerń. Przeszywał mnie na wylot, posyłając nagle krzywy uśmiech.
- Nie przestało mi zależeć, bo nigdy mi nie zależało. Ona jest dla mnie nikim. Nikim istotnym. Cieszę się, że mnie nie pamięta i mam nadzieję, że tak pozostanie już na zawsze.- mówił, a jego wyraz twarzy pozostał niewzruszony. Kiedy miał odejść, odwrócił się i powiedział:
- Nie musisz mi wierzyć. Nie potrzebuję tego. Chciałem tylko żebyś wiedział. Tak będzie lepiej.- i zniknął za jedną z półek. Stałem osłupiały, nie mogąc przetrawić tego wszystkiego, kiedy do mojej głowy uderzyła jedna myśl. Pędem pobiegłem za Stylesem, próbując go dogonić. Kiedy udało mi się go ujrzeć za jedną z kobiet, przyśpieszyłem, chwytając go za nadgarstek. Chłopak nawet się nie odwrócił. Wiedział, że to ja.
- Harry! Wiesz coś czego Amy nie chce nam powiedzieć, prawda? Coś ważnego. Coś co przed nami ukrywa.- mówiłem, puszczając go. Stał do mnie plecami, nic nie mówiąc. Kiedy straciłem nadzieję, na jakąkolwiek reakcję, w końcu się odezwał.
- Skoro wam nie mówi, musi mieć ku temu powody.- stwierdził. Westchnąłem, przeczesując włosy palcami.
- Ode mnie niczego się nie dowiecie. Ale mam radę.- powiedział i dopiero wtedy zaszczycił mnie spojrzeniem. Oczekiwałem na jego dalszą część, uświadamiając sobie, że prawie w ogóle nie oddycham.
- Jeśli nie chcesz jej stracić, szybko działaj.- i to było ostatnie co od niego usłyszałem. Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, chłopak zniknął z pola mojego widzenia.



POV Harry




Szybkim krokiem wyszedłem z budynku, aby uniknąć kolejnych pytać Liama. Miałem dość. Dość wszystkiego. Dlaczego to wszystko musiało się tak skończyć? Tak. Dla mnie był to już koniec. Powiedziałem to co miałem do powiedzenia. Niech chociaż jedno z nich zna prawdę. Ich prawdę. W przypływie chwili odwróciłem się, napotykając znajome tęczówki. Siedziała w aucie, opierając się o szybę. Patrzyła na mnie, przeszywając mnie swoimi niebieskimi oczami. Kąciki jej ust podniosły się lekko do góry. nie odwzajemniłem gestu. Miałem szczerą nadzieję, że nigdy sobie o mnie nie przypomni. Zauważyłem jak jej jedna ręka, głaszcze opiekuńczo swój własny brzuch. Brzuch, w którym rozwijało się moje dziecko. Nieplanowane. Niespodziewane. To ja je stworzyłem, ale ono nigdy nie miało poznać swojego prawdziwego ojca. Jego matka będzie go nieświadomie okłamywała. Tak jak i samą siebie. Odwróciłem się gwałtownie, szybkim krokiem, kierując się do swojego samochodu. Czułem na sobie jej zdziwione spojrzenie. Szybko wytarłem jedną maleńką łzę, która bezczelnie postanowiła wypłynąć z mojego oka. Ostatnia łza, którą miałem kiedykolwiek wylać. Nigdy więcej.
- Tak bedzie lepiej. Tylko dla kogo?



POV Liam




Spakowałem wszystkie zakupy do bagażnika, zamykając klapę.
- Kupiłem wszystko co chciałaś, ale...- zacząłem, ale szybko przerwałem, uświadamiając sobie, że brunetka śpi oparta o szybę. Oddychała równomiernie, trzymając lewą dłoń na zaokrąglonym brzuszku. Uśmiechnąłem się pod nosem, odgarniając niesforny kosmyk włosów z jej twarzy. Kiedy miałem już odpalać samochód, dziewczyna poruszyła się niespokojnie. Spojrzałem na nią i w tym samym momencie, otwierając przerażone oczy, zaczęła płytko oddychać. Patrzyła przed siebie, szepcząc trzy szokujące słowa.
- Coś sobie przypomniałam.







Witam kaczuszki! :)
Jak mijają wakacje? Jak samopoczucie?
Co sadzicie o rozdziale?
Harry tak na prawdę nigdy nie kochał Amy? Odejdzie na zawsze? O czym mogła sobie przypomnieć Amanda?
Robią mały spojler następnego rozdziału- będzie troszkę weselej- pojawi się Mia oraz nasz Liamson! Pojawi się także ktoś, kogo mało się spodziewamy :o i niedługo zostanie także odkryta pewna zatajona tajemnica... Co to takiego? Zobaczymy! :)
Do następnego mordki!





















 

piątek, 3 lipca 2015

28. "Słowa będą tylko słowami dopóki nie tchniesz w nie życia."

ŁADNIE PROSZĘ O KOMENTARZE :) <3






POV Liam




Chodziłem w kółko od dziesięciu minut, starając się poukładać wszystko w głowie. Okazało się to jednak prawie nie możliwe, bo cały mój umysł zapełniały tylko te myśli. Myśli o niej. Nie mogłem przestać, nawet gdybym bardzo chciał. Nie mogłem wyrzucić jej z mojego umysłu. Obwiniałem się za ten cholerny wypadek. Wiem, że nie powinienem, ale jednak tak było. To ja zdenerwowałem ją moimi słowami. To dlatego wyszła tak szybko i to dlatego to pieprzone aut nie zdążyło się zatrzymać. Kiedy była w śpiączkę... Tak cholernie się bałem. Bałem się, że już nigdy się nie obudzi. Bałem się, że już nigdy nie zobaczę jej szmaragdowych tęczówek, że nigdy nie usłyszę jej melodyjnego śmiechu. Bałem się tego, że stracę ją na zawsze. Mogła mnie odrzucić. Mogła wyśmiać moje uczucia, ale nie mogłem tego w sobie wiecznie dusić. Starałem się, ale nie potrafiłem. Najwidoczniej nie jestem wystarczająco silny. Ale czego się spodziewałem? Że tak po prostu zapomni o Stylesie i pozwoli mi wychować nie moje dziecko? Że pokocha mnie choć w połowie tak mocno jak ja ją? Cóż... doskonale wiedziałem, że tak się nie stanie. Ale się stało. I nie byłem z tego do końca zadowolony.
- Co teraz będzie?- głos zabrała Perrie. Wszyscy siedzieliśmy w salonie, czekając na Gemme, po którą Louis zadzwonił pół godziny temu. Chciałem aby była przy tej rozmowie, bo wiedziałem, że stanie po mojej stronie. Nie chciałem podejmować tak poważnej decyzji. Bałem się jej.
- Moje zdanie znacie.- powiedziałem oschle, opierając się o blat. Odpowiedziała mi cisza, po której usłyszałem zrezygnowany głos Nialla.
- Dlaczego się upierasz? To twoja szansa, Liam! Wszystkie wspomnienia o Harrym i Megan wyparowały z jej umysłu jak bańka mydlana. Nie pamięta nic, co jest związanego z nim i tego, że on kiedykolwiek istniał. To znak.- zaprzeczyłem ruchem głowy, trawiąc jego słowa.
- Nie chcę jej do niczego przymuszać! Ona o tym nie wie, ale podświadomie nadal kocha Harry'ego. W stosunku do mnie, ani do żadnego z was nic się nie zmieniło. Została tylko pustka, którą nie ma czym zapełnić. To niesprawiedliwe.- upierałem się przy swoim. Owszem. Pragnąłem tego aby mnie pokochała. Niall miał rację. To była moja szanse, być może jedyna i niepowtarzalna, ale... tak nie można. To nie byłoby fair.
- Nie rozumiem cię...
- Ona powinna znać prawdę. Jesteśmy jej to winni.- warknąłem, przerywając Perrie. Usłyszałem za moimi plecami kroki, a odwracając się ujrzałem blondynkę, która przyglądała nam się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Oni mają rację, Liam.- usłyszałem z jej ust. Podszedłem do niej i patrząc jej w oczy szepnąłem.
- Myślałem, że... że ty...
- Także uważałam, że powinna wiedzieć, ale kiedy weszłam do tej kawiarni i go zobaczyłam... Bałam się. Zmienił się. I to bardzo. Na początku chciałam mu powiedzieć, ale spanikowałam. Po telefonie Lou, wstałam i...- przerwała, a ja coraz bardziej zniecierpliwiony potrząsnąłem jej ramieniem.
- Co? Co mu powiedziałaś?- Gemma spojrzała na mnie, a potem na pozostałych. Ostatecznie jej wzrok utknął w małej dziewczynce, która właśnie wbiegła do salonu.
- Ciocia Gema!- blondynka klęknęła i wzięła dziewczynkę w ramiona, a po jej policzku spłynęła jedna, samotna łza.
- Upiliście się. Przespaliście. Akt pożądania. Nic więcej. Jeśli chcesz zgrywać szlachetnego panicza to zostańcie przy przyjaźni. Ale dziecko jej twoje. Taka jest ostateczna wersja.- zacisnąłem zęby i cisnąłem najbliższą rzeczą jaką miałem pod ręką. Jak się okazało, był to wazon, który roztrzaskał się na milion drobnych kawałków. Mała Mia zatrzęsła się ze strachu. Podszedłem do niej, biorąc ją na ręce.
- Jeśli się dowie znienawidzi nas wszystkich. Znienawidzi mnie.- zaakcentowałem ostatnie słowo, napotykając się ze zrezygnowanymi spojrzeniami moich przyjaciół.
- Więc róbmy wszystko aby się nie dowiedziała. Harry wrócił. Nie wiemy na jak długo i po co. Trzeba zrobić wszystko, aby nie doszło do ich spotkania. Jeśli Liam będzie zachowywał się naturalnie, nie zorientuje się. Jest osłabiona. Ona...
- Jest słaba. Właśnie. Zbyt słaba. Czy nie dziwi was to ani trochę?- głos zabrała Caroline. Spojrzeliśmy na nią zdziwieni, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Czy tylko ja to zauważyłam? Już przed wypadkiem była za słaba. Ciąża aż tak bardzo nie męczy. Ona wygląda jak trup, prawie w ogóle nie widać brzucha, a lekarze nie chcą nic mówić. Coś jest nie tak.- zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nas sensem jej słów.
- Carly ma rację. Też to zauważyłem. Ale Amy nic nam sama nie powie. Ale...- Zayn przerwał swoją wypowiedź, spoglądając na mnie.
- Ale jest ktoś kto może wiedzieć więcej od nas.




*Miesiąc później*


POV Amy




Przemierzałam właśnie kolejną alejkę w sklepie spożywczym, który wydawał się nie mieć końca. Od wyjścia ze szpitala minęły ponad trzy tygodnie, ale żaden z moich przyjaciół nie chciało upuścić mnie na krok. Traktowali mnie jak porcelanową laleczkę, którą w każdej chwili można było potłuc. Miałam dziwne przeczucie, że oni wiedzą o moim nieuchronnym wyroku, ale zaraz ganiłam się za te myśli. Bo niby skąd mieli by wiedzieć? Udało mi się po długich namowach odesłać Liama, który uparł się aby jechać ze mną po ogórki na drugi koniec sklepu. Jako kobieta ciężarna mogłam mieć zachcianki. Martwił się. Wiedziałam o tym. Widziałam to i mnie jego stan także niepokoił. Wszyscy zachowywali się jakoś dziwnie. Niezrozumiale. Coś się zmieniło, a ja nie mogłam odkryć co to takiego. Nadal nie mogłam przetrawić tego, że spałam z Liamem. Że spodziewałam się jego dziecka. To było dla mnie na prawdę dziwne zważając na to, że ja nie piję, a chłopak nigdy nie przepadał za alkoholem. Nie mogłam sobie przypomnieć naszej wspólnej nocy. Miałam w głowie wielką dziurę, której nawet teraz, kiedy odkryłam już to co chciałam wiedzieć nie mogłam zatamować. Dziwnie się czułam, mając świadomość, że spodziewam się dziecka mojego przyjaciela. Dziwnie czułam się z myślą, że nadal utrzymywałam stosunki przyjacielskie, chociaż doskonale wiedziałam o jego uczuciach. Pamiętałam jak mi je wyznał. Ale mimo to, że mogłam z nim być nie chciałam. A może chciałam, ale coś mnie hamowało. Coś czego nie byłam świadoma. Coś czego nie pamiętałam. Zamyślona nie zauważyłam, jak przede mną wyrasta wysoka postać. Zanim zorientowałam się było już za późno. Moje zakupy leżały na ziemi, a ja nie patrząc na kogo wpadłam, schyliłam się, aby zebrać swoje rzeczy.
- Przepraszam. Fajtłapa ze mnie.- przeprosiłam zmieszana, nie patrząc w górę. Chwilę minęło zanim uświadomiłam sobie, że na ziemi nic już nie pozostało, a nieznajomy pomagał zbierać strącone zakupy. Dopiero, kiedy wstałam odważyłam się spojrzeć. Jak się okazało był to mężczyzna. Mniej więcej w moim wieku, o szerokiej posturze, ubrany cały na czarno. Na głowie miał charakterystyczną burzę ciemnych loków, ale moją uwagę przykuło coś innego. Jego oczy. Duże, koloru ciemnej trawy. Długo zajęło mi aby uświadomić sobie, że nie tylko ja wpatruję się z niego, ale z wzajemnością. Zmieszana przeczesałam włosy palcami, posyłając mu lekki uśmiech. Zmarszczyłam brwi, uświadamiając sobie jedną rzecz.
- Proszę mi wybaczyć pytanie, ale czy my się znamy?- mówiąc to patrzyłam w jego tęczówki, nie mogąc oderwać wzroku. Chłopak wydawał się być zmieszany moim pytaniem. Zmarszczył brwi i odezwał się swoim zachrypłym głosem, który powalił by nie jedną kobietę.
- Nie. Chyba nie.- posmutniałam. Sama nie wiedziałam dlaczego. Skinęłam głową, zagryzając wargę.
- Na prawdę mnie nie pamiętasz? To ja, Harry.- spojrzałam na niego zakłopotana. Próbowałam sobie przypomnieć, ale nie mogłam znaleźć na liście moich kontaktów żadnego Harry'ego.
- To musi być pomyłka. Być może kiedyś leczyłam pana dziecko. Jedynie taka możliwość przychodzi mi do głowy.- wyjaśniłam, chcąc szybko zakończyć tę konwersację. Zganiłam się w myślach za wcześniejszą opinię o nim. Teraz zaczął mnie przerażać. Skąd było we mnie tyle rozbieżnych emocji? A, no tak. Ciąża.
- Amy. Co się z tobą stało?- otworzyłam szerzej oczy, uświadamiając sobie, że przecież wcale mu się nie przedstawiałam.
- Skąd pan wie jak mam na imię?- wystraszyłam się. W duchu prosiłam aby zjawił się Liam. Ten facet coraz bardziej zaczynał mnie niepokoić. Był... tajemniczy.
- No tak. Puściłaś się z Liamem i teraz już jestem dla ciebie panem. Rozumiem.-  zmarszczyłam brwi, wymierzając mu siarczysty policzek. Chłopak skrzywił się, a ja zaciskając zęby warknęłam.
- Jak pan śmie?- odwróciłam się, chcąc odejść, ale zatrzymała mnie czyjaś dłoń mocno chwytająca moją. Odwróciłam się, napotykając jego zielone tęczówki. Oddychałam płytko, zaczynając się bać.
- Dlaczego?- usłyszałam pytanie z jego ust.
- Niech mnie pan puści. Bo zacznę krzyczeć.- zagroziłam, mając już dość całej tej dziwnej sytuacji.
- Nie słyszałeś? Pani prosi żebyś ją puścił.- usłyszałam za plecami znajomy głos i dziękowałam w duchu, że moje prośby zostały wysłuchane. Lokaty dopiero teraz poluźnił uścisk, ostatecznie puszczając mnie całkowicie. Liam wziął mnie w ramiona, tuląc do siebie mocno.
- Idź do samochodu. Zapłacę za zakupy i zaraz wrócę.- skinęłam głową, postanawiając go posłuchać. Ostatni raz spojrzałam na Harry'ego, wyłapując jego pełne bólu spojrzenie. I wtedy pierwszy raz poczułam coś, co powinnam czuć już co najmniej kilka razy. Dziecko zaczęło kopać.




POV Harry



Patrzyłem jak Amy oddala się, trzymając za krągły brzuszek. Nadal wyglądała pięknie, choć wory pod oczami powiększyły się, a i tak blada z natury skóra teraz była niemal jak czysta kartka papieru. Chciałem ją dotknąć. Pocałować. Wziąć w ramiona. Nie rozumiałem dlaczego udawała, że mnie nie zna. Nie rozumiałem dlaczego puściła się z Liamem. Z zemsty? Myślałem, że ją znam. Znałem ją. Ona by tego nigdy nie zrobiła. Wiedziałem, że wciąż mnie kocha. Po prostu to czułem. Nie wiem co się stało z moją małą Amy, ale zamierzałem się tego dowiedzieć. Coś mi tu nie grało. Przecież była chora. Śmiertelnie chora. Była odpowiedzialna i jestem niemal pewny, że z własnej woli nie zrobiłaby sobie dziecka. Nie ryzykowałaby. I wtedy mnie olśniło. Dziecko nie mogło być Liama. Ono było moje.
Podniosłem wzrok, napotykając wściekłe spojrzenie bruneta. Podszedłem do niego pewnym krokiem i, patrząc mu w oczy warknąłem.
- W co ty grasz, Liam?






Witam moje mordki! Rozdział miał być za tydzień, a jest dziś. :) Zaskoczeni?
Cóż... chciałam wam bardzo, bardzo podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Widzicie? Tak mnie zmotywowaliście, że rozdział pojawił się dzień później xD
Ale to nie tylko wasza zasługa... Dum dum dum!
DOSTAŁAM SIĘ DO SZKOŁY PIERWSZEGO WYBORU!
Koper- biol-chem-mat witaj! :')
Z tej okazji jest rozdzialik :D
Co tu się dzieje? Okłamują Amy? Liam ojcem jej dziecka? Spotkanie z Harrym? Co zrobi nasz loczek aby odzyskać Amy? Aby odzyskać dziecko? A co z Megan? A Dercy? Pamiętacie ją jeszcze? mmm.... Do następnego!
KOMENTOWAĆ MORDKI! :d w nagrodę dla Sysii ;')


















czwartek, 2 lipca 2015

27. "Trzymający twoją dłoń. Tańczący w ciemnościach, ponieważ byłem jedynym, który kochał cię od początku. Ale teraz, gdy cię z nim widzę mój świat się rozpada".

PROSZĘ KAŻDEGO KTO CZYTA TEN ROZDZIAŁ O SKOMENTOWANIE NAWET GŁUPIM "DALEJ" :) TO NA PRAWDĘ WAŻNE :) MIŁEGO CZYTANIA!


POV Amy








- Kocham cię Amy.- usłyszałam, a moje serce automatycznie stanęło. Wpatrywałam się w niego jakbym pierwszy raz widziała go na oczy. Jego brązowe tęczówki lśniły nieznanym dotąd blaskiem, a usta zamykały się i otwierały jakby chłopak nie wiedział czy może kontynuować. Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć. Nie wiedziałam co będzie odpowiednie, jeśli cokolwiek by w ogóle było.
- Odkąd wyjechałem nie mogłem przestać o tobie myśleć. A kiedy zobaczyłem cię wtedy w telewizji... tak cholernie tęskniłem. Tak mi ciebie brakowało. Walczyłem. Próbowałem walczyć z tym uczuciem, ale przegrałem tę walkę Amy. Uwiadomiłem sobie, że cię kocham. Nie jak przyjaciółkę czy siostrę. Jak kobietę z, którą mógłbym spędzać każdą wolną chwilę. U boku której mógłbym się budzić i zasypiać. Pokochałem cię tak cholernie mocno, że nie mogłem myśleć o nikim innym. Ja...
- Przestań.- rozkazałam, ale zabrzmiało to bardziej jak cichy szept. Czułam jak w kącikach oczu zaczynają gromadzić mi się łzy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu jakby szukając odpowiednich słów. Jakby cokolwiek miało mnie uratować przed tym wyznaniem Jakby coś mogło cofnąć czas.
- Przestań. To nie prawda. Zależy ci na mnie, ale nie jak na kobiecie. Nie możesz. Nie chcesz tego. Oboje o tym wiemy. Nie kochasz mnie.- cofałam się, jakby to miało coś dać. Jakby to miało mnie od niego oddzielić. Ale czasu już nic nie mogło cofnąć. Brunet szybkim krokiem do mnie podszedł, a szafka za mną uniemożliwiła mi dalszą ucieczkę. Chwycił moją twarz w dłonie i, gładząc opuszkami palców moje policzki uparcie stawiał na swoim.
- Możesz się od tego odpychać. Możesz mnie unikać, ale nic nie zmieni tego co do ciebie czuję. Nic nie zmieni tego, że cię kocham.- poczułam jak łzy znaczą mokre ścieżki na mojej skórze. Nie byłam gotowe na takie słowa. Nie chciałam ich słyszeć.
- Dlaczego musisz wszystko komplikować? Dlaczego musiałeś wszystko zepsuć?- zacisnęłam zęby, odpychając go od siebie. Wiedziałam, że był zaskoczony moją reakcję. Chwyciłam się za włosy, próbując unormować oddech.
- Nic nie rozumiesz...- rzekłam, ale odpowiedziała mi tylko pusta. Stałam do niego plecami, ale wyczuwałam jego obecność.
- Rozumiem. Rozumiem wszystko doskonale. Teraz już tak. Kochasz Stylesa. Zrozumiałem. Pieprzyłaś się z nim. Zrozumiałem. Ale nie potrafię zrozumieć jednego.- zacisnęłam wargi, czując metaliczny posmak krwi. Nie miałam odwagi się odwrócić i spojrzeć mu w oczy. Nie miałam odwagi na niego patrzeć. Bałam się jego słów.
- Nie mogę zrozumieć dlaczego. Dlaczego jesteś mu tak bezgranicznie oddana. Znamy się całe życie i mnie nawet w połowie nie darzyłaś takim uczuciem jak jego. Nawet go nie znasz. Nic o nim nie wiesz. Zrobił ci dziecko i wystraszył się. Zwiał jak tchórz. Wykorzystał cię. Nic dla niego nie znaczyłaś. Chciałbym zrozumieć, ale nie potrafię. Za to ty nie chcesz mi przyznać racji. Wiesz, że ją mam. Wiesz, że to prawda, a mimo to będziesz go broniła. A prawda jest taka, że to zwykły sukinsyn. To nie jest ten sam Harry co kiedyś.- nie wytrzymałam. Zaciskając szczękę, gwałtownie się odwróciłam i szybkim krokiem ruszyłam w jego stronę. Zamachnęłam się i mocno uderzyłam w policzek. Chwyciła go za rąbek koszuli i przywarłam do ściany. Nie miałam pojęcia skąd było we mnie tyle siły.
- Nic o nim nie wiesz. Nie masz prawa go oceniać. Może i nie spędziła z nim wystarczająco dużo czasu, ale założę się, że tyle ile wiem o nim ja nie wie o nim nikt inny.- warknęłam.
- Co tu się dzieje?- usłyszałam głos i rozpoznałam, że należał on do Zayna. Dopiero wtedy puściłam bruneta i oddalając się lekko w stronę drzwi nie hamowałam łez. Widziałam zmieszanie na twarzy Zayna i Perrie. Po chwili do pomieszczenia wszedł także Niall z Louisem. Wszyscy wpatrywali się we mnie i Liama, a ja ignorując to wciąż wpatrywałam się w brązowookiego.
- To prawda, że cię kocham. Może nawet bardziej niż przyjaciela i kto wie czy gdyby wszystko potoczyłoby się inaczej nie stworzylibyśmy wspaniałej, kochającej rodziny, ale nic nie zmieni moich uczuć do niego. Nigdy o nim nie zapomnę nawet jeśli masz rację. Ale na tym właśnie polega miłość. Na darowaniu miłości i nie oczekiwaniu niczego w zamian. Powinieneś o tym pamiętać.- szepnęłam zupełnie nie przejmując się obecnością innych. Widziałam w jego oczach ból. Widziałam rozpacz i kiedy miałam już wyjść usłyszałam jego rozpaczliwy krzyk.
- Pamiętam. Dlatego właśnie ci to powiedziałem. Bo gdybym czegoś od ciebie oczekiwał, nigdy bym ci tego nie wyznał.- to było ostatnie co od niego usłyszałam. Zrobiłam tylko kilka kroków w stronę drogi i kiedy chciałam przejść przez ulice usłyszałam tylko pisk opon, a zaraz potem pulsujący ból w skroniach i ciemność. Błogi spokój. Spokój...



*Kilka tygodni później*




Spałam. Spałam już tak długo, że wszystko zesztywniało mi od braku jakichkolwiek ruchów. Byłam wszystkiego świadoma. Mój umysł działał sprawnie, ale ciało odmówiło posłuszeństwa. Nie mogłam się odezwać, nie mogłam się poruszyć. Mogłam tylko oddychać i... słuchać. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem w śpiączce. Doskonale wiedziałam też, że Liam czuwa przy mnie cały czas. Wiedziałam, że siedzi tutaj dzień i noc, choć sama nie wiedziałam kiedy po sobie nastawały dane pory dnia. Dowiedziałam się, że chcąc przejść przez ulice upadłam i zemdlałam. Samochód nie zdążył wyhamować. Ze wszystkich sił starałam się otworzyć oczy. Zaprzestałam jednak tej czynności, słysząc rozmowę.
- Śpi już trzeci tydzień. Ile jeszcze to potrwa?- rozpoznałam głos Liama. Czułam się jak szpieg, ale oni nie byli świadomi, że ich słyszę.
- Nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. Tydzień. Rok. Kilka lat. Nie wiem.- drugą rozmówczynią była Gemma. cieszyłam się w duchu, że wszyscy tutaj są. Obawiałam się tylko jednego i tylko na to chciałam znać odpowiedź.
- Co będzie z dzieckiem?- wytężyłam wszystkie zmysły, czekając na odpowiedź. Niepokoiłam się  o nie, a jeszcze bardziej niepokoiła mnie jedna myśl.
- Lekarze nie chcą mówić. Mówią, że obowiązuje ich tajemnica lekarska bo Amy jest pełnoletnia, a my nie jesteśmy jej najbliższą rodziną. Niepokoi mnie ta niewiedza. Gdyby wszystko było dobrze, powiedzieli by.- cholera. W tym momencie cieszyłam się, że istnieje coś takiego jak tajemnica lekarska. Jeśli mieli się dowiedzieć, chciałam aby dowiedzieli się ode mnie.
- Jeszcze jedno... podobno wrócił.- zniżyli głos do szeptu. Nie wiedziałam o kogo im chodzi.
- Wiem. Słyszałam. To nie wróży niczego dobrego, ale chciał się spotkać.- nie rozumiałam ich słów. Nie wypowiedzieli żadnego imienia, a mnie nic nie przychodziło do głowy. A mnie w umyśle krążyło tylko jedno pytanie. Czułam dziwną pustkę w miejscu gdzie powinno być wspomnienie. Jedno cholerne wspomnienie.
- Z kim?- chłopak kontynuował, a dziewczyna westchnęła zrezygnowana.
-  Ze mną. Chciał porozmawiać. Dzisiaj.- wtedy udało mi się zrobić coś, co było niemal niemożliwe. Otworzyłam oczy, a pustka w mojej świadomości powiększyła się, widząc unoszący się pod pościelą brzuch.
- Spojrzałam na dwójkę przyjaciół, znajdujących się w pomieszczeniu, a Liam widząc mnie otworzył szerzej oczy.
- Pójdę po lekarza.- powiedziała Gemma i zniknęła. Ja wciąż wpatrywałam się w przyjaciela, który podszedł do mnie niepewnym krokiem, posyłając lekki uśmiech.
- Witaj, Amy.- odwzajemniłam go, czując na policzku jego ciepłą dłoń.
- Witaj, Liam.


Po rozmowie z lekarzem, został ze mną Liam. Gemma gdzieś zniknęła, a Zayn i Perrie właśnie weszli do pomieszczenia witając się ze mną. Za nimi ujrzałam Nialla i Caroline. Posłałam im ciepłe spojrzenia, dowiadując się, że w moim brzuchu dziecko rozwija się dobrze. Ciekawe jak długo. Zastanawiałam się, czy powinnam zadać im pytanie, które nurtuje mnie od dnia wypadku. Po dłuższym namyśle wzięłam głęboki wdech. Chciałam w końcu zatuszować dziurę w głowie. W wspomnieniach.
- Muszę was o coś zapytać. Wiem, że to dziwne i może bez sensu, ale to dla mnie ważne.- zaczęłam, a widząc ich zaciekawione spojrzenia kontynuowałam.
- Coś się zdarzyło. Nie pamiętam pewnym zdarzeń sprzed wypadku. I właśnie chciałam was zapytać o jedno konkretne wspomnienie.- zauważyłam zaniepokojone spojrzenie Liama, ale nikt się nie odezwał. Każdy czekał, aż poukładam swoje myśli i będę gotowa dokończyć. Przełknęłam głośno ślinę i odezwałam się niepewnie.
- Kto jest ojcem mojego dziecka?




POV Harry



Stukałem palcem w blat, czekając na swoją siostrę. W duchu dziękowałem, że zgodziła się ze mną spotkać, ale bałem się. Bałem się jej zawistego wzroku. Bałem się spotkania z nią. Nie wiedziałem jak zareaguje na mój widok. Przez ostatnie miesiące zmieniłem się. Musiałem dopasować swój styl życia do Megan, do tego, że będę ojcem jej dziecka. Prawdopodobnie będę jedynym człowiekiem, który obdarzy je uczuciem, choć wiedziałem, że ono wcale nie jest moje. Ona już nawet temu nie zaprzeczała. Teraz, kiedy wyjechała cholera wie gdzie, mogłem spokojnie przyjechać i spotkać się z... no właśnie. Z kim właściwie chciałem się spotkać? Na pewno nie z Amy. Nie chciałem jej bardziej ranić. Wolałem, żeby nie była świadoma mojej obecności, choć kusiło mnie, aby zobaczyć ją choć przez chwilę. Ale zdawałem sobie sprawę z tego, że to nie realne. Dlatego właśnie poprosiłem Gemme o spotkanie. Chciałem dowiedzieć się co u niej. Czy coś się zmieniło.
- Pośpiesz się. Nie mam zbyt dużo czasu.- z rozmyślań wyrwał mnie jej głos. Była oschła. Zresztą, dlaczego się dziwiłem? Sam tego właśnie chciałem. aby wszyscy mnie znienawidzili. Myślałem, że tak będzie łatwiej.
- Cieszę się, że cię widzę.- zdobyłem się na lekki uśmiech. Nie odwzajemniła go. Patrzyła na mnie jak na obcą osobę. Jakbym nie był jej bratem. Zabolało.
- Daruj sobie. Czego chcesz?- warknęła, pochylając się w moją stronę. Zrobiłem to samo i postanowiłem od razu przejść do rzeczy.
- Wiesz po co chciałem się spotkać.- odpowiedziało mi tylko jej ciche westchnięcie. Wbiła wzrok w swoją torebkę i kiedy miała się już odezwać przerwał jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i szybkim ruchem odebrała.
- Tak?... Ale jesteś pewny?... Chryste... Dobrze, już jadę. Zaraz będę...- rozłączając się, wbiła we mnie wzrok. Zobaczyłem w jej oczach strach. Nie zdążyłem spytać o co chodzi, bo dziewczyna szybko wstała i zbierając swoje rzeczy zwróciła się do mnie.
- Amy ma się dobrze. Jest szczęśliwa z Liamem. Spodziewają się nawet dziecka. Jeśli chcesz dla niej dobrze, to zniknij raz na zawsze z jej życia. Ona tego właśnie by chciała. Zapomnieć o tobie. Zresztą... już to zrobiła. Żegnaj, braciszku.- usłyszałem, po czym dziewczyna odeszła. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie sens jej słów. Moje serce zaczęło się kruszyć, a szczęka zaciskać. Zmarszczyłem brwi, uświadamiając sobie coś z czego nie byłem zadowolony.
- Coś mi tu nie gra, siostrzyczko. Coś jest nie tak. Czuję to.








Rozdział wcześniej i jestem z niego bajdzo bajdzo zadowolona! Dzieje się tak dużo! co o tym myślicie? Amy utraciła wspomnienia o Harrym? Jak myślicie co teraz zrobi Liam z tym faktem? Powiedzą jej o tym kto jest ojcem jej dziecka czy może... zatuszują prawdę? Tego dowiemy się za tydzień! A co z biednym Hazzą? Cóż... jutro wyniki z rekrutacji do szkoły! Czy się dostanę? ;c Zobaczymy. Jak wam mijają wakacje?

Pozdrawiam moją kochaną Amelie Jane! <3 musiałam to zrobić xD

Proszę o komentarze mordki! :)