tag:blogger.com,1999:blog-72363739687435221082024-02-08T07:01:00.162+01:00Never say Goodbye...Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.comBlogger45125tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-19078585687420761422015-12-28T13:45:00.001+01:002015-12-28T13:45:11.224+01:0040. "Zabieram cząstkę Ciebie ze sobą i nie dostaniesz jej z powrotem. Cząstka mego życia również tu zostanie, możesz ją zatrzymać, kochanie..."<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/xo1VInw-SKc/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/xo1VInw-SKc?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<strong><em></em></strong><br />
<br />
<strong><em></em></strong><br />
<strong><em>POV Liam</em></strong><br />
<br />
<br />
<br />
Miałem sen. Byliśmy w nim razem. Ty i ja. Twoje piękne, kasztanowe włosy rozwiewał wiatr. Nie miałaś tak zmęczonych oczu jak co dzień. Mieniły się w słońcu. Iskierki, które w nich tańczyły podskakiwały wesoło w takt wiejącego wiatru. Stałaś na szczycie skały. Poniżej, za horyzontem słońce szykowało się do zachodu. Niebo przybrało kolorów pomarańczy, róży i fioletu. Kochałaś zachód. Szczególnie nad oceanem. Był na prawdę piękny. Pamiętam, że kiedy byliśmy mali chodziliśmy nad kalifornijskie wody i co wieczór podziwialiśmy wielki, ognisty krąg. Wtulałaś się wtedy w mój tors i mówiłaś, że chciałabyś żeby tak było zawsze. Ale wtedy byłaś młoda. Miałaś siedemnaście lat. Teraz stałaś przede mną jako kobieta. Stałaś się jeszcze piękniejsza, o ile to jeszcze było możliwe. Jak widać było. Wtedy zrozumiałem, że kochałem Cię od samego początku. Z każdym dniem katowałem się w duszy za to, że wyjechałem bez Ciebie. Może wtedy to wszystko potoczyłoby się inaczej. Podszedłem Cię od tyłu, oplatając delikatnie Twoje biodra ramionami. Czułem, że się uśmiechasz. Wtuliłaś się mocniej w mój tors, a ja czułem, że właśnie w tym momencie dopiero rozumiem co to szczęście. Poczułem na swoim policzku Twój ciepły oddech. Musnęłaś wargami moją rozpaloną skórę i, gładząc po policzku wyszeptałaś:<br />
- Przepraszam skarbie, ale to jedyna słuszna decyzja jaką mogłam podjąć...- po Twoim policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. Nie rozumiałem. Nie mogłem rozumieć. Wpatrywałem się w Twoje ciało, kiedy przekroczyłaś kraj urwiska. Rozpłynęłaś się wraz z wiatrem, a ja nie mogłem w żaden sposób zareagować. Nie miałem wpływu na Twoje decyzje i zrozumiałem to już dawno. A widząc puste miejsce obok mnie utwierdziłem się tylko w tym, że mam racje. Byłaś jak motyl. Piękna, żyjąca chwilą, porywem emocji. ale delikatna i krucha. Jeden podmuch wiatru mógł strącić Cię z urwiska. Dlatego właśnie nie mogłem leżeć bezczynnie. Oczywiście, że wiedziałem, że do niego pójdziesz. Wiedziałem to odkąd ujrzałem Lydie w naszym progu. Nie podobało mi się to. Przecież było tak dobrze. Dochodziłaś do siebie. Mogliśmy razem stworzyć coś o czym zawsze marzyłem. "<em>Ale z ciebie egoista Payne..."</em> Tak. To zdecydowanie było egoistyczne myślenie. Ty nigdy nie byłabyś ze mną w pełni szczęśliwa. Zawsze jakaś mała cząstka Ciebie cierpiałaby patrząc na mnie. Cierpiałaby całując mnie, bo wyobrażałabyś sobie na moim miejscu Jego. Już zawsze byś tęskniła. Ale teraz... Teraz jesteś w jeszcze większym niebezpieczeństwie. Tutaj, przy mnie byłabyś bezpieczna. Nie z człowiekiem z kryminalną przeszłością. I Megan... Zdarzyło mi się ją widzieć kilka razy. Na ulicy, mijając ją. Przechodnie mijający ją pewnie nie dostrzegali w niej nic dziwnego. Normalna kobieta, być może mężatka z dzieckiem i dużym domem z basenem. Ja jednak znałem prawdę. Ona o tym wiedziała. Mimo tego nie dawała po sobie poznać, że cokolwiek ją ze mną łączy. Że miała ze mną jakiekolwiek powiązania. A ja za każdym razem widziałem to samo. Osobę o chorym umyśle, która wyniszczyła mój skarb. Wyniszczyła mojego przyjaciela, który był dla mnie niegdyś jak brat. Wyniszczył Amy i wyniszczał wszystkich na których się natknęła. Widziałem rasową ćpunkę i narkomankę. Widziałem zło w ciele człowieka. <br />
A teraz Amanda poszła prosto w paszczę lwa. <br />
Przetarłem twarz dłońmi, wstając i zarzucając na siebie wszystkie części garderoby. Chwyciłem w dłoń kurtkę i ostatni raz, patrząc na swoje odbicie w lustrze mruknąłem sam do siebie:<br />
- No Liam. Nie możesz jej mieć, ale możesz jej zapewnić spokój u jego boku. Taki na zawsze.- próbowałem się uśmiechnąć, żeby dodać sobie otuchy, ale wyszedł z tego tylko krzywy grymas. Wpakowałem w kieszeń spodni coś, czego miałem nadzieję nigdy nie użyć i ruszyłem w stronę mojego celu. <br />
Trochę zajęło mi dojście pod właściwy adres. Skąd wiedziałem, który to dom? To mogło wydawać się śmieszne i zbyt banalne, żeby było prawdziwe, ale jednak. Nic jej o tym nie mówiłem, ale Amy bardzo dużo mówiła przez sen. <br />
Ujrzałem postać. W ostatnim momencie zdążyłem się skryć za drzewem. Wychyliłem powoli głowę, a widząc zupełnie przećpaną Megan ogarnął mnie jeszcze większy strach, ale i nagła odwaga. Kiedy zauważyłem, że poprawia lufę pistoletu przy pasie postanowiłem interweniować. Widząc, że blondynka przekracza próg domu ruszyłem za nią. Szedłem powoli, uważając. Trzymałem broń, kroczowo ściskając ją w obu rękach. Skierowałem ją naprzód jak robi się to w amerykańskich, policyjnych filmach akcji, kiedy przyjeżdża się na miejsce ataku kryminalisty. Przeszedłem kilkanaście kroków w głąb mieszkania. I wtedy to usłyszałem. Cichy szloch pomieszany z ciężkimi oddechami. Zauważyłem ją. Drzwi były na tyle uchylone abym mógł ujrzeć dziewczynę o blond włosach, która stała do mnie tyłem w progu drzwi. Mój wzrok powędrował dalej, w dół. Moje serce stanęło, kiedy na środku pokoju, na podłodze ujrzałem ją. Siedziała skulona w jego ramionach. Choć nie byłem pewny czy to był Harry. Co się z Tobą stało, stary? Czy ta dziewczyna tak bardzo Cię wykończyła, że wyglądasz jak dziesięć nieszczęść? Czy jesteś tak bardzo zmęczony życiem? W moich oczach stanęły łzy. Człowiek, który nie tak dawno był dla mnie jak brat, teraz wyglądał jak wrak człowieka i dziewczyna, którą nie tak dawno kochałem. I nadal kocham, ale ja przegrałem już tą bitwę. Chyba od początku byłem na straconej pozycji. <br />
- Jaki piękny widok... szkoda, że widzę go po raz ostatni.- jej głos. Jej ohydny, żmijowaty, przepełniony jadem głos, kiedy mierzyła pistoletem w Harry'ego i Amy. Nie mogłem dać im zginąć. Zbyt dużo przeszliśmy. To był impuls. Jedna chwila i przypływ adrenaliny. Rzuciłem się przed lufę jej pistoletu. Zdążyłem oddać jeden strzał. Jeden celny strzał, który wystarczył aby ją zabić. Aby raz na zawsze zakończyć ich cierpienie. Ale coś za coś. Nie ma nic za darmo. Nawet nie czułem bólu. Czułem tylko jak uchodzi ze mnie życie, ale nie bolało. Nie spodziewałem się, że właśnie tak to będzie wyglądać. Zauważyłem tylko jej piękne, zapłakane oczy. Udało mi się ostatni raz podnieść drżącą dłoń i dotknąć jej policzka. Uśmiechnąłem się przez łzy, kiedy ona patrzyła na mnie z rozpaczą. <br />
- Proszę. nie płacz skarbie. Nie taką chcę cię pamiętać.- zaśmiała się, ale nie był to szczery śmiech. Raczej nerwowy i pełen żalu.<br />
- Trzeba zatamować krwotok. Boże, ty krwawisz Liam. Czekaj... Dajcie mi coś... Szmatka.. Bluzka...- mówiła sama do siebie bezskutecznie próbując zatamować ranę w mojej piersi. Nie chciała wierzyć, że to koniec. Że musimy się rozstać. Podniosłem zmęczony wzrok na Harry'ego. Chwyciłem jego dłoń i wtedy zobaczyłem coś. Zobaczyłem jego dłonie, nadgarstki i tors. Cały w pionowych, szkarłatnych liniach. Zobaczyłem ból w jego oczach. Zobaczyłem setek emocji. <br />
- Wybaczam Ci, stary. Opiekuj się nią... Jest tego warta.- wyszeptałem tylko, dławiąc się swoją własną krwią. Pamiętam jej twarz. Rozpacz. Smutek. Strach, kiedy Lydia odciągała ją od mojego bezwładnego ciała. Moja dusza uniosła się ponad ich, a ja mogłem ostatni raz pocałować jej policzek. <em>"Nie płacz Amy. Przecież kiedyś się spotkamy, kochanie. Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał. Zawsze będę cząstką Twojego serca."</em><br />
<em></em><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-bL1krru0mPWKIx_cqGHIeIec2ZVQZ6PrdqCpRMgkY_qmEeTY0DpkWQGTP_ckbrqlZLmY4CGeF5i_inLNweo1VdnN0L7QsW3e5yVrcZzlnz7CK6Ow-pQuquj9tT_GAUqQkzrqjpOouYk/s1600/one-direction-harry-styles-perfect-music-video-Favim_com-3676741.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="147" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-bL1krru0mPWKIx_cqGHIeIec2ZVQZ6PrdqCpRMgkY_qmEeTY0DpkWQGTP_ckbrqlZLmY4CGeF5i_inLNweo1VdnN0L7QsW3e5yVrcZzlnz7CK6Ow-pQuquj9tT_GAUqQkzrqjpOouYk/s320/one-direction-harry-styles-perfect-music-video-Favim_com-3676741.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Teraz należą Wam się małe wyjaśnienia, ale prawdę mówiąc, nie wiem co mam Wam powiedzieć. Może tyle, że po prostu nie miałam siły ani ochoty. Wiem, przepraszam misie ;c Ale rozdzialik jest i nawet wyszedł :D Został tylko jeszcze jeden króciutki rozdział i epilog. Być może skręcę też jakiś podsumowujący filmik. Jak po świętach misie? Kocham mocno <3<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
</div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-53631927263960977652015-12-28T08:40:00.001+01:002015-12-28T08:40:25.648+01:00Zasługuje na urwanie głowy...<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Wiem misie, wiem. Zawaliłam, ale teraz - o 8.38 rano, leżąc w pidzamie pisze do Was tego posta z ważnym pytaniem- czy ktoś tu jeszcze jest? :c<br />
Pisać ostatnie dwa rozdziały i epilog? :D buziaki i równie ważne pytanie- jak po świętach?</div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-60265235603510103082015-10-19T19:26:00.002+02:002015-10-19T19:26:53.662+02:0039. "Czuję, jakbym się przebudziła. Łamiesz każdą zasadę, którą miałam. To ryzyko, które podejmuję. Nigdy cię od siebie nie odsunę".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="color: #990000;"><b>Witam skarby! Jak zapewne wiecie to już PRZEDostatni rozdział przed epilogiem dlatego proszę bardzo serdecznie o <u>komentarze. </u>Wystarczy nawet głupie "super" albo hejt ;D Chcę po prostu wiedzieć komu powinnam podziękować za wsparcie itp. sprawy :) A teraz zapraszam do lektury! Miłych wrażeń mordki moje! :*</b></span><br />
<br />
<span style="color: #990000;"><b><br /></b></span>
<span style="color: #990000;"><b><br /></b></span>
<span style="color: #990000;"><b><br /></b></span>
<i><b>POV Harry</b></i><br />
<i><b><br /></b></i>
<i><b><br /></b></i>
<br />
<br />
Kłamcy. Dlaczego oni wszyscy tak bezczelnie mnie kłamią? Kłamią i oszukują mnie na każdym kroku, w najbardziej błahych sprawach. Wszyscy. Bez wyjątku. Lydia. Megan. Zostałem sam. Nikomu nie mogę już wierzyć. Tylko temu głosu w mojej głowie, który codziennie powtarza mi, że jestem tylko wyrzutkiem. Zaczynam w t wierzyć. Zaczynam wierzyć, że jestem śmieciem. Bo jestem, prawda? Coraz częściej go słyszę... Słyszę głosy/ Widzę cienie. Wariuję. Staję się pieprzonym psychopatą jak <i>Ona</i>. <i>Ona </i>karmi się moją bezsilnością. Moim strachem. Moim wariactwem. Kocha widzieć rozpacz w moich oczach i tą pieprzoną bezsilność. Brak jakiejkolwiek nadziei na ratunek. Bo tylko <i>mój skarb</i> mógł mi pomóc. Ona była jedyną, która byłą w stanie to zrobić. Była moją jedyną deską ratunku. Była moją pociechą, nawet kiedy cierpiałem katusze. Tylko ona wiedziała, że coś jest nie tak. Ale jej już nie ma. Zostałem sam.<br />
A teraz? Stałem na środku pokoju, w środku nocy. Nie mam pojęcia, która mogła być godzina. Na pewno po północy. Znalazłem <i>go. </i>Mojego starego przyjaciela, którego nie trzymałem w dłoni od lat. Nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Bałem się go. On wzbudzał we mnie emocje, które mnie przerażały. Bezsilność, strach, żądzę mordu. Na samym sobie. <i>"Nadeszła pora Styles. Zrób to. Masz dwie kulki... Jedną skroń... To już..."</i> Głos w mojej głowie uporczywie starał się zabrać mi resztki człowieczeństwa, powtarzając w kółku te słowa. Stałem, przyglądając się zapłakanej i zatroskanej kobiecie na przeciw mnie. W głowie echem odbijały mi się jej słowa.<br />
- Ona żyje... Byłam u niej, Harry! Amanda żyje i to kilka domów do nas. Uwierz mi. Błagam... Harry, uspokój się... Jeszcze nie wszystko stracone.- zacisnąłem zęby, słysząc jej słowa. <i>"Ona kłamie, Harry. Amandy nie ma. I Ty też tu nie pasujesz. Zabij... Zrób to... Dwie kulki... Jedna skroń... Zrób to... Na co czekasz!"</i><br />
<i>- </i>Ona nie żyje! Mojej Amy już nie ma! Dlaczego wciąż mnie okłamujesz? Dlaczego łżesz?!- krzyknąłem, nie mogąc opanować łez i trzęsącego się coraz bardziej ciała. Lydia także łkała. Jej ciało zaczęło drżeć, a wazon, który pchnąłem pistoletem roztrzaskał się na drobne kawałki. I wtedy to usłyszałem.<br />
- Harry...- cichutki szept. Prawie niesłyszalny. Zaczynam wariować. To koniec. To już osiągnęło swój szczyt. Coś jednak kazało się się odwrócić. Zaciskając palce mocniej na zimnym metalu odwróciłem swoje ciało o 180 stopni. Bałem się podnieść wzrok. Bałem się i właściwie nie miałem pojęcia czego. Bałem się i coś podpowiadało mi, że ten strach był słuszny. Podniosłem wzrok. Niemal usłyszałem jak dziewczyna dław się powietrzem. Długie brąz włosy spięte w niedbałego koka, pierwsze lepsze ubrania, zmęczone spojrzenie. Zaczynam mieć zwidy. <i>"To tylko Twoja wyobraźnia idioto! Ona nie żyje i powinieneś zniszczyć też jej obraz... No daje. Strzel. Dwa naboje... Dwie skronie, Harry".</i><br />
Zacisnąłem zęby. Łzy spływały po moich policzkach. Po jej także. Ale ona była tylko złudzeniem. Ona była wyobrażeniem. Jej tak na prawdę nie było. Nacisnąłem spust. Krzyk. Krew. I dopiero wtedy zrozumiałem, że ona była na prawdę. Chryste... Co ja zrobiłem?<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Wpatrywałam się w jego pełne bólu, rozpaczy i łez oczy. Chciałam coś powiedzieć, jednak uprzedził mnie jednym strzałem. Nawet nie zauważyłam, kiedy podnosi do góry ręce i naciska za spust. Krzyknęłam, czując przeszywający ból w okolicach uda. Spojrzałam w dół i odetchnęłam z ulgą. Uniosłam wzrok, patrząc na Harry'ego, który teraz klęczał i cały się trząsł. <i>"Chryste... Skarbie, co się z tobą stało?". </i>Cichy szloch wybudził mnie z transu. Spojrzałam na przerażoną Lydie, posyłając jej uspokajające spojrzenie. Wolnym krokiem podeszłam do chłopaka. Klęczał, ściskając kruczowo broń. Przerażony wpatrywał się w jeden, nieokreślony punkt przed sobą. Zachowywał się jak opętany. A może właśnie taki był.<br />
- Harry... skarbie.- zaczęłam, ale stanęłam jak sparaliżowana, kiedy gwałtownie uniósł pistolet i przystawił sobie do głowy.<br />
- Nie podchodź! Zraniłem cię... ciebie tu nie ma... j-jak? Ja... odejdź. Nie ma cię tutaj... ja też nie mogę tu być.- przełknęłam łzy, postanawiając interweniować. Szybkim ruchem wyrwałam mu metal, rzucając go w kąt. Nie zastanawiając się przytuliłam trzęsące się ciało. Harry zaczął głośno szlochać, a ja wraz z nim.<br />
- Amy... tak strasznie cię przepraszam. Ja... zwariowałem. Przepraszam.- uśmiechnęłam się przez łzy.<br />
- Cii... damy sobie radę. Już jesteś bezpieczny. Jesteś ze mną Harry. Wszystko będzie dobrze.- tak na prawdę nie miałam pojęcia co teraz będzie. Co będzie z nami. Z Liamem... Z... Megan. Tuliłam go mocno do swojej piersi, szepcząc pocieszające słowa, w które sama chciałam wierzyć. A potem wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zareagować. Kątem oka ujrzałam roztrzęsione i przerażone ciało Lydii.<br />
- Jaki piękny widok. Szkoda, że ostatni raz go widzę.- wystarczyło te kilka słów, aby moim ciałem przeszedł straszliwy dreszcz. Poczułam jak mięśnie chłopaka napinają się do granic możliwości, a moje ciało sztywnieje. Wolnym ruchem odwróciłam głowę, a widząc skierowaną w moją stronę lifę wstrzymałam oddech. Zamknęłam oczy, czując, że to moje ostatnie oddechy. Chwyciłam mocniej za dłoń bruneta, który skulił się cicho łkając. On także wiedział. Usłyszałam strzał. Jeden. Drugi. Usłyszałam krzyk. Ale to wszystko działo się jakby poza mną. Przygotowałam się na ból. Ten jednak nie nadszedł. Otworzyłam oczy, widząc coś co sprawiło, że moje ciało spowił paraliż taki jak nigdy wcześniej, a moje serce biło dwa razy na minute. Wokół mnie nie było nic. Tylko dwie ogromne plamy krwi. Jej blond loki, wielka rana w głowie. Jego ciało bezwładnie leżące obok. Poczułam jak lokaty obejmuje mnie szczelnie. Wyrywałam się.<br />
- Nie. Nie. Nie!!! Nie mógł. Nie on. Nie mój Liam...<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Witam kochani :) Dzisiaj króciutka notka. Podzielcie się wrażeniami :)<br />
Pojawi się jeszcze jeden krótki rozdzialik a po nim epilog :D DO znów!<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-62646117761807033012015-09-27T16:36:00.000+02:002015-10-10T18:38:13.319+02:0038. "Mówię mojej miłości, by zniszczyła wszystko. Odcięła wszystkie liny i pozwoliła mi upaść. Moja, moja, moja, moja, moja... Właśnie teraz to zbyt trudne. (...) Kto będzie cię kochał? Kto będzie walczył? Kto zostanie odrzucony?"<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="color: #ea9999;">Proszę każdego kto przeczyta ten rozdział o zostawienie komentarza :) Może być głupie ":)" albo "dalej". Zależy mi aby dowiedzieć się ile Was jeszcze jest mordki :) Życzę miłych wrażeń!</span><br />
<br />
<span style="color: #ea9999;"><br /></span>
<span style="color: #ea9999;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/59nAovgXpVk/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/59nAovgXpVk?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<span style="color: #ea9999;"><br /></span>
<span style="color: #ea9999;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<br />
<br />
Otworzyłam oczy. Ujrzałam nic innego jak mrok i ciemność. Odwróciłam głowę w lewo, patrząc na zegarek, stojący na komodzie.<br />
2.00 a.m.<br />
Westchnęłam, przewracając twarz w przeciwnym kierunku. Księżyc nieśmiało wpadający przez okno oświetlał spokojną twarz chłopaka, który leżał obok. Odwrócony w moim kierunku, z łagodnym wyrazem twarzy. Kosmyki jego przydługich włosów opadały nieśmiało na jego czoło. Zgarnęłam jeden z niesfornych kosmyków, przejeżdżając delikatnie opuszkami palców po jego policzku. Dotykałam każdego malutkiego detala, jakbym bała się, że już nigdy mogę go nie dotknąć. Pochyliłam się całując jeden z jego rozpalonych polików. Starałam robić się to tak, aby go nie zbudzić. Nie tego mi było teraz trzeba.<br />
- Przepraszam, skarbie. Ale to jedyna słuszna decyzja jaką mogłam podjąć.- wyszeptałam, spuszczając wzrok.<br />
Decyzja zapadła. Podjęłam ją już wczorajszego popołudnia.<br />
Zapięłam kurtkę. Do kieszeni spodni włożyłam telefon. Otworzyłam szafę, chcąc sięgnąć po buty, kiedy za jednym z pudełek ujrzałam coś dziwnego. Świecąc telefonem aby cokolwiek ujrzeć, chwyciłam w dłoń skórzany pakunek. Wpatrywałam się w jego zawartość, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Drżącą dłonią delikatnie przejechałam po metalowym przyrządzie. Niemal natychmiast moim ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz, a fala ciepła rozlała się w okolicach serca. Jedno z dawno utraconych wspomnień powróciło.<br />
<br />
<br />
<i>"Wolnym krokiem weszłam do salonu zaniepokojona tym, że od dłuższego czasu nie słyszę dźwięków gitary, która towarzyszyła nam od jakiegoś czasu. Kiedy Harry uczył grać Mię, ja miałam czas aby coś ugotować czy posprzątać. Opiekował się nią jak swoim dzieckiem. Mała czuła ogromną radość, spędzając z nim czas i wydawało mi się, że tak samo działało w drugą stronę. Hazza coraz częściej się uśmiechał, co przyprawiało mnie o miły dreszcz. Bardzo mi pomógł po stracie mamy, po tym wszystkim. Gdyby nie on... Nie chciałam o tym myśleć. Nie teraz. Nie dziś. Nie przy nim. Nie kiedy był obok. Przekroczyłam próg salonu, rozglądając się. Nikogo jednak nie zastałam. Zamiast tego, poczułam jak ktoś nieśmiało oplata moje biodra. Do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach perfum. Uśmiechnęłam się, odwracając przodem do chłopaka.</i><br />
<i>- Harry! Nie strasz mnie tak.- wydęłam wargę, na co odpowiedział mi jego piękny, melodyjny śmiech, który z każdym dniem uwielbiałam coraz bardziej. Czułam, że coś niebezpiecznego zaczyna się dziać. Ale wiedziałam też, że muszę to tłumić w sobie. Nie mogłam pokazywać, że w jakiś sposób mi zależy. Przynajmniej nie przy chłopakach, a na pewno nie przy Megan. Tylko przy lokatym mogłam być sobą. Bez ukrywania uczuć. Bez kłamstw. </i><br />
<i>- Mam coś dla ciebie.- usłyszałam szept, a zaraz potem delikatny uścisk dłoni na moim nadgarstku, kiedy prowadził mnie na kanapę. Usiadłam, wyczekując na to co ma mi to pokazania. Obserwowałam jak wyjmuje z kieszeni skórzany pakunek. Położył go przede mną i zaczął delikatnie odwijać. Przez cały ten czas czułam na sobie jego wzrok. Czułam jak mi się przygląda. Ja natomiast wpatrywałam się w jego dłonie. Z każdą sekundą mój wyraz twarzy stawał się coraz bardziej zaniepokojony. Podniosłam gwałtownie głowę, napotykając jego ciemne tęczówki. </i><br />
<i>- Dlaczego mi to pokazujesz?- mój oddech zaczął przyśpieszać. Cofnęłam się delikatnie, widząc srebrny pistolet. Nie chciałam tego widzieć. Bałam się co Harry ma mi do powiedzenia. </i><br />
<i>- Spokojnie, Amy. Chciałbym żebyś to wzięła...</i><br />
<i>- Co? Nie ma mowy. Nie jest mi to potrzebne.- przerwałam mu przerażona. Może moja reakcja była zbyt pochopna, ale pierwszy raz miałam przed oczami prawdziwą broń.</i><br />
<i>- Cii... Chciałbym żebyś była bezpieczna. Nie zawsze będę mógł być przy tobie i cię chronić, a nie wybaczyłbym sobie tego, gdyby coś ci się stało. Weź go, proszę. Nie każę ci go używać. Chcę byś miała go pod ręką.- po usłyszeniu jego słów poczułam w kącikach oczu pieczenie. Skinęłam delikatnie głową, by zaraz potem poczuć mocny uścisk jego ramion.</i><br />
<i>- Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała go użyć. Chcę byś był obok na zawsze."</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
Wpatrywałam się w pakunek, nie panując nad tym, że wylałam przez ostatnie minuty potok łez. Otrząsnęłam się dopiero, patrząc na zegarek, który wskazywał 2.34 a.m. Miałam mało czasu, a teraz, gdy zaczęłam przypominać sobie urywki byłam pewna swojej decyzji. Byłam pewna i dopiero teraz zaczęłam się obawiać tego, że to może nie wystarczyć. Że może być już za późno. Odłożyłam pistolet i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi.<br />
Droga pod wskazany adres wcale nie zajęła mi sporo czasu. Okazało się, że dom mieści się kilkanaście minut od mojego, co oznaczało... że cały ten czas był tak blisko. Że jeśli to o czym wczorajszego dnia mówiła Lydia oraz jeśli moje wspomnienie nie jest tylko urojeniem to miałam go na wyciągnięcie ręki. <i>"Ale nic z tym nie zrobiłaś. Nie pomogłaś mu..." </i>Stałam przez chwilę, wpatrując się w nieduży dom o szarawej, smutnej barwie. Nie zauważyłam aby w środku paliło się choć jedno małe światełko, co mogło oznaczać, że być może gdzieś wyszli. <i>"Głupia! Lydia mówiła, że On boi się wykonać jakikolwiek ruch. Że Ona wyniszczyła go psychicznie. Że Twoje dziecko... żyje. I być może jest właśnie w tym domu." </i>Wzięłam głęboki wdech. Wykonałam kilka szybkich kroków, znajdując się pod ciemnymi drzwiami. Chciałam zapukać, ale kiedy tylko ich dotknęłam lekko się uchyliły. Zadrżałam, słysząc ich mrożący krew w żyłach skrzyp. Pchnęłam je mocniej, robiąc krok do przodu. W środku panował całkowity mrok. Przez myśl przemknęło mi nawet to aby uciec stąd jak najdalej, ale choć rozum krzyczał "wiej idiotko!" serce mówiło zupełnie co innego. I jak zwykle to ono wygrało tą nierówną walkę. Z bójki z własnymi myślami otrząsnął mnie głośny trzask szkła rozbijającego się o podłogę. Podskoczyłam, słysząc krzyk, a potem szloch. Szloch mężczyzny.<br />
- Harry! Uspokój się, błagam!- <i>Harry... Harry... </i>To słowo odbijało się echem w moim umyśle. Zacisnęłam pięści, kierując się za głosami. Kiedy stanęłam w progu jednego z pokoi, przez lekko uchylone drzwi obserwowałam sytuację. Wzdrygnęłam się, widząc Lydię, stojącą z boku i bezsilnie próbującą tłumaczyć coś człowiekowi obok. Człowiekowi? Patrząc na niego nie byłam pewna kim tak na prawdę jest. Nie byłam pewna czy jest bezbronny dzieckiem, porzuconym przez matkę czy może starym, zapyziałym pijaczyną. Nie miałam pojęcia czy to co ma na sobie ubrane to prawdziwe ciuchy czy szmaty. Stał do mnie tyłem i z tej perspektywy mogłam doskonale widzieć jego szerokie i głębokie blizny na plecach oraz rękach, gdyż materiał nie zasłaniał nawet połowy jego ciała. Ale najbardziej zaniepokoiło mnie to co zobaczyłam w jego prawej ręce. I właśnie to absurdalnie kazało mi wejść dalej.<br />
Zanim będzie za późno.<br />
- Ona nie żyje! Mojej Amy już nie ma! Dlaczego wciąż mnie okłamujesz? Dlaczego łżesz?!- krzyczał, a ja pchnęłam lekko drzwi, nie wiedząc właściwie co będzie dalej. Czy mnie zabije? Czy rozpozna? Wybaczy?<br />
- Harry...- szepnęłam. W tym samym momencie chłopak zamarł w bezruchu. Zauważyłam jak jego mięśnie się napinają, a palce zaciskają na srebrnym pistolecie. Spojrzałam na Lydie, na której twarzy malowała się wielka ulga, radość, ale i ogromne przerażenie. Przeniosłam wzrok z powrotem na chłopaka, który zdążył się już odwrócić w moim kierunku. Stał jednak ze spuszczoną głową. Jego długie loki spięte luźno bandamą opadały na jego twarz. Jednak kiedy podniósł wzrok, wstrzymałam gwałtownie powietrze w policzkach. Jego siniaki pod oczami były tak ogromne jak u największego narkomana. Jego przecięty policzek. I jego dłonie. Liczne ślady na nadgarstkach. Niektóre stare, inne jeszcze świeże. Zatkałam usta dłonią, czując łzy spływające mi po policzkach. To moja wina. Jego stan. Jego zrujnowana psychika. To ja go zostawiłam. A najgorsze było to, że w tym momencie wszystko sobie przypomniałam. Wszystkie wspomnienia wróciły.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Dum dum!<br />
Wracam po miesięcznej przerwie ;c<br />
Wiem, że być może Was zawiodłam, ale uwierzcie mi, że cholernie chciałam napisać ten rozdział <3 Ale czas, czas... Nie miałam go w ogóle :C LO... biol-chem-mat... francuski...<br />
Eh. Ale nieważne :D Rozdział w końcu jest!<br />
I jak wrażenia? Amy jednak zdecydowała się iść do Harry'ego. Jak chłopak zareaguje na jej widok? Co może okazać się w następnym rozdziale? Być może ostatni rozdział rozłożę na dwie krótsze części ;v i epilog <3<br />
Czekam na opinie i mam nadzieję, że kilkoro z Was jeszcze zostało ;'D<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-263775386809021332015-09-26T08:48:00.002+02:002015-09-26T08:48:12.635+02:00Hello!<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Witajcie moje kochane mordki.<br />
Od czego zacząć? Może od przeprosin. Tak, to dobry pomysł. Chciałam Was bardzo przeprosić za to, że nie ma nowegp rozdziału od jakiegoś czasu. Nie wiem czy ktoś tutaj jeszcze jest, ale jeśli tak to informuje że ostatnie dwa rozdziały i epilog POJAWIĄ SIĘ :) wciąż brak mo czasu nawet na to żeby sie wyspać a co dopiero napisać rozdział. Wene mam i znam zakończenie ale chciałabym napisać to z takimi emocjami jakie odczuwam :) kolejny rozdział pojawi się mam nadzieję najpóźniej w następny weekend. Jeśli ktoś czeka to zapraszam bo myślę ze warto! :)<br />
Buziaki- Wasza Sysia;33</div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-36812395092294336882015-08-28T21:44:00.002+02:002015-08-28T21:44:37.240+02:0037. "Masz serce głośne jak lew, dlaczego więc nie pozwalasz swojemu głosowi się oswoić? Kochanie, jesteśmy nieco inni, nie ma się czego wstydzić. Masz światło do walki z cieniem, więc przestań to ukrywać. Chodź. Chodź..."<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="color: #ea9999;">Proszę każdego kto przeczyta ten rozdział o zostawienie komentarza :) Może być głupie ":)" albo "dalej". Zależy mi aby dowiedzieć się ile Was jest mordki :) Życzę miłych wrażeń!</span><br />
<div>
<span style="color: #ea9999;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/vaAVByGaON0/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/vaAVByGaON0?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />
Liana Will Styles<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<br />
<b><i><br /></i></b>
<br />
Stanęłam przed wielkim lustrem, który znajdował się w jednym z czterech rogów mojego pokoju. Stałam, wpatrując się w swoje odbicie. W odbicie już całkiem obcej mi osoby. Nie poznawałam już siebie samej. Te same, niebieskie oczy, w których niegdyś świeciły iskierki, teraz straciły swój dawny blask. Były ciemne, smutne i opadnięte. Te same włosy, twarz, ciało także to samo, może tylko trochę bardziej kościste i chudsze niż rok temu. Czy to możliwe? Zmienić się tak nieporównywalnie mocno przez tak krótki okres czasu? Najwidoczniej. Odsłoniłam skrawek koszulki, którą miałam na sobie. Lewą ręką, delikatnie przejechałam po bliźnie, która widniała u dołu mojego podbrzusza. Jedyna pamiątka, która została mi po tym, że kiedykolwiek byłam matką. Że kiedykolwiek moje dziecko przyszło na świat. Że umarło tylko dlatego, że ja zdołałam przeżyć. Przesunęłam dłoń wyżej, odsłaniając większą część mojego ciała. Skrzywiłam się, widząc dużą, szkarłatną kreskę, która ciągnęła się od szyi do końca mojej piersi. Obserwowałam jedyną pamiątkę, która została mi po ostatnim członku mojej najbliższej rodziny. Po bracie, który odebrał sobie życie abym ja mogła żyć. Poczułam jak jedna z wściekłych, małych kropel chce się wydostać z mojego oka. Szybko starłam ją z policzka, nie chcąc pozwolić żeby wypłynęła na zewnątrz.<br />
- Dla mnie i tak jesteś piękna.- usłyszałam głos zza pleców. Opuściłam bluzkę, gwałtownie się odwracając. Brunet stał w rogu pokoju, oparty o framugę, bezczelnie mnie obserwując.<br />
- Długo tak stoisz?- zapytała, nie patrząc mu w oczy. Ruszyłam w stronę dużego okna i, opierając się o spory, drewniany parapet, poczęłam obserwować widniejący za oknem krajobraz. Nie musiałam długo czekać, aż duże ręce oplotą moje biodra, a głowa znajdzie się na moim ramieniu. Objęłam się ramionami, czując jak ciarki przechodzą całe moje ciało. Do moich nozdrzy uderzył odurzający zapach perfum, które towarzyszyły mi co dnia.<br />
- <i>You're beautiful, you're beautiful, you're beautiful, it's true...- </i>do moich uszu dotarł jego cichy i piękny głos. Głos, który po takim czasie stał się jedynym ukojeniem. Ale każde lekarstwo z czasem przestaje działać. Z tym nie mogło być inaczej. Westchnęłam głęboko, nadal się nie odwracając, Czułam ciepło jego ciała. Czułam jego obecność. Czułam go całą sobą, ale dawno już odkryłam, że to już nie daje mi ukojenia. Nic nie było w stanie mi go dać.<br />
- Dlaczego to robisz?- z moich ust wydobył się cichy dźwięk. Poczułam jak mięśnie chłopaka lekko się napinają. Nie dałam mu jednak dojść do słowa. Przełknęłam ślinę i wciąż patrząc w okno szeptałam.<br />
- Dlaczego wciąż przy mnie jesteś? Dlaczego chcesz oddać mi całego siebie? Dlaczego poświęcasz się dla mnie i na siłę chcesz wywołać uśmiech na mojej twarzy. Robisz wszystko za wszelką cenę, a ja...- tym razem to on nie dał mi dokończyć. Chwycił mnie mocniej i gwałtownie odwrócił tak, że stałam oparta o parapet, a on opierał ręce po moich dwóch stronach. Pociągnęłam nosem, wpatrując się w swoje stopy.<br />
- Bo cię kocham.- usłyszałam równie cichy szept i w tym momencie podniosłam głowę, napotykając jego brązowe tęczówki wypełnione troską. Mimo, że wyznał mi to już ponad pół roku temu teraz miało to o wiele bardziej złożone znaczenie. Inne.<br />
- Za co?- poczułam na swoim policzku jego ciepłą dłoń. Przejechał opuszkami palców po całej długości, muskając lekko moja skórę.<br />
- Za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości, me belle.- słysząc te słowa, objęłam go nieśmiało. Rozpłakałam się. Po raz kolejny i po raz kolejny moje nowe serce pękało. Pękało z wielu powodów, ale ten był najświeższy. Odżywał na nowo co dnia,<br />
- Dlaczego płaczesz?- usłyszałam, kiedy kołysał mnie w ramionach. Objęłam go mocniej, jakby bojąc się, że w każdej chwili może mi uciec.<br />
- Boję się... Tak bardzo się boję, że nigdy nie będę w stanie pokochać cię choć w połowie tak jak ty kochasz mnie. Że mimo tego, że ty i Mia jesteście moimi najbliższymi osobami... Jeśli bym was straciła... Mój Boże. Nigdy nie będę zasługiwała na ciebie w pełni. Nigdy nie będę zasługiwała w pełni na twoją uwagę, choć wiem, że ty i tak mi ja dasz... Boję się, że nigdy nie zdołam pokochać cię jak dziewczyna chłopaka.- spojrzałam w jego oczy. On tylko uśmiechnął się lekko i znów zaczął śpiewać. Po raz kolejny tego wieczoru.<br />
- <i><b>Never say goodbye, </b>never say goodbye. You and me and my old friends. Hoping it would never end. Never say goodbye, never say goodbye, Holdin' on- we got to try... Holdin' on to never say goodbye...**- </i>uniosłam lekko kąciki ust, wciąż wpatrując się w jego wypełnione szczerością oczy.<br />
- Zawsze będę na ciebie czekał.- wyszeptał, całując mnie w czubek głowy. Odetchnęłam głęboko, napajając się jego obecnością. Trwanie w błogości przerwał dźwięk dzwonka. Oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku, a chłopak po raz kolejny, całując mnie w czubek głowy rzucił na odchodne:<br />
- Zostań. Otworzę.- skinęłam głową, ale coś jednak tchnęło mnie aby jednak do niego dołączyć. Poprawiłam więc włosy, o które nie dbałam już dawno i postanowiłam w końcu wyjść do ludzi. Czas zrobić krok w przód. Kilkanaście kroków później stanęłam w salonie. Liam stał tyłem do mnie, zasłaniając mi widok na osobę, która stała w przejściu. Podeszłam niepewnie, ocierając się lekko o jego ramię. Zabawne, że dopiero teraz zauważyłam, że jestem od niego o prawie dwie głowy niższa. Poczułam jak jego wszystkie mięśnie się napinają, a oddech nieznacznie przyśpiesza. Spojrzałam na niego, ale on nie odrywał wzroku od kobiety. Kojarzyłam ją. Byłam pewna, że kiedy gdzieś ją widziałam. Średniego wzrostu, ładna kobieta po czterdziestce, z krótkimi blond włosami, których mogła jej pozazdrościć nastolatka. Nie znałam jej, ale jej oczy powiedziały mi o niej wszystko. I właśnie to sprawiło, że zapragnęłam ją poznać. Dowiedzieć się dlaczego na jej twarzy wymalowany jest smutek, a w oczach przerażenie i coś jeszcze. Coś czego nie byłam w stanie zidentyfikować. Staliśmy w ciszy, którą przerywał tylko głośny, nierówny oddech mojego towarzysza. Chciałam się odezwać, ale jego zachowanie wydawało mi się niepokojące. I chyba właśnie to mnie onieśmielało. W pewnym momencie poczułam jak chłopak delikatnie oplata moją dłoń. Nie protestowałam. Chociaż wyraz twarzy i oczy kobiety błagały o to, abym to zrobiła.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Lydia</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Stałam w progu, obserwując młodego mężczyznę, który mi otworzył. Miałam nadzieję, że zrobi to dziewczyna, ale kiedy zrobił to Liam... Stałam, wpatrując się w jego pełne zdziwienia tęczówki. Nie odezwał się. Ale doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że się zdenerwował. Z pamiętnika Megan odczytała przecież wszystko. Nagle w gardle zabrakło mi śliny. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Zapomniałam nawet jak się oddycha. On także się nie odezwał. Stał i mierzył mnie wzrokiem co okazało się jeszcze bardziej przerażające. To powinno wydawać się śmieszne. Tak na prawdę to ja byłam ponad połowę starsza od niego, ale to on był górą. Kiedy brunet miał przerwać krępująca i pełną napięcia ciszę, za jego plecami pojawiła się ona. Stanęła obok, skulona, krucha, piękna w swej niedoskonałości. Wiedziałam, że to na prawdę cudowna dziewczyna. Znałam jej matkę. Oraz małą Amandę, ale ona nie mogła tego pamiętać. Widziałam w jej oczach smutek i zaciekawienie. Z jej twarzy wyczytałam, że mnie nie poznaje. Cóż. Spotkała mnie tylko raz, w studio chłopaków. W jej oczach malowało mnie mnóstwo emocji. Najwidoczniejszy był jednak ogromny żal i niewyobrażalny smutek. Stała, wpatrując się we mnie, a ja wpatrywałam się w nią. Moje serce ścisnęło się jednak bardziej, kiedy zauważyłam coś czego nie przewidziałam. Wpatrywałam się w ich złączone palce i wbrew wszystkiemu dopiero teraz nabrałam siły. Robiłam to w końcu dla niej. Dla nich. Dla dziecka i dla wraka człowieka w domu, który teraz był także mój. Dla niej i dla niego. Bo oni byli niczym Piękna i Bestia. Tylko w tej bajce to Bestia była tą najbardziej kruchą. Bo pod maską twardziela i sukinsyna siedziało wrażliwe dziecko, które nie potrzebowało nic prócz miłości. Jej miłości.<br />
<div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
- Czego chcesz?- odwróciłam gwałtownie głowę, puszczając jego dłoń. Nigdy nie słyszałam w głosie Liama tyle jadu i nienawiści. Cofnęłam się lekko i wciąż na niego patrząc szepnęłam:<br />
- Liam...- nie zareagował. Wciąż wpatrywał się w nieznajomą kobietę, a ja czułam coraz większy niepokój.<br />
- Chciałam porozmawiać z Amandą.- spojrzałam na kobietę, która posłała mi lekki uśmiech. Nie odwzajemniłam go. Byłam zbyt zdezorientowana, aby to zrobić.<br />
- Nie. Odejdź.- kiedy usłyszałam jego słowa, nagle ogarnęła mnie fala złości. Nie miałam pojęcia kim była ta kobieta, ale zdecydowanie nie wyglądała na złą osobę. Raczej zdeterminowaną i smutną. Ale na pewno nie na złą.<br />
- Proszę wejść.- powiedziałam i zaraz poczułam dwie pary oczu, wpatrujące się we mnie. Jedna ze zdziwieniem, druga z niewyobrażalną ulgą. Nic nie mówiąc, zaczęłam się kierować z powrotem do salonu. Zatrzymała mnie jednak ręka, zaciskająca się na moim nadgarstku.<br />
- Nie wiesz kim ona jest.- warknął. Wpatrywałam się w niego zszokowana i, wyrywając nadgarstek,syknęłam:<br />
- Właśnie dlatego mam zamiar się dowiedzieć. A teraz daj nam spokój.- coś było nie tak. Czułam to, ale gdzieś w głębi miałam jednak nadzieję, że wszytko jest tak jak być powinno.<br />
<br />
<br /></div>
Leciały kolejne minuty, godziny, a ja wciąż wertowałam stary pamiętnik, który pokazała mi Lydia. Nie płakałam. Nie czułam złości. Nie czułam praktycznie nic, bo nic z tego nie rozumiałam. Do czasu.<br />
- Amando... nie mamy czasu. On cię potrzebuje.- szeptała coraz bardziej zdenerwowana kobieta.<br />
- Potrzebuje? Zostawił mnie samą! Z chorobą, z dzieckiem...- szeptałam, czując coraz większy mętlik. Nie wiedziałam komu wierzyć. Nie wiedziałam nic.<br />
- To nie był jego wybór... Megan... Ona... Ona jest chora.- zmarszczyłam brwi, wpatrując się w kobietę.<br />
- Twoja córka?- dopytałam. I wtedy wszystko się zaczęło. Kobieta w ciągu pół godziny opowiedziała mi wszystko. Wszystko i jeszcze więcej. Rzeczy których nie chciałabym wiedzieć. Wiedziałam już wiele. Zbyt wiele, żeby podjąć od razu decyzję.<br />
- Zrób to dla niego... A jeśli nie, chociaż dla swojej córki. Ratuj ją... Błagam...- widząc łzy w jej oczach oraz przerażenie w głowie zaczynałam coraz bardziej jej wierzyć. Wszystko składało się w pełną całość. Tylko wciąż nie mogłam odnaleźć siebie w tych wszystkich wspomnieniach, w kartkach z pamiętnika. Nigdzie. Jakbym nigdy nie brała w tym udziału.<br />
- Chyba... chyba ci wierzę.- szepnęłam, wciąż nie wiedząc co tak na prawdę robić.<br />
- Więc pójdziesz?<br />
- Ona nigdzie z tobą nie pójdzie, Lydio. Wybacz, ale to ty spłodziłaś potwora. To ty jesteś współwinna temu, że Megan jest taka jaka jest. Oczywiście, że teraz już nie możesz mieć na to wpływu, ale zostaw chociaż Amandę i nas wszystkich. Jej dziecko nie żyje, a Harry nie jest już naszym przyjacielem. Wszystko to brednie, a ty pewnie jesteś zamieszana znów w jakąś chora grę twojej córeczki, żeby nas zniszczyć. Zniszczyć nasze życie, kiedy wychodzimy wreszcie na prostą. Więc wyjdź Lydio i nigdy nie wracaj.- wsłuchiwałam się w słowa Liama, który pojawił się w salonie znikąd. Przełknęłam ślinę, nie mając pojęcia co zrobić. To co mówił miało sens, a mnie od wszystkiego rozbolała głowa. Kobieta westchnęła głośno i bez słowa, wiedząc, że i tak przegra z chłopakiem, poczęłam kierować się do drzwi. Nie spojrzała już na mnie. Ja natomiast patrzyłam na nią cały czas. Z żalem, smutkiem i strachem przed tym, że to wszystko prawda. Wstałam, zauważając jak jedna mała karteczka wypada jej na podłogę. Liam wyszedł za nią, odprowadzając do drzwi, a ja chwyciłam w dłoń mały liścik. Odczytałam kilka słów i zacisnęłam wargę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Lineastreet 5/45 </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>3.00 a.m"</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
Pokręciłam głową, słysząc jak Liam zatrzaskuje drzwi. Zwinęłam papierek w kulkę i rzuciłam gdzieś w kąt pokoju. Usiadłam zrezygnowana na kanapie, zakrywając twarz dłońmi. W tym momencie podjęłam decyzję. Mogłam wierzyć obcej kobiece, opowiadające niestworzone rzeczy albo Liamowi. Wiadomo jakby się to skończyło. W głębi duszy miałam szczerą nadzieję, że kobieta wyssała to wszystko z palca, a mnie nie będą dręczyły wyrzuty sumienia. Byłam zbyt słaba. Słaba na cokolwiek. Słaba na to, aby walczyć z tym co powinnam zrobić, a tym co chciałam.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
*Never say goodbye<br />
** You're beutiful<br />
<br />
<br />
Witam mordki! Jestem cholernie zmęczona, więc człapię to łóżka. Dziś więc bez notki :)<br />
Napiszcie mi co sądzicie o rozdziale i jak czujecie się z tym, że kończą się wakacje ;)<br />
Buziaki!<br />
<br />
<br />
<br />
PS. Amelko moja kochana (Jane) dzisiaj wróciłam, nie miałam Internetu i rozdział przeczytam w niedzielę mordko! :)</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-17359218253886910932015-08-22T18:36:00.000+02:002015-08-22T18:49:22.227+02:0036. "Widzisz ją, gdy zamykasz oczy. Może pewnego dnia zrozumiesz, dlaczego wszystko czego dotykasz umiera. (...) Widzisz ją, gdy zasypiasz, ale nigdy nie dotykasz i nie możesz jej zatrzymać, ponieważ kochałeś ją zbyt mocno i zanurkowałeś zbyt głęboko".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #ea9999;"><i>Zachęcam do puszczenia piosenki :) Na komórce także działa i można czytać, słuchając :) </i></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/vDeY2sA6Ic4/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/vDeY2sA6Ic4?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Cóż, potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, kiedy zaczyna padać śnieg</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwalasz jej odejść</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Zauważasz, że byłeś szczęśliwy, tylko wtedy, gdy ogarnia Cię smutek,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nienawidzisz drogi tylko wtedy, kiedy tęsknisz za domem</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>I pozwalasz jej odejść...</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Gapisz się na dno swojej szklanki</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Mając nadzieję, że pewnego dnia spełnisz marzenie</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ale marzenia przychodzą powoli, a znikają szybko</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Widzisz ją, gdy zamykasz oczy</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Może pewnego dnia zrozumiesz dlaczego</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Wszystko, czego dotykasz, umiera.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ale potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, kiedy zaczyna padać śnieg</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Zauważasz, że byłeś szczęśliwy, tylko wtedy, gdy ogarnia Cię smutek,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nienawidzisz drogi tylko wtedy, kiedy tęsknisz za domem</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść...</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Gapisz się w sufit w ciemności</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>To samo uczucie pustki w Twoim sercu</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ponieważ miłość przychodzi powoli, ale odchodzi szybko</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Widzisz ją, gdy zasypiasz</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ale nigdy nie dotykasz i nie możesz jej zatrzymać</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ponieważ kochałeś ją zbyt mocno i zanurkowałeś zbyt głęboko</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, kiedy zaczyna padać śnieg</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Zauważasz, że byłeś szczęśliwy, tylko wtedy, gdy ogarnia Cię smutek,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nienawidzisz drogi tylko wtedy, kiedy tęsknisz za domem</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>I pozwalasz jej odejść...</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Pozwalasz jej odejść...*</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i>POV Lydia</i></b><br />
<br />
<br />
<br />
<i>*pół roku później*</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
Krzątałam się po kuchni, chcąc przygotować coś na obiad. Przebywałam w tym domu nieprzerwanie od pół roku. Przez te sześć długich miesięcy mogłam odejść tysiąc razy. Miałam taką możliwość, ale wiedziałam, że tylko dzięki mnie Harry oraz mała BoGirl jeszcze nie padli z głodu. Tylko ja robiłam zakupy, wychodziłam z małą do ogrodu oraz na krótkie spacery niedaleko domu, kiedy Megan nie widziała. Nie pozwalała wychodzić z dzieckiem nigdzie. Nie jeździła na wizyty kontrolne do lekarza, dentysty. Choć dziewczynka wydawała się zdrowa, miałam coraz większe obawy. Ona w najmniejszym stopniu nie interesowała się dzieckiem. Przypominała sobie o jego istnieniu dopiero wtedy, gdy za głośno płakało, lub kiedy chcieliśmy z nim gdzieś wyjść. Nie przyznawała się do tego, ale ja doskonale wiedziałem, że się boi. Boi się, że ktoś zorientuje się, że mała nie ma nawet papierów. Oficjalnie w akcie urodzenia była martwa, więc jakim cudem nagle ożyła? Bała się, że ktoś odkryje jej przekręty. Bała się konsekwencji swoich czynów. Nie poznawałam swojej córki. Nie chciałem nawet jej tak nazywać. Coraz bardziej jej nienawidziłam, bo z każdym dniem stawała mi się obca. Z każdą sekundą coraz bardziej pragnęłam, aby coś jej się stało. Wiem, że jako matka nie powinnam życzyć jej śmierci, ani nawet jako człowiek, ale nie mogłam patrzeć jak Harry z każdym dniem słabnie w oczach. Pomiatała nim jak psem i gdyby tylko mogła pewnie już dawno by się go pozbyła, ale doskonale wiedziała, że za płatne zabójstwa nie wyżyje. Był jej skarbonką. I jedyną osłoną, aby nie zwariowała do reszty. Znałam każdy z jej największych sekretów. Kilka tygodni temu znalazłam w jej pokoju pamiętnik. Niby niepozorny zeszyt, a tyle potrafi powiedzieć o człowieku. Poznałam wszystko co tak głęboko skrywała. Wiedziałam o wszystkim, o czym nie wiedział Harry. A nie wiedział prawie nic. Gdybym tylko mogła mu uświadomić, że tak na prawdę jego dziecko żyje i w dodatku jest tak blisko... Gdyby wiedział, że <i>Ona </i>żyje... Gdyby tylko... Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że mi nie uwierzy. Popadł w depresję. Gdybym mu powiedziała, na pewno chciałby jej szukać, a Megan zabiłaby dziecko i zatuszowała wszelkie ślady. W tym mnie. Pogodziłam się z myślą, że moja własna, rodzona córka byłaby gotowa mnie zabić. Dlatego właśnie milczałam. Wolałam mieć na oku dziecku, Harry'ego. To była moja jedyna rodzina. Ale z każdym dniem zdawałam sobie także sprawę, że coś jest z nią nie tak. Że to nie jest normalne świadome zachowanie. Że to będzie się pogłębiać. Jedynym naszym wybawieniem i chwilami wolnymi od ciągłych krzyków był czas, kiedy wychodziła z domu. A robiła to prawie codziennie. Bywały jednak dni takie jak ten, kiedy wracała nad ranem przećpana i zamiast pójść spać, jak miała w zwyczaju, ruszała do pokoju, który urządziliśmy dla małej. I wtedy działo się coś, czego wszyscy tak bardzo nienawidziliśmy. Wszyscy z wyjątkiem niej.<br />
- Patrz na mnie gdy do ciebie mówię! Ogłuchłeś sukinsynie?!- usłyszałam krzyk, dochodzący z górnego piętra. Wzdrygnęłam się, starając się skupić na obieraniu marchewki.<br />
- Co? Wolisz tego bachora ode mnie?- do moich uszu dotarł jej szyderczy śmiech, za zaraz potem krzyk chłopaka oraz donośny płacz dziecka.<br />
- Ty kretynko! Zostaw ją. Czemu ona jest winna?- upuściłam to co miałam w dłoni, biegnąc na górę. Przez szparę w drzwiach obserwowałam to co działo się w środku. Zatkałam usta dłonią, widząc jak lokaty chłopak klęczy, trzymając zranione dziecko na rękach. Mała wtulała się w jego tors, cicho łkając. Zauważyłam na jej ramieniu dość głębokie zadrapanie spowodowane najpewniej przez Megan. Zacisnęłam zęby, wpatrując się w dalszy ciąg wydarzeń.<br />
- Przecież to twoje dziecko... Jak możesz podnosić na nie rękę...- szeptał, wciąż płacząc i tuląc małą BoGirl do swojej piersi. Zauważyłam jak blondynka prostuje się i z nie schodzącym z twarzy uśmiechem odpowiada.<br />
- Nie. Ma ze mną tyle wspólnego co nic. Co mi zrobiła? Wystarczy, że żyje! Nie mogę na nią patrzeć! Dlaczego? Zastanówmy się. Może dlatego, że to bachor twojej suki. Temu.- krzyczała, a mnie zaparło dech w piersiach. Dziewczyna szybko zatkała sobie usta dłonią, zapewne uświadamiając sobie, co tak właściwie powiedziała. A powiedziała bardzo dużo. W duchu modliłam się, aby Harry zrozumiał sens tych słów. Na moją twarz wkradł się nie śmiały uśmiech, kiedy brunet powoli podniósł zaczerwieniony wzrok i spojrzał na dziewczynę. Wstał i, odkładając dziecko do łóżeczka, wciąż przeszywał ją wzrokiem.<br />
- Co powiedziałaś?- blondynka zacisnęła usta w wąską linię i bez słowa podeszła bliżej i, chwytając go za włosy, mocno nimi szarpnęła. Harry syknął z bólu, wykrzywiając twarz w grymasie.<br />
- Zapomnij... Zapomnij jeśli chcesz, aby ona żyła.- warknęła, wskazując na dziewczynkę, która powoli zasypiała. Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał. Dopiero po jakimś czasie ciszy, którą przerywały ich nierówne oddechy oraz moje głośno bijące serce, usłyszałam jego głos.<br />
- Pewnego dnia... Zapłacisz za wszystko co nam zrobiłaś. Za wszystko.- dziewczyna puściła go i odchodząc krok do tyły niespodziewanie kopnęła go w brzuch. Krzyknęłam cicho, widząc jak brunet zwija się z bólu na podłodze.<br />
- To się jeszcze okaże.- usłyszałam, zanim odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, nawet mnie nie zauważając. Odetchnęłam z ulgą, kiedy usłyszałam trzask frontowych drzwi. Szybkim krokiem podeszłam do chłopaka, który o własnych siłach oparł się o ścianę. Podgiął kolana pod brodę i zaczął płakać. Jeszcze nigdy nie widziałam jak ktoś płakałby z takim bólem i żalem. W ogóle nie przypominał Harry'ego Stylesa, którego znałam kilka miesięcy temu. Przede mną siedział obcy człowiek, wrak, którego nic ani nikt nie był w stanie już uratować. Prawie nikt. Bo ja znałam osobę, która mogła to zrobić. W tym momencie wiedziałam już, że nadszedł czas. Teraz byłam pewna.<br />
- Harry... Posłuchaj mnie Harry. To koniec rozumiesz? Dzisiaj wszystko się skończy.- szeptałam, tuląc do siebie załamanego chłopaka. Miałam wrażenie, że trzymam w ramionach pięcioletniego chłopca, który zdarł sobie kolano i bardzo cierpiał. Trzymałam jednak dorosłego mężczyznę, wypranego z wszelkiego człowieczeństwa i doświadczonego zbyt bardzo przez los. On na to nie zasłużył, a ja musiałam to zakończyć.<br />
- Nic nie można zrobić Lydio. Chcę umrzeć. Tak bardzo chcę umrzeć...- mówił, a ja starałam się go uspokoić. Nie pomagały jednak moje słowa. Bo tylko <i>Ona </i>mogła mu pomoc. Wierzyłam w to. Wiedziałam to.<br />
- Nie mów tak, kochanie. Wszystko się ułoży. Muszę teraz wyjść, rozumiesz? Ale ty musisz mi obiecać, że nie zrobisz niczego głupiego, jasne? Obiecuję, że dzisiaj zakończymy ten koszmar, ale musisz być silny. Wytrzymaj jeszcze troszkę, a Bóg ci to wynagrodzi.- kiedy otrzymałam nieme potwierdzenie, ruszyłam w stronę drzwi. Zatrzymał mnie jednak jego cichy głos, a mnie na chwilę stanęło serce, słysząc jego słowa.<br />
- Nigdy jej nie spotkam. Bo jeśli Bóg i niebo istnieją na prawdę, to ona jest teraz jednym z najpiękniejszych aniołów. Ja stanę się diabłem. Stanę się pyłem. Bo tak na prawdę jedynym dobrym uczynkiem jaki zrobiłem w życiu była szczera i pełna miłość do niej. I do naszego dziecka. Kochałem ją całym sobą. Ale nawet jeśli ona czułaby to samo to i tak na nic. Bo ja nie zasłużyłem nawet na to, żeby patrzyła na mnie w sposób jaki patrzyła. Nie zasłużyłem na nic, czym mnie obdarowała. Jeśli Bóg istnieje Lydio, to tak na prawdę jest zachłannym egoistą, który chciał mieć najpiękniejszego anioła dla siebie. Dlatego ją zabrał...<br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><br /></b><b>*tekst piosenki "Let Her Go" </b>
<b><br /></b>
<br />
<br />
<br />
Hej mordki! Jestem już w domku i wena mnie nie opuściła :D Uff.. albo nie uff, bo to oznacza, że jesteśmy coraz bliżej końca :C :C Jak ja się z wami rozstanę? I z naszymi bohaterami? Kurcze... nie przemyślałam tego xd<br />
A tak na poważnie dodaję rozdział i mam zamiar napisać jeszcze kolejny, gdyż w ostatnim tygodniu mam pełny grafik, a wenę mam, więc czemu by tu nie pisać? :) Ale nie wstawię go dzisiaj! Nie ma tak dobrze ! :D Dodam jeszcze, że następny rozdział będzie także rozstrzygający i ostatni lub przedostatni przed epilogiem :) Mam nadzieję, że was zaskoczę! :) Do znów!<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i><br /></i></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-77363181233726527012015-08-20T21:28:00.005+02:002015-08-20T21:28:29.597+02:0035. "Ja już dawno nie żyję. To co tutaj widzisz to tylko pusta skorupa. Ja trwam i czekam cierpliwie, aż Bóg da mi ukojenie w moim cierpieniu"<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/dgUW8WkBJvQ/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/dgUW8WkBJvQ?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i>POV Harry</i></b><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Tik tak, tik tak, tik tak... Siedziałem na podłodze oparty o ścianę, wpatrując się bezsensownie w tarcze zegara bezlitośnie odliczającą kolejne sekundy. To już. Za parę chwil ujrzę je. Ujrzę ich. Znów ujrzę mój koszmar. Koszmar, który wita mnie co ranek, kiedy tylko otworzę oczy. Mój koszmar. Mój największy błąd. Moja życiowa porażka. Mógłbym wymieniać miliony epitetów. Ale żadne słowa nie mogły wyrazić tego jak bardzo jej nienawidziłem. Jak bardzo nienawidziłem mojego koszmaru oraz jak z każdym dniem coraz bardziej nienawidziłem siebie. To wszystko doszło nawet do tego, że nie mogłem patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Brzydziłem się siebie. Brzydziłem się swojego koszmaru, który wciąż przypominał o swojej obecności. Chwile, kiedy wychodziła z domu były moim wybawieniem. Niszczyła mnie. I ona doskonale o tym wiedziała. Bawiło ją to. Bawił ją mój wstręt, moja nienawiść. Bawiło ją to, że nie mogę kompletnie nic zrobić. Owszem, mogłem ją zamordować. Ale nie byłem do tego zdolny. Nigdy, nikogo jeszcze nie zabiłem. Tak. Może i maczałem palce w jej zbrodniach, bo to ona za każdym razem zabijała z zimną krwią. Ja przyglądałem się i tuszowałem ślady. Ale nawet jeśli poszedłbym na policję i nie dostał wyroku ona znalazłaby sposób żebym cierpiał. Wiedziałem o tym doskonale. Nigdy się nie uwolnię. Jedynym moim wybawieniem jest śmierć. Zacząłem się samookaleczać. Ale byłem zbyt wielkim tchórzem, żeby się zabić. Bałem się śmierci. Poza tym jeszcze jedno trzymało mnie przy życiu.<br />
Starałem się o niej zapomnieć. Tak cholernie chciałem to zrobić, ale niebieskooka brunetka wciąż uparcie wracała do mnie w snach wołając o pomoc. Błagając, płacząc i prosząc, żebym ją uwolnił. Ale wiedziałem, że to tylko moje wyobrażenia. Ona mnie nie pamiętała. Wiedziałem, że będzie szczęśliwsza z Liamem. Miałem tylko nadzieję, że on jej nie skrzywdzi. Oczywiście, że kłamałem mówiąc, że mu nie zależy. Ale najbardziej bałem się jednego. Nie miałem pojęcia czy ona jeszcze w ogóle żyje. Megan miała się dowiedzieć. Miała mnie poinformować, dlatego tak usilnie na nią wyczekiwałem. A nie tyle na nią, jak na informację czy moje dwa małe skarby żyją. Amy i jej dziecko. Przerażała mnie myśl, że będę musiał wychowywać dziecko Thomasa. Przerażała mnie ta myśl, bo wiedziałem, że nigdy nie zdołam go pokochać. Czułem to. Potarłem kciukiem zmięte zdjęcie, wpatrując się w uśmiechniętą twarz, wpatrującej się we mnie brunetki. Na zdjęciu byłem ja, obejmując ją od tyłu. Takie same jej podarowałem. Ale to i tak bez znaczenia. Ona mnie nie pamięta. I tak pozostanie już na zawsze.<br />
- Jak myślisz, chłopczyk czy dziewczynka?- usłyszałem pytanie z ust kobiety, która nie odezwała się odkąd przekroczyła prób domu. Podniosłem wzrok, wpatrując się w nią z niedowierzaniem.<br />
- Wybacz Lydio, ale nie obchodzi mnie to. To nie jest moje dziecko, nawet jeśli myślisz inaczej.- warknąłem, wracając do przerwanej czynności. Usłyszałem jak cicho wdycha, a jej dalsza wypowiedź mnie zaskoczyła.<br />
- Wiem, Harry. Znam swoją córkę. I wiem także, że nie jesteś szczęśliwy. Tęsknisz za...- nie dane jej było dokończyć, gdyż w tym samym momencie usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Oboje jak na znak podnieśliśmy się z zajmowanych miejsc i z niepokojem wyczekiwaliśmy na to co miało nadejść. Kiedy stanęła w progu, moje serce stanęło. W rękach ściskała kruczowo dziecko, a ja już wiedziałem jak to się skończy. Blondynka wbiła wzrok w kobietę, stojącą niedaleko niej, a na jej twarzy wymalowało się zdziwienie, które zaraz potem zastąpiła dziwna i niespotykana u niej radość.<br />
- A jednak przyszłaś.- wzdrygnąłem się na dźwięk jej głosu. Za każdym razem reagowałem tak samo. Za każdym razem czułem obrzydzenie. Z każdym dniem nienawidziłem jej coraz bardziej.<br />
- Nie mogłam zostawić tej biednej, małej istotki na twoją łaskę. Ktoś musi pomagać Harry'emu.- odrzekła oschle, podchodząc i, biorąc dziecko na ręce. Mruczała coś uspokajającego, wychodząc z pokoju.<br />
- Będę na górze. Przyjdź do nas Harry.- zwróciła się do mnie, zanim całkowicie zniknęła z pola mojego widzenia. Wpatrywałem się w blondynkę, która z wielkim westchnieniem opadła na kanapę. Nie spuszczałem z niej wzroku, co oczywiście nie umknęło jej uwadze. Spojrzała na mnie, uśmiechając się chytrze.<br />
- Stęskniłeś się skarbie, że tak mi się przyglądasz?- przewróciłem oczami. Spodziewałem się takiego tekstu. Wciąż stojąc w jednym miejscu, zadałem pytanie na które bałem się poznać odpowiedź.<br />
- Co z nią?- nie poznawałem swojego głosu. Był bardziej zachrypły niż zwykle i niższy niż zazwyczaj. Dziewczyna westchnęła i, przyglądając mi się bez mrugnięcia rzekła głosem wypartym z wszelakich uczuć.<br />
- Teraz masz tylko jedno dziecko, skarbie. Jej bachor nie żyje. Więc zajmij się tym na górze.- opadła na oparcie kanapy, a ja stałem jak wmurowany. Przełknąłem ślinę, która z trudem przechodziła mi przez gardło.<br />
- Co z dziewczyną?- warknąłem beznamiętnie, w środku cały się trzęsąc. Megan podniosła wzrok, patrząc w moje oczy.<br />
- Nie żyje, Harry. Pogódź się w końcu ze swoim losem i wymaż ją z pamięci. Zmarła nie pamiętając o tobie, więc ty także o niej zapomnij.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Wpatrywałem się w małą, zielonooką dziewczynkę, nie powstrzymując łez. Megan wyszła, a Lydia gotowała dla nas obiad. Miała teraz z nami mieszkać. Gotować, zajmować się dzieckiem. Nie przeszkadzało mi to. Ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego jaka jest jej córka. Chciała mi pomóc. Byłem jej za to wdzięczny. Gdyby nie ona, umarłbym z głodu albo jadł same fastfoody. Zresztą. Wszystko mi już jedno. Uniosłem drżącą dłoń, układając ją na lokatej główce małej. Wyglądała zupełnie jak ja. Ale to nie miało sensu, bo przecież nie była moją córką. Uniosła małą dłoń. dotykając niechcący świeżych blizn na moim nadgarstku. Mogłem to zrobić. Straciłem nadzieję. Mój ostatni, mały promyczek odszedł na zawsze. Moja nadzieja odeszła. Odeszły obie. Wszystko zostało mi odebrane. Oczywiście Megan mogła kłamać. Ale pokazała mi akt zgonu. Akt zgonu mojej małej córeczki oraz mojego skarba. Mojego ostatniego promyczka. To koniec. Bo jej odejście oznaczało także moje zakończenie. Mogłem z sobą skończyć. Ale coś trzymało mnie jeszcze przy życiu. Teraz, wpatrując się w śliczne oczęta małego szkraba wiedziałem, że Amanda nie chciałaby tego. Wiedziałem, że muszę pomóc tej małej istotce bo zginie. To teraz był mój cel.<br />
- Tylko ty mi zostałaś.- szepnąłem, całując ją w małą główkę. Ale mimo, że byłem, tak na prawdę nie żyłem. Tylko trwałem. Trwałem i wyczekiwałem jakiegoś cudu. Cudu, który leżał przede mną i słodko spał. Dostałem go.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<i>Życie to pierdolona loteria. Może wygrasz, może nie. Może wygrasz i cię okradną albo całą wygraną przepijesz i wydasz na pierdoły. Ale najczęściej jest tak, że "grasz, grasz i gówno z tego masz". A może nie o wygraną chodzi, a o samą radość z grania? Ale czy nie tak mówią przegrani? A może za dużo myślę i lubię sobie komplikować życie? Życie jest proste czy skomplikowane? Zawsze masz wybór. Wybór w jaki sposób skończyć swoje życie. Jest wiele sposobów. Sprawdzisz tylko jeden.<br />Dane nam jest jedno marne życie. Przez które przechodzisz napotykając wiele niespodzianek. Tych złych i mniej tych dobrych. Los jest niesprawiedliwy.<br />Dlatego niezależnie od tego ile razy się potkniesz, Zawsze wstawaj z podniesionym czołem. Ktoś kiedyś powiedział ze życie jest kolorowe . Moje życie mogłam opisać w 2 barwach. Czerń i biel idealnie mnie odzwierciedlają. Pytasz dlaczego czerń?<br />To proste.. Zawsze postrzegałam swoje życie przez pryzmat złych chwil, bólu i cierpienia. Wspominałam to co złe. To co mnie zraniło, pogrążyło. Dlaczego biel? To jest dobre pytanie. Sama starałam się na nie odpowiedzieć. Jedyne co uważam za słuszne jest dość banalne. Biel oznacza chwile uniesień, radości i nadziei na lepsze jutro. Są to przebłyski , światełka nadziei Rozświetlające panującą wokół mnie przytłaczającą czerń. Jednak biel nigdy nie wygra z czernią. A może jednak?*</i><br />
<i><br /></i>
Kiedy otwierasz oczy po raz pierwszy od kilkunastu dni, zaczynasz dziwić się jaki ten świat jest pokręcony. Zaczynasz zastanawiać się dlaczego akurat ciebie przytrafiają się te wszystkie rzeczy. Zaczynasz żałować, ale zaczynasz także dostrzegać mały promyk nadziei. Postanawiasz zacząć wszystko od nowa. Postanawiasz żyć tak jak jeszcze nigdy. Bo wiesz, że dostałeś od losu szansę. Kolejną i być może ostatnią. Tak właśnie było ze mną. Myślałam, że wszystko w końcu będzie dobrze. Do czasu. Do czasu, kiedy nie usłyszałam z jego ust tych dwóch słów. Słów, przez które chciałam zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Chwyciłam jego dłoń. Widziałam w nich radość. Wiedziałam, że kocha mnie szczerą, prawdziwą miłością. Ale mimo to bałam się. Bałam się dać mu szansę. Starałam się zapomnieć o Harrym. Ale mimo, że nie pamiętałam wszystkiego, okazało się to niemal niemożliwe. Nie pamiętałam jak wielkim uczuciem go darzyłam i czy to w ogóle odwzajemniał. Ale wiedziałam, że czułam do niego cholerny żal i jeszcze większą tęsknotę. Wciąż był częścią mojego życia. I wciąż nie chciałam ranić Liama. A on przecież był obok. Właśnie on, nie Harry. Mimo to poprosiłam go o czas. Na co czekałam? Na to aż lokaty wróci? Może. Ale wiedziała, że nie. Martwiłam się. Ale starałam się wyrzucić go ze swojego życia i serca. Wpatrywałam się w Liama, który przełykając ślinę, lustrował mnie z łzami w oczach. Dopiero co się obudziłam, a on już musiał mi powiedzieć to co mnie nurtowało.<br />
- Ona nie żyje, Amy. Twoje dziecko zmarło. Tak mi przykro...<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Kolejny rozdział... w tym tygodniu! :D Wyliczyłam i obliczyłam (choć moja matma jest kiepska), że rozdziałów będzie jeszcze 2-3 i epilog :d ciekawe czy zakończenie Was zaskoczy :) I jestem takżę ciekawa co sądzicie o rozdziale i jaką przewidujecie końcówkę? Hmm? Jestem ciekawa waszych pomysłów :D<br />
Harry jak widać nie zapomniał o Amy. Wciąż coś do niej czuje. Ale Megan znów go okłamała. Uwierzył. Amanda także myśli, że jej dziecko nie żyje. Czy nasza para jeszcze się spotka? Czy dane im będzie? Ale nawet jeśli to co wtedy? A może tak to zakończę? Amanda zwiąże się z Liamem i będą szczęśliwi? Harry zostanie z Megan? Będzie wychowywał swoje dziecko nie wiedząc o tym?<br />
Piszcie co myślicie :D<br />
Do znów! :)<br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-59710553704426209932015-08-18T22:33:00.003+02:002015-08-18T22:33:55.856+02:0034. "Ból serca nie trwa wiecznie. Odpowiem, że mam się w porządku. Północ nie jest czasem na śmiech, kiedy mówisz "żegnaj". (...) Nie próbuj mnie zatrzymywać ani pytać czy czuję się dobrze. Nie mam odpowiedzi".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<i>"</i><i>"Ja Thomas Mike Stanley, urodzony 15 września 1992 roku w San Diego, w stanie Kalifornia USA, zobowiązuję się do oddania organów potrzebnych do przeszczepu w razie nagłej, niespodziewanej śmierci. Moja wolą jest także, aby organy te otrzymała nijaka Amanda Ellie Knightley, urodzonej 15 września 1992 roku w San Diego, w stanie Kalifornia w USA, moja siostra oraz jedyna najbliższa rodzina. Pragnę, aby akt ten został potraktowany jako testament oraz potwierdzenie mojej woli. </i><br />
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Thomas Mike Stanley</span></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Jeden dzień może zmienić wszystko. Jedna osoba może dać nam tyle ile nie dało nam tysiące innych. Jedna łza może zmienić nasz sposób myślenia, tak samo jak jedno zdarzenie może dać nam nadzieję. Nadzieję, która każdemu z nas potrzebna jest niczym powietrze. Łakniemy jej. Łakniemy zapewnienia, że wszystko będzie w porządku. Pragniemy aby ktoś pochwycił nas w ramiona szeptał do ucha, że wszystko się ułoży. Pragniemy obecności drugiej osoby nawet jeśli ta znajomość nas niszczy. Czujemy się z tym źle, ale i tak robimy na przekór rozumowi, słuchając tylko serca. Bo to ono zawsze zwycięża w tej nierównej walce. Nawet wtedy, kiedy wydaje się zbyt słabe by w ogóle walczyć. Bo czasem jest tak, że te najbardziej kruche i niepozorne, okazują się być tymi najbardziej wypełnionymi miłością i wolą walki. Czasem zdarza się to zbyt często. A czasem prawie w ogóle. Bo na tym właśnie polega życie. Na tym aby płatać nam figle. Na tym aby zaskakiwać nas z każdą sekundą. Trzeba tylko znaleźć sens. A wtedy wszystko stanie się jasne. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i>POV Dercy</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i><br /></i></b></div>
<div style="text-align: left;">
Zarzuciłam na siebie zielony fartuch pielęgniarki. Wystarczył jeden fałszywy dokument, kilka podpisów i już mogłam legalnie pracować w szpitalu. To było zbyt proste. A jednak. Ludzie są naiwni. Cholernie naiwni i pewni tego, że wcale tak nie jest. Jednak to ich gubi. Uśmiechnęłam się pod nosem, pewnym krokiem kierując się na salę, gdzie leżały świeżo urodzone niemowlaki. Rozglądnęłam się dyskretnie i niezauważenie włożyłam niemowlaka do jeszcze bezimiennego pojemnika, w którym leżała już mała dziewczynka, z gęstymi, ciemnymi, lokatymi włoskami i zielonymi oczami. Wyglądała jak mała kopia Stylesa. Teraz chłopak nie będzie mógł się wyprzeć, bo dziecko na prawdę należało do niego. Uśmiechnęłam się szerzej, wyjmując ją i, wkładając do pojemnika z którego wcześniej wyjęłam martwego niemowlaka blondynki. Rozglądnęłam się jeszcze raz i, widząc jak jedna z pielęgniarek wchodzi właśnie na salę udałam, że poprawiam małej poduszkę. Wzięłam głęboki wdech, a mój wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Nie musiałam udawać. To była dla mnie przyjemność. Przedstawienie czas zacząć.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chryste... Pomocy! Ono nie ma pulsu!- krzyknęłam, udając spanikowaną. Nie musiałam długo czekać, aż wokół mnie zbierze się tłum lekarzy i pielęgniarek. Próbowali go reanimować, jednak ja wiedziałam, że to i tak na marne. Stanęłam z boku, patrząc z przejęciem wymalowanym na twarzy jak siwawy lekarz wdycha ze zrezygnowania.<br />
- To było dziecko Amandy...- szepnął. Zauważyłam jak jedna ze starszych pielęgniarek, jego żona podchodzi do niego i obejmuje. Pierwszy raz widziałam jak facet, nie licząc Harry'ego płacze.<br />
- Ile ta dziewczyna może przejść? Dlaczego ona musi tak cholernie cierpieć? Dlaczego Bóg wystawia ją na takie próby? Najpierw rak, ledwo co ją odratowaliśmy, a teraz jej dziecko... Sonja, kochanie. Powiedź, dlaczego?- słysząc jego słowa, ruszyłam do wyjścia, patrząc kątem oka na dziewczynę, która od teraz oficjalnie należała do Megan. Kolejne małe zwycięstwo.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Ile jest w stanie udźwignąć mała, krucha istotka. Jeden, tak delikatny człowiek. A może wokół nas znajdują się anioły, które pokazują nam jak należy walczyć? Być może ona była właśnie takim małym, pięknym aniołem w ciele człowieka. Tak. To było pewne. Amanda właśnie taka była. Była wyjątkowa, jedyna. Los zrzucił na nią wiele. Być może wydawałoby się, że zbyt wiele. Ale w ten sposób wystawiał ją na próbę. Teraz wszystko miało być dobrze. Miało. Bo jak wiadomo los kpi sobie nawet z aniołów. Bóg dał jej szansę. Ale teraz jej nowe serce było wystawione na kolejną, być może najcięższą z prób. Czy bezskrzydły anioł poradzi sobie i tym razem? Czy w końcu odkryje co jej warte jej uwagi, zrozumienia, uczucia, jej serca i oddania? Bo czasem nawet anioły potrzebują pomocy. Istnieją po to by pomagać. Ale im również potrzebna jest pomoc. Które oczy miały błyszczeć dla niej?</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: inherit;">"<span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Aniele mój powiedz,</span><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;"> </span></span></i></div>
<i><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Czy możesz schować </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Mnie w ramionach? </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">A w skrzydłach swych </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Osuszyć znów moje łzy </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Niewiele powiem Ci </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Czujesz sam </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">W niebiosach łatwiej jest trwać </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">oddychać niebem </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Tam zabierz nas... </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Aniele mój </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Ty przecież mnie jedną masz </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">I mnie ochronisz za grzechy </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Niech życie ukaże mnie </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Ty przy mnie zawsze bądź </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Chociaż wiem, me niebo daleko jest </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Więc nie wpuszczą jeszcze mnie </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Jeszcze nie... </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">W ciemną noc modlitwy krzyk </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Zostałeś tylko Ty </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">I deszcz na twarzy mej </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">W ciemną noc nie wierzę już </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Choć trzepot skrzydeł znów </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Do snu kołysze mnie </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Aniele mój </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Czasem nie wierzę w Ciebie </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">W samą siebie też wiary brak </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Zraniłam wiele serc </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Lecz nie opuszczaj mnie </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Czuję strach, że to nie ostatni raz </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Popłynie czyjaś łza, gorzka łza... </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">W ciemną noc modlitwy krzyk </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Zostałeś tylko Ty </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">I deszcz na twarzy mej </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">W ciemną noc nie wierzę już </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Choć trzepot skrzydeł znów </span><br style="background-color: white; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; text-align: -webkit-center;">Do snu kołysze mnie"</span></span></i><br style="background-color: white; font-family: Verdana; text-align: -webkit-center;" /><br style="background-color: white; font-family: Verdana; text-align: -webkit-center;" /><span style="background-color: white; font-family: Verdana; text-align: -webkit-center;"><i><b>Magda Femme</b></i></span><br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghpDpGzfZIW_twF2QyAyXrnvPs-yEMHnKBkKgO8yzhEjDSrvTpr9TUpfhfZLmGfA60P1-tgIWa_OAx0F8KApOb0Rr8qEqH4MhxI39VgCb7u_4S6vQNmXi9_2CzXSgN2BSvOmLOb4hnmkM/s1600/69ea0f5b002a96cc53909fb2.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="170" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghpDpGzfZIW_twF2QyAyXrnvPs-yEMHnKBkKgO8yzhEjDSrvTpr9TUpfhfZLmGfA60P1-tgIWa_OAx0F8KApOb0Rr8qEqH4MhxI39VgCb7u_4S6vQNmXi9_2CzXSgN2BSvOmLOb4hnmkM/s400/69ea0f5b002a96cc53909fb2.gif" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Szaleje normalnie na tych wakacjach :D Jest nowy rozdzialik! Myślę, że wiele się wyjaśniło i jest to napisane w miarę logicznie, przynajmniej się starałam, żeby tak było :)<br />
Dercy jak widzicie pojawiła się. Podrzuciła martwe dziecko Megan Amandzie, a słodką, zdrową dziewczynkę Amy porwała. Co na to Harry? Czy w ogóle się dowie? Co się z nim dzieje? Amy odratowana. Żyje. Ale jak zareaguje kiedy dowie się o śmierci owocu swojej zakazanej miłości? Co stanie się dalej? Musiałam wyjaśnić te kwestie, ponieważ to opowiadanie czyta między innymi moja mama która jest mało ogarnięta w takich sprawach xD Pozdrawiam! :D Planuję napisać jeszcze około 5 rozdziałów i epilog :) Ale może wyjdzie więcej :) Czy jeszcze jakiś w tym tygodniu? Zobaczymy! Do znów :)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-46410700525947343292015-08-17T22:14:00.001+02:002015-08-17T22:22:15.784+02:0033. "Ballada gołębicy. Odejdź w pokoju i miłości. Pozbieraj swoje łzy, trzymaj je w kieszeni. Zachowaj je na czas, kiedy naprawdę będziesz ich potrzebować".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<b><i><span style="color: #ea9999; font-size: large;">Komentować mordki! :)</span></i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/TEsJW9KXuOc/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/TEsJW9KXuOc?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i>POV Liam</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Trzymałem ją za drżącą dłoń, tak mocno jak tylko to było możliwe. W głowie wciąż krzyczały jej słowa. <i>"Bardziej niż śmierci boję się samotności, tam na górze".</i> Nie miałem jednak czasu się nad tym zastanawiać. Kiedy wpatrywałem się w jej zmęczoną i wykrzywioną w grymasie bólu twarz, zrozumiałem jak wielki błąd popełniłem, okłamując ją. Nigdy nie chciałem ją skrzywdzić. Nigdy nie miałem takiego zamiaru. Chciałem ją chronić. I tylko to mną kierowało. Być może dlatego jej słowa tak bardzo mnie zabolały. Moje przemyślenia przerwał jej kolejny krzyk wywołany skurczem.<br />
- Przyj maleńka. Jeszcze jeden raz. Już prawie.- szeptała pielęgniarka, a brunetka wbiła paznokcie w moją skórę. Szeptałem uspokajające słowa, przecierając jej czoło szmatką. Nie chciałem się zastanawiać co będzie gdy wrócimy do domu. Liczyło się tylko tu i teraz. Usłyszałem jej ostatni krzyk. Odwróciłem wzrok, patrząc na małego skarba niesionego przez pielęgniarkę. Coś jednak mi nie pasowało. Coś było nie tak. Zmarszczyłem brwi, przenosząc wzrok z powrotem na dziewczynę, leżącą na łóżku. Automatycznie zapomniałem o wszystkim dziejącym się wokół nas. Wpatrywałem się w jej zmęczoną twarz, która wyrażała więcej bólu niż nawet ja byłem w stanie unieść. Podziwiałem ją. W tym momencie podziwiałem ją jak jeszcze nigdy. Dopiero teraz dotarło do mnie ile tak młoda dziewczyna mogła znieść. Ile jej kruche, wątłe ciało zdołało unieść i ile jej ogromne serce, które chciała darować wszystkim wokół. Posłałem jej lekki uśmiech, głaskając po policzkach. Dziewczyna jednak po chwili jakby wybudziła się z transu i zaczęła rozglądać się z niepokojem. Z obłąkaniem i przerażeniem w oczach spojrzała na mnie.<br />
- Dlaczego ono nie płacze?- szepnęła tak, że tylko ja byłem w stanie ją usłyszeć. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc o co jej chodzi i dopiero po chwili dotarł do mnie sens jej słów. Były niepokojące, ale jeszcze bardziej niepokojące było to, że miała rację.<br />
- Dlaczego nic nie słyszę? Co się dzieję?- powiedziała nieco głośnej. Nikt jednak się nie odezwał. Każdy był zajęty swoimi obowiązkami. Szeptałem uspokajające słowa do momentu, kiedy zauważyłem, że moja kruszynka usypia. Dziękowałem w duchu i nadal nuciłem kołysankę. Z letargu wyrwał mnie jednak głos jednej z pielęgniarek.<br />
- Hej, hej, hej! Skarbie, Amy nie zasypiaj.- mówiła, podchodząc bliżej. Zaczęła klepać ją lekko po policzkach, a ja odsunąłem się o krok, nie wiedząc o co chodzi.<br />
- Otwórz oczy Amando. Nie możesz teraz spać.- powtarzała, a ja zmarszczyłem brwi.<br />
- Dlaczego? Przecież jest wykończona.- sprzeciwiłem się. Zamarłem, widząc jak kobieta w fartuchu podnosi na mnie wzrok i piorunuje mnie spojrzeniem. Jej kolejne słowa sprawiły, że nie mogłem wykonać żadnego, najmniejszego ruchu, a mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa.<br />
- Nie rozumiesz. Jeśli zaśnie, może się już nigdy nie obudzić.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i>*W tym samym czasie, w tym samym szpitalu*</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><b>POV Megan</b></i><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
- Jeszcze trochę. Da pani radę! Jeszcze raz.- słuchałam zawodzenia pielęgniarki, zwijając się z bólu. Czy oni do cholery jasnej nie mogli mi dać czegoś przeciwbólowego? Myślałam, że zaraz rozerwie mi podbrzusze. Tak. To kategorycznie moje pierwsze i ostatnie dziecko. W końcu od czego są skrobanki? Kolejny głęboki wdech, kolejny przeszywający ból. Krzyk. Kątem oka zauważyłam jak jedna z kobiet niesie coś, kładzie na kocyki i kręci głową z dezaprobatą. Spojrzałam w tamtą stronę doskonale wiedząc co to oznacza.<br />
- Przykro mi.- <i>"a mnie nie..."</i>- pomyślałam. Moje dziecko nie żyło. Ale tylko chwilowo. Wiedziałam, że tak będzie. Można powiedzieć, że zrobiłam to z premedytacją. Ale śmierć tego dziecka pomogła mi tylko w dokonaniu ostatniej fazy mojego planu. Teraz tylko czekałam, aż Dercy wykona swoją część zadania.<br />
- Czas rozpocząć ostatnią część gry.- szepnęłam sama do siebie, uśmiechając się w duchu.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Zostałam przewieziona na jedną z sal. Leżałam sama i czekałam. Czekałam i właśnie to wyczekiwanie było najgorszą z możliwych rzeczy. Czekałam, aż ktoś powie mi co z moim dzieckiem. Czekałam, aż ktoś w końcu powie mi cokolwiek. W tym momencie nie liczyło się nawet to, że Liam o wszystkim już wie. Gemma tu pracowała, więc bez problemu dowiedziała się o wszystkim. I tak byłam przygotowana na to, że już stąd nie wyjdę, więc nie musiałam się martwić o to, że mnie zamordują. Dość śmierci rozegrało się już w ostatnim czasie. Leżałam, patrząc jak aparatura pomaga mi jeszcze normalnie funkcjonować. Chociaż "normalnie to było raczej błędne określenie, zważając na to, że moje serce już prawie nie było. To i tak cud, że przeżyłam poród. <i>"Widocznie Bóg postanowił dać mi jednak czas na pożegnanie". </i>W tym samym momencie, kiedy o tym pomyślałam, z zewnątrz dobiegły dobrze znane mi głosy.<br />
- Wpuście mnie do niej! Muszę z nią porozmawiać! Puszczaj!- słyszałam odgłosy szarpaniny, a mój oddech odrobinę przyśpieszył. Starałam się przygotować na to co zaraz nastąpi. Musiałam być na to gotowa. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazała się wysoka sylwetka chłopaka oraz zaraz za nim Zayna oraz Louisa, którzy starali się go powstrzymać przez wtargnięciem na salę w takim stanie. Wyglądał okropnie. Potargane włosy, wymięta koszula, podkrążone oczy. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że przecież to on był przy mnie cały czas. Nie Harry. Mimo, że nie był biologicznym ojcem mojego dziecka, traktował je jak swoje. Kochał mnie mimo tego, że na to nie zasłużyłam. Był gotów zostawić dla mnie wszystko, rzucić każdą rzecz żeby być przy mnie. Traktował mnie jak największy skarb i to on był przy mnie cały czas. To on zachowywał się jak prawdziwy mężczyzna. I dopiero teraz dotarło do mnie jak cholernie głupia byłam, że wszystkie te rzeczy odrzucałam. Powinnam dać mu szansę. Cholera on zasługiwał na milion szans. Ale to ja nie zasługiwałam na niego. I dopiero teraz, patrząc na niego dotarło do mnie jak bardzo go zraniłam.<br />
- Liam, uspokój się do cholery!- krzyknął Zayn do wciąż szarpiącego się chłopaka. Wpatrywałam się w niego, aż w końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały. I wtedy miałam wrażenie, że moje serce stanęło i nadszedł mój koniec. Nigdy nie widziałam w jego oczach tyle bólu, rozpaczy i zawodu. Wpatrywałam się w niego, nie mogąc wydusić słowa. Przeniosłam wzrok na chłopaków za nim, którzy byli gotowi go wyciągnąć z sali siłą, ale dałam im niemy znak, że nie ma takiej potrzeby. Chciałam dać mu szansę chociaż się pożegnać. Choć byłam świadoma, że to mógł być mój największy błąd.<br />
- Jak mogłaś...- szepnął. Jego głos się łamał, a z oczy zaczęły kapać maleńkie łzy, które z całych sił starał się powstrzymać.<br />
- Ty cholerna egoistko, jak mogłaś?!- krzyknął głośniej, a ja opadłam bezwiednie na poduszkę, zaciskając oczy. Czułam jego palący wzrok na swoim ciele. Czułam jak wypala dziurę w każdym zakamarku mojego ciała. W każdej jego części.<br />
- Kiedy miałaś zamiar nam powiedzieć? Nigdy, prawda? Czekałaś, aż będzie po wszystkim, żeby uniknąć tej rozmowy?- teraz już nie krzyczał, ale każde jego słowo było wypełnione jadem. Wkładał w nie wszystkie swoje smutki, żale, złość i rozgoryczenie. A ja zaciskałam mocniej powieki, pozwalając łzą spływając na poduszkę. Nie mogłam na niego patrzeć. Bałam się jego spojrzenia.<br />
- I ty miałaś prawo nas oskarżać o to, że nie wspomnieliśmy ci o Harrym? A tymczasem ty skrywałaś coś o wiele gorszego.- mówił dalej, a moje serce zmniejszało się z każdym jego słowem. Najgorsze było to, że miał rację. Nie miałam siły się już bronić.<br />
- No powiedź coś. Mów do cholery! Dlaczego nic nie powiedziałaś? Miałabyś jeszcze szansę! Znaleźlibyśmy dawcę...<br />
- Nie znaleźlibyśmy. A ja miałabym codziennie znosić spojrzenia, którymi teraz obdarzasz mnie ty? Miałabym wstawać rano i patrzeć jak gasnę w waszych oczach? Tak, jestem egoistką, ale chciałam żebyście zapamiętali mnie taką. Chciałam widzieć uśmiechy na waszych twarzach. Na twojej. Bo zależy mi ta tobie i może kiedyś by nam się udało. Żałuję tylko, że tak późno to zrozumiałam.- dopiero teraz odważyłam się na niego spojrzeć. Jego twarz tonęła pod natłokiem łez. Kleknął przed moim łóżkiem, nic nie mówiąc. Płakał głośno, a ja cicho łkałam. Trzymał moją rękę, całował ją i krzyczał.<br />
- Nie możesz odejść! Nie pozwalam ci! Tak cholernie cię kocham. Nie możesz nam tego zrobić. Mnie, Mii, dziecko... Amy błagam. Zostań...- jego błagania jednak stawały się coraz mniej wyraźne. Tak jak i jego obraz. Wszystko stało się zamazane. Traciłam powoli kontakt z rzeczywistością. Ostatkami sił spojrzałam na monitor, który zaczął niepokojąco głośno piszczeć. Krzyki. Jego głośny płacz. Krzyki. Ciemność. Krzyki. Umieram. Taki właśnie miał być mój koniec. Żałowałam tylko, że nie zdążyłam ujrzeć owocu mojego i Harry'ego. Naszej zakazanej miłości, która nie miała prawa istnieć.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Dum dum dum! Jestem na wakacjach w Żywcu i na wieczór dostałam nagłego przypływu weny. Jestem strasznieee dumna z tego rozdziału :)<br />
Ale co się dzieje? Amy umarła? ;/ Co znów uknuła Megan? Co tam się stało? :O<br />
Proszę o komentarze mordki! Strasznie motywują :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-72795084199062050552015-08-14T21:03:00.002+02:002015-08-14T21:03:55.647+02:0032. "Potrzebuję Twojej pomocy, Nie mogę walczyć wiecznie. Wiem, że patrzysz. Czuję Cię".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="color: #ea9999; font-size: large;">Proszę <u><b>każdego</b></u> kto przeczyta ten rozdział o skomentowanie :) Zostawcie po sobie ślad! :) To na prawdę ma dla mnie ogromne znaczenie misiaczki! :) Szczególnie, że to jeden z ostatnich rozdziałów :')</span><br />
<span style="color: #ea9999; font-size: large;">Polecam włączać obie piosenki :) Każda dopasowana jest do fragmentów :")</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/TEsJW9KXuOc/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/TEsJW9KXuOc?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Zawsze kochałam zimę. Pamiętam, że kiedy byłam małą dziewczynką wystawiałam głowę na podwórko wraz z nadejściem pierwszego dnia tej cudownej pory roku i czekałam na pierwszy płatek śniegu. Kiedy go zauważyłam, nie zważając na to, że jestem boso i jeszcze w pidżamie, biegłam łapiąc go na malutki język. Pamiętam jak tata z mamą obserwowali mnie wtedy przez okno i śmiali się, tuląc do siebie z miłością jakiej nie zaznałam od ich śmierci. Z miłością, którą stara się mnie obdarzyć grono moich najbliższych, ale której ja nie chcę przyjmować. Którą chciałabym celebrować z nimi i z moim nienarodzonym dzieckiem każdego dnia, każdej minuty i sekundy. Ale którą już nikogo nie zdążę obdarować i którą już za dwa tygodnie nie będą mogli darować mnie.<br />
Dwa tygodnie.<br />
Czternaści dni.<br />
Trzysta trzydzieści sześć godzin.<br />
Dwadzieścia tysięcy sto sześćdziesiąt minut.<br />
Milion dwieście dziewięć tysięcy sześćset sekund.<br />
Dokładnie tyle dzieli mnie od nieuchronnego. Tyle dzieli mnie od przewidywanej daty porodu, a co za tym idzie, także od mojego końca.<br />
Zawsze kochałam zimę.<br />
Do czasu...<br />
Do czasu kiedy to właśnie tę porę roku wybrał sobie Bóg, aby przywołać mnie do siebie. Zostały mi dwa tygodnie. Dwa tygodnie i w dalszym ciągu tylko ja byłam świadoma tego co ma się stać. To nie tak, że nie próbowałam im wyznać prawdy. Próbowałam. Kilkanaście razy. Ale kiedy już mam zamiar im powiedzieć, wtedy dostrzegam na ich twarzy podekscytowanie. Są szczęśliwy tym, że za niedługo będą mieli kolejnego członka rodziny. Bo teraz byliśmy jedną, wielką rodziną. Tylko oni zostali mi na tym świecie, to oni obdarowywali mnie miłością.To przeze mnie chłopcy zaniedbali koncerty i fanów, rezygnując z trasy koncertowej. Chciałam im powiedzieć. Tyle razy chciałam to zrobić. Ale prawda była taka, że byłam tchórzem. Nie egoistką. O to nikt nie mógł mnie posądzić. Bo to dla ich dobra milczałam. Oni nie mieli pojęcia co przeżywam każdego dnia, kiedy się budzę. Kiedy tylko uchylam powieki i nachodzi mnie smutna, szara rzeczywistość. Tylko sen daje mi ukojenie.<br />
I może właśnie tylko dzięki temu powoli godziłam się z myślą o odejściu.<br />
To dla nich milczałam.<br />
Moje ledwo bijące serce rosło z każdym uśmiechem, który pojawiał się na twarzy Mii, kiedy przykładała drobną rączkę do mojego brzucha. Uśmiech pojawiał się na mojej twarzy, kiedy widziałam iskierki w oczach Liama.<br />
A później zamykałam się w pokoju. płacząc. Nie chciałam odbierać im tej radości. Chciałam widzieć na ich twarzach szczęście i uśmiech, a nie litość i smutek. Bo jestem przekonana, że gdybym wyjawiła im wszystko co mnie męczy właśnie to widziałabym codziennie.<br />
- Mamusiu. Spójrz! To ja, Ty i dzidziuś!- krzyknęła radośnie mała czarnoskóra. Siedziałyśmy na podłodze w pokoju Gemmy. Właściwie nie wiem, dlaczego właśnie tutaj. Mała rysowała, a ja siedziałam obok, opierając się o kanapę i, głaszcząc Liamsona. Psiak, słysząc głos dziewczynki automatycznie poniósł łepek i spojrzał na nią zaciekawiony. Uśmiechnęłam się lekko, patrząc na jej małe arcydzieło.<br />
- A to kto?- wskazałam palcem na patyczaka, trzymającego mnie za rękę. Mia posłała mi najsłodszy uśmiech i odpowiedziała:<br />
- Tatuś.- wpatrywałam się w nią, głaszcząc czarne loczki na jej drobnej główce. "Tatuś". To słowo krążyło w mojej głowie. Przyglądałam się temu jak mała wertuje jedną ze swoich książek, kiedy w pewnym momencie coś z niej wypadło. Mia, zrywając się na równe nogi wybiegła z pokoju, słysząc swoje imię gdzieś z dołu, z salonu. Kiedy wyszła, a raczej wybiegła, a w pokoju zostałam tylko ja spojrzałam na psiaka, który patrzył na mnie, stojąc pod drzwiami.<br />
- No idź. wiem, że chcesz. Dam sobie radę.- powiedziałam, posyłając mu nikły uśmiech. Odkąd zaszłam w ciążę Liamson okazał się być mi najbliższym stróżem. Pilnował mnie kiedy spałam, kiedy jadłam, kiedy szłam do ogrodu. Miałam wrażenie, że tylko on wie co tak na prawdę się dzieje. Miałam wrażenie, że ten pies jest powiernikiem wszystkich tajemnic. Nie tylko moich. Czasem żałowałam, że nie potrafi mówić. Kiedy zostałam całkowicie sama, sięgnęłam dłonią po kartkę, która wypadła z kolorowanki Mii. Jak się okazało było to zdjęcie. Zatrzymałam powietrze w policzkach, kiedy dotarło do mnie co tak na prawdę trzymam w dłoni. Przejechałam dłonią po pochyłym piśnie, znajdującym się na odwrocie fotografii. Mimowolnie się uśmiechnęłam, patrząc na dwójkę uśmiechniętych, młodych ludzi. Patrząc na niego. Zielone, hipnotyzujące tęczówki, urocze dołeczki oraz ciemne loki. <i>"Dla słodkiej Amy, Harry xx". </i><br />
I to właśnie w tym momencie coś się zmieniło. Właśnie teraz, patrząc na to zdjęcie, gdzie stałam uśmiechnięta wtulona w bruneta, zapragnęłam poznać wszystkie tajemnice. Chciałam odzyskać wszystkie zabrane mi wspomnienia. Chciałam dowiedzieć się co tak na prawdę łączyło mnie z tajemniczym Harrym. Pragnęłam załatać tą cholerną dziurę w sercu, którą odczuwałam od dnia wypadku. Nie chciałam być na straconej pozycji. Owszem, także ich okłamywałam, ale było jedno "ale". Oni w końcu odkryją mu sekret, a ja umrę żyjąc w niewiedzy. Podniosłam się z podłogi. podchodząc do szafki, gdzie Gemma trzymała dokumenty. Wiem, że nie powinnam. Wiem, że to niestosowne i to jej prywatność, ale czułam, że tylko tu znajdę odpowiedzi. Przecież nie mogła udusić ciężarnej, prawda? Wzięłam głęboki wdech i zabrałam się za przeszukiwanie pierwszej teczki.<br />
Włączyłam laptopa. Wstukałam odpowiednie hasło. Wyskoczyło mi więcej niż chciałam. Teraz wiedziałam już wszystko. Wiedziałam o wszystkim co przez miesiące starali się tak bacznie ukryć. Z bijącym sercem przekroczyłam próg salonu. Byli tu wszyscy. Gemma z Louisem jak zwykle bawili się w Mią, Caroline, Niall, Zayn i Pierre siedzieli na kanapie zawzięcie o czymś rozmawiając, a Liam siedział w fotelu, słuchając z szerokim uśmiechem tego o czym debatowała reszta. Kiedy tylko weszłam głębiej, wszystkie spojrzenia przeniosły się na moją osobę. Z twarzy moich przyjaciół nie schodził uśmiech, ale kiedy tylko zobaczyli moją minę ich humor diametralnie się zmienił. Liam patrzył na mnie zaniepokojony, a ja powtarzałam w myślach, aby zachować spokój. Usiadłam na wolnym fotelu, w dłoniach ściskając kruczowo papiery, które zdążyłam wydrukować. Nikt się nie odezwał. Wszyscy patrzyli na mnie, jakbym była co najmniej widmem. A może właśnie tak mnie postrzegali? Odchrząknęłam, patrząc na Gemme, która wpatrywała się we mnie z lekkim uśmiechem.<br />
- Jak tam twój brat Gemmo?- siliłam się, aby mój głos brzmiał jak najbardziej pewnie i niewzruszenie. W rzeczywistości moje serce szalało, a ślina nie chciała przejść przez gardło. Zauważyłam jak blondynka wstrzymuje powietrze, patrząc nerwowo na pozostałych. Dla mnie natomiast był to znak. Znak, że się nie myliłam i, że tym razem to oni byli na straconej pozycji. <i>"Głupia... przecież to ty z każdym oddechem stajesz się słabsza." </i>Po długiej ciszy, dziewczyna w końcu zabrała głos. Drżał. Tak jak i ona cała.<br />
- Ale... skąd... ja...- zaczęła się jąkać. Zaprzeczyłam ruchem głowy, przenosząc wzrok na kolejną osobę. Chłopak siedział w fotelu, patrząc na mnie jak na zjawę. Jego spojrzenie wyrażało zaskoczenie, smutek i... ból. Uniosłam lekko kąciki ust, starając się wyglądać na pewną siebie. Tak na prawdę niczego nie mogłam być pewna. Nie w tej chwili. Nie w tym momencie.<br />
- Stary znajomy, dawny, zapomniany kumpel. Druh z kapeli. Niczym przyszywany brat. Mam rację, Liam?- odpowiedziała mi głucha cisza. Przejrzałam jeszcze wzrokiem każdego z osobna. Siedzieli ze spuszczonymi głowami, bawiąc się palcami. Zaśmiałam się pod nosem. Spodziewałam się takiej reakcji. Chwyciłam w dłoń jeden z artykułów, które wydrukowałam i zaczęłam czytać na głos.<br />
- <i>"Harry Styles, jeden z najbardziej kontrowersyjnych członków zespołu One Direction postanowił pożegnać się z muzyką po trzech latach wspólnej pracy. Sam zainteresowany nie chce komentować całego zdarzenia, ale mamy podstawy podejrzewać, że ma to związek z młodziutką lekarką Amandą Knightley, która jak się niedawno okazało zaszła w ciążę. Tydzień przed podjęciem decyzji o odejściu z kapeli Harry i Amanda spędzili romantyczne chwile na jednej z brytyjskich plaż. Czyżby pomiędzy tą dwójką doszło do czegoś więcej? Niestety żaden z członków zespołu nie chce wypowiadać się na ten temat."- </i>gdy skończyłam, uniosłam głowę. Czułam jak zaczynam drżeć. Rzuciłam na stół wszystkimi artykułami oraz papierami znalezionymi u Gemmy i, czując jak w kącikach oczu zbierają mi się słone krople spojrzałam na ludzi, którzy zwali się moimi przyjaciółmi.<br />
- Zaraz... grzebałaś w moich rzeczach?- usłyszałam głos Gemmy, która przeglądała właśnie jeden z wielu dokumentów potwierdzających moje racje. Prychnęłam, patrząc na nią wzrokiem jakim nigdy nie powinna nikogo obdarowywać.<br />
- Czy na prawdę to jest teraz twoim największym zmartwieniem?- szepnęłam, przecierając policzki. Długo nikt się nie odzywał. Dopiero po kilkunastu minutach usłyszałam głos.<br />
- Zrobiliśmy to żeby cię chronić. Ja... my... nie chcieliśmy cię okłamywać. Amy tak strasznie mi żal. To nie tak miało wyglądać, ale to wszystko jest bardziej skomplikowane niż...<br />
- To jego dziecko, prawda?- odezwałam się cicho, przerywając brunetowi. Spojrzałam w dół na okrągły brzuch, aby chwilę później ponownie patrzeć na nich. Zorientowałam się. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Wszystko co mi wmawiali było kłamstwem. Wszystko.<br />
- Wcale się nie upiliśmy, nie spałam z tobą. Oczywiście, że nie. To jest niepodobne to żadnego z nas. Wykorzystałeś mój wypadek i amnezję, aby ze mną być. Wiedziałeś, że czuję coś do Harry'ego i dlatego pomyślałeś, że skoro zapomniałam o jego istnieniu to możesz mnie mieć. Pamiętam o twoim wyznaniu. Prawie ci się udało, Liam. Prawie...- nie wiem w którym momencie zaczęłam płakać. Caroline dawno wyprowadziła Mię z pokoju. Wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni. Czyżbym trafiła w sedno?<br />
- Tak, to dziecko Harry'ego, ale to nie tak, że chciałem cię wykorzystać. Nie miałem takiego zamiaru! Na litość boską Amy!- wstałam tak gwałtownie, że zakręciło mi się w głowie, ale nie dałam tego po sobie poznać.<br />
- I skąd mam wiedzieć, że teraz też nie kłamiesz? Utraciłeś moje zaufanie. Okłamałeś mnie i nie wmawiaj mi, że to dla mojego dobra. Gówno prawda! Myślałeś tylko i wyłącznie o sobie, tak jak i wy wszyscy.- traciłam widoczność przez gromadzące się w oczach łzy.<br />
- Nawet bolesna prawda jest lepsza od kłamstwa, bo kiedy okaże się, że to kłamstwo, boli jeszcze bardziej.- szepnęłam na tyle głośno, żeby byli w stanie mnie usłyszeć. Ruszyłam w stronę schodów nie zważając na ich wołania. Jeden schodek, drugi, piąty, dziesiąty... Utrata świadomości, upadek, przeszywający ból w dole brzucha i ciemność... Czy tak wygląda śmierć?<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/C8HucA-9SgI/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/C8HucA-9SgI?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<i>"Policz do dziesięciu, a potem otwórz oczy".- </i>postanowiłam zrobić tak jak podpowiada mi umysł.<br />
Jedem... słyszałam krzyki. Ktoś wymawiał moje imię. Kilka razy. Nie znałam tego głosu. Postanowiłam odliczyć jeszcze do dziewięciu.<br />
Dwa... poczułam jak ktoś kładzie dłoń pod moje plecy i delikatnie mnie podnosi.<br />
Trzy... czułam lekkie turbulencje. Czyżby gdzieś mnie nieśli?<br />
Cztery... pierwsza próba. Niepowodzenie.<br />
Pięć... poczułam gwałtowny i niewyobrażalny ból w okolicach podbrzusza. Zwinęłam się z bólu. Czy tak ma wyglądać teraz moje życie?<br />
Sześć... ktoś chwycił mnie za rękę. Ścisnęłam ją mocniej nawet nie wiedząc kto to.<br />
Siedem... kolejna fala bólu. Tym razem silniejsza. Krzyknęłam.<br />
Osiem... poczułam coś lepkiego między nogami.<br />
Dziewięć... kolejne krzyki. Ktoś mocniej ścisnął moją dłoń.<br />
Dziesięć... to już. Pora. Czas.<br />
Otworzyłam oczy. Oślepił mnie nagły blask światła. Zmrużyłam powieki, starając się ponownie nie krzyknąć z bólu. Spojrzałam w bok. Kilkoro ludzi w białych kitlach. Byłam wieziona na noszach. Mój wzrok przeniósł się w dół. Dopiero wtedy dotarło do mnie co się dzieje. To już. Teraz. Opadłam na poduszkę, próbując złapać oddech.<i> "Nie... nie! Błagam... jeszcze za wcześnie. Nie chcę! Nie mogę! Nie zdążyłam się jeszcze pożegnać!". </i>Oddychałam płytko, czując jak ktoś kruczowo ściska moją dłoń. Przeniosłam wzrok na osobę, która to robiła i rozpłakałam się jeszcze bardziej.<br />
- Shhh... nie płacz maleńka. Wszystko będzie dobrze.-szeptał, a ja wpatrywałam się w niego coraz bardziej płacząc. Dusiłam się łzami, patrząc na Liama. Ścisnęłam mocniej jego dłoń i szepnęłam:<br />
- Zostań ze mną. Błagam, nie zostawiaj mnie. Proszę...- powtarzałam tak długo dopóki nie znaleźliśmy się w sali operacyjnej.<br />
- Nie zostawię cię. Jestem przy tobie, Amy. Zawsze będę.- widziałam w kącikach jego oczu łzy. Uniósł dłoń i drżąc przetarł mój policzek.<br />
- Bardziej niż śmierci boję się samotności tam, na górze.- to było ostatnie co zdążyłam wypowiedzieć, zanim uderzył mnie mój pierwszy, niewyobrażalnie silny skurcz. Zachłysnęłam się powietrzem, wbijając pazury z jego dłoń.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Witam misiaki :) Pierwotnie ten rozdział miał być wiele dłuższy, ale uznałam, że zanim go napiszę będzie pewnie przyszły tydzień, zważając na to, że jutro znów pozbywam się laptopa, a poza tym podzielę go na dwie części i będzie fajnie :D<br />
Zdradzę, że wiem już jakie będzie zakończenie i pod epilogiem wyjawię wszystkie moje pomysły xD<br />
A co dzisiaj tutaj mamy? Amy w końcu odkryła tak pilnie strzeżoną tajemnicę. Spadła ze schodów? ;o Co z dzidziusiem? Zaczęła rodzić dwa tygodnie przed terminem. Czy umrze?<br />
Powiem tylko tyle, że w kolejnych rozdziałach będzie dużo więcej Megan oraz Harry'ego. W końcu to ostatnie chwile!<br />
W poniedziałek jadę na wakacje, tak więc mam nadzieję, że tak także zdołam coś napisać ;)<br />
Do znów mordki!<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-48040628869253972732015-08-04T21:04:00.000+02:002015-08-04T21:48:36.268+02:0031. "Spotkamy się w piekle, kochanie."<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="color: #ea9999;">Witam kochani! Ważna notka pod rozdziałem :)</span><br />
<span style="color: #ea9999;">Proszę bajdzo bajdzo o komentarze, bo na prawdę uwielbiam je czytać <3 Dodają mi takiego kopa do dalszego pisania! :)</span><br />
<span style="color: #ea9999;"><br /></span>
<span style="color: #ea9999;"><br /></span>
Siedział na kanapie. Oparty plecami o miękki, czerwony materiał siedział, wpatrując się w punkt przed sobą. Nie wiedział co robić. Wszystkie myśli mieszały mu się w jedną wielką kulkę, ale jedna z nich widocznie wybijała się z kupki. Jak mógł być tak głupi. Jak mógł nie dostrzec tego wszystkiego. Tych samych, lazurowych oczu. Tego samego uśmiechu. Podobnego nosa i identycznego chodu. To wszystko były banały. Zbyt proste rzeczy aby zwracać na nie uwagę. Zbyt banalne, ale zarazem tak oczywiste. Przez całe życie żył w nieświadomości. Przez pół życia żył tak blisko niej. Wciąż zarzucał sobie, że za późno się zorientował. Ale co by dało gdyby wpadł na to wcześniej? Czy to wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy teraz siedziałby z siostrą, wkuwając na egzamin? A może piliby kawę w któreś z knajpek Starbucksa?<br />
Siedziała na krześle. Oparta o drewnianą powierzchnię, która dla niej była niczym tron. Wpatrywała się w niego, zaciągając się kolejną dawką nikotyny. Co z tego, że była w 5 miesiącu ciąży? Zupełnie się tym nie przejmowała. W końcu dla niej to dziecko znaczyło tyle co nic. Głupia wpadka. Ale powoli w jej głowie rodził się plan. Kolejny. Kolejna gra. Kolejny przegrany. Bo żyła w świadomości, że wygranym będzie ona. Zaśmiała się pod nosem, widząc zadumę chłopaka. Bawiło ją to w jaki sposób zareagował na to wszystko. Bawiło ją to, że w jakim stopniu się przejął. Wiedziała, że nadszedł czas żeby znów troszkę go potresować. Brunet i tak nie był świadomy co się wokół niego dzieje. Jego choroba pogłębiała się z każdym dniem, a ona wiedziała, że chłopak nadaje się tylko do psychiatryka. Ona miała jednak zupełnie inny plan, który szybkimi krokami zbliżał się do końca.<br />
On nie był świadomy co stanie się za kilkanaście minut. Nie był świadomy tego, że nigdy nie odzyska siostry. Nigdy jej nie zobaczy. Nigdy nie dotknie, nie przytuli. Nigdy nie zobaczy jej dziecka. Nie zostanie wujkiem, ani nie zobaczy nic co kiedyś było mu tak bliskie. Jego czas dobiegał końca i tylko ona była tego świadoma. On nie mógł mieć pojęcia o tym co uroiło się w jej głowie.<br />
- Nie mów, że się przejmujesz.- usłyszał jej zachrypły głos. Ospale podniósł głowę i spojrzał na jej wyrażającą wyższość sylwetkę. Wzruszył ramionami i, chcąc zmienić temat zapytał nieśmiało:<br />
- Powinnaś rzucić to gówno. Trujesz małego.- w odpowiedzi usłyszał tylko jej kpiący śmiech. Wzdrygnął się.<br />
- A co cię to obchodzi.- odpowiedziała, odpalając kolejnego szluga. Brunet westchnął głęboko i przecierając twarz dłońmi ponownie wzruszył ramionami.<br />
- Jakby nie było to też moje dziecko.- to wystarczająco zamknęło dziewczynę. Plan czas zacząć. Nic nie mówiąc wstała i wolnym krokiem ruszyła w jego kierunku. Poruszała się zwinnie jak kotka, a każdy jej ruch był przemyślany. Ale to wszystko była gra. Pieprzona gra, w której królową byłą ona. Gra, w której nie było zasad. Usiadła na jego kolanach i mocno przytuliła. Gładząc po plecach mruczała pocieszające słówka. W każdej innej sytuacji byłoby to urocze. Ale nie teraz. Ta para nie była urocza. Ta znajomość była toksyczna. On nie mógł wiedzieć, że ostatni raz czuje zapach jej ciała, alkoholu, papierosów. Nie miał pojęcia, że przyjdzie mu zapłacić największą cenę za znajomość z panną Poolson.<br />
- Thomas... skarbie. Tak bardzo mi jest żal, że muszę to zrobić, ale taka jest kolej rzeczy. Rodzimy się by umrzeć. A ty robisz to przecież dla swojej siostrzyczki... Spotkamy się w piekle, kochanie. - szeptała, a z każdym słowem jej głos stawał się coraz bardziej przepełniony jadem. Zanim chłopak zdążył zareagować, blondynka zamachnęła się i wbiła metalowe ostrze w jego brzuch. Trafiła dokładnie tam gdzie chciała, żeby nie uszkodzić najważniejszego organu, który był jej najbardziej potrzebny.<br />
Kiedy usłyszała jego ostatni oddech uśmiechnęła się dumne, wykręcając numer pogotowia. Kilka słów, udawana rozpacz, list, który dzień wcześniej napisał, kilka podpisów i było po wszystkim.<br />
Usiadła na kanapie, gdzie jeszcze niedawno leżał martwy chłopak. Świetne upozorowała samobójstwo. Choroba psychiczna Thomasa bardzo jej w tym pomogła. Oczywiście nie wzięła się znikąd. Musiała dosypywać mu proszki do jedzenia, picia, alkoholu. Poprzedniego wieczoru napisał list. Oczywiście niczego nie pamiętał. Blondynka wzięła kopie w ręce, i z satysfakcją zaczęła wpatrywać się w pochyłe pismo. Wiedziała o wszystkim. Wiedziała, że Harry pojechał do Londynu. Wiedziała także, że Amy jej w ciąży. Wiedziała, że straciła pamięć, a wraz z nią wspomnienia o niej i o Stylesie. Wiedziała, że umiera i potrzebna jej pomoc. Zamierzała jej pomóc. Już to zrobiła. Uśmiechnęła się, gładząc po zaokrąglonym brzuchu.<br />
- Straciłeś ojca, mały, ale mamy Harry'ego. On będzie lepszym tatusiem. Tylko mamusia musi go jeszcze nauczyć kto tu rządzi.- wiedziała o wszystkim. Wiedziała, że chce zemsty. Wiedziała, że ktoś musi cierpieć, żeby ona była szczęśliwa. Uratowała ją, choć jeszcze nikt o tym nie wiedział. Uratowała ją, po to by później zrobić coś o wiele gorszego. Aby zadać jej jeszcze większy ból. Ale nie ona miała najbardziej cierpieć. Był ktoś, kto swoim nieposłuszeństwem naraził się bardziej. Ale to ona była wilkiem. To ona rządziła stadem.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Siedziała na kanapie, pijąc herbatę, którą zrobił jej Louis. Wpatrywała się w list, czytając po raz setny jego treść. Wciąż nie mogła uwierzyć w to co się stało. Nie mogła uwierzyć, że przez tyle lat żyła w nieświadomości. Nie mogła pogodzić się z faktem, że miała brata obok siebie, a nawet nie śmiała podejrzewać, że łączy ich więcej niż się spodziewali. A najbardziej przerażał ją fakt, że chłopak popełnił samobójstwo. Nie dochodziło do niej, że mógł mieć jakieś problemy psychiczne, ze swoim własnym umysłem, podświadomością. Nie mogła uwierzyć. A może nie chciała. Tego wszystkiego było za dużo. Za kilka miesięcy miała mieć poród. Bała się. Cholernie się bała, bo choć dziecko rozwijało się dobrze, tylko ona wiedziała, że dzień porodu oznacza datę jej końca. Nie było już ratunku. W przeciągu kilku miesięcy nie ma szans znaleźć dawcy. Cieszył ją tylko fakt, że nikt już nie wypytywał. Nikt na siłę nie wyciągał informacji. Nie mieli pojęcia, że ich kochana Amanda odejdzie, aby spotkać się z bratem. Z aniołami. Że sama stanie się jednym z takich uroczych aniołów, który będzie ich wszystkich strzegł. I strzegł swojego dzieciątka. Żyła w przekonaniu, że maluch zostanie z ojcem. Nie miała pojęcia, że jego prawdziwy ojciec będzie przeżywał piekło gdzie indziej. Zapomniała już o tajemniczym Harry'm. Nie przejmowała się już tym, że utraciła część wspomnieć. Obrała sobie za cel spędzenia ostatnich miesięcy z najbliższymi. Uśmiechała się, bawiła, ale jej serce słabło z każdą minutą, z każdym oddechem i z każdym krokiem. I tylko ona była tego świadoma. Inni nie pytali. Byli zbyt pochłonięci przygotowaniami do urodzin małej Mii, która kończyła 6 lat. Dziewczyna cieszyła się, że dożyła chociaż tej części roku. Tego cudownego dnia. Pierwszych wspólnych urodzin. Cieszyła się, bo choć skończyła niedawno dopiero dwadzieścia lat, czuła, że spełniło się wszystko o czym marzyła i co chciała osiągnąć. Mimo to, trudno było się żegnać. Trudno było się rozstawać. Nie chciała tego, ale ten dzień musiał w końcu nadejść. Nie chciała tego. Bała się i strach przewyższał każde jej uczucie. Ale dziewczyna nie miała pojęcia o tym, że los dał jej kolejną szansę. Ale czy gdyby wiedziała jak to się stało, czy dalej na jej twarzy pojawiał by się uśmiech?<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1SWeMebUzp6dQfj_gKgw3xIc-TyTdq99Dc3YBuP0VpIvNzt0rd3LFYvGkk0nZiMHlFaLf3BeS6UEwqNT8j6dTSfrJBO5D9xIcwx16SIVAToFLlzBlx-jO2vDkOQ-gdby2DDFitVkutM4/s1600/%2529%2528.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="172" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1SWeMebUzp6dQfj_gKgw3xIc-TyTdq99Dc3YBuP0VpIvNzt0rd3LFYvGkk0nZiMHlFaLf3BeS6UEwqNT8j6dTSfrJBO5D9xIcwx16SIVAToFLlzBlx-jO2vDkOQ-gdby2DDFitVkutM4/s320/%2529%2528.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Witam mordki! 31 rozdział za nami c;<br />
Na początku chciałam Was przeprosić, że dodaję dopiero teraz, ale wyszło jak wyszło. Troszkę się uczem, troszkę pracuję, ale nie o tym chciałam Wam powiedzieć.<br />
Mówię z góry, że kolejny rozdział pojawi się w dniach od 14-16 sierpnia czyli w przyszłym tygodniu :) Później pójdzie już z górki, gdyż nasze opowiadanie dobiega końca.<br />
Ten rozdział napisała w nietypowy sposób, ale muszę przyznać, że świetnie mi się go tworzyło :D Kolejny oczywiście będzie taki jak zazwyczaj :)<br />
A co to się tutaj stało :o<br />
Thomas zamordowany przez Megan? Amy umiera? Ale czy na pewno?<br />
Cóż.. myślę, że wiele się wyjaśniło :)<br />
Zdradzę tylko, że następny rozdział pokaże coś co odkryła Amanda w przeddzień swojej daty porodu. Później stanie się coś co nieuniknione :D więcej nie zdradzę! Podpowiem tylko, że ostatnie rozdziały będą pełne dreszczyku, zapachu stęchlizny i alkoholu oraz starych magazynów xd<br />
Domyślajcie się ;D Tak, ktoś umrze, ale niekoniecznie już w następnym rozdziale :)<br />
A teraz chciałam podziękować Wam za prawie 41 tys. wyświetleń bloga :o<br />
Na prawdę doceniam to i szczególnie Wasze komentarze, które cholernie mnie motywują ;')<br />
I jeszcze jednak kwestia.<br />
Czytam zażarcie jednego bloga i jest to JEDYNY blog, który komentuje :)<br />
Historia jest cudowna! Wciągająca fabuła, dziewczyna opisuje cudownie sytuacje, wampiry, naomiry, magia Tomlinson w roli głównej, więc czego więcej chcieć?<br />
Na prawdę. Opowiadanie jest cudowne zarówno jak i dziewczyna.<br />
Chciałam już teraz serdecznie podziękować jej za długaśne komentarze, które tak uwielbiam i czytać i chciałabym, żeby nie miały końca! Dziękuję Ci Amelcia :* A moich czytelników nakłaniam do zajrzenia na jej bloga! ------- > <a href="http://thedarkworldfanfiction.blogspot.com/" target="_blank">http://thedarkworldfanfiction.blogspot.com/</a><br />
<br />
A tutaj krótki opis fabuły:<br />
<br />
Louis i Dakota są wampirzym rodzeństwem, które żyło jako ludzie w przeszłym stuleciu. Ciągłe kłótnie i sekrety wykańczają nie tylko ich, ale także osoby z ich otoczenia. Louis chorobliwie i za wszelką cenę, chcąc chronić siostrę nie mówi jej całej prawdy o tym czym się zajmuje. Ciekawska i nie mogąca znieść ciągłej kontroli wampirzyca, wraz ze swoją przyjaciółką pewnego dnia odkrywają coś co zmienia życie wszystkich na zawsze. Naomiry, mroczna historia rodziny Horanów. Co będzie jeśli śmiertelni wrogowie zamieszkają razem pod jednym dachem? Co jeśli nie skończy się na jednym naomirze? Czy zaakceptują siebie? Czy Aleksander w końcu przestanie mścić się na najmłodszym bracie? Czy pozwoli rodzeństwu uwolnić się od siebie? Jak wielki zasięg może mieć zemsta czarownicy? Czy nowostworzony zabije niewinnych? Jakie uczucia zrodzą się między stęsknionym za zagubioną miłością która odeszła Niallu i porywczej i zatroskanej Dakocie? Co jeszcze nas zaskoczy?<br />
<br />
<br />
<br />
Jak na razie to mój opis gdyż opowiadanie jest dopiero w połowie :) Mam nadzieję, że dojdzie do końca! Mam nadzieję, ze Was zachęciłam! Do napisania! :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-84533190765578823502015-07-25T21:26:00.000+02:002015-07-25T21:28:33.969+02:0030. "Jeśli ten pokój by płonął nawet bym nie zauważył. Bo pochłonęłaś całe moje myśli, ze swoimi, małymi, niewinnymi kłamstwami".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="color: #ea9999;">Na początku chciałabym Was bardzo, bardzo prosić o skomentowanie tego rozdziału. Każdego kto to czyta :) Pokażcie, że tu jesteście!</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="color: #ea9999;"><br /></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="color: #ea9999;">Koniecznie włącznie piosenkę *.* I słuchajcie jej w kółko! :)</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="color: #ea9999;">Miłego czytania!</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/h7Nv1Jy1d0Y/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/h7Nv1Jy1d0Y?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Wsiadłam do auta zdezorientowana całą tą sytuacją, która zaszła w sklepie. Wciąż miałam przed oczami jego uroczy uśmiech i intensywną zieleń tęczówek. Wciąż miałam w głowie jego obraz i przyznam, że zaczęło mnie to nieco niepokoić. Miałam wrażenie, że skądś go kojarzę, ale nie miałam żadnego zarysu. Żadnej wskazówki, gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach go spotkałam. Może mijaliśmy się przez przypadek na ulicy, w sklepie lub w restauracji? Może był ojcem jednego z moich pacjentów? Nie. Ta opcja zdecydowanie odpadała. Nie wyglądał mi na grzecznego tatusia. Jego ostre rysy twarzy, niesforne, ciemne loki i tatuaże zakryte jedynie skrawkiem materiału, pokrywające całe ręce. I jego wiek. Mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat z hakiem. Był zdecydowanie za młody jak na ojca. Zresztą, tak jak i ja na matkę. Pogłaskałam odruchowo swój lekko widoczny brzuch. kończyłam trzeci miesiąc, ale kruszynka nie była wcale taka krucha i malutka. Doskonale wiedziałem, że dziecko czuje, że rodzice i otoczenie nie cieszy się z tego, że ma się narodzić, zaistnieć. Że udzielają mu się szczególnie odczucia matki. Moje. Bo przecież nosiłam go pod swoim sercem. Doskonale wiedziałam, że czuje mój strach, moją niepewność. Chciałam maskować te uczucia za radością. Ale prawda była taka, że w obliczu tego co miało mnie czekać, czegoś o czym wiedziałam tylko ja, nie było na nią miejsca. Nie potrafiłam jej okazać, choć tak bardzo byłam jej spragniona. Łaknęłam jej jak duszące się zwierze powietrza. Jak ryba wody. Jak ptak latania. Jak człowiek drugiego człowieka. Ja miałam wparcie w moich przyjaciołach. W Liamie. Wciąż jednak nie mogłam zrozumieć dlaczego nie chcę dać mu szansy. Dlaczego ogradzam go grubym murem. Dlaczego bronię się przed jakimkolwiek głębszym uczuciem do niego. Tłumaczyłam to sobie jednym powodem. Tym, że i tak nie będzie mógł się mną długo nacieszyć, a wtedy będzie bolało jeszcze bardziej. Wolę by myślał, że jest dla mnie tylko przyjacielem. Ale było coś jeszcze prócz strachu i obawy. Była niesamowita pustka w jakiejś części mojego serca. Jakby ktoś ją wyrwał, zabrał i po której nie pozostało nic. Miałam wrażenie, że po moim wypadku coś się zmieniło. Doskonale wiedziałam, że doznałam lekkiego wstrząsu mózgu i amnezji. Jednak wszyscy zapewniali mnie, że pamiętam o wszystkim. Że nic się nie zmieniło, że nie zapomniałam żadnych ważnych wydarzeń. Wrażenie pustki jednak pozostało. Ale kiedy tylko poruszałam ten temat, atmosfera stawała się napięta i nikt nie patrzył mi w oczy. Po pewnym czasie dałam sobie spokój, ale ich zachowanie utwierdzało mnie tylko w przekonaniu, że coś przede mną ukrywają. Kłamią. Że powinnam wiedzieć coś o czym nie mam pojęcia. Czułam się jak zagubiona łania. Znienawidziłam ten stan. Siedziałam w aucie, czekając na Liama, który został w sklepie. Zastanawiało mnie jego dziwne zachowanie w stosunku do Larry'ego. Nie. To było inne imię. Harry. Tak. Harry. Miałam wrażenie, że panowała między nimi dziwna atmosfera. Niepokojąca. moje rozważania przerwał ruch w lusterku. Odwróciłam się gwałtownie, zauważając obok wejścia do sklepu jego. Stał tam, wpatrując się we mnie bez żadnego ruchu. Przechyliłam lekko głowę, zwilżając bezwiednie wargi. Założyłam włosy za ucho i posłałam mu szczery uśmiech. Nie wiem właściwie dlaczego to zrobiłam. Odczułam taką potrzebę. Przekazania mu czegoś, czego do końca nie byłam świadoma. Zmarszczyłam lekko brwi, zauważając, że zaciska pięści. Nie odwzajemnił mojego gestu. Posłał mi ostatnie spojrzenie po czym zwyczajnie odszedł. Ale właściwie czego się spodziewałam? Nawrzeszczałam na niego w tym sklepie i wyszłam. Ale czy to teraz miało jakiekolwiek znaczenie? Zmęczona zbyt natrętnymi myślami zasnęłam oparta o szybę, z ręką spoczywającą na moim okrągłym brzuchu.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Ciemno. Cicho. Siedziałam. Tego byłam świadoma. Tylko tego byłam pewna. Opuszkami palców odnalazłam twardą powierzchnię. Krzesło. Poruszyłam się niespokojne, zwilżając wargi językiem. Minęła chwila zanim zorientowałam się, że ciemność jest spowodowana tym, iż na oczach mam założony materiał. Powolnym ruchem uniosłam dłoń i uchyliłem rąbek opaski. Bardzo powoli zdjęłam ją z oczu. Nic mi to jednak nie dało, gdyż w całym pomieszczeniu w którym się znajdowałam nie było widać zupełnie nic. Tylko ciemność. I jedno małe okno, przez które do środka wpadało słabe światło. Próbowałam wyczuć jakiekolwiek emocje. Ku mojemu zdziwieniu poczułam niezwykłą błogość i spokój. Nie czułam strachu spowodowanego otaczającym mnie mrokiem, ani nieświadomością gdzie się znajduję. Czułam spokój, kojącą ciszę i... pożądanie. Zapach seksu i perfum od Gucciego unosił się w powietrzu. Mimowolnie wciągnęłam ostry, seksowny zapach. Siedziałam jeszcze chwilę, nie wstając. Coś podpowiadało mi, abym została na swoim miejscu. Nie wiem kiedy to nastąpiło, ale w pewnym momencie poczułam na swoim ramionach czyiś dotyk. Wzdrygnęłam się, ale nie ze strachu. Poczułam jak dłonie suną lekko w dół, chwytając moje nadgarstki, które po uniosły się pod wpływem dotyku Nieznajomego. Poczułam na swoich palcach wargi. Ciepłe, miękkie. Gorący oddech rozbijający się o moją szyję. I szept. Kilka niepozornych słów, które chciałam usłyszeć. Pragnęłam tego, nie mając kompletnie pojęcia od kogo wypłyną. Nie mając świadomości kto za mną stoi. Usłyszałam tylko zachrypły głos i oślepiający blask zielonych tęczówek, które mieniły się pięknie w świetle księżyca. Rozpłynęłam się, oddając się cała. Oddając swoje ciało, duszę i serce. Oddając wszystko co posiadałam. Pragnęłam tego. </i><br />
<i>- Tak bardzo tęskniłem. </i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
Obudziłam się, zbyt gwałtownie podnosząc się z siedzenia. Patrzyłam zdezorientowana przed siebie, nie wiedząc do końca czy już wybudziłam się z letargu, czy wciąż śnię. Próbowałam unormować oddech, kątem oka widząc, że Liam już wrócił i przygląda mi się zaskoczony i zaniepokojony.<br />
- Coś sobie przypomniałam.- stwierdziłam, przecierając twarz rękoma. Wyprostowałam się w fotelu, przenosząc wzrok na chłopaka. To co zobaczyłam mocno mnie zaskoczyło. Siedział sztywno, nie wykonując najmniejszego ruchu. Miałam wrażenie, że na parę sekund wstrzymał oddech. Jego gałki o mało co nie wyszły z oczodołów, a ręce mocno zacisnął na zakupach, które wciąż miał w ręce. Postanowiłam zignorować jego reakcję i, zapinając pas powiedziałam:<br />
- Mam jutro wizytę u ginekologa. Pierwsze USG. I dlatego mam pytanie.- mówiłam, poprawiając włosy w lusterku. Nie czekając na odpowiedź kontynuowałam:<br />
- Masz ochotę pójść ze mną?- dopiero teraz na niego spojrzałam. Wypuścił głośno powietrze i nie odpowiadając zapiął pasy, odpalając samochód. Po chwili usłyszałam donośny śmiech, który tak bardzo lubiłam. Patrzyłam na niego jak na idiotę, ale zanim zdążyłam zapytać o co chodzi, zauważyłam jak pochyla się w moją stronę i składa na moim policzku czuły pocałunek.<br />
- Oczywiście, że pójdę. Wszystko dla najważniejszych osób w moim życiu.- uśmiechnęłam się, ale nie był to szczery uśmiech. Odwróciłam głowę, przełykając ukradkiem ślinę. Poczułam jak na jego ostatnie słowa ściska mi serce. <i>"Jak długo zdołam ich jeszcze okłamywać, nie raniąc samej siebie?" </i><br />
Jechaliśmy w ciszy przez dobre dwadzieścia minut. Co jakiś czas spoglądałam na bruneta, ale miałam wrażenie, że zawzięcie o czymś myśli. Postanowiłam mu nie przeszkadzać, ale w pewnym momencie przerwałam ten spokój. Przełykając ślinę, zebrałam się na odwagę i spytałam o coś co męczyło mnie odkąd wyszliśmy z tego marketu.<br />
- Liam?- wpatrywałam się w jego twarz. Chłopak mruknął, dając mi znak, abym mówiła dalej. Sama nie wiedziałam czemu, ale wydawało mi się, że jest tutaj tylko ciałem, a jego duch jest gdzieś daleko stąd, tak samo jak i jego myśli.<br />
<i>- </i>Skąd znasz tego chłopaka ze sklepu?- nie odrywałam wzroku od jego twarzy. Widziałam, że wyraźnie się spiął. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na kierownicy. Nie patrzył na mnie, ale ja widziałam, że bije się ze swoimi myślami. Wiedziałam, że coś kręci, że kłamie tak jak reszta. Domyśliłam się. Nie byłam idiotką. Może i umierałam, ale to nie odbierało mi zdolności logicznego myślenia. Wiedział, że się zorientowałam. Zastanawiałam się tylko jak długo uda mu się wytrzymać. Kiedy się złamie i wszystko wypapla. I czy faktycznie było to takie nic, jak mi wmawiali.<br />
- Stary znajomy.- odpowiedział, nie odrywając wzroku od drogi. Zmarszczyłam brwi, ale o nic więcej nie pytałam. Zauważyłam dom. Bez słowa wysiadłam z pojazdu i ruszyła, pogrążona we własnych myślach.<br />
Pchnęłam drewnianą powierzchnię i niemal natychmiast do moich uszu dotarły dźwięki rozmowy. Zdjęłam buty i oparłam się o ścianę, wsłuchując się w rozmowę. Nie ukrywałam się. Nie miałam takiej potrzeby. Stałam w progu, ale wszyscy byli tak zajęci rozmową, że żaden z nich mnie nie zauważył. Byli tu wszyscy. Gemma z Mią, Louisem i Liamsonem na podłodze. Zayn, Perrie, Niall i Caroline siedzieli na kanapie.<br />
- Ona też ma przed nami sekrety.- usłyszałam głos Perrie. Zamarłam. Zorientowali się. Wiedzą, że coś jest nie tak. Tylko... jak?<br />
- I tak uważam, że powinniśmy jej powiedzieć. Zatajanie tego jest kompletnie bezsensu. Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, a wtedy znienawidzi nas wszystkich.- Caroline coraz bardziej ściskała dłoń blondyna. Wierciła się niespokojnie, a ja postanowiłam wejść. I tak by mnie zauważyli.<br />
- Kogo znienawidzę?- spytałam, siląc się na radosny ton głosu i lekki uśmiech.<br />
- Mama!- usłyszałam, a po chwili mała zerwała się na równe nogi i podbiegając wtuliła się w moją rękę. Ucałowałam ją w czubek głowy, sadzając ją sobie na kolanach. Zajęłam miejsce obok zdezorientowanego mulata. Podniosłam brew, zaplatając małej warkocza.<br />
- Emm... Nialla. Zeżarł wszystkie żelki.- Perrie próbowała zażartować. Zaśmiała się nerwowo, a ja uśmiechając się szerzej zaśmiałam się pod nosem. Oczywiście, że kłamali. Przywykłam do tego, jednak coraz bardziej wywoływało to u mnie irytacje i zawód. Gemma nie odezwała się ani słowem, odkąd weszłam. Wszyscy nagle zamilkli. Bali się powiedzieć za dużo. Czułam napięcie. <i>"Tajemnice nas wykończą".</i><br />
- Mamusiu, kiedy przyjdzie do nas wujek Harry?- pytanie z ust Mii zbiło mnie z tropu. Ona natomiast patrzyła na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami, a ja przeniosłam wzrok na pozostałych. Siedzieli sztywno, a ich twarze zrobiły się białe jak kreda. Bingo, Amy.<br />
- Wujek Harry? Cóż... przykro mi kochanie, ale nie wiem. Ale możesz mi coś o nim przypomnieć? Chyba dawno go u nas nie było. Nie pamiętam aby był.- zaakcentowałam ostatnie słowa. Zauważyłam jak Gemma wstaje gwałtownie i wybiega z pokoju. Serce podpowiadało mi, abym za nią biegła, ale rozum kazał dalej wykorzystywać małą do uzyskania informacji. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale cz ułam, że to jedyne wyjście.<br />
- No jak to! Wujek Harry jest najfajniejszy na świecie! Uczył mnie grać na gitarze, dużo rozmawialiście i zabrał cię na wakacje! To przecież braciszek cioci Gemy! Schowałam nawet dla ciebie jedno zdjęcie. Poczekaj!- słowotok jaki wypłynął z jej ust, sprawił, że nic już nie rozumiałam. Nie miałam pojęcia, że Gemma ma brata, że jechałam z kimś na wakacje. Spojrzałam na pozostałych. Siedzieli wpatrzeni w swoje palce. Tylko Carly patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem i wzdychając wstała.<br />
- Mówiłam, że tak będzie.- szepnęła i skierowała się w stronę, w którą pobiegła kilka minut wcześniej blondynka. Wciąż osłupiała nie zauważyłam jak moja mała córeczka wraca i kładzie na moich kolanach zdjęcie. Spojrzałam na podpis z tyłu. Moje serce zamarło. <i>"Dla słodkiej Amy, Harry xx"</i>. Powoli odwróciłam fotografie. Ujrzałam na niej dwie postacie. Dziewczyna stała odwrócona w stronę kamery, a chłopak stał za nią. Oboje wpatrywali się w siebie jak w obrazek. Zawsze cieszył mnie widok zakochanych par. I teraz zapewne też bym się cieszyła, gdyby nie jeden fakt, który sprawił, że moje serce stanęło. Na zdjęciu byłam ja. Z najszczerszym uśmiechem, wypełnionym radością. Ale największym szokiem było dla mnie to, kto mnie obejmował. Jego duże ręce obejmowały moje biodra, a wzrok wyrażał najszersze uczucie. Za mną stał chłopak ze sklepu.<br />
Czując jak w kącikach oczu zaczynając błyszczeć mi łzy, uniosłam wzrok. Nie rozumiałam zupełnie nic. W mojej głowie krążyło tysiąc pytań, na które chciałam, ale bałam się poznać odpowiedź.<br />
- Sądzę, że nadszedł czas na szczerość nie uważacie?- szepnęłam, wyłapując spojrzenie Malika, który usilnie starał się unikać moje parzącego wzroku. Nikt się nie odezwał. Za sobą natomiast poczułam obecność.<br />
- Chcesz byśmy byli z tobą szczerzy? Dobrze. Ale nam należy się to samo, nie uważasz?- usłyszałam jego głos. Odwróciłam się gwałtownie, napotykając brązowe tęczówki. Przełknęłam ślinę. Moja pewność siebie, którą miałam jeszcze chwilę temu wyparowała w jednej chwili. Czyżby nadszedł czas na prawdziwą szczerość z obu stron? Nikt się nie odezwał. Przez kilka minut było słychać tylko nasze przyśpieszone oddechy. Cisze pełną napięcia przerwał dzwonek do drzwi. Wzdrygnęłam się, ale jako jedyna wstałam z zamiarem otworzenia. Każdy pogrążył się we własnych myślach. Chwyciłam za klamkę, nie wiedząc kogo się spodziewać. Spodziewałam się zobaczyć dostawce pizzy lub listonosza. Napotkałam jednak pustkę. Spojrzałam w dół, gdzie leżała śnieżnobiała koperta. Zmarszczyłam brwi, podnosząc ją. Weszłam do środka i zauważając, że koperta jest zaadresowana moim nazwiskiem, otworzyłam ją. Przechodząc prób salonu, przeczytałam pierwsze słowa.<br />
<i>"Szanowna pani Knightley. Przesyłamy wyniki DNA zgodnie z pani prośbą. Laboratorium... "</i><br />
Zaraz. Z jaką moją prośbą?<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcA5iCKYYrVVaRcBZjUmNJ2lD6FMit2eRPI6pwdRxAAeM5f3EkZ7Ob2cOMol9ZwQT-PJD-D3vRGuAVJTnCOnDWvsZEqO1Lddkfa52r2cvbqs5DMHtYZq5jeuC4Q6-VBH26Cc4mvBwYWWM/s1600/tumblr_inline_mrdkj1iv7j1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcA5iCKYYrVVaRcBZjUmNJ2lD6FMit2eRPI6pwdRxAAeM5f3EkZ7Ob2cOMol9ZwQT-PJD-D3vRGuAVJTnCOnDWvsZEqO1Lddkfa52r2cvbqs5DMHtYZq5jeuC4Q6-VBH26Cc4mvBwYWWM/s1600/tumblr_inline_mrdkj1iv7j1qz4rgp.gif" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Witam moje mordeczki! Wiem, rozdział miał być jutro, ale wstawiam dziś. Udało mi się go napisać. Prawdę mówiąc już nie mogłam wytrzymać, ale miałam mały zanik weny. Ale udało się!<br />
Sekrety zaczynają wychodzić na jaw? Co, kto i ile wyjawi? Nasza mała Mia nieświadomie wyznała tak starannie skrywane tajemnice. A początek? Pewnie spodziewaliście się, że przypomni sobie jakieś wspomnienie związane z Harrym co? A ten sen? I ostatnie pytanie- jakie wyniki DNA? :O Tyle pytań!<br />
<br />
<b><span style="color: #ea9999;">Bajdzo proszę o komentarze mordki! Motywuje to na prawdę ogromnie! :)</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">Ps. Piosenka cudowna *.*</span></b><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-19973754785699777772015-07-20T20:46:00.000+02:002015-07-20T21:33:46.510+02:00Przepraszam<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Rozdział pojawi się w niedzielę. Wszystko wyjaśnię w następnej notce. Za opóźnienia przepraszam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1ZzWX3Y8HJBh5Lj24HBRYvU0Yhn_is_Y7PiLryTDApZZkw-gnOnibOgriGPizzEovlsI-924K7eOlKDOPLsFBN3IVwx8dLlYbEMwRphhOSAH_8Zx5xX7R5aHK_BqBIJMMy_K5MtDh0h4/s1600/tumblr_mrtqqq5VRJ1sbqfeco1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="191" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1ZzWX3Y8HJBh5Lj24HBRYvU0Yhn_is_Y7PiLryTDApZZkw-gnOnibOgriGPizzEovlsI-924K7eOlKDOPLsFBN3IVwx8dLlYbEMwRphhOSAH_8Zx5xX7R5aHK_BqBIJMMy_K5MtDh0h4/s320/tumblr_mrtqqq5VRJ1sbqfeco1_500.gif" width="320" /></a></div>
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-63188355108448359712015-07-10T19:48:00.001+02:002015-07-10T21:12:54.409+02:0029. "On nigdy się nie dowie w jaki sposób kłamiesz, kiedy na mnie patrzysz. Więc niech próbuje dalej, ale wiesz, że widzę wszystkie szczegóły, które sprawiają, że jesteś kim jesteś. Czy on wie, że umiesz poruszać się w taki sposób? Czy on wie, że nigdy nie wrócisz?"<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/5UUO_NmnSFc/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/5UUO_NmnSFc?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />
<br />
<b><i>POV Liam</i></b><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
- W co ty grasz, Liam?- usłyszałem jego głos, który przyprawił mnie o dreszcze. Przełknąłem ślinę, widząc, że chłopak robi krok w moją stronę. Nie ruszyłem się z miejsca choć nogi same rwały mi się do ucieczki, ale doskonale wiedziałem, że jeśli teraz z nim nie porozmawiam mogę nie mieć już następnej okazji. Lustrowałem uważnie jego twarz. Zmrużył oczy, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała nierównomiernie. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały wiedziałem już na pewno. On wiedział.<br />
- Wiesz.- bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Brunet wpatrywał się przez chwilę w moje oczy, nawet nie chwilę się nie odwracając. Ten wzrok przerażał mnie. Miałem wrażenie, że on zna wszystkie moje kłamstwa. Że on wie o wszystkim. Postanowiłem się jednak opanować i z transu ocucił mnie jego cichy, zachrypły głos.<br />
- O czym? O tym, że Amy nosi moje dziecko, a nie twoje?- skinąłem głową, nadal nie spuszczając wzroku. Nie mogłem Nie chciałem aby miał satysfakcje. Musiałem szybko przeanalizować w głowie plan. Musiałem zdecydować czy skłamać i brnąć w to dalej, czy powiedzieć mu prawdę. Decyzję pomogła mi podjąć jedna myśl. O czymś sobie przypomniałem i miałem okazję to teraz wykorzystać. Nastała długa cisza, którą przerwało jedno pytanie, którego nie spodziewałem się usłyszeć.<br />
- Przespałeś się z nią?- uniosłem gwałtownie głowę, chcąc skojarzyć czy żartuje. Jednak jego wyraz twarzy zdradzał śmiertelną powagę. Prychnąłem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Spojrzałem w jego oczy. Jemu wcale nie było do śmiechu. Zadał poważne pytanie i oczekiwał poważnej odpowiedzi. <br />
- Przecież wiesz jaka jest prawda. Po co pytasz?- rzekłem cicho, wciąż przeszywając go wzrokiem. W odpowiedzi westchnął cicho, i podchodząc jeszcze jeden krok, spojrzał mi głęboko w oczy. Jeśli jego wzrok mogłby zabijać, byłbym już dawno martwy.<br />
- Bo chcę to usłyszeć od ciebie. Przeleciałeś ją?- brzmiał jakbyśmy wcale nie mówili o Amy. O dziewczynie na, której mu rzekomo zależało. <br />
- Nie. Nie spałem z nią do cholery! Nie mógłbym jej tego zrobić. Na pewno nie teraz, kiedy nie wie co się wokół niej dzieje.- wykrzyczałem, nie wytrzymując. Nie obchodziło mnie to, że byliśmy w sklepie, a kilkoro ludzi zwróciło na nas swoją uwagę. Ale dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że wydałem naszą małą tajemnicę. Teraz nie było już odwrotu.<br />
- Co to znaczy? I dlaczego ona myśli, że jesteś ojcem jej dziecka skoro z nią nie spałeś? Dlaczego do cholery ona mnie nie poznaje? Zrobiliście jej pranie mózgu czy…<br />
- Miała wypadek. Zemdlała na środku drogi. Samochód nie zdążył wyhamować.- <br />
mój głos drżał, kiedy przypominałem sobie ten feralny dzień. Postanowiłem jednak przemilczeć to, że w pewnej części była to moja wina. Nie wiedziałem czemu, ale coś podpowiadało mi, że nie powinienem mu mówić otwarcie o tym co czuję. Nie ufałem mu. <br />
- Amnezja.- odezwał się. Skinąłem powoli głową, unosząc głowę do góry. Chłopak jednak spuścił wzrok i wpatrywał się w nieokreślony punkt. Intensywnie nad czymś myślał. Dopiero po dłuższej chwili podniósł swoje spojrzenie. Dojrzałem w nim błysk przerażenia.<br />
- Nie pamięta mnie.- tym razem zaprzeczyłem ruchem głowy.<br />
- Nie pamięta, że Harry Styles kiedykolwiek istniał. Nie pamięta nic co z tobą związane. Megan także.- uprzedziłem jego kolejne pytanie. Spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, którego nie mogłem do niczego porównać. Skinął tylko głową, nic nie mówiąc. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.<br />
<div>
- Kochasz ją?- spytał tak nagle, że poczułem jak moje serce staje. Spojrzałem przerażony w jego oczy, które w świetle lekko się szkliły. A może tak mi się tylko zdawało.</div>
<div>
- Ja...</div>
<div>
- Nie zaprzeczaj. Kochasz ją. Kochałeś od początku.- stwierdził, wpatrując się we mnie jakbym był jakimś dziwnym, niespotykanym zjawiskiem. Nie miałem pojęcia co mam zrobić w tej sytuacji. Nie mogłem się ruszyć i miałem wrażenie, że zapomniałem jak się oddycha. Nastała dłuższa chwila ciszy, którą chłopak najwidoczniej uznał za aprobatę. Nagle do moich uszu dotarło coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Na pewno nie w tym momencie. Śmiech. Jego śmiech. Śmiech przepełniony kpiną, jadem i czymś czego nie mogłem nazwać. <i>"Nienawiść..."</i><br />
- Wciąż nie mogę nadziwić się z jej naiwności. Na prawdę myślałem, że jest mądrzejsza, a tymczasem poszło tak łatwo.- mówił, oglądając rzeczy na pierwszej lepszej półce jaka wpadła mu w oko. Zmarszczyłem brwi, patrząc na niego zdezorientowany. Byłem pewien tylko jednego- mówił o Amy. Nie zdążyłem o nic zapytać, bo lokaty, widząc moją minę tylko zaśmiał się ponownie pod nosem i zaczął nienaturalnym głosem.<br />
- Nie udawaj, Payne. Ty jako jedyny od początku przeczuwałeś moje zamiary. Ty jako jedyny potrafiłeś odczytać moje zachowanie. Od początku chodziło tylko o jedno. O seks. Przeleciałem ją, więc nic już tu po mnie. A dziecko? Dziecko to wypadek przy pracy. To nie powinno się zdarzyć. Ale się zdarzyło. Trudno. Pech. Ale cieszę się, że nie poniosę za to odpowiedzialności.- mówiąc to wszystko uśmiechał się szeroko i nawet na mnie nie patrzył. Obserwowałem każdy jego ruch, doszukując się jakichkolwiek sygnałów, że kłamie. Nie znalazłem niczego takiego, jednak nie mogłem się powstrzymać przed dodaniem komentarza. Powinienem go zamordować, przygwoździć do jednej z wielu półek za to co przez chwilą powiedział, ale zamiast tego stałem jak skamieniały w jednym miejscu, wpatrując się w niego z otwartymi ustami.<br />
- Kłamiesz. Wiem, że kłamiesz. Nie wierzę ci, rozumiesz? Nie wierzę, że tak nagle przestało ci na niej zależeć.- warknąłem, zaciskając pięści. Mimo tego, że mówił o niej w tak okropny sposób, stałem nic nie robiąc. Wiedziałem, że to chore i egoistyczne, ale cieszyłem się z takiego obrotu spraw. Cieszyłem się, że nie będzie już mącił w naszym życiu. W życiu dziecka, które przecież było tak jakby moje. Zamiast spotkać się z jego morderczym spojrzeniem, zauważyłem jak robi kilka kroków i, podchodząc do mnie staje ze mną twarzą w twarz. Mierzył mnie przeszywającym spojrzeniem, a ja w jego oczach widziałem tylko puste. Zieleń przekształciła się w ponurą czerń. Przeszywał mnie na wylot, posyłając nagle krzywy uśmiech.<br />
- Nie przestało mi zależeć, bo nigdy mi nie zależało. Ona jest dla mnie nikim. Nikim istotnym. Cieszę się, że mnie nie pamięta i mam nadzieję, że tak pozostanie już na zawsze.- mówił, a jego wyraz twarzy pozostał niewzruszony. Kiedy miał odejść, odwrócił się i powiedział:<br />
- Nie musisz mi wierzyć. Nie potrzebuję tego. Chciałem tylko żebyś wiedział. Tak będzie lepiej.- i zniknął za jedną z półek. Stałem osłupiały, nie mogąc przetrawić tego wszystkiego, kiedy do mojej głowy uderzyła jedna myśl. Pędem pobiegłem za Stylesem, próbując go dogonić. Kiedy udało mi się go ujrzeć za jedną z kobiet, przyśpieszyłem, chwytając go za nadgarstek. Chłopak nawet się nie odwrócił. Wiedział, że to ja.<br />
- Harry! Wiesz coś czego Amy nie chce nam powiedzieć, prawda? Coś ważnego. Coś co przed nami ukrywa.- mówiłem, puszczając go. Stał do mnie plecami, nic nie mówiąc. Kiedy straciłem nadzieję, na jakąkolwiek reakcję, w końcu się odezwał.<br />
- Skoro wam nie mówi, musi mieć ku temu powody.- stwierdził. Westchnąłem, przeczesując włosy palcami.<br />
- Ode mnie niczego się nie dowiecie. Ale mam radę.- powiedział i dopiero wtedy zaszczycił mnie spojrzeniem. Oczekiwałem na jego dalszą część, uświadamiając sobie, że prawie w ogóle nie oddycham.<br />
- Jeśli nie chcesz jej stracić, szybko działaj.- i to było ostatnie co od niego usłyszałem. Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, chłopak zniknął z pola mojego widzenia.<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Harry</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Szybkim krokiem wyszedłem z budynku, aby uniknąć kolejnych pytać Liama. Miałem dość. Dość wszystkiego. Dlaczego to wszystko musiało się tak skończyć? Tak. Dla mnie był to już koniec. Powiedziałem to co miałem do powiedzenia. Niech chociaż jedno z nich zna prawdę. Ich prawdę. W przypływie chwili odwróciłem się, napotykając znajome tęczówki. Siedziała w aucie, opierając się o szybę. Patrzyła na mnie, przeszywając mnie swoimi niebieskimi oczami. Kąciki jej ust podniosły się lekko do góry. nie odwzajemniłem gestu. Miałem szczerą nadzieję, że nigdy sobie o mnie nie przypomni. Zauważyłem jak jej jedna ręka, głaszcze opiekuńczo swój własny brzuch. Brzuch, w którym rozwijało się moje dziecko. Nieplanowane. Niespodziewane. To ja je stworzyłem, ale ono nigdy nie miało poznać swojego prawdziwego ojca. Jego matka będzie go nieświadomie okłamywała. Tak jak i samą siebie. Odwróciłem się gwałtownie, szybkim krokiem, kierując się do swojego samochodu. Czułem na sobie jej zdziwione spojrzenie. Szybko wytarłem jedną maleńką łzę, która bezczelnie postanowiła wypłynąć z mojego oka. Ostatnia łza, którą miałem kiedykolwiek wylać. Nigdy więcej.<br />
- Tak bedzie lepiej. Tylko dla kogo?<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Liam</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Spakowałem wszystkie zakupy do bagażnika, zamykając klapę.<br />
- Kupiłem wszystko co chciałaś, ale...- zacząłem, ale szybko przerwałem, uświadamiając sobie, że brunetka śpi oparta o szybę. Oddychała równomiernie, trzymając lewą dłoń na zaokrąglonym brzuszku. Uśmiechnąłem się pod nosem, odgarniając niesforny kosmyk włosów z jej twarzy. Kiedy miałem już odpalać samochód, dziewczyna poruszyła się niespokojnie. Spojrzałem na nią i w tym samym momencie, otwierając przerażone oczy, zaczęła płytko oddychać. Patrzyła przed siebie, szepcząc trzy szokujące słowa.<br />
- Coś sobie przypomniałam.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVWriKciEltDSTQ8FOcdMKypHzw6TkBVlwPm-4tTclki7nK0P6lAxkdm-wzLc3JBdMNeAxVG8nI4nAS7S12_2kSw6ma3sqE2oT4niiwwUJgceP8rj7Wah38sz34V7RRcZhgAnagXL9wI4/s1600/tumblr_mqo9sf9V7t1rko18bo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVWriKciEltDSTQ8FOcdMKypHzw6TkBVlwPm-4tTclki7nK0P6lAxkdm-wzLc3JBdMNeAxVG8nI4nAS7S12_2kSw6ma3sqE2oT4niiwwUJgceP8rj7Wah38sz34V7RRcZhgAnagXL9wI4/s400/tumblr_mqo9sf9V7t1rko18bo1_500.gif" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Witam kaczuszki! :)<br />
Jak mijają wakacje? Jak samopoczucie?<br />
Co sadzicie o rozdziale?<br />
Harry tak na prawdę nigdy nie kochał Amy? Odejdzie na zawsze? O czym mogła sobie przypomnieć Amanda?<br />
Robią mały spojler następnego rozdziału- będzie troszkę weselej- pojawi się Mia oraz nasz Liamson! Pojawi się także ktoś, kogo mało się spodziewamy :o i niedługo zostanie także odkryta pewna zatajona tajemnica... Co to takiego? Zobaczymy! :)<br />
Do następnego mordki!</div>
<div>
<br />
<br />
<br /></div>
<div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
</div>
</div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-48629197743942960662015-07-03T21:45:00.004+02:002015-07-03T21:45:41.678+02:0028. "Słowa będą tylko słowami dopóki nie tchniesz w nie życia."<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #990000;">ŁADNIE PROSZĘ O KOMENTARZE :) <3</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: #990000;"><br /></span><br /><br /><iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/5UUO_NmnSFc/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/5UUO_NmnSFc?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<b><i><br /></i></b>
<br />
<br />
<b><i>POV Liam</i></b><br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Chodziłem w kółko od dziesięciu minut, starając się poukładać wszystko w głowie. Okazało się to jednak prawie nie możliwe, bo cały mój umysł zapełniały tylko <i>te </i>myśli. Myśli o <i>niej. </i>Nie mogłem przestać, nawet gdybym bardzo chciał. Nie mogłem wyrzucić jej z mojego umysłu. Obwiniałem się za ten cholerny wypadek. Wiem, że nie powinienem, ale jednak tak było. To ja zdenerwowałem ją moimi słowami. To dlatego wyszła tak szybko i to dlatego to pieprzone aut nie zdążyło się zatrzymać. Kiedy była w śpiączkę... Tak cholernie się bałem. Bałem się, że już nigdy się nie obudzi. Bałem się, że już nigdy nie zobaczę jej szmaragdowych tęczówek, że nigdy nie usłyszę jej melodyjnego śmiechu. Bałem się tego, że stracę ją na zawsze. Mogła mnie odrzucić. Mogła wyśmiać moje uczucia, ale nie mogłem tego w sobie wiecznie dusić. Starałem się, ale nie potrafiłem. Najwidoczniej nie jestem wystarczająco silny. Ale czego się spodziewałem? Że tak po prostu zapomni o Stylesie i pozwoli mi wychować nie moje dziecko? Że pokocha mnie choć w połowie tak mocno jak ja ją? Cóż... doskonale wiedziałem, że tak się nie stanie. Ale się stało. I nie byłem z tego do końca zadowolony.<br />
- Co teraz będzie?- głos zabrała Perrie. Wszyscy siedzieliśmy w salonie, czekając na Gemme, po którą Louis zadzwonił pół godziny temu. Chciałem aby była przy tej rozmowie, bo wiedziałem, że stanie po mojej stronie. Nie chciałem podejmować tak poważnej decyzji. Bałem się jej.<br />
- Moje zdanie znacie.- powiedziałem oschle, opierając się o blat. Odpowiedziała mi cisza, po której usłyszałem zrezygnowany głos Nialla.<br />
- Dlaczego się upierasz? To twoja szansa, Liam! Wszystkie wspomnienia o Harrym i Megan wyparowały z jej umysłu jak bańka mydlana. Nie pamięta nic, co jest związanego z nim i tego, że on kiedykolwiek istniał. To znak.- zaprzeczyłem ruchem głowy, trawiąc jego słowa.<br />
- Nie chcę jej do niczego przymuszać! Ona o tym nie wie, ale podświadomie nadal kocha Harry'ego. W stosunku do mnie, ani do żadnego z was nic się nie zmieniło. Została tylko pustka, którą nie ma czym zapełnić. To niesprawiedliwe.- upierałem się przy swoim. Owszem. Pragnąłem tego aby mnie pokochała. Niall miał rację. To była moja szanse, być może jedyna i niepowtarzalna, ale... tak nie można. To nie byłoby fair.<br />
- Nie rozumiem cię...<br />
- Ona powinna znać prawdę. Jesteśmy jej to winni.- warknąłem, przerywając Perrie. Usłyszałem za moimi plecami kroki, a odwracając się ujrzałem blondynkę, która przyglądała nam się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.<br />
- Oni mają rację, Liam.- usłyszałem z jej ust. Podszedłem do niej i patrząc jej w oczy szepnąłem.<br />
- Myślałem, że... że ty...<br />
- Także uważałam, że powinna wiedzieć, ale kiedy weszłam do tej kawiarni i go zobaczyłam... Bałam się. Zmienił się. I to bardzo. Na początku chciałam mu powiedzieć, ale spanikowałam. Po telefonie Lou, wstałam i...- przerwała, a ja coraz bardziej zniecierpliwiony potrząsnąłem jej ramieniem.<br />
- Co? Co mu powiedziałaś?- Gemma spojrzała na mnie, a potem na pozostałych. Ostatecznie jej wzrok utknął w małej dziewczynce, która właśnie wbiegła do salonu.<br />
- Ciocia Gema!- blondynka klęknęła i wzięła dziewczynkę w ramiona, a po jej policzku spłynęła jedna, samotna łza.<br />
- Upiliście się. Przespaliście. Akt pożądania. Nic więcej. Jeśli chcesz zgrywać szlachetnego panicza to zostańcie przy przyjaźni. Ale dziecko jej twoje. Taka jest ostateczna wersja.- zacisnąłem zęby i cisnąłem najbliższą rzeczą jaką miałem pod ręką. Jak się okazało, był to wazon, który roztrzaskał się na milion drobnych kawałków. Mała Mia zatrzęsła się ze strachu. Podszedłem do niej, biorąc ją na ręce.<br />
- Jeśli się dowie znienawidzi nas wszystkich. Znienawidzi mnie.- zaakcentowałem ostatnie słowo, napotykając się ze zrezygnowanymi spojrzeniami moich przyjaciół.<br />
- Więc róbmy wszystko aby się nie dowiedziała. Harry wrócił. Nie wiemy na jak długo i po co. Trzeba zrobić wszystko, aby nie doszło do ich spotkania. Jeśli Liam będzie zachowywał się naturalnie, nie zorientuje się. Jest osłabiona. Ona...<br />
- Jest słaba. Właśnie. Zbyt słaba. Czy nie dziwi was to ani trochę?- głos zabrała Caroline. Spojrzeliśmy na nią zdziwieni, nie rozumiejąc o co chodzi.<br />
- Czy tylko ja to zauważyłam? Już przed wypadkiem była za słaba. Ciąża aż tak bardzo nie męczy. Ona wygląda jak trup, prawie w ogóle nie widać brzucha, a lekarze nie chcą nic mówić. Coś jest nie tak.- zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nas sensem jej słów.<br />
- Carly ma rację. Też to zauważyłem. Ale Amy nic nam sama nie powie. Ale...- Zayn przerwał swoją wypowiedź, spoglądając na mnie.<br />
- Ale jest ktoś kto może wiedzieć więcej od nas.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i>*Miesiąc później*</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><b>POV Amy</b></i><br />
<i><b><br /></b></i>
<i><b><br /></b></i>
<br />
<br />
Przemierzałam właśnie kolejną alejkę w sklepie spożywczym, który wydawał się nie mieć końca. Od wyjścia ze szpitala minęły ponad trzy tygodnie, ale żaden z moich przyjaciół nie chciało upuścić mnie na krok. Traktowali mnie jak porcelanową laleczkę, którą w każdej chwili można było potłuc. Miałam dziwne przeczucie, że oni wiedzą o moim nieuchronnym wyroku, ale zaraz ganiłam się za te myśli. Bo niby skąd mieli by wiedzieć? Udało mi się po długich namowach odesłać Liama, który uparł się aby jechać ze mną po ogórki na drugi koniec sklepu. Jako kobieta ciężarna mogłam mieć zachcianki. Martwił się. Wiedziałam o tym. Widziałam to i mnie jego stan także niepokoił. Wszyscy zachowywali się jakoś dziwnie. Niezrozumiale. Coś się zmieniło, a ja nie mogłam odkryć co to takiego. Nadal nie mogłam przetrawić tego, że spałam z Liamem. Że spodziewałam się jego dziecka. To było dla mnie na prawdę dziwne zważając na to, że ja nie piję, a chłopak nigdy nie przepadał za alkoholem. Nie mogłam sobie przypomnieć naszej wspólnej nocy. Miałam w głowie wielką dziurę, której nawet teraz, kiedy odkryłam już to co chciałam wiedzieć nie mogłam zatamować. Dziwnie się czułam, mając świadomość, że spodziewam się dziecka mojego przyjaciela. Dziwnie czułam się z myślą, że nadal utrzymywałam stosunki przyjacielskie, chociaż doskonale wiedziałam o jego uczuciach. Pamiętałam jak mi je wyznał. Ale mimo to, że mogłam z nim być nie chciałam. A może chciałam, ale coś mnie hamowało. Coś czego nie byłam świadoma. Coś czego nie pamiętałam. Zamyślona nie zauważyłam, jak przede mną wyrasta wysoka postać. Zanim zorientowałam się było już za późno. Moje zakupy leżały na ziemi, a ja nie patrząc na kogo wpadłam, schyliłam się, aby zebrać swoje rzeczy.<br />
- Przepraszam. Fajtłapa ze mnie.- przeprosiłam zmieszana, nie patrząc w górę. Chwilę minęło zanim uświadomiłam sobie, że na ziemi nic już nie pozostało, a nieznajomy pomagał zbierać strącone zakupy. Dopiero, kiedy wstałam odważyłam się spojrzeć. Jak się okazało był to mężczyzna. Mniej więcej w moim wieku, o szerokiej posturze, ubrany cały na czarno. Na głowie miał charakterystyczną burzę ciemnych loków, ale moją uwagę przykuło coś innego. Jego oczy. Duże, koloru ciemnej trawy. Długo zajęło mi aby uświadomić sobie, że nie tylko ja wpatruję się z niego, ale z wzajemnością. Zmieszana przeczesałam włosy palcami, posyłając mu lekki uśmiech. Zmarszczyłam brwi, uświadamiając sobie jedną rzecz.<br />
- Proszę mi wybaczyć pytanie, ale czy my się znamy?- mówiąc to patrzyłam w jego tęczówki, nie mogąc oderwać wzroku. Chłopak wydawał się być zmieszany moim pytaniem. Zmarszczył brwi i odezwał się swoim zachrypłym głosem, który powalił by nie jedną kobietę.<br />
- Nie. Chyba nie.- posmutniałam. Sama nie wiedziałam dlaczego. Skinęłam głową, zagryzając wargę.<br />
- Na prawdę mnie nie pamiętasz? To ja, Harry.- spojrzałam na niego zakłopotana. Próbowałam sobie przypomnieć, ale nie mogłam znaleźć na liście moich kontaktów żadnego Harry'ego.<br />
- To musi być pomyłka. Być może kiedyś leczyłam pana dziecko. Jedynie taka możliwość przychodzi mi do głowy.- wyjaśniłam, chcąc szybko zakończyć tę konwersację. Zganiłam się w myślach za wcześniejszą opinię o nim. Teraz zaczął mnie przerażać. Skąd było we mnie tyle rozbieżnych emocji? A, no tak. Ciąża.<br />
- Amy. Co się z tobą stało?- otworzyłam szerzej oczy, uświadamiając sobie, że przecież wcale mu się nie przedstawiałam.<br />
- Skąd pan wie jak mam na imię?- wystraszyłam się. W duchu prosiłam aby zjawił się Liam. Ten facet coraz bardziej zaczynał mnie niepokoić. Był... tajemniczy.<br />
- No tak. Puściłaś się z Liamem i teraz już jestem dla ciebie panem. Rozumiem.- zmarszczyłam brwi, wymierzając mu siarczysty policzek. Chłopak skrzywił się, a ja zaciskając zęby warknęłam.<br />
- Jak pan śmie?- odwróciłam się, chcąc odejść, ale zatrzymała mnie czyjaś dłoń mocno chwytająca moją. Odwróciłam się, napotykając jego zielone tęczówki. Oddychałam płytko, zaczynając się bać.<br />
- Dlaczego?- usłyszałam pytanie z jego ust.<br />
- Niech mnie pan puści. Bo zacznę krzyczeć.- zagroziłam, mając już dość całej tej dziwnej sytuacji.<br />
- Nie słyszałeś? Pani prosi żebyś ją puścił.- usłyszałam za plecami znajomy głos i dziękowałam w duchu, że moje prośby zostały wysłuchane. Lokaty dopiero teraz poluźnił uścisk, ostatecznie puszczając mnie całkowicie. Liam wziął mnie w ramiona, tuląc do siebie mocno.<br />
- Idź do samochodu. Zapłacę za zakupy i zaraz wrócę.- skinęłam głową, postanawiając go posłuchać. Ostatni raz spojrzałam na Harry'ego, wyłapując jego pełne bólu spojrzenie. I wtedy pierwszy raz poczułam coś, co powinnam czuć już co najmniej kilka razy. Dziecko zaczęło kopać.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Harry</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Patrzyłem jak Amy oddala się, trzymając za krągły brzuszek. Nadal wyglądała pięknie, choć wory pod oczami powiększyły się, a i tak blada z natury skóra teraz była niemal jak czysta kartka papieru. Chciałem ją dotknąć. Pocałować. Wziąć w ramiona. Nie rozumiałem dlaczego udawała, że mnie nie zna. Nie rozumiałem dlaczego puściła się z Liamem. Z zemsty? Myślałem, że ją znam. Znałem ją. Ona by tego nigdy nie zrobiła. Wiedziałem, że wciąż mnie kocha. Po prostu to czułem. Nie wiem co się stało z moją małą Amy, ale zamierzałem się tego dowiedzieć. Coś mi tu nie grało. Przecież była chora. Śmiertelnie chora. Była odpowiedzialna i jestem niemal pewny, że z własnej woli nie zrobiłaby sobie dziecka. Nie ryzykowałaby. I wtedy mnie olśniło. Dziecko nie mogło być Liama. Ono było moje.<br />
Podniosłem wzrok, napotykając wściekłe spojrzenie bruneta. Podszedłem do niego pewnym krokiem i, patrząc mu w oczy warknąłem.<br />
- W co ty grasz, Liam?<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Witam moje mordki! Rozdział miał być za tydzień, a jest dziś. :) Zaskoczeni?<br />
Cóż... chciałam wam bardzo, bardzo podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Widzicie? Tak mnie zmotywowaliście, że rozdział pojawił się dzień później xD<br />
Ale to nie tylko wasza zasługa... Dum dum dum!<br />
DOSTAŁAM SIĘ DO SZKOŁY PIERWSZEGO WYBORU!<br />
Koper- biol-chem-mat witaj! :')<br />
Z tej okazji jest rozdzialik :D<br />
Co tu się dzieje? Okłamują Amy? Liam ojcem jej dziecka? Spotkanie z Harrym? Co zrobi nasz loczek aby odzyskać Amy? Aby odzyskać dziecko? A co z Megan? A Dercy? Pamiętacie ją jeszcze? mmm.... Do następnego!<br />
KOMENTOWAĆ MORDKI! :d w nagrodę dla Sysii ;')<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-18006525593499349742015-07-02T15:59:00.000+02:002015-07-02T16:27:25.938+02:0027. "Trzymający twoją dłoń. Tańczący w ciemnościach, ponieważ byłem jedynym, który kochał cię od początku. Ale teraz, gdy cię z nim widzę mój świat się rozpada".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="color: #990000;"><b><i>PROSZĘ <u>KAŻDEGO </u>KTO CZYTA TEN ROZDZIAŁ O SKOMENTOWANIE NAWET GŁUPIM "DALEJ" :) TO NA PRAWDĘ WAŻNE :) MIŁEGO CZYTANIA!</i></b></span><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/Ahha3Cqe_fk/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/Ahha3Cqe_fk?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
- Kocham cię Amy.- usłyszałam, a moje serce automatycznie stanęło. Wpatrywałam się w niego jakbym pierwszy raz widziała go na oczy. Jego brązowe tęczówki lśniły nieznanym dotąd blaskiem, a usta zamykały się i otwierały jakby chłopak nie wiedział czy może kontynuować. Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć. Nie wiedziałam co będzie odpowiednie, jeśli cokolwiek by w ogóle było.<br />
- Odkąd wyjechałem nie mogłem przestać o tobie myśleć. A kiedy zobaczyłem cię wtedy w telewizji... tak cholernie tęskniłem. Tak mi ciebie brakowało. Walczyłem. Próbowałem walczyć z tym uczuciem, ale przegrałem tę walkę Amy. Uwiadomiłem sobie, że cię kocham. Nie jak przyjaciółkę czy siostrę. Jak kobietę z, którą mógłbym spędzać każdą wolną chwilę. U boku której mógłbym się budzić i zasypiać. Pokochałem cię tak cholernie mocno, że nie mogłem myśleć o nikim innym. Ja...<br />
- Przestań.- rozkazałam, ale zabrzmiało to bardziej jak cichy szept. Czułam jak w kącikach oczu zaczynają gromadzić mi się łzy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu jakby szukając odpowiednich słów. Jakby cokolwiek miało mnie uratować przed tym wyznaniem Jakby coś mogło cofnąć czas.<br />
- Przestań. To nie prawda. Zależy ci na mnie, ale nie jak na kobiecie. Nie możesz. Nie chcesz tego. Oboje o tym wiemy. Nie kochasz mnie.- cofałam się, jakby to miało coś dać. Jakby to miało mnie od niego oddzielić. Ale czasu już nic nie mogło cofnąć. Brunet szybkim krokiem do mnie podszedł, a szafka za mną uniemożliwiła mi dalszą ucieczkę. Chwycił moją twarz w dłonie i, gładząc opuszkami palców moje policzki uparcie stawiał na swoim.<br />
- Możesz się od tego odpychać. Możesz mnie unikać, ale nic nie zmieni tego co do ciebie czuję. Nic nie zmieni tego, że cię kocham.- poczułam jak łzy znaczą mokre ścieżki na mojej skórze. Nie byłam gotowe na takie słowa. Nie chciałam ich słyszeć.<br />
- Dlaczego musisz wszystko komplikować? Dlaczego musiałeś wszystko zepsuć?- zacisnęłam zęby, odpychając go od siebie. Wiedziałam, że był zaskoczony moją reakcję. Chwyciłam się za włosy, próbując unormować oddech.<br />
- Nic nie rozumiesz...- rzekłam, ale odpowiedziała mi tylko pusta. Stałam do niego plecami, ale wyczuwałam jego obecność.<br />
- Rozumiem. Rozumiem wszystko doskonale. Teraz już tak. Kochasz Stylesa. Zrozumiałem. Pieprzyłaś się z nim. Zrozumiałem. Ale nie potrafię zrozumieć jednego.- zacisnęłam wargi, czując metaliczny posmak krwi. Nie miałam odwagi się odwrócić i spojrzeć mu w oczy. Nie miałam odwagi na niego patrzeć. Bałam się jego słów.<br />
- Nie mogę zrozumieć dlaczego. Dlaczego jesteś mu tak bezgranicznie oddana. Znamy się całe życie i mnie nawet w połowie nie darzyłaś takim uczuciem jak jego. Nawet go nie znasz. Nic o nim nie wiesz. Zrobił ci dziecko i wystraszył się. Zwiał jak tchórz. Wykorzystał cię. Nic dla niego nie znaczyłaś. Chciałbym zrozumieć, ale nie potrafię. Za to ty nie chcesz mi przyznać racji. Wiesz, że ją mam. Wiesz, że to prawda, a mimo to będziesz go broniła. A prawda jest taka, że to zwykły sukinsyn. To nie jest ten sam Harry co kiedyś.- nie wytrzymałam. Zaciskając szczękę, gwałtownie się odwróciłam i szybkim krokiem ruszyłam w jego stronę. Zamachnęłam się i mocno uderzyłam w policzek. Chwyciła go za rąbek koszuli i przywarłam do ściany. Nie miałam pojęcia skąd było we mnie tyle siły.<br />
- Nic o nim nie wiesz. Nie masz prawa go oceniać. Może i nie spędziła z nim wystarczająco dużo czasu, ale założę się, że tyle ile wiem o nim ja nie wie o nim nikt inny.- warknęłam.<br />
- Co tu się dzieje?- usłyszałam głos i rozpoznałam, że należał on do Zayna. Dopiero wtedy puściłam bruneta i oddalając się lekko w stronę drzwi nie hamowałam łez. Widziałam zmieszanie na twarzy Zayna i Perrie. Po chwili do pomieszczenia wszedł także Niall z Louisem. Wszyscy wpatrywali się we mnie i Liama, a ja ignorując to wciąż wpatrywałam się w brązowookiego.<br />
- To prawda, że cię kocham. Może nawet bardziej niż przyjaciela i kto wie czy gdyby wszystko potoczyłoby się inaczej nie stworzylibyśmy wspaniałej, kochającej rodziny, ale nic nie zmieni moich uczuć do niego. Nigdy o nim nie zapomnę nawet jeśli masz rację. Ale na tym właśnie polega miłość. Na darowaniu miłości i nie oczekiwaniu niczego w zamian. Powinieneś o tym pamiętać.- szepnęłam zupełnie nie przejmując się obecnością innych. Widziałam w jego oczach ból. Widziałam rozpacz i kiedy miałam już wyjść usłyszałam jego rozpaczliwy krzyk.<br />
- Pamiętam. Dlatego właśnie ci to powiedziałem. Bo gdybym czegoś od ciebie oczekiwał, nigdy bym ci tego nie wyznał.- to było ostatnie co od niego usłyszałam. Zrobiłam tylko kilka kroków w stronę drogi i kiedy chciałam przejść przez ulice usłyszałam tylko pisk opon, a zaraz potem pulsujący ból w skroniach i ciemność. Błogi spokój. Spokój...<br />
<br />
<br />
<br />
<i>*Kilka tygodni później*</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
Spałam. Spałam już tak długo, że wszystko zesztywniało mi od braku jakichkolwiek ruchów. Byłam wszystkiego świadoma. Mój umysł działał sprawnie, ale ciało odmówiło posłuszeństwa. Nie mogłam się odezwać, nie mogłam się poruszyć. Mogłam tylko oddychać i... słuchać. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem w śpiączce. Doskonale wiedziałam też, że Liam czuwa przy mnie cały czas. Wiedziałam, że siedzi tutaj dzień i noc, choć sama nie wiedziałam kiedy po sobie nastawały dane pory dnia. Dowiedziałam się, że chcąc przejść przez ulice upadłam i zemdlałam. Samochód nie zdążył wyhamować. Ze wszystkich sił starałam się otworzyć oczy. Zaprzestałam jednak tej czynności, słysząc rozmowę.<br />
- Śpi już trzeci tydzień. Ile jeszcze to potrwa?- rozpoznałam głos Liama. Czułam się jak szpieg, ale oni nie byli świadomi, że ich słyszę.<br />
- Nie jestem w stanie ci odpowiedzieć. Tydzień. Rok. Kilka lat. Nie wiem.- drugą rozmówczynią była Gemma. cieszyłam się w duchu, że wszyscy tutaj są. Obawiałam się tylko jednego i tylko na to chciałam znać odpowiedź.<br />
- Co będzie z dzieckiem?- wytężyłam wszystkie zmysły, czekając na odpowiedź. Niepokoiłam się o nie, a jeszcze bardziej niepokoiła mnie jedna myśl.<br />
- Lekarze nie chcą mówić. Mówią, że obowiązuje ich tajemnica lekarska bo Amy jest pełnoletnia, a my nie jesteśmy jej najbliższą rodziną. Niepokoi mnie ta niewiedza. Gdyby wszystko było dobrze, powiedzieli by.- cholera. W tym momencie cieszyłam się, że istnieje coś takiego jak tajemnica lekarska. Jeśli mieli się dowiedzieć, chciałam aby dowiedzieli się ode mnie.<br />
- Jeszcze jedno... podobno wrócił.- zniżyli głos do szeptu. Nie wiedziałam o kogo im chodzi.<br />
- Wiem. Słyszałam. To nie wróży niczego dobrego, ale chciał się spotkać.- nie rozumiałam ich słów. Nie wypowiedzieli żadnego imienia, a mnie nic nie przychodziło do głowy. A mnie w umyśle krążyło tylko jedno pytanie. Czułam dziwną pustkę w miejscu gdzie powinno być wspomnienie. Jedno cholerne wspomnienie.<br />
- Z kim?- chłopak kontynuował, a dziewczyna westchnęła zrezygnowana.<br />
- Ze mną. Chciał porozmawiać. Dzisiaj.- wtedy udało mi się zrobić coś, co było niemal niemożliwe. Otworzyłam oczy, a pustka w mojej świadomości powiększyła się, widząc unoszący się pod pościelą brzuch.<br />
- Spojrzałam na dwójkę przyjaciół, znajdujących się w pomieszczeniu, a Liam widząc mnie otworzył szerzej oczy.<br />
- Pójdę po lekarza.- powiedziała Gemma i zniknęła. Ja wciąż wpatrywałam się w przyjaciela, który podszedł do mnie niepewnym krokiem, posyłając lekki uśmiech.<br />
- Witaj, Amy.- odwzajemniłam go, czując na policzku jego ciepłą dłoń.<br />
- Witaj, Liam.<br />
<br />
<br />
Po rozmowie z lekarzem, został ze mną Liam. Gemma gdzieś zniknęła, a Zayn i Perrie właśnie weszli do pomieszczenia witając się ze mną. Za nimi ujrzałam Nialla i Caroline. Posłałam im ciepłe spojrzenia, dowiadując się, że w moim brzuchu dziecko rozwija się dobrze. Ciekawe jak długo. Zastanawiałam się, czy powinnam zadać im pytanie, które nurtuje mnie od dnia wypadku. Po dłuższym namyśle wzięłam głęboki wdech. Chciałam w końcu zatuszować dziurę w głowie. W wspomnieniach.<br />
- Muszę was o coś zapytać. Wiem, że to dziwne i może bez sensu, ale to dla mnie ważne.- zaczęłam, a widząc ich zaciekawione spojrzenia kontynuowałam.<br />
- Coś się zdarzyło. Nie pamiętam pewnym zdarzeń sprzed wypadku. I właśnie chciałam was zapytać o jedno konkretne wspomnienie.- zauważyłam zaniepokojone spojrzenie Liama, ale nikt się nie odezwał. Każdy czekał, aż poukładam swoje myśli i będę gotowa dokończyć. Przełknęłam głośno ślinę i odezwałam się niepewnie.<br />
- Kto jest ojcem mojego dziecka?<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Harry</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Stukałem palcem w blat, czekając na swoją siostrę. W duchu dziękowałem, że zgodziła się ze mną spotkać, ale bałem się. Bałem się jej zawistego wzroku. Bałem się spotkania z nią. Nie wiedziałem jak zareaguje na mój widok. Przez ostatnie miesiące zmieniłem się. Musiałem dopasować swój styl życia do Megan, do tego, że będę ojcem jej dziecka. Prawdopodobnie będę jedynym człowiekiem, który obdarzy je uczuciem, choć wiedziałem, że ono wcale nie jest moje. Ona już nawet temu nie zaprzeczała. Teraz, kiedy wyjechała cholera wie gdzie, mogłem spokojnie przyjechać i spotkać się z... no właśnie. Z kim właściwie chciałem się spotkać? Na pewno nie z Amy. Nie chciałem jej bardziej ranić. Wolałem, żeby nie była świadoma mojej obecności, choć kusiło mnie, aby zobaczyć ją choć przez chwilę. Ale zdawałem sobie sprawę z tego, że to nie realne. Dlatego właśnie poprosiłem Gemme o spotkanie. Chciałem dowiedzieć się co u niej. Czy coś się zmieniło.<br />
- Pośpiesz się. Nie mam zbyt dużo czasu.- z rozmyślań wyrwał mnie jej głos. Była oschła. Zresztą, dlaczego się dziwiłem? Sam tego właśnie chciałem. aby wszyscy mnie znienawidzili. Myślałem, że tak będzie łatwiej.<br />
- Cieszę się, że cię widzę.- zdobyłem się na lekki uśmiech. Nie odwzajemniła go. Patrzyła na mnie jak na obcą osobę. Jakbym nie był jej bratem. Zabolało.<br />
- Daruj sobie. Czego chcesz?- warknęła, pochylając się w moją stronę. Zrobiłem to samo i postanowiłem od razu przejść do rzeczy.<br />
- Wiesz po co chciałem się spotkać.- odpowiedziało mi tylko jej ciche westchnięcie. Wbiła wzrok w swoją torebkę i kiedy miała się już odezwać przerwał jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i szybkim ruchem odebrała.<br />
- Tak?... Ale jesteś pewny?... Chryste... Dobrze, już jadę. Zaraz będę...- rozłączając się, wbiła we mnie wzrok. Zobaczyłem w jej oczach strach. Nie zdążyłem spytać o co chodzi, bo dziewczyna szybko wstała i zbierając swoje rzeczy zwróciła się do mnie.<br />
- Amy ma się dobrze. Jest szczęśliwa z Liamem. Spodziewają się nawet dziecka. Jeśli chcesz dla niej dobrze, to zniknij raz na zawsze z jej życia. Ona tego właśnie by chciała. Zapomnieć o tobie. Zresztą... już to zrobiła. Żegnaj, braciszku.- usłyszałem, po czym dziewczyna odeszła. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie sens jej słów. Moje serce zaczęło się kruszyć, a szczęka zaciskać. Zmarszczyłem brwi, uświadamiając sobie coś z czego nie byłem zadowolony.<br />
- Coś mi tu nie gra, siostrzyczko. Coś jest nie tak. Czuję to.<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzosFANQtrzIImfWWGf-l82E-54vv7aYJb-ajGIYkZq8oKOuFaBY6NkKYzSYD3TIj1GpQwGf4B8-WJaWG40IYLk56xaiGM9g14c3EyZY_1N7_epbMre9d7ZG_F2CW8aNmIl5K_zGrsIPw/s1600/tumblr_n0a44onvUe1sqcxfno1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="291" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzosFANQtrzIImfWWGf-l82E-54vv7aYJb-ajGIYkZq8oKOuFaBY6NkKYzSYD3TIj1GpQwGf4B8-WJaWG40IYLk56xaiGM9g14c3EyZY_1N7_epbMre9d7ZG_F2CW8aNmIl5K_zGrsIPw/s320/tumblr_n0a44onvUe1sqcxfno1_500.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Rozdział wcześniej i jestem z niego bajdzo bajdzo zadowolona! Dzieje się tak dużo! co o tym myślicie? Amy utraciła wspomnienia o Harrym? Jak myślicie co teraz zrobi Liam z tym faktem? Powiedzą jej o tym kto jest ojcem jej dziecka czy może... zatuszują prawdę? Tego dowiemy się za tydzień! A co z biednym Hazzą? Cóż... jutro wyniki z rekrutacji do szkoły! Czy się dostanę? ;c Zobaczymy. Jak wam mijają wakacje?<br />
<br />
<span style="color: #990000;"><b>Pozdrawiam moją kochaną Amelie Jane! <3 musiałam to zrobić xD</b></span><br />
<span style="color: #990000;"><b><br /></b></span>
<span style="color: #990000;"><b><i>Proszę o komentarze mordki! :)</i></b></span><br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-29499955815403136952015-06-27T15:59:00.000+02:002015-06-27T15:59:35.084+02:0026. "Pozwól nam umrzeć młodo albo pozwól nam żyć wiecznie. Nie mamy siły, ale nigdy nie mówmy nigdy. Siedzimy w piaskownicy, życie jest krótką wycieczką. Muzyką dla smutnych ludzi".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<i>*Dwa miesiące później*</i><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
- Cholera jasna! Gdzie są te pieprzone klucze!- warknęłam wściekła, podnosząc głos. Po raz kolejny nie mogłam czegoś znaleźć. Obojętnie co by to nie było, począwszy od komórki, aż po ubrania, wciąż coś mi się gubiło. Z dnia na dzień było coraz gorzej z moją pamięcią. Z moim samopoczuciem zresztą też. Oprócz rosnącego brzucha, byłam blada, wychudzona, a worów pod oczami nie dało się ukryć nawet pod grubą warstwą makijażu. Każdy z moich przyjaciół to widział. Widzieli, że gasnę w oczach, ale nikt nie odezwał się nawet słowem. Pocieszałam ich, że po prostu źle przechodzę ciążę. Wierzyli. Ale jak długo będą jeszcze łykać te kłamstwa? Postanowiłam zaryzykować i dać szansę małemu stworzeniu, tworzącemu się w moim ciele. Byłam zbyt słaba, aby je usunąć zarówno psychicznie jak i fizycznie. Mogłam tego nie przeżyć. Albo tylko przyśpieszyłabym mój nieunikniony proces umierania. Zbyt mocno kochałam tego brzdąca, aby tak po prostu go zabić. A poza tym... Zamieszkałam z Liamem i Mią. Reszta odwiedzała nas niemal codziennie. Jednym z powodów dla którego postanowiłam zawalczyć był właśnie mój przyjaciel. Codziennie robił mi śniadanie do łóżka, pomagał mi praktycznie we wszystkim. Troszczył się, a ja miałam świadomość, że z każdym dniem przyzwyczaja się do mojej osoby coraz bardziej. I to nie było dobre. Zaczęłam go unikać. Tak jak wszystkich. Unikałam rozmów, spotkań, wymawiając się, że czuję się źle. Oni czuli, że coś jest nie tak. Czuli to bo nie byli idiotami. Czyli to, bo ja nic nie chciałam mówić. Teraz szykowałam się na wizytę kontrolną na którą miał zawieść mnie Liam. Nie chciałam tam iść. Bałam się, że usłyszę coś co mnie załamie. Coś co zniszczy ostatnią szansę na życie dla mojego nienarodzonego dziecka.<br />
- Tego szukasz?- usłyszałam niski, cichy głos za moimi plecami. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się brunet o przeszywającym, brązowym spojrzeniu. Cholernie trudno było mi kłamać, kiedy na niego patrzyłam. Dlatego właśnie lepiej było go unikać. Przynajmniej ja tak myślałam. Zauważyłam w jego lewej ręce pęk kluczy. Cicho westchnęłam, kiwając twierdząco głową. Liam nie odezwał się tylko zrobił kilka kroków w moim kierunku. Spuściłam wzrok, zaciskając wargi. Poczułam jego ciepłą dłoń na moim policzku. Gładził go delikatnie, a ja przycisnęłam policzek, aby czuć go jeszcze bardziej. Kto wie czy to nie nasze ostatnie spotkanie?<br />
- Amy... Spójrz na mnie. Proszę.- usłyszałam cichy, niemal błagalny szept. Wiedziałam, że będę tego żałować, ale co innego mi pozostało? Wiedziałam, że cierpi. Zadawałam mu wystarczająco bólu, odpychając go. Uniosłam wzrok, napotykając jego przeszywające tęczówki. Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że to niemal paliło.<br />
- Coś jest nie tak. Nie zaprzeczaj, bo ja to wiem. Widzę to. Nie wiem z jakiego powodu nie chcesz nam o niczym powiedzieć, bo wiem, że nie martwisz się tylko ciążą. Ale chciałem, abyś wiedziała, że świat nie kończy się na Harrym. On nie był ciebie wart, ani tego, aby nazywać się ojcem twojego dziecka. Chciałbym żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie na prawdę bardzo ważna. I...- patrzyłam na niego i widziałam, że się denerwuje. Spiął się, a ja widząc to chwyciłam jego dłoń, dodając mu tym samym odwagi. Dopiero po dłuższej chwili milczenia, brunet przełknął ślinę i kontynuował.<br />
- Chciałbym żebyś miała czegoś świadomość. Nie chcę abyś czuła się do czegokolwiek zobowiązana. Niczego od ciebie nie oczekuję. Ale muszę to zrobić, bo...<br />
- Co takiego Liam?- ponagliłam go, widząc, że sam nie daje rady. Nastąpiła długa cisza po której usłyszałam coś czego nie spodziewałabym się usłyszeć nigdy z jego ust. Bynajmniej nie teraz.<br />
- Kocham cię, Amy.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhug8O4loA-5AE8F5nQY15F-T0AqcjqxyzkV9QcdSfeY55GMRMn2PST5SBZGV85ixqZpPQYSfrlQ9JCDIU43qBhVjSbGxSRdiWuLPIHzsjoUJMQLPyzUI5kr8IdyJH4Rraivgbe6MJdhHI/s1600/tumblr_my6efrRQzZ1segi3lo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="201" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhug8O4loA-5AE8F5nQY15F-T0AqcjqxyzkV9QcdSfeY55GMRMn2PST5SBZGV85ixqZpPQYSfrlQ9JCDIU43qBhVjSbGxSRdiWuLPIHzsjoUJMQLPyzUI5kr8IdyJH4Rraivgbe6MJdhHI/s400/tumblr_my6efrRQzZ1segi3lo1_500.gif" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
Witam moje mordki w wakacje! :) Jak tam? Świadectwa rozdane? Zadowoleni? Ja bardzo, a w piątek będę wiedziała gdzie się dostałam. Trzymajcie kciuki! :)<br />
Co do rozdziału to tak wiem, że jest bardzo krótki, ale za to jaki treściwy xD Co to my tu mamy. Liam wyznał miłość Amy? W sumie... tego się można było spodziewać od początku. Ale jak to się potoczy? Czy Amy da mu szansę? Czy przed śmiercią zazna jeszcze miłości? A może nie umrze tylko zostanie wampirem? Po mnie wszystkiego można się spodziewać xD A tak poważnie to co sądzicie? Przecież naszej Amy cały czas może zależeć na Harrym. A co u niego? Żyje? Czy Megan go zatłukła już? :D<br />
Tyleee pytań!<br />
Następny rozdział pojawi się w piątek lub w sobotę i będzie dłuższy.<br />
<br />
A tymczasem proszę o <b>KOMENTARZE.</b><br />
<b>To na prawdę bardzo motywuje :) Buziaki! <3</b><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-71568545080906295032015-06-21T20:07:00.001+02:002015-06-21T20:07:56.699+02:0025. "Teraz wszyscy mówią, że to naprawdę nie jest tego warte. Lecz nawet jeżeli to prawda, nikt na świecie nie może mnie powstrzymać przed ruszeniem do przodu. Nikt nie równa się z tobą".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/KWvPOJOYqGA/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/KWvPOJOYqGA?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<br />
Zamknęłam oczy i zaczerpnęłam rześkiego powietrza do moich płuc, zanim ruszyłam niepewnym krokiem przed siebie. Trzymając w jednej ręce walizce, szłam chwiejnym krokiem, czując, że zaraz upadnę. Nie teraz... Błagam. Jesteś silna. Dasz radę. Nie możesz się teraz rozbeczeć jak mała dziewczynka. No dalej! <i>"Po prostu jesteś słaba Amy. Pogódź się z tym, że kolejny raz zostałaś oszukana."</i> Zamknęłam oczy, czując jak zaczynają mnie piec. "<i>To nie wróży niczego dobrego</i>." Usłyszałam moje imię. Raz. Drugi. Trzeci. Dopiero po chwili otrząsnęłam się z transu, uświadamiając sobie, że od kilku minut stoję, nie ruszając się z miejsca. Louis zdążył wziąć ode mnie walizkę, a Gemma stała, trzymając mnie za ramiona i wpatrując się zaniepokojona w moją twarz. Nic nie mówiła. Nie odezwała się. Nie pytała. To dało mi do myślenia. Spojrzałam tylko w jej pełne współczucia tęczówki, zanim nic nie mówiąc wyminęłam ją i ruszyłam w stronę domu. Nienawidzę tego spojrzenia. Nienawidzę litości. Trzęsącymi się dłońmi pchnęłam drewniane drzwi. Zrobiłam kilka kroków. Dwa? Trzy? Weszłam do salonu. Moim oczom ukazał się widok, który powinien mnie ucieszyć. Powinien. Na podłodze, na dywanie siedziała mała, ciemnoskóra dziewczynka, a zaraz obok niej jedyna osoba, która pozostała mi na tym marnym świecie. Zaraz obok na kanapie siedział Niall i Caroline, trzymający się za ręce. Zacisnęłam zęby, aby jak najdłużej utrzymać natrętne łzy pod powiekami. <i>"Nie teraz... Nie teraz...". </i>Zayn i Perrie stali w kuchni, która była połączona z salonem i robili coś przy ekspresie. Wszyscy na mój widok zaprzestali obecnych zajęć i jak na znak spojrzeli w moim kierunku. <i>"Nie róbcie tego... Czuję się osaczona".</i> Patrzyłam na każdego nie zdolna się odezwać. Oni także się nie odezwali. Nie podeszli się przywitać. Dopiero teraz mnie olśniło. <i>"Oni wiedzą... Wiedzą o wszystkim. Chryste...". </i>Zagryzłam dolną wargę, odnajdując spojrzeniem tęczówki Liama, które w blasku słońca mieniły się czernią. Czerń może się mienić? Chryste... Amy, o czym ty myślisz? <i>"O wszystkim byle nie o nim". </i>Świetnie. Jak tak dalej pójdzie to zaraz władze nade mną przejmie mój wszechwiedzący umysł. Zresztą... Serce i tak za chwile nie będzie mi do niczego potrzebne. Zanim brązowooki zdążył się odezwać, mała kruczowłosa uprzedziła go.<br />
- Mama!- usłyszałam, a zaraz potem poczułam jak małe rączki obejmują mnie w tali. Nie potrafiłam się nawet uśmiechnąć. Co ze mnie za matka? Objęłam ją tylko lekko w pasie i ucałowałam w czubek głowy.<br />
- Witaj kochanie.- szepnęłam, a mała spojrzała na mnie zmartwiona.<br />
- Gdzie wujek Harry?- spytała, a mnie ścisnęło serce na sam dźwięk jego imienia. Przełknęłam ślinę, szukając na twarzach pozostałych ratunku. Gemma chyba załapała, bo chwyciła dziewczynkę za rączkę i rzekła:<br />
- Kochanie, później porozmawiamy. Mamusia jest zmęczona. Idź się pobaw do siebie.- jej ciepły ton głosu przekonał dziewczynkę. Mia ostatni raz mnie objęła, po czym pobiegła do siebie. Nadal stałam osłupiała, wpatrując się w jeden bezsensowny punkt na ścianie.<br />
- Amy? Wszystko w porządku?- usłyszałam głos Perrie. Automatycznie na nią spojrzałam, na co ona lekko się wzdrygnęła. Tylko dlaczego? Czyżby mój wzrok był aż tak bardzo palący? Spojrzałam na twarze pozostałych, kiwając twierdząco głową. Zaraz jednak poczułam jak moje policzki robią się mokre od łez i w tym momencie zaczęłam gorączkowo machać głową na "nie".<br />
- Nie.- szepnęłam, zalewając się potokiem łez. Klęknęłam na podłogę, nie panując już nad niczym. Było mi wszystko jedno.<br />
- Nic nie jest w porządku.- szeptałam, w pewnym momencie czując jak czyjeś mocne ramiona mnie obejmują. Byłam pewna, że to Liam, ale kiedy podniosłam wzrok zauważyłam Zayna. Perrie stała obok i trzymała go za ramie, próbując dodać mnie tym samym otuchy. Spojrzałam na miejsce gdzie sekundę temu siedział Payne. Teraz zauważyłam tylko pustkę.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Liam</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Wybiegłem z domu jak oparzony, nie mogąc dłużej znieść tego widoku. To nie była już ta sama Amy, którą żegnałem kilka dni temu. To nie była już <i>moja </i>Amy. Do domu weszła pusta skorupa, która tylko ją przypominała. A ja doskonale wiedziałem, kto zabrał nam prawdziwą Amandę. Nie mogłem znieść widoku jej łez. Kiedy namawiałem ją do wyjazdu z nim, byłem przekonany, że to dobry pomysł. Dopiero, kiedy kilka minut później Zayn i Perrie powiedzieli mi, że Styles zrobił Megan dziecko i, że wyjeżdżają, ścisnęło mi serce. To po jaką cholerę on ją zabierał? Dla zabawy? Dla rozrywki? Nic już z tego nie rozumiałem. To wszystko było beznadziejne. Znałem Harry'ego wcześniej. Nie był taki. Trudno w to uwierzyć, ale kiedyś był kochającym, czułem i troskliwym chłopakiem. To już nie był ten sam Styles. Jego już dawno nie było. A teraźniejszego Harry'ego miałem ochotę rozszarpać na strzępy. Nienawidziłem go. Zachowywał się jak dupek w stosunku do wszystkich. Do Gemmy, Do nas. Do Amy. Do mojej małej kruszyny. Miałem ochotę wygarnąć mu w twarz co o nim myślę. Tego było za wiele. Gówno obchodziły mnie jego chore sekrety. Nie można tak z dnia na dzień opuszczać zespołu, przyjaciół, rodziny, wszystkiego. Kiedy byłem przed odpowiednimi drzwiami, nie pukając po prostu wszedłem. Zacisnąłem pięści, będąc gotowy mu przywalić. Coś jednak mnie zatrzymało. Nie pozwoliło iść dalej. Stanąłem i zacząłem podsłuchiwać. Choć nie było to trudne. Z salonu dobiegły mnie odgłosy kłótni.<br />
- Teraz nauczysz się wreszcie, jak być grzecznym chłopczykiem.- Megan. Wszędzie poznam ten żmijowaty ton głosu. Chciałem ruszyć dalej, ale kiedy odwracałem się, strąciłem lampkę, która z hukiem upadła na podłogę. Dźwięki w salonie ucichły, a zaraz potem moim oczom ukazała się sylwetka chłopaka. Lokaty patrzył na mnie zszokowany, tak jak i ja na niego.<br />
- Co ty tu robisz?- warknął wściekły. Zmarszczyłem brwi, zauważając, że jego koszula jest niemal w strzępach, a z jego ramienia przecieka przez materiał ciemna maź. Chłopak, widząc, że się w niego wpatruję, szybko zasłonił ramię dłonią. Co to do cholery było? Postanowiłem to jednak zignorować i przejść do sedna sprawy.<br />
- Przyszedłem pogadać.- powiedziałem ostrym tonem. Kiedy lokaty miał coś powiedzieć, uprzedziłem go.<br />
- O Amy.- zauważyłem jak wyraz jego twarzy mocno się zmienia. Jego sylwetka się spięła, a szczęka zacisnęła. Mierzył mnie wzrokiem, nerwowo odwracając się za siebie.<br />
- Kochanie, kto to?- usłyszałem przesłodzony głos Pollsoon. Przewróciłem oczami, ale Harry'emu nie było do śmiechu. Spojrzał na mnie przerażony i warknął.<br />
- Nie mamy o czym rozmawiać. Musisz iść, Liam.- patrzyłem na niego zszokowany. Prychnąłem, robiąc krok w jego kierunku. Brunet przeniósł wzrok na mnie i cofnął się, wyjmując coś z kieszeni. Uniosłem dłonie, widząc broń wycelowaną z moją skroń.<br />
- Powiedziałem wyjdź.- zauważyłem w kącikach jego oczu łzy. Kompletnie nic już z tego nie rozumiałem. Co tu się w ogóle dzieje?<br />
- Harry... co się z tobą stało?- zapytałem, ale zamiast otrzymać odpowiedź usłyszałem tylko dźwięk ładowanej broni. Zacząłem się wycofywać, rozumiejąc, że nie żartuje.<br />
- Niezły z ciebie sukinsyn. Zasłużyłeś na jej nienawiść.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i>*Dwa tygodnie później*</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><b>POV Amy</b></i><br />
<i><b><br /></b></i>
<i><b><br /></b></i>
<i><b><br /></b></i>
- Amy! Otwórz, proszę! Chcemy ci pomóc.- słyszałam głosy, dochodzące zza drzwi mojej łazienki. Były one jednak przytłumione, przez cholerny ból głowy, brzucha i każdej innej części mojego ciała. Siedziałam w toalecie już od godziny, nie dając znaku życia. Co jakiś czas, osoby zza drzwi mogły usłyszeć dźwięk wymiocin rozbijających się o muszlę. Tylko to utwierdzało ich w przekonaniu, że żyję. I, że faktycznie coś było nie tak. Nie rozumiałam co się dzieje. Od tygodnia nic nie jadłam, ale nie było to spowodowane ostatnimi przeżyciami. Powodem było to, że cokolwiek wzięłam do ust, automatycznie lądowało w toalecie. Co się do cholery dzieje? <i>Umierasz, Amy. To się dzieje..."</i>.<br />
- Posłuchaj, Amy. Liczę do trzech. Jeśli nie otworzysz, wymarzymy drzwi, rozumiesz?- usłyszałam. Nadal jednak nie ruszyłam się z miejsca, czując jak nadchodzi kolejna fala wymiotów. Nie chciałam żeby widzieli mnie w takim stanie. Nie miałam ochotę na rozmowę, wyjaśnianie. Oni nadal nie mieli o niczym pojęcia. I chciałam, żeby tak zostało. Nie byłam jednak pewna ile jeszcze zdołam to ukrywać.<br />
- Raz... Dwa...- uświadamiając sobie, że nie żartują, czołgając się ruszyłam do drzwi.<br />
- Trzy!- w tym samym momencie przekręciłam kluczyk, a drzwi z hukiem uderzyły o ścianę. Oparłam się o zimną powierzchnię i podkuliłam nogi. Caroline, widząc mnie przytuliła się do Niallera. Zayn za to szeptał coś do Perrie, na co ta skinęła głową. Liam natomiast klęknął przede mną, patrząc na mnie z łzami w oczach.<br />
- Idźcie stąd. Nie chce żebyście mnie taką oglądali.- chciałam brzmieć pewnie, ale z moich ust wydobył się tylko niezrozumiały szept. Liam nic nie robiąc sobie z moich słów, usiadł obok mnie i przytulił mocno do siebie. Nie miałam siły jednak odwzajemnić uścisku. Nie miałam siły nawet na to, aby oddychać.<br />
- Skoczę do apteki.- usłyszałam Perrie, a mój wzrok podążył za nią.<br />
- Nie ma takiej potrzeby.- szepnęłam, będąc pewna swego. Wiedziałam po co poszła, ale byłam pewna, że to przez ten cholerny nowotwór. Nie dopuszczałam innej myśli do mojej świadomości. Nie mogłam. Nie chciałam. Chłopcy spojrzeli po sobie ze smutkiem w oczach. Liam mocniej tulił mnie do siebie, a ja czułam jak powoli odpływam w jego uścisku. Nie trwało jednak długo jak blondynka wróciła, podając mi pudełeczko. Wzięłam je w dłonie i nie patrząc na nich rzekłam:<br />
- Nie chcę.- usłyszałam ciche westchnięcie Liama, a zaraz potem poczułam jak się podnosi. Przyjemne ciepło znów zastąpiła zimna aura, która towarzyszyła mi od odejścia lokatego.<br />
- Musisz. Czekamy w pokoju. - usłyszałam z ust Caroline, a po chwili zostałam sama. Jedynym towarzyszem było małe pudełeczko, które ściskałam w ręce. Wzięłam głęboki wdech i przeczytałam instrukcję. Chyba nie mam wyjścia.<br />
Kiedy skończyłam, drżącą dłonią przekręciłam kluczyć w drzwiach. Wciąż nie mogła uwierzyć. Nie wiedziałam co mam myśleć. Radość? Złość? Przygnębienie? Strach? Aktualnie nie czułam nic. Po chwili jednak moim ciałem zaczęło trząść. Nie kontrolowałam tego. Upadłam na podłogę, opierając się o ścianę. Wszyscy jak na znak spojrzeli na mnie, aby zaraz do mnie podbiec. Bali się. Widziałam to w ich oczach. Ja się nie bałam. Byłam zła. Wściekła. Na siebie. I na <i>niego. </i>Zaczęłam niekontrolowanie krzyczeć i rzucać się. Zalałam się kolejną dawką łez. <i>"Ciekawe czy one kiedyś się kończą?" </i><br />
- Hej, Amy. Damy radę. Wszystko będzie dobrze.- słyszałam z ust Liama, który przerażony moim nagłym atakiem próbował mnie uspokoić w swoich ramionach. Wyrwałam się z jego uścisku i gwałtownie wstając krzyknęłam.<br />
- Nic nie rozumiesz! Nie mogę być w ciąży. Nie teraz. Nie z nim. Nie mogę... nie mogę...- mówiłam w kółko, a chłopak nadal uporczywie tuląc mnie do siebie powtarzał, że będzie dobrze. Tylko, że on nic nie rozumiał. To nie miało prawa się dobrze skończyć. Były tylko trzy wyjścia i wszystkie trzy kończyły się równie źle. Albo ono umrze, albo ja. Albo umrzemy oboje.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKw_sSFdklodv4ZVdWI3JqCoelR5pelTpf36jYC9NCiEdbN6jQriaQY3_tVaLAv5Nvg5qh2VrFVSh_XEgudIKeMRfIsVl_iiIuEChTU25-tfOVmtX72Ku4dVG40eRKHlI6sZwJ5TIEaTM/s1600/tumblr_inline_mxts6bQmBL1rh39ns.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKw_sSFdklodv4ZVdWI3JqCoelR5pelTpf36jYC9NCiEdbN6jQriaQY3_tVaLAv5Nvg5qh2VrFVSh_XEgudIKeMRfIsVl_iiIuEChTU25-tfOVmtX72Ku4dVG40eRKHlI6sZwJ5TIEaTM/s400/tumblr_inline_mxts6bQmBL1rh39ns.gif" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
Witam misie!<br />
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale sami wiecie- koniec roku, urwanie głowy.<br />
Zacznę może od wiadomości. Postanowiłam troszkę namieszać w tym opowiadaniu. Jak widzicie zresztą ;) Miało się ono skończyć za kilka rozdziałów, a prawdopodobnie nie skończy się. Postanowiłam przeciągnąć fabułę i namieszać dużooo w życiu naszych bohaterów. Postanowiłam także, że zanim nie skończę tego bloga nie zacznę pisać innych. Także <b>Promise </b>nie ruszy, dopóki nie skończę tego, jeśli w ogóle ruszy, ale to jeszcze nie wiadomo ;) <b>The Expendables </b>także zostaje zawieszone. Chcę się skupić na jednym opowiadaniu i jest to właśnie to. Być może będzie to mój pierwszy i ostatni blog, bo zaraz liceum i chcę się skupić na nauce, a jednak pisanie bloga wymaga troszkę czasu ;) Ale nie martwcie się bo to opowiadanie na pewno skończę i na pewno jeszcze potrwa one dość sporo czasu.<br />
W piątek dostałam wyniki z egzaminu. Powiem szczerze, że jestem z siebie dumna :D Mam wszystko powyżej 50% z czego jestem bardzo zadowolona. Teraz tylko czekać na wyniki czy przyjęli mnie do ukochanego liceum <3<br />
Co do rozdziału...<br />
Amy w ciąży? Z Harrym? Harry groził bronią Liamowi? :o Co teraz będzie? Co z dzieckiem? Przecież Amy ma nowotwór... UUU... jak ja lubię dramaty xD Wiem, jestem nienormalna xD<br />
Pochwalę się jeszcze, że za tydzień przyjeżdża moja kuzynka z Norwegii <3 Pozdrawiam jej mamę- Bożenkę, która także czyta to opowiadanie. Pozdrawiam też moją mamę, która również to czyta i jutro przylatuje w odwiedziny ;)<br />
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłych wakacji <3 *prawie*<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-72618697530059985492015-06-14T17:00:00.001+02:002015-06-14T17:00:53.481+02:0024. " Wynoś się z mego życia, wynoś się z mego umysłu. Zabrakło już łez, aby płakać i nie zaprzeczysz. Musimy schować naszą dumę do kieszeni i zostawić za sobą cały ten bałagan".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<b><i><span style="color: #cc0000;">Przeczytaj notkę pod rozdziałem!</span></i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Leżałam wpatrzona w sufit, uśmiechając się pod nosem na wspomnienie minionej nocy. Promienie słońca, przebijające się przez balkon delikatnie muskały moją skórę. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. W końcu byłam na prawdę szczęśliwa. Przy nim... Przy Harrym czułam się jak młoda bogini, którą ktoś kocha prawdziwą, szczerą miłością i która mogła odwdzięczyć się tym samym. Zwlekłam się z łóżka, po drodze zarzucając na swoją bieliznę bluzkę Harry'ego, która sięgała mi do połowy ud. Zaciągnęłam się jego zapachem i ponownie się uśmiechając, ruszyłam na poszukiwania. Kiedy zeszłam ze schodów, usłyszałam jego donośny, zachrypły głos, który automatycznie przyprawił mnie o przyjemne dreszcze.<br />
- Cholera!- zaśmiałam się, robiąc dwa kroki w stronę kuchni, a tym samym ujawniając swoją obecność. Chłopak jednak zdawał się mnie nie zauważać, bo bardziej interesował go jego przypalony naleśnik. Korzystając z okazji, podeszłam go od tyłu i delikatnie objęłam w talii. Widać było, że się tego nie spodziewał, bo niemal automatycznie jego mięśnie napięły się gotowe do ataku. Zaraz jednak rozluźnił je, uświadamiając sobie, kto za nim stoi.<br />
- Spokojnie. To tylko ja.- zaśmiałam się, gładząc przez koszulkę jego idealnie umięśniony tors.<br />
- Nie. To aż ty.- powiedział, odwracając się w moją stronę. Teraz to on objął mnie w talii i złożył na moim nosie delikatny pocałunek. Zachichotałam, patrząc w jego zielone tęczówki, w których teraz tańczyły wesołe iskierki. Był szczęśliwy. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ja byłam. Byłam szczęśliwa w pełni. W pewnym momencie przypomniałam sobie o czymś. O czymś ważnym, o czym musiałam porozmawiać z Harrym. Spuściłam wzrok, wydobywając się z jego uścisku. Nic nie mówiąc, ruszyłam na dwór, siadając na schodach. Czułam na sobie wzrok lokatego, a po chwili kątem oka zobaczyłam, jak siada obok mnie.<br />
- Coś się stało?- spytał, a w jego głosie wyraźnie można było wyczuć niepokój. Czułam jak w kącikach moich oczu, zaczynają zbierać mi się łzy. Skinęłam głową, nie odwracając spojrzenia od fal obijających się o skały. Dopiero po chwili milczenia, kiedy wystarczająco zebrałam myśli, zacisnęłam powieki.<br />
- Robiłam badania...- zaczęłam, wciąż patrząc przed siebie. Robiłam wszystko, byle by na niego nie patrzeć. Czułam jak jego tęczówki, niemal przepalają moje ciało. Dopiero teraz spojrzałam na niego i kiedy nasze spojrzenia się spotkały, moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie wiem czy było to spowodowane zimnym wiatrem, czy może jego przeszywającym spojrzeniem.<br />
- Rak, Harry. Nowotwór zwany naczyniakomięsakiem. Złośliwy. Wiesz co to oznacza, prawda?- dopiero teraz na niego spojrzałam. Patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. Jego lekko zaróżowiała skóra, nabrała teraz koloru kredy, a oczy przypominały piłeczki pinpongowe. Zauważyłam też, że w kącikach jego oczu zbierają się łzy. Tylko nie to...<br />
- Umiera 8 na 10 pacjentów. 1 na 10 ratuje chemioterapia, ale w moim przypadku na to już za późno. Za późno się zorientowałam. Ale kogo ja chcę oszukać? Dużo wcześniej coś podejrzewałam. Łudziłam się, że to nic groźnego. Ale cholera, przecież mój ojciec zmarł na nowotwór! 1 na 10 ratuje przeszczep, ale to graniczy z cudem. Szanse na to, że znajdzie się dawca są zerowe.- mówiłam, nie hamując łez. Harry też ich nie hamował. Spływały bezkarnie po jego policzkach, robiąc mokre ścieżki. Wpatrywał się we mnie, oczekując zapewne, że powiem, iż to tylko marny żart. Nie mogłam jednak tak powiedzieć. Dobrze wiedział, że w moim spojrzeniu nie znajdzie nic oprócz całkowitej powagi i cholernego smutku i żalu.<br />
- Ile?- w końcu wydusił z siebie, a ja nie poznawałam jego głosu. Drżał i nie wyrażał kompletnie żadnych emocji. Przełknęłam ślinę, widząc, że odwraca wzrok. Ja natomiast, wciąż się w niego wpatrywałam.<br />
- Kilka miesięcy. Może rok. Na to nie ma reguły.- szepnęłam. Miałam ochotę się do niego przytulić i kiedy chciałam to zrobić, on wstał i odszedł kilka kroków. Wstałam za nim, ale nie miałam odwagi podejść. Nie wiem czego się bałam. Odrzucenia?<br />
- Wiesz jako jedyny. Inni nie mają o niczym pojęcia. Chcę żeby tak zostało.- powiedziałam cicho i kiedy miałam już odejść, zatrzymał mnie jego głos.<br />
- I czego ode mnie oczekujesz?- powiedział, odwracając się w moją stronę. Zacisnęłam usta, widząc jego zapłakaną twarz. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.<br />
- Czego chcesz Amy? Co powinienem teraz zrobić?- spytał, a ja dopiero po dłużej chwili otworzyłam usta.<br />
- Chcę abyś był. Tylko o to cię proszę.- wyszeptałam, mając zamiar odejść. On miał rację. Czego ja właściwie od niego oczekiwałam? Tak na prawdę był mi obcy. Ale wiem, że zrobiłam dobrze sprawiając, że stał się jedynym powiernikiem mojej małej tajemnicy. Kiedy miałam odejść, poczułam jak podbiega i mocno mnie obejmuje. Automatycznie rozluźniłam uścisk, sprawiając, że nie było między nami minimalnej przerwy. Płakaliśmy oboje, niczym małe dzieci, którym zabrano ulubione zabawki.<br />
- Chciałbym... Tak cholernie był chciał.- wyszeptał, a do mnie w tej chwili nie mógł dotrzeć sens jego słów.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
*Kilka dni później*<br />
<br />
<br />
<br />
Dziś nadszedł dzień wyjazdu. Od momentu kiedy powiedziałam Harry'emu o tym, co powinnam była zachować w tajemnicy przed wszystkimi coś się zmieniło. Lokaty zaczął mnie unikać, bał się mnie dotknąć, pocałować. Bolało mnie to szczególnie mocno, zważając na to, że powiedział, że będzie przy mnie. To normalne, że cierpiał. Chciałam oszczędzić to im wszystkim, bo wiedziałam jak będzie. Wiedziałam, że będę przymuszać mnie do chemioterapii, ale ja już postanowiłam. Wiedziałam czego chcę i tego się trzymałam. Nie chciałam spędzić ostatnich miesięcy w szpitalu, wiedząc, że mogę spędzić je z nimi. I tak nie można było uciec przed nieuniknionym. Przekroczyłam próg kuchni, w której znalazłam jego. Siedział do mnie przodem, ale nie widziałam jego twarzy, bo zakrywał ją swoimi lokami, które były w jeszcze większym nieładzie niż zwykle. Oparłam się o framugę drzwi, krzyżując ręce na piersi.<br />
- Mam raka, a nie trąd. Nie musisz mnie unikać jak ognia, ani bać się mnie dotknąć. Nie potłukę się. Nie jestem z porcelany.- zaczęłam bez większych uprzejmości, wpatrując się w niego. Szybko uniósł wzrok, a mnie dech zaparł w piersiach. Wyglądał jakby nie spał od kilku nocy. Włosy miał w jeszcze większym nieładzie niż zwykle, a oczy przekrwione od płaczu. Usiadłam na przeciw niego na krześle. Wpatrywał się we mnie ze współczuciem. Nienawidziłam tego. Nie było w tym nawet odrobiny miłości.<br />
- Powinnaś powiedzieć reszcie.- szepnął, a ja posłałam mu pół-uśmiech i zaprzeczyłam ruchem głowy.<br />
- Żeby patrzyli na mnie tak jak ty teraz? Nie chcę litości, Harry. Na prawdę jej nie potrzebuję. Chcę się wami nacieszyć. Czy na prawdę tak trudno to zrozumieć?- powiedziałam, czekając na jego reakcję. Długo się we mnie wpatrywał. Nie wiedziałam czego mam się doszukiwać w jego oczach. Wiedziałam natomiast co chciałabym w nich widzieć.<br />
- Przepraszam...- wyszeptał tylko, odwracając wzrok. Wstałam i zanim poszłam się spakować, rzuciłam tylko na odchodne:<br />
- Ja tylko umieram, Harry. To nie jest zaraźliwe.<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Harry</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Jechaliśmy już kilka dobrych godzin i prawdę mówiąc, więcej drogi było już za nami niż przed nami. Nie wiedziałem czy dobrze, czy wręcz przeciwnie. Wiedziałem, że czekała mnie jeszcze szczera rozmowa, po której prawie na pewno dziewczyna mnie znienawidzi. Było mi jeszcze trudniej ze świadomością, że zostawiam ją teraz. Teraz, kiedy najbardziej mnie potrzebowała, bo przecież byłem jedynym powiernikiem jej tajemnicy. I z tym było mi najciężej. Ze świadomością, że moja jedyna, prawdziwa miłość umiera, a ja zostawiam ją z tym samą. <i>"Niezły z ciebie sukinsyn, Styles". </i>Spojrzałem na nią, ale ona nie odrywała wzroku od jezdni. Nie spojrzała na mnie, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że na nią patrzę. Wjechałem w mały lasek. Ten sam, w którym zatrzymaliśmy się wcześniej. Wyczuwałem zdziwienie dziewczyny, ale tym razem nie spytała dlaczego stoimy. Wciąż patrzyła twardo przed siebie.<br />
- Musimy porozmawiać.- powiedziałem twardo i dopiero teraz na mnie spojrzała. Widziałem rozpacz w jej oczach. Rozpacz i żal. Żal do mnie, że nie potrafię uśmierzyć jej bólu.<br />
-Zanim zacznę, musisz mi obiecać, że wysłuchasz mnie do końca i mi nie przerwiesz.- mówiąc to patrzyłem jej w oczy. Mówiłem zdecydowanie i twardo, dlatego bez problemu odczytać z jej oczu przebłysk strachu.<br />
- Nie mogę odejść od Megan, bo łączy nas pewna tajemnica.- zacząłem, wciąż na nią patrząc. Obserwowała mnie, oczekując wyjaśnień.<br />
- Nie kocham jej. Myślę, że ona także mnie nie kocha. Zdradza mnie na prawo i lewo, dlatego nie wierzę jej, że dziecko jest moje.- mówiłem dalej i dziewczyna dopiero teraz mi przerwała.<br />
- Megan jest w ciąży?- wyszeptała, a ja skinąłem lekko głową.<br />
- Ona twierdzi, że to moje dziecko, ale to nie możliwe, bo nie spałem z nią odkąd poznałem ciebie.- powiedziałem, a ona wpatrywała się we mnie, szukając za pewne potwierdzenia tego co mówię w moich oczach.<br />
- Wierzysz mi?- zapytałem, a ona chwilę zawahała się. Po chwili odpowiedziała jednak:<br />
- Wierzę.- uśmiechnąłem się lekko, ale zaraz potem znów na mojej twarzy pojawiła się pełna powaga. Najgorsze dopiero było przed nami.<br />
- Poznałem ją, kiedy miałem osiemnaście lat. Mieszkałem wtedy jeszcze z mamą i Gemmą. Pokłóciłem się z nimi o głupotę i wyszedłem z domu. Postanowiłem pierwszy raz w życiu odwiedzić klub nocny. Byłem młody i głupi, rządny wrażeń i wyzwań. Upiłem się, a Megan to wykorzystała. Już wtedy miała na mnie plan. Wtedy pierwszy raz pomogłem jej zamaskować morderstwo.- wyszeptałem. Brunetka siedziała twardo, ale wiedziałem, że się boi. Każda kolejna ofiara Megan tak robiła. Każda nasza ofiara.<br />
- Zamordowała swoich rodziców i brata. Kiedy wytrzeźwiałem, doszło do mnie to co zrobiła. Co my zrobiliśmy. Ale nie było już odwrotu. Ona wpajała mi do głowy, że jeśli pisnę słówko, to nie dość, że pójdziemy siedzieć, to jeszcze coś stanie się mojej rodzinie i chłopakom. Wtedy już tworzyliśmy zespół. Ale jako jedyny z nimi nie mieszkałem. Później Megan kazała mi się wyprowadzić od matki, bojąc się, że zmięknę i coś wypaplam. Zamieszkaliśmy razem, a każdy kolejny dzień z nią to była męczarnia. Z każdym kolejnym mordestwem było coraz gorzej. Zabijała za pieniądze, a moje zadanie polegało na tym, aby uprzątnąć za nią. Tak też robiłem. Ale pewnego dnia się zbuntowałem. Chciałem powiedzieć Gemmie. Nie miałem siły dłużej tego ukrywać. Bałem się. Bałem się jej. Ona była zdolna do wszystkiego, co udowodniła. Podłożyła bombę w restauracji, gdzie umówiłem się z siostrą. Całe szczęście, że wtedy się spóźniła. Gemm myślała, że to przypadek, ale ja wiedziałem, że to ostrzeżenie.- mówiłem, a Amy wpatrywała się we mnie, ale z jej twarzy nie mogłem nic odczytać. Zauważyłem tylko jak jej ręka, powoli sunie się w stronę drzwi. Próbowała chwycić za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Pokręciłem głową ze smutkiem, chwytając ją za rękę, ale szybko ją wyrwała.<br />
- Wypuść mnie! Jesteś mordercą!- krzyczała, ale ja chwytając ją za dłonie, uspokajałem ją.<br />
- Amy! Proszę cię. Wysłuchaj mnie do końca! Proszę.- szeptałem i dopiero wtedy przestała się szamotać. Skinęła głową i nierówno oddychając, znów poczęła się we mnie wpatrywać.<br />
- Wtedy zrozumiałem, że to koniec. Byłem stracony. Ona groziła mi, że jeśli jeszcze raz spróbuję sztuczek to moja rodzina na tym ucierpi. Nie mogłem na to pozwolić. Musiałem udawać, że nie widzę jaką jest wredną suką, jak traktuje moją rodzinę i, że oni wcale jej nie nienawidzą. Musiałem udawać szczęśliwego, a ona pomiatała mną jak psem. A ja nie mogłem nic zrobić. A potem pojawiłaś się ty... Dałaś mi nadzieję, na to, że może być dobrze. Zdawałem sobie sprawę z tego, że narażam ciebie, ale to było silniejsze od ciebie. Zakochałem się. Nie mogłem przestać o tobie myśleć, ale wiedziałam, że przy mnie nigdy nie będziesz na prawdę bezpieczna. Liam też to wiedział, ale ja nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Zatraciłem się w tobie, Amy. Mogłoby być tak cudownie, gdyby nie...<br />
- Gdyby nie Megan.- dokończyła za mnie, a ja skinąłem głową.<br />
- Ona doskonale wie, że jestem tu z tobą. Wiedziała, że do ciebie przychodziłem. Wiedziała, że cię kocham. Ona wie o wszystkim. Dlatego musiałem ci to teraz powiedzieć. Zanim zrobi to ona. Ale jest jeszcze coś... Twoja mama.- dziewczyna spięła się i przełknęła głośno ślinę. Wpatrywała się we mnie, bojąc się odezwać. Czułem to.<br />
- To nie był wypadek. Znam sprawcę. Ty też go znasz. Jest bliżej niż ci się wydaje.- szepnąłem, a ona drżącym głosem zapytała:<br />
- Kto?- wiedziałem, że o to zapyta. Ale wiedziałem, że boi się też tego co jej powiem. Przełknąłem ślinę i, patrząc jej w oczy wyszeptałem.<br />
- Ja.<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
- Kto?- spytałam drżącym głosem. Od momentu kiedy się zatrzymaliśmy, wiedziałem, że to nie będzie miła rozmowa. Nie wiedziałam jednak, że aż tak mnie ona przerazi.<br />
- Ja.- siedziałam zszokowana, czując jak w kącikach ust zbierają mi się łzy. Wybuchnęłam głośnym płaczem, a kiedy Harry chciał coś dopowiedzieć, krzyknęłam:<br />
- Zamknij się! Zamknij i nic już nie mów! Mam dość.- powiedziałam, powtarzając w kółko ostatnie zdanie. Usłyszałam tylko jak wzdycha i ruszyliśmy w ponowną drogę. Długo się nie odzywał i kiedy zatrzymaliśmy się pod moim domem, chciałam wysiąść, ale zatrzymała mnie jego dłoń. Spojrzałam na niego i nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w jego zielonych tęczówkach strach i wielką nadzieją. Ja jej już nie miałam.<br />
- Wyjeżdżam. Nie wiem gdzie, nie wiem kiedy. Pewnie niedługo i pewnie daleko. Ona okropnie boi się o to, że dowiesz się prawdy i postanowisz się postawić. Nie chcę żebyś cokolwiek dla mnie robiła. Nie chcę byś się narażała Być może widzimy się ostatni raz, dlatego nie chcę, aby tak to się skończyło. Na prawdę się pokochałem, Amando. Wiesz wszystko. To największy dowód mojej miłości.- wyszeptał i niespodziewanie poczułam jak wpija się w moje usta. Zaczęłam je odwzajemniać, ale nie trwało to długo, bo odepchnęłam go, wysiadając z auta. Zauważyłam jak Megan podchodzi do nas, uśmiechając się chytrze, a ja podeszłam do niej i stanęłam twarzą w twarz. Czułam na sobie wzrok Harry'ego. Bał się, że powiem jej, że wiem. Czułam to.<br />
- Amy! Jak wakacje?- zapytała z udawanym entuzjazmem, a ja prychnęłam patrząc jej w twarz.<br />
- Jak możesz być taka podła?- zapytałam, ale ona nie odpowiedziała. Wpatrywała się w jakiś punkt za mną i wiedziałam, że był to Styles. Jej spojrzenie mówiło mniej więcej <i>"znów jestem górą, Harry."</i><br />
- W każdym razie, gratuluję.- zaczęłam, pokazując na jej brzuch.<br />
- Ale nie jestem pewna, czy dziecko nie dostanie zawału jak cię zobaczy.- to były moje ostatnie słowa, bo nie czekając na jej odpowiedź, wycofałam się. Widząc, że Louis z Gemmą wychodzą po mnie, więc zatrzymując się przed Harrym spojrzałam w jego załzawione oczy.<br />
- Możesz być spokojny. Twój sekret jest bezpieczny ze mną, bo mimo, że cię nienawidzę, kocham cię równie mocno.- szepnęłam, posyłając mu nasze ostatnie spojrzenie.<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7phVKtZTxk-4SoH3bHKl89Vdukme2sgFYYX3QGkW25BgDbk1KcgNnylxheTOer-erR6aismMBfZZ83df_ySeKVY2a9bB4Lu_h95XwKrtsUCzY49L8YzubeHkskmwqiY_w3iPDD1o0KbY/s1600/tumblr_n5otr9ui9S1tawnlro3_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7phVKtZTxk-4SoH3bHKl89Vdukme2sgFYYX3QGkW25BgDbk1KcgNnylxheTOer-erR6aismMBfZZ83df_ySeKVY2a9bB4Lu_h95XwKrtsUCzY49L8YzubeHkskmwqiY_w3iPDD1o0KbY/s320/tumblr_n5otr9ui9S1tawnlro3_500.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
Rozdział 24 za nami!<br />
Dowiedzieliście się w końcu jaki sekret skrywała Amy oraz jakie tajemnice łączą Harry'ego i Megan. Spodziewaliście się tego? Pewnie, że tak. Ale co teraz będzie? Harry wyjeżdża na zawsze? Amy umiera? Ale przecież nie może się to tak skończyć! Prawda? A może, może? Cóż...<br />
<br />
Za chwilę koniec roku! Kto się cieszy? Ja kończę gimnazjum. Zobaczymy jak to będzie.<br />
Rozdział wyszedł długi i na prawdę smutny. Podobają mi się te głębokie myśli.<br />
Eh.<br />
A teraz mam dla was zadanie:<br />
<span style="color: #e06666;">Proszę, abyście napisali jakie były wasze ulubione sceny z opowiadania. Jestem ciekawa co napiszecie :)</span><br />
<u>Proszę o komentarze!</u><br />
Do następnego :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-74885343694045565892015-06-07T19:47:00.000+02:002015-06-07T19:47:42.621+02:0023. "Ponieważ jesteśmy, kim jesteśmy, gdy nikt nie widzi. I jestem twój od samego początku, wiesz, że cię miałem. Tak, wiesz, że cię miałem".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="color: #e69138;">Przeczytaj notkę pod rozdziałem :)</span><br />
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;">Ps. Proszę bardzo, bardzo <u>każdego</u> kto czyta o skomentowanie, chociaż głupim "dalej" :) Miłego czytania!</span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;">Ps.2 Rozdział zawiera sceny erotyczne *śmiesznie rusza brwiami*. Czytasz na własną odpowiedzialność!</span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/RzhAS_GnJIc/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/RzhAS_GnJIc?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<b><i>POV Amy</i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
- Gotowa?- usłyszałam ten charakterystyczny, zachrypły głos, który zawsze wywoływał u mnie przyjemne ciarki. Skinęłam głową, odwracając się z powrotem do przyjaciela, który leżał wpatrzony we mnie jak w obrazek. Posłałam mu przyjacielski uśmiech, czekając aż Harry zostawi nas samych. On, jakby czytając mi w myślach odszedł, rzucając, że czeka na korytarzu. </div>
<div>
- Nadal nie jestem przekonana czy to dobry pomysł.- szepnęłam, gładząc Liama o głowie. Brunet uśmiechnął się, łapiąc moją dłoń i zamykając ją w swojej, większej.</div>
<div>
- A ja nadal uważam, że to dobry pomysł. Ty odpoczniesz od nas, a my odpoczniemy od ciebie.- zażartował, a ja walnęłam go za to w ramię, śmiejąc się. </div>
<div>
- Przestań. Mówię poważnie. Boję się o was. Wiesz, że nie możecie się teraz przemęczać.- rzekłam już poważniejszym tonem, ale widząc minę Liama mówiącą "dziewczyno czy ja wyglądam na dziecko?", zaśmiałam się pod nosem. </div>
<div>
- Amy. Jestem dużym chłopcem. Doceniam to, że się martwisz, ale damy sobie radę. Chłopcy obiecali pomagać, a Gemma będzie mieszkała z nami przez te kilka dni. Spokojnie mała, damy radę.- po tych słowach posłałam mu wdzięczny uśmiech, przytulając go mocno. Byłam mu wdzięczna za to, że mimo wszystko wciąż jest przy mnie. Byłam mu wdzięczna, że uratował Mii życie. Byłam m wdzięczna za to, że po prostu jest. Był na prawdę cudownym przyjacielem i w życiu nie zamieniałabym go na nikogo innego. </div>
<div>
-Trzymaj się.- szepnęłam, całując go w policzek. Chłopak posłał mi szczery uśmiech, który odwzajemniłam. Ruszyłam do drzwi, wychodząc na korytarz, gdzie omal nie wpadłam na... zaraz, zaraz...</div>
<div>
- Lou! Mia! Czy wy do końca powariowaliście?- krzyknęłam. Chłopak bowiem, szalał biegając z wózkiem inwalidzkim na którym siedziała z kolei roześmiana murzynka. Obaj spojrzeli na mnie jakby zobaczyli ducha, ale zaraz potem wybuchli niekontrolowanym śmiechem. Widząc ich, sama mimowolnie się zaśmiałam. Traktowali się jakby wcale nie dzieliła ich różnica wieku prawie dwudziestu lat. Byli jak rodzeństwo, którego żadne z nich nigdy nie miało. Cieszyłam się, widząc, że mała dogaduje się z Louisem. Byli chyba najbardziej zgraną parą na świecie. Czasem nawet zbyt zgraną.</div>
<div>
- Chocki. Co ja ci mówiłam?- spojrzałam na dziewczynkę, która posłała mi niewinny uśmiech, ukazując swoje białe ząbki. Szatynka miała się odezwać, ale uprzedził ja Lou, który stanął za mną i obejmując pasie powiedział:</div>
<div>
- Daj spokój. Mia jutro wychodzi, a my wcale nie robimy nic złego. Co prawda ochrzaniło nas już trzech lekarzy i dwie pielęgniarki, ale to wszystko przez nią bo zachciało jej się wchodzić do dyżurki.- wydął wargi, pokazując na dziewczynkę palcem jak małe dziecko, a ja zrobiłam wielkie oczy.</div>
<div>
- Zaraz, co...- nie dokończyłam, bo przerwała mi Mia, która wystawiając Louisowi język, prychnęła:</div>
<div>
- Wcale nie! To ty mówiłeś, że tam są ładne dziewczyny i, że może w końcu wyrwiesz jakąś fajną dupe skoro Amy jest zajęta!- moje oczy w tym momencie musiały wyglądać jak dwie piłeczki pinpongowe, bo oboje patrząc na mnie wybuchnęli głośnym śmiechem.</div>
<div>
- Mia! Jak ty się wyrażasz?! Lou! Chyba mamy do pogadania!- warknęłam, ale nie mogłam być na nich zła. Byli zbyt słodcy. W pewnym momencie dołączył do nas Zayn, Perrie, Niall i Caroline, którzy weszli nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak.</div>
<div>
- Z czego się tak śmiejecie?- zagadał Zayn, a ja posłałam dwójce "rodzeństwa" zabójcze spojrzenie.</div>
<div>
- Właśnie dawałam tej dwójce lekcje moralności. Lou demoralizuje mi dziecko.- rzekłam poważnie, ale chyba niezbyt tak to zabrzmiało, ponieważ w tym momencie wszyscy zaczęli głośno się śmiać. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, ale nadszedł czas się pożegnać. <i>"Pewnie Harry się niecierpliwi". </i></div>
<div>
- Dobrze kochani. Trzymajcie się, a ja lecę. Pamiętajcie co mi obiecaliście.- rzekłam, przytulając każdego po kolei. Ucałowałam w policzek małą i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że od wczorajszej kłótni Gemmy z bratem, nie widziałam jej. Nie przyszła też się pożegnać. W tym samym momencie, kiedy o tym pomyślałam, usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się, widząc spoconą blondynkę, biegnącą w moją stronę. Rzuciła mi się w ramiona, prawie powalając na ziemię.</div>
<div>
- Gemma! Spokojnie, bo mnie udusisz!- krzyknęłam, śmiejąc się. Blondynka jednak nie odsunęła się, patrząc na jakiś punkt za mną. Odwróciłam się, napotykając zaniepokojone, zielone tęczówki. Wpatrywał się w siostrę z żalem w oczach, a dziewczyna mordowała go spojrzeniem. Nie miałam odwagi spytać o co chodzi. Czułam, że jeszcze przyjdzie na to czas. </div>
<div>
- Amy, kochanie. Słuchaj mnie uważnie. Coś niedobrego się dzieje. Musisz na siebie uważać, rozumiesz? Obiecaj.- wyszeptała wprost do mojego ucha, udając, że wciąż mnie tuli. Już miałam zapytać co jest nie tak, kiedy usłyszałam głos mojego... chłopaka? Właściwie nawet nie wiem czy mam prawo go tak nazywać, skoro oficjalnie nadal wciąż był z Megan. </div>
<div>
- Amy! Chodź, bo spóźnimy się na prom.- posłałam mojej przyjaciółce przyjazny uśmiech, odszeptując:</div>
<div>
- Obiecuję.- właściwie nie wiedziałam co konkretnie obiecałam, ale postanowiłam nie martwić jej już, gdyż miałam wrażenie, że jest wystarczająco roztrzęsiona. Tylko czym? Wsiadłam do auta, dziękując Harry'emu za otwarcie drzwi. Kiedy chłopak zajął swoje miejsce, czułam jak mi się przygląda. Postanowiłam to jednak zignorować i zaczęłam wpatrywać się w widoki za oknem. </div>
<div>
- Wszystko dobrze?- usłyszałam. Nie odpowiedziałam, ponieważ prawdę mówiąc sama nie znałam odpowiedzi na to pytanie.</div>
<div>
- Martwię się. Wyglądasz na zmartwioną.- westchnął, a ja nadal nie odrywałam wzroku od szyby. W pewnym momencie poczułam, jak zjeżdżamy na pobocze. Wjechaliśmy w jakiś las, a ja gwałtownie odwróciłam głowę, patrząc na lokatego, który zatrzymał pojazd.</div>
<div>
- Dlaczego stoimy?- zapytałam, a on przeszywał mnie tym swoim niepokojącym spojrzeniem. Długo się nie odzywał, a ja wciąż wpatrywałam się w niego z niepokojem. Przeszedł mnie dreszcz, widząc jak jego tęczówki ciemnieją i nadal nie odrywają się ode mnie.</div>
<div>
- Jeśli masz się tak zachowywać, ignorować mnie, nie odzywać się, to możemy zawrócić. Trzeba było od razu mówić, że nie masz ochoty na wyjazd ze mną, a nigdzie bym cię nie zabierał. To wszystko...- mówił, a ja chcąc mu przerwać wypowiadanie tych bredni, wpiłam się w jego malinowe usta. Loczek był na początku zaskoczony, więc dopiero po chwili zaczął odwzajemniać mój mały gest. Całowaliśmy się powoli, lecz zachłannie i z wielkim zaangażowaniem. Oderwaliśmy się od siebie tylko dlatego, że zabrakło nam tchu. Oddychaliśmy nierówno i szybko. Oparł swoje czoło o moje, gładząc moje policzki.</div>
<div>
- Przepraszam, jeśli poczułeś się odrzucony.- wyszeptała, na co ten uśmiechnął się blado. Widać było, że coś go trapiło, ale postanowiłam zapytać go o to na miejscu.</div>
<div>
- To ja przepraszam. Nie mam prawa się rzucać. Powinienem być ci wdzięczny, że zechciałaś ze mną pojechać.- uśmiechnęłam się, z trudem odrywając się od jego zielonych tęczówek. Ruszyliśmy w trasę ponownie, a ja wciąż czułam na wargach smak jego słodkich ust. Uśmiechnęłam się pod nosem, wpatrując w szybę. </div>
<div>
- Zdradzisz mi chociaż dokąd właściwie jedziemy?- zapytałam, unosząc brew. Brunet, nie odrywając wzroku od jezdni uśmiechnął się pod nosem.</div>
<div>
- Zobaczysz na miejscu...- przewróciłam oczami, opierając się głową o szybę.</div>
<div>
- Ty i te twoje tajemnice...- westchnęła, będąc pewna, że tego nie usłyszy. Zamknęłam oczy, czując jak powoli wpadam zawitać do Krainy Morfeusza. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><i>POV Harry</i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
Przykryłem ją swoją bluzą, wpatrując się w jej spokojną twarz. Spała już piątą godzinę. Zdążyliśmy wyjechać już z promu i ruszyć w stronę naszego celu. Była taka urocza, kiedy spała. Zresztą, jak zawsze. I była moja. Przynajmniej przez ten jeden, krótki moment. Mógłbym się tam w nią wpatrywać godzinami. Było by to jednak zbyt piękne. Westchnąłem, ruszając w dalszą trasę. Tak strasznie chciałem, aby moje marzenia, które dla zwykłego człowieka byłyby najnormalniejszą rzeczą na świecie, stały się wreszcie realne. W głębi serca miałem jednak świadomość, że za pięć dni będę musiał jej o wszystkim powiedzieć. A właściwie nie o wszystkim. Gdyby wiedziała... jestem niemal pewny, że by mnie znienawidziła. Może nie za błędy przeszłości, bo gdybym jej je wyjawił, pewnie bałaby się do mnie zbliżyć, ale byłem pewny, że za śmierć jej matki byłaby gotowa mnie zabić. Gdyby tylko znała prawdę... Ale nie zna. I najprawdopodobniej nigdy jej nie pozna, a ja stracę ją już za pięć krótkich dni. Pięć poranków i pięć wieczorów. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne i popieprzone? Dlaczego nie mogę być Liamem, który po moim odejściu skradnie jej serce. Wiem, że ją zranię. Tak bardzo tego nie chcę. A jednak to zrobię. Może gdybym odszedł bez słowa, mniej by bolało, a jednak muszę na pożegnanie nafaszerować ją stertą kłamstw, które wymyśliła sobie Megan. Miałem ją chronić. Przecież jest dla mnie wszystkim. Jest moim skarbem. A tymczasem osoba, którą najbardziej kocha, będzie równocześnie osobą, którą znienawidzi najbardziej. Dlaczego ja do cholery się na to wszystko zgadzam? Czemu daję sobą pomiatać jak psem jakiejś chorej szmacie, która już dawno powinna gnić w pierdlu? <i>"Razem z tobą Styles"</i>- mruknęła moja podświadomość, a ja wiedziałem, że ma rację. Jedyne co nas łączy to sekret. Pieprzony sekret, który nie może ujrzeć światła dziennego. Zacisnąłem szczękę. Korzystając z okazji, że zatrzymaliśmy się na czerwonym spojrzałem na mojego skarba. Chryste... i jak ja mam jej to wszystko powiedzieć? Jej kruche serduszko tego nie wytrzyma. Jej psychika tego nie wytrzyma. Mogłem tego w ogóle nie zaczynać. Mogłem przewidzieć, że tak to się skończy. Cholera Styles! Po co ja wtedy poszedłem do tego pieprzonego klubu?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<i>"Stałem przed ogromnym budynkiem, uśmiechając się pod nosem. Nigdy nie bywałem w takich miejscach. Wolałem raczej ciche i spokojne restauracje niż śmierdzące kluby. Dzisiaj jednak chciałem stać się niegrzecznym chłopcem. Chociaż na jeden wieczór. Po kolejnej kłótni z siostrą, która zarzuciła mi, że jestem nudny, chciałem pokazać jej, że jednak się myli. Sam nie wiem, co chciałem osiągnąć. Wziąłem kilka głębokich wdechów i przekroczyłem prób budynku. </i></div>
<div>
<i>Usiadłem przy barze, zamawiając dużego drinka. Wszędzie było mnóstwo napalonych, zarówno młodych jak i starych facetów i jeszcze więcej dziewczyn, które chodziły prawie nago. Skrzywiłem się, kiedy zauważyłem jak jedna z tych "panienek do towarzystwa" zbliża się do mnie. Usiadła obok mnie zamawiając drinka o nazwie "orgazm". Zrobiłem wielkie oczy, spoglądając na nią. I to był błąd. Uśmiechnęła się pod nosem, podając mi rękę.</i></div>
<div>
<i>- Megan.- niepewnie odwzajemniłem gest.</i></div>
<div>
<i>- Harry.- uścisnęła mnie z taką siłą, że myślałem, że skręciła mi nadgarstek. Pokazała palcem, abym poszedł za nią, a ja odurzony alkoholem, nie myśląc trzeźwo ruszyłem za nią. Wylądowaliśmy w jakiś opuszczonym pokoju. Dziewczyna bez żadnych zahamowań rzuciła się na mnie, ściskając mnie za krocze. Podgryzając płatek mojego ucha, jęknęła cicho:</i></div>
<div>
<i>- No, Harry. Czas rozpocząć zabawę."</i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
Przeklnąłem w myślach ten dzień. Gdybym tak nie poszedł, dzisiaj nie musiałbym się bać o osoby, które kocham. Dziś nie tkwiłbym w toksycznym związku, w którym jedyną miłością była miłość do zemsty, papierosów i chęć zatajenia prawdy. Straciłem już siostrę. Czym zasłużyłem sobie, aby tracić kolejne osoby? Ale tylko tak będą bezpieczni. Megan jest nieobliczalna. Zrobi wszystko, aby osiągnąć swój chory cel. Nie. Nie mogę tak dłużej żyć. I tylko Amy może mi pomóc. Ale nie mogę jej nic wyjawić. Przynajmniej nie teraz. Nie za kilka dni. Muszę wymyślić jakiś sposób, aby jej nie ranić. Muszę wymyślić jakiś sposób, który nie przyniesie chorych konsekwencji. Muszę coś wymyślić. <i>"Zaczynamy zabawę Megan. Ale pamiętaj, że wygrywa tylko jedno z nas..."</i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<b><i>POV Amy</i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
Obudziłam się, czując, że mam na sobie tylko stanik i bieliznę. Byłam jednak okryta kołdrą, a promienie słoneczne przebijające się przez okno raziły mnie w oczy. Przeciągnęłam się, uświadamiając sobie, że leżę w łóżku. <i>"Dziwne... nie przypominam sobie, że wchodziłam do jakiegoś domu".</i> Uśmiechnęłam się jednak pod nosem, czując, że to sprawka Harry'ego. Wygramoliłam się z łóżka i wyjrzałam przez okno. Widok zaparł mi dech w piersiach. Za oknem rozchodziła się piaszczysta plaża, a fale obijały się o brzeg i skały. Niebo nabrało pięknego, błękitnego koloru, a słońce przyjemnie łaskotało moje prawie nagie ciało. W pewnym momencie poczułam na swojej nagiej skórze dotyk. Jego ręce błądziły po moich biodrach, oplatając mnie w pasie. Uśmiechnęłam się, nie przejmując się nawet tym, że stoję pół naga przed chłopakiem, którego znam kilka miesięcy. Odwróciłam się twarzą do niego, napotykając jego zielone tęczówki, które pięknie mieniły się w słońcu oraz uroczy uśmiech, który z koli odkrywał jego urocze dołeczki.</div>
<div>
- Witaj kochanie.- słysząc jego słowa, zarumieniłam się lekko, na co chłopak się zaśmiał. Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż uniemożliwił mi to brunet, zatykając mi usta swoimi. Całowaliśmy się z większą namiętnością niż wczoraj. Było w tym więcej uczucia i ciepła. </div>
<div>
- Chodź na śniadanie.- szepnął, chwytając mnie za rękę. Zatrzymałam go, ponownie wpijając się w jego usta. </div>
<div>
- Ty będziesz moim śniadaniem.- powiedziałam. Pisnęłam, czując jak chłopak unosi mnie do góry, a ja chwyciłam się jego ramion, nogami oplatając jego biodra. Delikatnie położył mnie na białej pościeli, jednocześnie pozbywając się swojej bluzki. Widząc jego liczne tatuaże i umięśniony tors, zagryzłam dolną wargę. Chłopak widząc to, uśmiechnął się głupio, ponownie wpijając się w moje usta. Odwrócił mnie tak, że teraz to ja byłam na górze. Szybko pozbyliśmy się mojej bielizny, jak i jego, leżąc całkiem nadzy. Napawaliśmy się widokiem swoich nagich ciał, a ja wreszcie poczułam, że to jest to czego zawsze pragnęłam. Całowaliśmy się zachłannie, jakby miał być to nasz pierwszy i ostatni raz. Chłopak zjechał pocałunkami z mojej szyi na brzuch, a z brzucha niżej. Jęczałam głośno pod jego dotykiem, wijąc się przy tym niczym kobra. Kiedy miał zamiar we mnie wejść zatrzymałam go. </div>
<div>
- Czekaj. Wiesz, że...- szepnęłam zawstydzona, na co brunet lekko się uśmiechnął.</div>
<div>
- Będę delikatny.- wyszeptał. I był. Kochaliśmy się jak para nastolatków, która jest w sobie szaleńczo zakochana. Nasze jęki rozchodziły się po całym pomieszczeniu. Zapach naszych spoconych ciał wymieszanych z perfumami, działał na nas wzajemnie jak narkotyk. Niczego więcej nie było mi trzeba. Kiedy skończył, opadliśmy na poduszki, ciężko dysząc. Oparłam swoją głowę o jego nagi tors, a on objął mnie lekko w tali. Był idealny. Pod każdym względem. Zaczynałam tracić dla niego zmysły. Chciałam, aby to trwało wiecznie. </div>
<div>
- Chyba dopiero teraz jestem na prawdę szczęśliwa. Chciałabym żeby tak było zawsze.- szepnęłam. Czułam jak oplata mnie mocniej, jakby bojąc się, że mogę się w każdej chwili rozpłynąć. </div>
<div>
- Też bym tego chciał skarbie.- usłyszałam. Zaczęłam kreślić jakieś nic nie znaczące wzorki na jego brzuchu, zastanawiając się kiedy będzie pora żeby mu o tym powiedzieć. Jak na razie nikt o tym nie wiedział. Był to mój mały sekret. Bałam się ich reakcji, ale od przyjazdu z Afryki wyczuwałam, że coś jest ze mną nie tak. Okazało się, że to zaczęło się dużo wcześniej. Nie byłam niczego świadoma. Do czasu, aż Mia nie trafiła do szpitala. Chciałabym żeby Harry był pierwszym, który się o tym dowie. Wiem, że to go zrani, ale ja nie mam na to wpływu. <i>"Powiesz mu jutro Amy... dziś jeszcze nie czas."</i> Wtuliłam się w niego mocniej, postanawiając, że teraz nie warto psuć tej chwili. Jutro porozmawiam z nim na poważne tematy. <i>"Powiedziałabym, że jest jeszcze na to czas, ale prawda jest taka, że nie mam już go wystarczająca dużo."</i></div>
<div>
- Kocham cię Harry. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH3i3KFoQgTC61w6eR8ZDdIsh1QzfkzMYHD2DUsDf2bMZxzWh4rE_Jh71M-jEPu6BrnbyoNG89FeiM4TNhlpBNRfsvHW0ED1OBFD1Ics7KRAej9wOtwoicYr5AWdeMI-1jHpIsr7Xzy7s/s1600/7e53cae4002687e3531ade3e.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="153" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH3i3KFoQgTC61w6eR8ZDdIsh1QzfkzMYHD2DUsDf2bMZxzWh4rE_Jh71M-jEPu6BrnbyoNG89FeiM4TNhlpBNRfsvHW0ED1OBFD1Ics7KRAej9wOtwoicYr5AWdeMI-1jHpIsr7Xzy7s/s320/7e53cae4002687e3531ade3e.gif" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
O jejku jejku jejku!! <3 Ten rozdział wyszedł mi taki hdjshddabsdjhxb <3 Jestem z niego mega dumna <3 Jest troszkę śmiechu (nasza Mia i Louis rządzą <3 prawda?) i jest też powaga. Dowiedzieliśmy się troszkę o tajemnicach Harry'ego i Megan, które już niedługo ujrzą światło dziennie. Ale okazuje się, że nasza Ama także skrywa jakiś sekret :o Podpowiedzi znajdziecie kilkanaście rozdziałów wcześniej. Dałabym cytat, ale nie będę wam psuła niespodzianki (nie, to wcale nie przez to, że nie chcę mi się go szukać xD ) A już było tak pięknie i wszystko miało się unormować ;c Jak myślicie? Jak Amy zareaguje na wieść o sekretach Hazzy? Spędzili razem upojną noc (ranek?) pełen pięknych wyznań. I co teraz? </div>
<div>
Powiem wam, że zbliżamy się powoli do końca tego opowiadania. Tzn będzie pewnie jeszcze z 20 rozdziałów :) Ale jesteśmy już w połowie. Nie wiem jak ja się pożegnam z naszymi bohaterami. Tak się z nimi zżyłam. ;c Eh. No ale nie ważne. Ktoś pytał mnie o opowiadanie "Promise". Aczkolwiek mam dobre wieści! Opowiadanie ruszy być może jeszcze przez wakacjami. Mam na niego super pomysł! :) W takim razie- do przyszłego weekendu i życzcie mi żebym dostała się na mój ukochany biol-chem :D Buziaki! :)</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #e69138;"><br /></span></div>
</div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-11916357659473126572015-06-05T11:54:00.002+02:002015-06-05T11:54:38.646+02:0022. " Bezsilny. I nie obchodzi mnie, że to oczywiste. Nie mogę się tobą nacieszyć. Spuszczam nogę z gazu, moje oczy są zamknięte. Bez kontroli".<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Weszłam w głąb pomieszczenia, robiąc ciche, małe kroki aby nie obudzić chłopaka, który prawdopodobnie spał. Leżał odwrócony do mnie plecami, a ja stanęłam nad jego łóżkiem przyglądając się jego spokojnej, łagodnej twarzy. Uśmiechnęłam się przez łzy, wiedząc, że to przeze mnie leży teraz tutaj. Uniosłam drżącą dłoń, z zamiarem dotknięcia jego pleców, kiedy nagle poruszył się niespokojnie i odwrócił się w moją stronę. Nie spał. Wpatrywał się we mnie swoimi dużymi, brązowymi oczyma, a ja zamknęłam powieki, czując jak po policzkach spływa mi wodospad łez.<br />
- Ej, mała. Nie płacz. Wszystko jest dobrze.- wyszeptał, a ja momentalnie rzuciłam się na niegoo, wtulając mocno w jego klatkę piersiową.<br />
- Dziękuję ci. Dziękuję ci, Liam. Nie wiem jak ci się odwdzięczę. Uratowałeś jej życie. Uratowałeś życie mojej małej córeczce.- szeptałam, a on gładził ręką moje plecy. Jego dotyk uspokajał mnie. On sprawiał, że czułam się bezpieczna.<br />
- Naszej córeczce Amy. Pamiętaj, że teraz prawnie jestem jej tatą.- uśmiechnęłam się i choć go nie widziałam czułam, że on także to robi.<br />
- A największą zapłatą będzie twój uśmiech.- powiedział, a ja oderwałam się od niego, składając na jego policzku delikatny pocałunek.<br />
- Dziękuję, że jesteś.- powiedziałam, siadając obok niego. Długo rozmawialiśmy, kiedy usłyszałam jak ktoś niepostrzeżenie wchodzi do środka sali. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazał się Lou, wiozący na wózku... Mie? Na mojej twarzy wyrósł szeroki uśmiech, ale zaraz zastąpiło go przerażenie.<br />
- Mia! Chryste, Louis co ty wyrabiasz? Ona powinna leżeć. Jest świeżo po operacji!- powiedziałam ostro, wstając z miejsca. Widziałam jak oboje patrzą na siebie, przewracając oczami.<br />
- Spokojnie mamuś. Czuję się dobrze. Przyszliśmy zobaczyć tatę!- krzyknęła wesoło mała, a mnie zamurowało. Spojrzałam na Liama, który był równie zaskoczony jak ja. Spojrzałam na Louisa, który na twarzy miał wymalowaną wielką radość. Nic nie mówiąc, podwiózł Mie bliżej łóżka bruneta, a dziewczynka, patrząc na niego mocno go objęła.<br />
- Wiesz, nigdy nie miałam taty. Fajne, że teraz mam tyle wujków i cioć! Strasznie kocham mame. Ty też ją kochasz, prawda?- zapytała mała, a mój wzrok napotkał świecące tęczówki chłopaka. Wpatrywaliśmy się w siebie, a ja bałam się cokolwiek zrobić. Nie wiem co chciałam usłyszeć, ale moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Pytanie tylko: dlaczego?<br />
- Tak, skarbie. Bardzo ją kocham.- odparł cicho, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Mała chwyciła Louisa za rękę i wyszeptała mu do ucha tak, że dało się wszystko usłyszeć.<br />
- Widzisz?! Mówiłam ci!- Lou zaśmiał się cicho, po czym spojrzał na nas i potem znów wlepił wzrok w Mie. Stałam jak wryta, nie wiedząc co właściwie miałabym powiedzieć na to wyznanie.<br />
- Mamusia też cię kocha. Ona tego nie mówi, ale jesteś dla niej tak ważny jak wujek Harry.- powiedziała cicho dziewczynka, a na mojej twarzy wyrósł ogromny rumieniec. Liam uśmiechnął się, a zaraz potem z ust dziewczynki dało się usłyszeć kolejne pytanie:<br />
- Będziesz z nami mieszkał?- wszyscy spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem. Co ja mam im teraz odpowiedzieć?<br />
- Jeśli mama się zgodzi, to nie widzę problemu.- rzekł, a ja przełknęłam głośno ślinę. Posłałam małej najsłodszy uśmiech na jaki było mnie stać.<br />
- Pewnie. W końcu jesteśmy teraz rodziną.- wyszeptałam, wpatrując się w jego hipnotyzujące tęczówki. Widziałam w nich ogromną radość. Uśmiechnęłam się i już miałam coś powiedzieć, kiedy do sali wpadł zdenerwowany Zayn. Uśmiechnął się na widok Mii tulącej się do Liama i Louisa, który z kolei tulił się do pozostałej dwójki. Zaraz... że co? Zmarszczyłam brwi, widząc ich niedźwiedzi uścisk, ale zaraz z transu wyrwał mnie mulat, który lekko chwytając mnie za ramię, spojrzał mi w oczy.<br />
- Amy, ktoś czeka na ciebie na korytarzu.- widziałam w jego oczach zdenerwowanie. Nie miałam pomysłu kto to mógłby być. Spojrzałam na niego niemo pytając kto to, ale on spuścił wzrok, nic nie mówiąc. Westchnęłam i, patrząc na Liama chciałam coś powiedzieć, ale chłopak mi przerwał:<br />
- Idź. Damy sobie radę.- posłał mi uroczy uśmiech, a moje serce wypełniło przyjemne ciepło. <i>"Co się z tobą dzieje, Amy?". </i>Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku korytarza, gdzie czekała na mnie niemała niespodzianka. Stanęłam jak wryta, widząc Gemme kłócącą się z... Harrym. Serce zaczęło mi być szybciej na jego widok. Przełknęłam ślinę, orientując się, że jeszcze mnie nie zauważyli.<br />
- Idź stąd Harry. Nie masz tutaj czego szukać. Wracaj do swojej suki i daj jej żyć! Ona nie zasługuje na takie cierpienie jakie ty jej dajesz.- słyszałam z ust mojej przyjaciółki, nie mogąc pojąć o co chodzi. W tym momencie lokaty spojrzał na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały. Jego zielone tęczówki nabrały koloru trawy, a tańczące w nich iskierki mieniły się w świetle. Uśmiechnął się lekko na mój widok, co odwzajemniłam. To było brew mojej woli.<br />
- Cześć Harry.- szepnęłam. Gemm odwróciła się do mnie i posyłając swojemu bratu ostatnie spojrzenie, warknęła:<br />
- Pamiętaj o tym co ci mówiłam, Styles. Ja już nie mam brata.- zszokowana patrzyłam jak wbiega do sali gdzie leżał Liam i Mia. Wpatrywałam się w Hazze, a widząc jak robi kilka niepewnych kroków w moją stronę, zadrżałam lekko.<br />
- Tęskniłem...- wyszeptał, chwytając moją dłoń, a ja poczułam nagły napad złości. Cholernie cieszyłam się, że przyszedł, ale miałam mu za złe, że przez tyle czasu nie dał znaku życia. Wyrwałam dłoń z jego uścisku, a ten spojrzał na mnie zaskoczony.<br />
- Tęskniłeś? Gdzie byłeś przez ten czas, kiedy cię na prawdę potrzebowałam? Dlaczego nie odbierałeś komórki? Gdzie do cholery wtedy byłeś?- czułam jak w oczach ponownie gromadzą mi się łzy.<br />
- Amy... To nie jest takie proste. Ja...- wahał się, a ja w jego oczach dostrzegłam wielki ból i smutek. Nie mogąc się powstrzymać po prostu wtuliłam się w jego tors. Zaskoczony dopiero po chwili odwzajemnił gest.<br />
- Po prostu nigdy więcej tak nie rób, dobrze?- wyszeptałam, czując przyjemny zapach jego perfum. Objął mnie mocno, jakby bał się, że w każdej chwili mogę uciec. Nie odpowiedział.<br />
- Amy... wyjedźmy. Wyjedź ze mną na kilka dni. Tylko ty i ja.- oderwałam się od niego, szukając w jego oczach jakiegokolwiek znaku, że żartuje. Niestety, dostrzegłam tylko śmiertelną powagę.<br />
- Żartujesz. Przecież Mia i Liam są świeżo po operacji. Kto się nimi zajmie? Nie mogę sobie tak po prostu wyjechać.- odrzekłam zszokowana jego dziwną propozycją. Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale w pewnym momencie poczułam na swoim ramieniu dłoń. Odwróciłam się, widząc tak cholernie znajome, brązowe tęczówki. Stał samodzielnie, ale Zayn i Lou musieli go podtrzymywać gdyby miał upaść.<br />
- Jedź, mała. Damy sobie radę. Przyda ci się odrobina wolnego.- powiedział Liam, a ja spojrzałam na Harry'ego, którego wyraz twarzy wyrażał tylko dwie rzeczy. Ogromną radość i coś czego nigdy nie potrafiłam odgadnąć. Jakby... Nadzieję?<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMB4VLY373ZMEyMs9LXVTG7psq45qqL4xNg_nwAL6C0AL6LnHUMTUswkyqTx80t5mLow5Bh3b49Hz9-SNsU5iE6Mfm0yY35BK-Eu4v_pNMJ2LChQnYXaoZSmO13lwJetIjVjr-EmqNNXs/s1600/tumblr_mzyjj8mW7K1t8mxv5o1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMB4VLY373ZMEyMs9LXVTG7psq45qqL4xNg_nwAL6C0AL6LnHUMTUswkyqTx80t5mLow5Bh3b49Hz9-SNsU5iE6Mfm0yY35BK-Eu4v_pNMJ2LChQnYXaoZSmO13lwJetIjVjr-EmqNNXs/s320/tumblr_mzyjj8mW7K1t8mxv5o1_500.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Witam kochani ;) Dzisiaj rozdział króciutki, ale następny pojawi się jutro albo w niedzielę :) Nie będę się rozpisywała. Powiem tylko, że dostałam się na staż do zwiastunowni! :) Do następnego kochani! :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-1487143278003912252015-05-30T17:45:00.000+02:002015-05-30T21:40:14.309+02:0021. "Nie rozglądaj się, ponieważ miłość jest ślepa i kochanie, właśnie teraz nie mogę cię zobaczyć. Czuję twój zwalniający puls. Nie mogę cię poczuć..."<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
Siedziałam przed salą operacyjną od kilkunastu godzin, czekając na jakąkolwiek wiadomość, że wszystko poszło po naszej myśli. Zgodziłam się na ten pieprzony przeszczep. Zgodziłam się, aby Liam był dawcą dla mojej małej córeczki. Chłopcy mają znajomości. Wystarczył jeden telefon i notariusz był już w szpitalu. Podpisałam te pieprzone papiery. Od kilkunastu godzin Liam Payne był oficjalnie adoptowanym ojcem Mii. Chryste! Co ja narobiłam? Przez moje decyzje jest zagrożone życie najbliższej mi osoby... A raczej dwóch osób. Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli coś im się stanie. Jeśli coś stanie się Liamowi. Ale czy miałam inne wyjście? Moja głowa pulsowała od natłoku myśli. Liam, Mia, Harry... Właśnie. Harry. Próbowałam się z nim skontaktować. Kilka razy dzwoniłam, ale bez skutku, więc postanowiłam dać sobie spokój. Mogłam się domyślić, że tak będzie. Jestem żałosna. <i>"Co sobie myślałaś, Amy? Że on powie ci, że cię kocha i będziecie żyli długo i szczęśliwie?"</i> Tak. Tak właśnie myślałam. Myślałam, że jest ze mną szczery. Myślałam, że naprawdę coś do mnie czuje... Myślałam, że... <i>"Lepiej nie myśl, Amy". </i>A najgorsze jest to, że ja naprawdę zaczęłam się zakochiwać. I to był mój największy błąd.<br />
- Amy! Kochanie...- usłyszałam łagodny głos mojej przyjaciółki. Podniosłam wzrok i posłałam jej słaby uśmiech. Musiałam wyglądać naprawdę okropnie, bo wszyscy zebrani wstrzymali oddech, kiedy tylko na nich spojrzałam. Wpadłam w ramiona Gemmy, ze wszystkich sił starając się, aby ponownie nie zalać się łzami. Poczułam jak Zayn głaszcze mnie łagodząco po plecach, a pozostali wpatrują się we mnie ze współczuciem. <i>"Nienawidzę tych spojrzeń... Litości..."</i>.<br />
- Amy, jest sprawa. Chodzi o Harry'ego. On...- zaczął Louis, ale nie dokończył, ponieważ w tym samym momencie z sali w której byli operowani Mia i Liam wyszedł dobrze znany mi mężczyzna. Rzuciłam się w jego kierunku, chwytając go lekko za ramiona.<br />
- Doktorze Holt! Niech mi pan powie, że z nimi wszystko w porządku.- poprosiłam, ale lekarz zamiast mi odpowiedzieć posłał mi tylko lekki uśmiech. Odwzajemniłam go, tyle, że mój był sto razy szerszy.<br />
- Mogę ich zobaczyć?- błagałam, wiedząc, że zaraz po operacji nie można odwiedzać pacjentów.<br />
- Dobrze. Ale tylko dlatego, że jesteś pracownikiem tego szpitala.- westchnął, śmiejąc się, kiedy niespodziewanie go objęłam.<br />
- Dziękuję doktorze!- rzuciłam na odchodne, słysząc jeszcze jego niski głos:<br />
- Załóż fartuch! W innym wypadku oberwiesz!- zaśmiał się i odszedł.<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Louis</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<i>*godzinę wcześniej*</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
Czekałem, aż reszta łaskawie raczy się ruszyć. Zamierzaliśmy pojechać do szpitala i sprawdzić jak czuje się Amy. To wszystko tak nagle na nią spadło. Śmierć rodziców, adopcja Mii, Harry, Liam... Nie wiedziałem co mam już o tym wszystkim myśleć. Wiedziałem tylko jedno. Ta dziewczyna jest cholernie silna. Tak wiele przeszła... Strasznie chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak. Cieszyłem się, że w końcu pogodziła się z Liamem. Byli naprawdę wspaniałymi przyjaciółmi. Ale był tego minus. Harry. Wiedziałem gdzie ją zabrał, kiedy spóźnił się na "koncert" zorganizowany dla Amy przez Liama. Wiedziałem, że lokaty był wtedy z Amy i wiedziałem, że poczuł do niej coś więcej. Skąd wiedziałem? Opowiedział mi o tym. Kiedyś powiernikiem jego sekretów był Liam. Zmieniło się to, kiedy Ona się pojawiła. Nie wiem czy to moja wyobraźnia, czy może nie, ale miałem wrażenie, że oboje walczą o jej względy. I doskonale wiedziałem też, że Jej serce jest rozdarte. Choć sądzę, że odwzajemnia uczucia Stylesa. Zastanawiałem się tylko gdzie go wywiało. Amy wspominała, że nie zjawił się jeszcze w szpitalu. Pogrążony we własnych myślach nawet nie zauważyłem, że w pomieszczeniu nie jestem sam, jak mi się do tej pory zdawało.<br />
- Harry? Co ty tutaj robisz z... nią?- spytał Niall, który pojawił się nie wiadomo skąd wraz z Caroline, która patrzyła zdezorientowana na parę przed nami. Ja, nadal siedziałem na kanapie, nie wiedząc co właściwie mógłbym w tej chwili powiedzieć. Wyłapałem tylko szybkie spojrzenie Harry'ego, kiedy do salonu weszła Gemma, wraz z Zaynem i Perrie.<br />
- Dlaczego wszyscy mają miny jakby zobaczyli ducha?- krzyknęła radośnie blondynka, zanim zauważyła lokatego i Megan, która uśmiechnęła się do niej szyderczo.<br />
- Ducha może nie, ale potwora owszem.- szepnął Niall, siadając obok mnie na kanapie. Jego dziewczyna poszła w jego ślady, trzymając go kruczowo za rękę.<br />
- Co ty tutaj robisz?- warknęła bez uczuciowo Gemm, gotowa do ataku. Szczerze nienawidziła Megan. Zresztą tak jak i my.<br />
- Właśnie. Nie pokazywałaś się przez kilka miesięcy. Zaczynaliśmy mieć nadzieję, że potrącił cię samochód czy coś...- prychnął Zayn, chwytając Perrie w pasie. Stał obok Gemmy, aby w razie czego powstrzymać ją od wydrapania oczu blondynce. Posłałem mu pełne podziwu spojrzenie. Postawił się Megan. To się dobrze nie skończy...<br />
- Jesteś taki zabawny Zayn! Stęskniłam się za wami moja mała rodzinko!- krzyknęła radośnie Meg, śmiejąc się. Patrzyliśmy na nią ze zdziwieniem i mocno zszokowani. Zastanawiało mnie, skąd ta nagła zmiana.<br />
- Mów czego chcesz i spadaj. Mamy ważniejsze rzeczy do roboty.- warknęła siostra Stylesa, zaciskając pięści.<br />
- Tak. Słyszałam... straszna tragedia. Okropnie wam współczuję. Pozdrówcie ode mnie Amy i Liama, bo jak widzę nie ma ich tutaj, prawda?- spojrzeliśmy po sobie i ponownie napotkałem oczy loczka, które niemal wołały o pomoc. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc co tutaj się właściwie dzieje i co przyjaciel chce mi przekazać. Wiedziałem tylko, że coś było nie tak... Zmierzyłem bruneta wzrokiem. Miał na sobie ciemne jeansy, czarną koszulkę i skórzaną kurtkę. Włosy miał w nieładzie gorszym niż zawsze, a oczy spuchnięta.<br />
- Nie zajmiemy wam dużo czasu. Chciałam ci tylko Gemma obwieścić, że zostaniesz ciocią!- otworzyłem usta, a pozostała reszta poszła w moje ślady. Nastała długa cisza, którą przerwał drżący głos blondynki.<br />
- Co proszę?- wyszeptała, patrząc z nadzieją na Hazze.<br />
- Harry, błagam powiedzieć, że to nieprawda. Powiedź, że nie zrobiłeś jej dziecka! Harry! Na litość boską!- krzyczała dziewczyna, zalewając się łzami. Wstałem, biorąc ją w ramiona. Była roztrzęsiona. Podobnie jak my.<br />
- Tak. Jestem w ciąży. Czyż to nie wspaniałe?!- zachwycała się dziewczyna. Zmarszczyłem brwi. Coś coraz bardziej mi tutaj śmierdziało.<br />
- Co z Amy?- zadałem pytanie, którego nikt z obecnych nie miał odwagi powiedzieć na głos. Nie przy Megan. Spojrzałem Hazzie głęboko w oczy. Spuścił wzrok i wyszeptał:<br />
- Ja...- zaczął, ale zaraz przerwała mu ta suka. Ta wredna, zapyziała suka.<br />
- W każdym razie, nareszcie będziemy prawdziwą rodziną! Wielka szkoda, że nie będziecie mogli zobaczyć naszego małego brzdąca...- powiedziała i tym razem głos zabrał Zayn.<br />
- Jak to?- dziewczyna zmierzyła go wzrokiem i uśmiechając się rzuciła Harry'mu szybkie spojrzenie.<br />
- Postanowiliśmy wspólnie z Harrym, że będzie lepiej jak wyjedziemy.- odpowiedziała spokojnie, a ja czułem jak Gemma napina się w moich ramionach.<br />
- Z miasta?- odezwała się Carly, wciąż trzymając Nialla za rękę.<br />
- Z kraju.- odpowiedziała tylko i zaczęła się wycofywać z zamiarem wyjścia.<br />
- A i jest jeszcze jedna sprawa. Harry, skarbie powiedź im jaką decyzję podjąłeś.- spojrzała na niego, a on przełykając głośno ślinę, podniósł wreszcie wzrok. Widziałem w jego oczach ból, rozpacz i cierpienie. Nie podobało mi się to.<br />
- Odchodzę z zespołu.<br />
<br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><b>POV Harry</b></i><br />
<i><b><br /></b></i>
<i><b><br /></b></i>
<i><b><br /></b></i>
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu, wściekły skierowałem się w stronę kuchni. Megan jak to miała w zwyczaju rozsiadła się wygodnie na kanapie, która była przesiąknięta smrodem papierosów i odpalając kolejnego szluga zaciągnęła się ze smakiem. Drżącymi dłońmi starałem się nalać sobie wody, ale skończyło się na tym, że rozbiłem szklankę. Zaklnąłem pod nosem, a słysząc jej donośny, kpiący śmiech myślałem, że zaraz eksploduję. Wstałem i posyłając jej morderce spojrzenie zapytałem:<br />
- Jesteś z siebie zadowolona? Osiągnęłaś to co chciałaś. I co teraz chcesz zrobić? Myślisz, że wyjedziemy i będziemy szczęśliwą kochającą się parą? Będziemy wychowywać dziecko, które nawet nie jest moje i ty doskonale o tym wiesz.- czekałem na jej reakcję. Ona natomiast uśmiechnęła się szeroko i wstając, podeszła do mnie.<br />
- Twoje, czy nie twoje. Kto ci to udowodni?- prychnęła, mijając mnie i biorąc do rąk kolejną paczkę.<br />
- Są testy na ojcostwo. Wykażą, że nie jestem jego ojcem.- warknąłem, zirytowany jej zachowaniem.<br />
- Owszem, ale zanim je wykonasz, będziemy już daleko stąd, a twoja mała, żałosna Amy nie będzie o tobie pamiętała.- ponownie mnie ominęła, a ja nie wytrzymując złapałem ją za nadgarstek. Jęknęła cicho zapewne czując ból, jaki jej wyrządzałem.<br />
- Nie masz prawa tak o niej mówić.- warknąłem, czując jak moje palce zaciskają się coraz mocniej. Nigdy nie podniósłbym ręki na kobietę. Ale przede mną nie stał człowiek. To był potwór.<br />
- Jak? Sam doskonale wiesz, że kiedy wyjedziesz ona znajdzie sobie innego naiwniaka. Nie da sobie sama rady z bachorem u nogi. Założę się, że zaraz zrobi sobie następne i potem jeszcze kolejne. Zostanie dziwką, być może ekskluzywną. Najlepszą w mieście. Będą jej płaci za seks, a o tobie zapomni. Pogódź się z tym Harry. Nic dla niej nie znaczysz.- rzekła, uśmiechając się. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale w pewnym momencie moja ręka wylądowała na jej policzku. Dziewczyna zatoczyła się do tyłu i chwytając się za piekące miejsce spojrzała mi w oczy. Pierwszy raz w życiu dostrzegłem w nich przebłysk strachu. Ale nie trwało to jednak długo, bo niemal natychmiast poczułem jak oddaje mi ze zdwojoną siłą. Z przeciętej wargi zaczęła sączyć mi się krew, a stając nade mną chwyciła mnie za włosy.<br />
- Nigdy więcej nie waż się na mnie podnieść ręki. W innym wypadku inaczej będziemy rozmawiać.- syknęła, odchodząc, a ja poczułem dziwny napływ czegoś, czego nie byłem w stanie nazwać. Nie mogłem się tak łatwo poddać. Była jeszcze nadzieja...<br />
- Pozwól mi się chociaż z nią pożegnać...- szepnąłem błagalnie. Długo nie uzyskałem odpowiedzi, więc myślałem, że sobie zwyczajnie poszła. Dopiero po dłuższej chwili, usłyszałem jej przepełniony jadem głos.<br />
- Tydzień. Masz tydzień na pożegnanie się z nią. Ale za równe siedem dni mówisz jej, że jesteś ze mną szczęśliwy, że spodziewasz się dziecka i, że wyjeżdżamy. W przeciwnym razie, ja to zrobię.- stałem w szoku, nie wiedząc co powiedzieć. Cieszyłem się, ale w głębi duszy wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie.<br />
- A i jeszcze jedno. Żadnych numerów skarbie. Inaczej będzie cierpiała podwójnie.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_u6DSbOloFH65HJ5kO7BVNZSJP_BGT_DaM4fimQ_3sOdw_RhRxiAVH63Bf-Aw7yyspC-ImNUfp_v8bzDkj6kds1lRsRQXnQN8TnbWXzffavj5QWA0JzjtMol5IicCLD8pzQXdYHEs8yM/s1600/90.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_u6DSbOloFH65HJ5kO7BVNZSJP_BGT_DaM4fimQ_3sOdw_RhRxiAVH63Bf-Aw7yyspC-ImNUfp_v8bzDkj6kds1lRsRQXnQN8TnbWXzffavj5QWA0JzjtMol5IicCLD8pzQXdYHEs8yM/s320/90.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
Tralala! :D Jest rozdział :) Jestem dość zadowolona, choć wiadomo- że mógł być lepszy ;) Ale cóż... Co sądzicie? Jak myślicie, co będzie z Amy? Co zrobi Harry? Megan wredna suka... xD Kocham takie charaktery w opowiadaniach!<br />
Zapraszam serdecznie na nowego bloga na którym dziś, albo jutro pojawi się pierwszy rozdział :) Prolog już jest ;) http://and-even-death-do-us-part.blogspot.com/<br />
<br />
Zostałam także nominowana do Liebster Awards! (nie wiem czy dobrze to napisałam :) )<br />
To moja pierwsza nominacja i zapraszam serdecznie do odpowiedniej zakładki, gdzie możecie zerknąć i dowiedzieć się czegoś o mnie ---> <a href="http://stay-with-me-forever.blogspot.com/p/liebster-awards.html" target="_blank">LBA</a><br />
<br />
Do następnego!<br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i><br /></i></div>
</div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-13006708871312758052015-05-24T20:35:00.001+02:002015-05-24T20:35:03.262+02:0020. "Każdy popełnia jakieś błędy, ale każdy ma też decyzje do podjęcia. Każdy potrzebuje trochę wiary. Kiedy znajdziesz swoją?"<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<b><i>POV Amy</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Siedziałam na twardym krześle, chowając zapłakaną twarz w dłonie. Nie miałam siły na jakikolwiek ruch. Nie miałam siły już nawet płakać. To wszystko zaczęło mnie przerastać. Najpierw śmierć ojca, potem mama, a teraz mogę stracić jedną z najbliższych mi pozostałych osób. Dlaczego mnie to ciągle spotyka? Czym zawiniłam? <i>"Boże... tracę wiarę. Daj jakiś znak, że istniejesz na prawdę. Przestaje wierzyć. Błagam... nie pozwól mi znów przez to przechodzić..." </i>Złożyłam ręce i powtarzałam w myślach te słowa. Nie wiem kiedy to nastąpiło, ale w pewnym momencie poczułam na swoich plecach czyjąś dłoń. Nie wysilałam się, aby zobaczyć kto to. Poczułam jak obejmuje mnie i wtula mocno w swój tors. Poczułam znajome perfumy i wtedy ponownie się rozpłakałam.<br />
- Dlaczego Liam? Dlaczego mnie to spotyka? Dlaczego nie może po prostu być dobrze? Czy na prawdę sobie na to zasłużyłam?- pytałam, słysząc jedynie jego ciężki oddech. Brunet kołysał mnie lekko w swoich ramionach, a ja co jakiś czas tylko pociągałam nosem. Nie potrafiłam się cieszyć z tego, że znów mam go przy sobie. Nie teraz. Choć przy nim jednym czułam się na prawdę bezpieczna. No... były jeszcze jedne ramiona, w które teraz chciałabym się wtulić. <i>"Harry... dlaczego cię nie ma, kiedy najbardziej cię potrzebuję?"</i><br />
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuję ci to...- usłyszałam cichy szept, ale w odpowiedzi tylko prychnęłam śmiechem. Zaprzeczyłam ruchem głowy, mocniej się w niego wtulając.<br />
- Nie obiecuj rzeczy, których nie jesteś w stanie spełnić Liam.- odszeptałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Po jakimś czasie wyślizgnęłam się z jego uścisku i wstając objęłam się ramionami. Stojąc do niego tyłem powiedziałam ledwo słyszalnie:<br />
- Powinniśmy być na to przygotowani. Do cholery przecież jestem lekarzem! Powinnam wiedzieć, że chemia w końcu nie wystarczy. Boję się, że jest już za późno na jakikolwiek ruch. Powoli tracę kolejną osobę, którą kocham...<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Liam</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Trzymałem dziewczynę w ramionach, kiedy w pewnym momencie wyplątała się w mojego uścisku. Wstała i objęła się ramionami. Zaczęła mówić cicho, ale ja doskonale ją słyszałem:<br />
- Powinniśmy być na to przygotowani. Do cholery przecież jestem lekarzem! Powinnam wiedzieć, że chemia w końcu nie wystarczy. Boję się, że jest już za późno na jakikolwiek ruch. Powoli tracę kolejną osobę, którą kocham...- siedziałem zszokowany, bojąc się cokolwiek zrobić. Bałem się, że mogę tylko pogorszyć sytuację, która teraz i tak była beznadziejna. Wstałem i powoli do niej podchodząc, objąłem ją w tali.<br />
- Jest jeszcze szansa.- wyznałem, całując ją w czubek głowy. Odszedłem, wiedząc już, co powinienem zrobić. Nawet jeśli wszyscy będą przeciwko mnie. Nie mogę już patrzeć jak mój największy skarb cierpi. Nie mogę już patrzeć, jak ona upada. Bo kiedy ona upadnie, ja też nie będę widział sensu być na szczycie. Pogrążony we własnych myślach nawet nie zauważyłem, kiedy zderzyłem się z czyjąś klatką piersiową. Podniosłem wzrok, napotykając zwykle zielone tęczówki, które teraz były czarne jak smoła. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że on widział wszystko. Że widział jak przytulam Amy i wiem, że cierpiał, kiedy na to patrzył. Poczułem ukłucie zazdrości, które szybko stłumiłem posyłając mu sztuczny uśmiech.<br />
- Jak ona się czuje?- usłyszałem jego głos i nie patrząc na niego prychnąłem śmiechem.<br />
- A jak ma się czuć osoba, której córka umiera? Zresztą, sam ją spytaj...- warknąłem, chcąc go wyminąć. Idąc, usłyszałem jeszcze jego cichy głos.<br />
- Ty tutaj jesteś. To wystarczy. Nie jestem jej teraz potrzebny.- zatrzymałem się i przełykając ślinę, skinąłem głową.<br />
- Też tak sądzę.- szepnąłem i każdy z nas poszedł w drugą stronę.<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Harry</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Wyszedłem ze szpitala, uprzednio cisnąć bukietem który miałem w ręce do śmietnika. Byłem wściekły. Wściekły na Liama, że w tak bezczelny sposób mnie potraktował. Wściekły na Amy, że odstawiła mnie w kąt jak jakąś zabawkę. A najbardziej byłem wściekły na siebie, że najzwyczajniej w świecie stchórzyłem. Tak. Jestem pieprzonym tchórzem. Gdybym był mężczyzną, bez jakichkolwiek zahamować podszedłbym do niej i po prostu był. Przytulił i powiedział, że będzie dobrze, choć nikt tak na prawdę nie wiedział czy to prawda. Tak cholernie mi na niej zależy, a tak łatwo się poddaje. Kiedy chciałem zawrócić, poczułem wibracje swojego telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i widząc kto to, automatycznie się rozłączyłem. Szybkim krokiem ruszyłem do domu, mając ochotę żalić się każdemu napotkanemu przechodniu jaki to jestem beznadziejny. Kiedy dotarłem pod odpowiedni adres, wziąłem głęboki oddech i chwyciłem za klamkę. Najmniej w tym momencie pragnąłem patrzeć na twarz Megan, ale nie miałem większego wyjścia. Ale czas podjąć męską decyzję. Czas z tym skończyć. Czas skończyć z nią.<br />
- Nie ładnie nie odbierać telefonu.- usłyszałem jej przepełniony jadem głos, a zaraz potem ujrzałem ją z papierosem rozwaloną na kanapie.<br />
- Mówiłem ci, że masz skończyć z tym gównem.- warknąłem, nawet na nią nie patrząc. Choć jej nie widziałem, czułem, że się uśmiecha.<br />
- Od kiedy to ty mówisz mi co mam robić?- prychnęła. Przewróciłem oczami, zastanawiając się jak mam zacząć tę rozmowę.<br />
<div>
- Nie mogę. Nie chcę tak dłużej żyć. Brzydzę się tobą. Nienawidzę cię. Każda minuta przebywania z tobą jest dla mnie męczarnią. Nie możesz mnie wiecznie trzymać w zamknięciu. To koniec Megan. Koniec.- zaakcentowałem ostatnie słowa, patrząc na jej zaskoczoną twarz. Wiedziałem, że jest w szoku. Nigdy jeszcze się jej nie postawiłem. Czekałem na jej reakcję, aż w końcu się doczekałem. Niespodziewanie dziewczyna wybuchnęła głośnym śmiechem. Zacisnąłem zęby, powstrzymując się przed tym, aby się na nią nie rzucić.<br />
- Oh Harry. To dopiero początek.- obwieściła z szerokim uśmiechem na twarzy, a zaraz potem wstała, wyjmując z szafki jakąś kopertę. Rzuciła ją przede mną, a ja patrzyłem zaskoczony, marszcząc brwi.<br />
- Co to jest?- zapytałem. Blondynka ponownie rozsiadła się na kanapie i zaciągnęła się następnym papierosem.<br />
- Zobacz.- usłyszałem. Nie ufnie na nią patrząc, chwyciłem kopertę. Otworzyłem ją, a ze środka wypadł plik zdjęć. Przyglądałem się każdemu, nie wierząc w to co widzę. Każde przedstawiało mnie i Amy. Każde przedstawiało nasze dzisiejsze popołudnie. Pocałunki, czułości...<br />
- Skąd to masz?- warknąłem, podchodząc do niej. Miałem ochotę ją uderzyć, ale nie byłbym takim draniem. Wiele razy już chciałem to zrobić, ale zawsze mówiłem sobie, że nie upadnę tak nisko jak ona.<br />
- Myślałam, że ty mi powiesz.- rzekła.<br />
- A zresztą... nie zbyt mnie to interesuje. Od dawna podejrzewałam, że coś do siebie macie. Myślałeś, że nie wiem, że przebywasz u niej niemal codziennie. Oh skarbie. Musisz się jeszcze wiele nauczyć. Tak więc, muszę cię zmartwić. Nie możesz zakończyć naszej małej gry. No chyba, że chcesz, aby twoja słodka Amy dowiedziała się z jakim typem ma do czynienia? A może chcesz, żeby ucierpieli na tym twoi żałośni kumple z zespołu? A pomyślałeś o siostrze? O małej Mii?- pytała, podchodząc coraz bliżej. Przełknąłem ślinę, wiedząc, że ma rację. Tylko ja wiedziałem do czego jest zdolna. Wiedziałem, że nie mogę ryzykować. Znów przegrałem.<br />
- A jeszcze jedno.- rzuciła na odchodne.- Jestem w ciąży.<br />
<br />
<br />
<br />
<b><i>POV Liam</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
Wyszedłem z gabinetu kierując się z lekkim uśmiechem na twarzy do Amandy. Nie wiedziałem jak zareaguje na tę wiadomość. Ale miałem nadzieję, że przyjmie to jakoś do siebie. Przełknąłem ślinę i ponownie zrobiło mi się smutno, kiedy zobaczyłem ją skuloną na krześle. Patrzyła tępo w jeden punkt na ścianie, a jej oczy szkliły się, nie chcąc wypuścić łez.<br />
- Przed chwilą rozmawiałam z lekarzem.- zaczęła. Słone łzy spływały po jej policzkach. Wiedziałem, że nie ma dla mnie dobrych wieści.<br />
- Powiedział... powiedział, żebyśmy się z nią pożegnali...bo tylko przeszczep może ją uratować, a musiałby stać się cud, żeby w tak krótkim czasie znaleźć dawcę.- łkała, a ja usiadłem obok niej i chwyciłem ją za rękę.<br />
- Ja też rozmawiałem z lekarzem. Mam wyniki moich badań. Nie ma przeciwwskazań, żebym został dawcą.- wyszeptałem. Poczułem jej przerażone spojrzenie na sobie. Patrzyła na mnie przez chwilę, a zaraz potem zauważyłem jak zdenerwowana potrząsa głową.<br />
- Nie. Nie. Nie pozwalam ci.- zaczęła panikować i uspokoiła się dopiero, kiedy chwyciłem jej twarz w dłonie.<br />
- Amy. Nie pytam cię o pozwolenie. I tak to zrobię. Tylko od ciebie zależy, czy zrobimy to legalnie, czyli czy uznasz mnie w papierach za ojca Mii, czy nie.- stwierdziłem stanowczo. Po dłużej chwili poczułem jak wpada w moje ramiona i zaczyna głośno łkać.<br />
- Dziś mogę stracić was oboje...</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizFbiYUaiHuO-dvEGrzIGEd5ToL7hYJxjf6aNzsmCZvMx90eHQRKrgz4ilGSWoc38T2ZKubsGzKvFw_GOCxdQZgaH6vsDp9gQt-XxpwlFlRyfVNq7cuFqz02aLcbKk0xKJqq2hqHWb95I/s1600/tumblr_ly85554gJI1qf2hzuo1_r1_500_large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizFbiYUaiHuO-dvEGrzIGEd5ToL7hYJxjf6aNzsmCZvMx90eHQRKrgz4ilGSWoc38T2ZKubsGzKvFw_GOCxdQZgaH6vsDp9gQt-XxpwlFlRyfVNq7cuFqz02aLcbKk0xKJqq2hqHWb95I/s320/tumblr_ly85554gJI1qf2hzuo1_r1_500_large.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="color: red;">Jeśli czytasz- zostaw komentarz :) Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie to ogromna motywacja do dalszego pisania! <3</span><br />
<span style="color: red;"><br /></span>
Witam skarby! Dzisiaj krótko, zwięźle i na temat. Przepraszam, że rozdział dopiero teraz, ale miałam małe problemy domowe i dopiero teraz zdobyłam laptopa na godzinkę. Przepraszam za wszelkie błędy, bo rozdział nie sprawdzony- przyznaję się bez bicia ;c ale jestem z niego bardzo zadowolona. Dużo się dzieje. Co sądzicie o Harrym? Megan w ciąży? Co będzie z Liamem i Mią? ;oo tyle emocji! :D<br />
Teraz jeszcze chciałam przeprosić bardzo, za to, że wczoraj być może nie chciał się odpalić blog, ale coś blogger wariował z szablonami xd Zmieniłam wygląd na stary i jestem bardzo zadowolona :) Jednak mam do niego sentyment. Chciałam was także zaprosić na mojego bloga, o którym pisałam post wcześniej. Tam także nastąpiły zmiany i pierwszy rozdział pojawi się niebawem ;)<br />
<a href="http://and-even-death-do-us-part.blogspot.com/" target="_blank">http://and-even-death-do-us-part.blogspot.com/</a><br />
A tymczasem! Do następnego :)<br />
I mam nadzieję, że będziecie tak samo aktywni komentarzowo jak ostatnio ;) <3<br />
<span style="color: red;"><br /></span>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br /></div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7236373968743522108.post-82685107928709794302015-05-22T18:54:00.003+02:002015-05-22T18:54:55.666+02:00"Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotny - przestań. Nigdy nie byłeś zdany wyłącznie na siebie."<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Witam moje dupencje! <3 Dziś co prawda bez rozdziału, ale za to z... uwaga!<u><span style="color: orange;"> </span><span style="color: red;">NOWYM BLOGIEM! </span></u>Tak jest! Pojawiła się już na nim jedna notka ze zwiastunem i bohaterowie ;) Zachęcam was do czytania! :D Mam nadzieję, że i tak będziecie tak samo aktywni jak tutaj :) Poniżej wstawiam zwiastun, żeby was zachęcić ;) Pozdrawiam kochani! <3 <div>
<a href="http://and-even-death-do-us-part.blogspot.com/" target="_blank">http://and-even-death-do-us-part.blogspot.com/</a></div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/doh6SQbIivo/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/doh6SQbIivo?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div>
<br /></div>
</div>
Sysia;33http://www.blogger.com/profile/09893688894503722659noreply@blogger.com4