czwartek, 20 sierpnia 2015

35. "Ja już dawno nie żyję. To co tutaj widzisz to tylko pusta skorupa. Ja trwam i czekam cierpliwie, aż Bóg da mi ukojenie w moim cierpieniu"







POV Harry




Tik tak, tik tak, tik tak... Siedziałem na podłodze oparty o ścianę, wpatrując się bezsensownie w tarcze zegara bezlitośnie odliczającą kolejne sekundy. To już. Za parę chwil ujrzę je. Ujrzę ich. Znów ujrzę mój koszmar. Koszmar, który wita mnie co ranek, kiedy tylko otworzę oczy. Mój koszmar. Mój największy błąd. Moja życiowa porażka. Mógłbym wymieniać miliony epitetów. Ale żadne słowa nie mogły wyrazić tego jak bardzo jej nienawidziłem. Jak bardzo nienawidziłem mojego koszmaru oraz jak z każdym dniem coraz bardziej nienawidziłem siebie. To wszystko doszło nawet do tego, że nie mogłem patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Brzydziłem się siebie. Brzydziłem się swojego koszmaru, który wciąż przypominał o swojej obecności. Chwile, kiedy wychodziła z domu były moim wybawieniem. Niszczyła mnie. I ona doskonale o tym wiedziała. Bawiło ją to. Bawił ją mój wstręt, moja nienawiść. Bawiło ją to, że nie mogę kompletnie nic zrobić. Owszem, mogłem ją zamordować. Ale nie byłem do tego zdolny. Nigdy, nikogo jeszcze nie zabiłem. Tak. Może i maczałem palce w jej zbrodniach, bo to ona za każdym razem zabijała z zimną krwią. Ja przyglądałem się i tuszowałem ślady. Ale nawet jeśli poszedłbym na policję i nie dostał wyroku ona znalazłaby sposób żebym cierpiał. Wiedziałem o tym doskonale. Nigdy się nie uwolnię. Jedynym moim wybawieniem jest śmierć. Zacząłem się samookaleczać. Ale byłem zbyt wielkim tchórzem, żeby się zabić. Bałem się śmierci. Poza tym jeszcze jedno trzymało mnie przy życiu.
Starałem się o niej zapomnieć. Tak cholernie chciałem to zrobić, ale niebieskooka brunetka wciąż uparcie wracała do mnie w snach wołając o pomoc. Błagając, płacząc i prosząc, żebym ją uwolnił. Ale wiedziałem, że to tylko moje wyobrażenia. Ona mnie nie pamiętała. Wiedziałem, że będzie szczęśliwsza z Liamem. Miałem tylko nadzieję, że on jej nie skrzywdzi. Oczywiście, że kłamałem mówiąc, że mu nie zależy. Ale najbardziej bałem się jednego. Nie miałem pojęcia czy ona jeszcze w ogóle żyje. Megan miała się dowiedzieć. Miała mnie poinformować, dlatego tak usilnie na nią wyczekiwałem. A nie tyle na nią, jak na informację czy moje dwa małe skarby żyją. Amy i jej dziecko. Przerażała mnie myśl, że będę musiał wychowywać dziecko Thomasa. Przerażała mnie ta myśl, bo wiedziałem, że nigdy nie zdołam go pokochać. Czułem to. Potarłem kciukiem zmięte zdjęcie, wpatrując się w uśmiechniętą twarz, wpatrującej się we mnie brunetki. Na zdjęciu byłem ja, obejmując ją od tyłu. Takie same jej podarowałem. Ale to i tak bez znaczenia. Ona mnie nie pamięta. I tak pozostanie już na zawsze.
- Jak myślisz, chłopczyk czy dziewczynka?- usłyszałem pytanie z ust kobiety, która nie odezwała się odkąd przekroczyła prób domu. Podniosłem wzrok, wpatrując się w nią z niedowierzaniem.
- Wybacz Lydio, ale nie obchodzi mnie to. To nie jest moje dziecko, nawet jeśli myślisz inaczej.- warknąłem, wracając do przerwanej czynności. Usłyszałem jak cicho wdycha, a jej dalsza wypowiedź mnie zaskoczyła.
- Wiem, Harry. Znam swoją córkę. I wiem także, że nie jesteś szczęśliwy. Tęsknisz za...- nie dane jej było dokończyć, gdyż w tym samym momencie usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Oboje jak na znak podnieśliśmy się z zajmowanych miejsc i z niepokojem wyczekiwaliśmy na to co miało nadejść. Kiedy stanęła w progu, moje serce stanęło. W rękach ściskała kruczowo dziecko, a ja już wiedziałem jak to się skończy. Blondynka wbiła wzrok w kobietę, stojącą niedaleko niej, a na jej twarzy wymalowało się zdziwienie, które zaraz potem zastąpiła dziwna i niespotykana u niej radość.
- A jednak przyszłaś.- wzdrygnąłem się na dźwięk jej głosu. Za każdym razem reagowałem tak samo.  Za każdym razem czułem obrzydzenie. Z każdym dniem nienawidziłem jej coraz bardziej.
- Nie mogłam zostawić tej biednej, małej istotki na twoją łaskę. Ktoś musi pomagać Harry'emu.- odrzekła oschle, podchodząc i, biorąc dziecko na ręce. Mruczała coś uspokajającego, wychodząc z pokoju.
- Będę na górze. Przyjdź do nas Harry.- zwróciła się do mnie, zanim całkowicie zniknęła z pola mojego widzenia. Wpatrywałem się w blondynkę, która z wielkim westchnieniem opadła na kanapę. Nie spuszczałem z niej wzroku, co oczywiście nie umknęło jej uwadze. Spojrzała na mnie, uśmiechając się chytrze.
- Stęskniłeś się skarbie, że tak mi się przyglądasz?- przewróciłem oczami. Spodziewałem się takiego tekstu. Wciąż stojąc w jednym miejscu, zadałem pytanie na które bałem się poznać odpowiedź.
- Co z nią?- nie poznawałem swojego głosu. Był bardziej zachrypły niż zwykle i niższy niż zazwyczaj. Dziewczyna westchnęła i, przyglądając mi się bez mrugnięcia rzekła głosem wypartym z wszelakich uczuć.
- Teraz masz tylko jedno dziecko, skarbie. Jej bachor nie żyje. Więc zajmij się tym na górze.- opadła na oparcie kanapy, a ja stałem jak wmurowany. Przełknąłem ślinę, która z trudem przechodziła mi przez gardło.
- Co z dziewczyną?- warknąłem beznamiętnie, w środku cały się trzęsąc. Megan podniosła wzrok, patrząc w moje oczy.
- Nie żyje, Harry. Pogódź się w końcu ze swoim losem i wymaż ją z pamięci. Zmarła nie pamiętając o tobie, więc ty także o niej zapomnij.





Wpatrywałem się w małą, zielonooką dziewczynkę, nie powstrzymując łez. Megan wyszła, a Lydia gotowała dla nas obiad. Miała teraz z nami mieszkać. Gotować, zajmować się dzieckiem. Nie przeszkadzało mi to. Ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego jaka jest jej córka. Chciała mi pomóc. Byłem jej za to wdzięczny. Gdyby nie ona, umarłbym z głodu albo jadł same fastfoody. Zresztą. Wszystko mi już jedno. Uniosłem drżącą dłoń, układając ją na lokatej główce małej. Wyglądała zupełnie jak ja. Ale to nie miało sensu, bo przecież nie była moją córką. Uniosła małą dłoń. dotykając niechcący świeżych blizn na moim nadgarstku. Mogłem to zrobić. Straciłem nadzieję. Mój ostatni, mały promyczek odszedł na zawsze. Moja nadzieja odeszła. Odeszły obie. Wszystko zostało mi odebrane. Oczywiście Megan mogła kłamać. Ale pokazała mi akt zgonu. Akt zgonu mojej małej córeczki oraz mojego skarba. Mojego ostatniego promyczka. To koniec. Bo jej odejście oznaczało także moje zakończenie. Mogłem z sobą skończyć. Ale coś trzymało mnie jeszcze przy życiu. Teraz, wpatrując się w śliczne oczęta małego szkraba wiedziałem, że Amanda nie chciałaby tego. Wiedziałem, że muszę pomóc tej małej istotce bo zginie. To teraz był mój cel.
- Tylko ty mi zostałaś.- szepnąłem, całując ją w małą główkę. Ale mimo, że byłem, tak na prawdę nie żyłem. Tylko trwałem. Trwałem i wyczekiwałem jakiegoś cudu. Cudu, który leżał przede mną i słodko spał. Dostałem go.





POV Amy



Życie to pier­do­lona lo­teria. Może wyg­rasz, może nie. Może wyg­rasz i cię ok­radną al­bo całą wyg­raną prze­pijesz i wy­dasz na pier­doły. Ale naj­częściej jest tak, że "grasz, grasz i gówno z te­go masz". A może nie o wyg­raną chodzi, a o samą ra­dość z gra­nia? Ale czy nie tak mówią przeg­ra­ni? A może za dużo myślę i lu­bię so­bie kom­pli­kować życie? Życie jest pros­te czy skom­pli­kowa­ne? Zaw­sze masz wybór. Wybór w ja­ki sposób skończyć swo­je życie. Jest wiele spo­sobów. Spraw­dzisz tyl­ko je­den.
Da­ne nam jest jed­no mar­ne życie. Przez które przechodzisz na­poty­kając wiele nies­podzianek. Tych złych i mniej tych dob­rych. Los jest nies­pra­wied­li­wy.
Dla­tego nieza­leżnie od te­go ile ra­zy się pot­kniesz, Zaw­sze wsta­waj z pod­niesionym czołem. Ktoś kiedyś po­wie­dział ze życie jest ko­loro­we . Mo­je życie mogłam opi­sać w 2 bar­wach. Czerń i biel ideal­nie mnie odzwier­cied­lają. Py­tasz dlacze­go czerń?
To pros­te.. Zaw­sze pos­trze­gałam swo­je życie przez pryz­mat złych chwil, bólu i cier­pienia. Wspo­minałam to co złe. To co mnie zra­niło, pogrążyło. Dlacze­go biel? To jest dob­re py­tanie. Sama sta­rałam się na nie od­po­wie­dzieć. Je­dyne co uważam za słuszne jest dość ba­nal­ne. Biel oz­nacza chwi­le uniesień, ra­dości i nadziei na lep­sze jut­ro. Są to przebłys­ki , światełka nadziei Rozświet­lające pa­nującą wokół mnie przytłaczającą czerń. Jed­nak biel nig­dy nie wyg­ra z czer­nią. A może jednak?*


Kiedy otwierasz oczy po raz pierwszy od kilkunastu dni, zaczynasz dziwić się jaki ten świat jest pokręcony. Zaczynasz zastanawiać się dlaczego akurat ciebie przytrafiają się te wszystkie rzeczy. Zaczynasz żałować, ale zaczynasz także dostrzegać mały promyk nadziei. Postanawiasz zacząć wszystko od nowa. Postanawiasz żyć tak jak jeszcze nigdy. Bo wiesz, że dostałeś od losu szansę. Kolejną i być może ostatnią. Tak właśnie było ze mną. Myślałam, że wszystko w końcu będzie dobrze. Do czasu. Do czasu, kiedy nie usłyszałam z jego ust tych dwóch słów. Słów, przez które chciałam zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Chwyciłam jego dłoń. Widziałam w nich radość. Wiedziałam, że kocha mnie szczerą, prawdziwą miłością. Ale mimo to bałam się. Bałam się dać mu szansę. Starałam się zapomnieć o Harrym. Ale mimo, że nie pamiętałam wszystkiego, okazało się to niemal niemożliwe. Nie pamiętałam jak wielkim uczuciem go darzyłam i czy to w ogóle odwzajemniał. Ale wiedziałam, że czułam do niego cholerny żal i jeszcze większą tęsknotę. Wciąż był częścią mojego życia. I wciąż nie chciałam ranić Liama. A on przecież był obok. Właśnie on, nie Harry. Mimo to poprosiłam go o czas. Na co czekałam? Na to aż lokaty wróci? Może. Ale wiedziała, że nie. Martwiłam się. Ale starałam się wyrzucić go ze swojego życia i serca. Wpatrywałam się w Liama, który przełykając ślinę, lustrował mnie z łzami w oczach. Dopiero co się obudziłam, a on już musiał mi powiedzieć to co mnie nurtowało.
- Ona nie żyje, Amy. Twoje dziecko zmarło. Tak mi przykro...






Kolejny rozdział... w tym tygodniu! :D Wyliczyłam i obliczyłam (choć moja matma jest kiepska), że rozdziałów będzie jeszcze 2-3 i epilog :d ciekawe czy zakończenie Was zaskoczy :) I jestem takżę ciekawa co sądzicie o rozdziale i jaką przewidujecie końcówkę? Hmm? Jestem ciekawa waszych pomysłów :D
Harry jak widać nie zapomniał o Amy. Wciąż coś do niej czuje. Ale Megan znów go okłamała. Uwierzył. Amanda także myśli, że jej dziecko nie żyje. Czy nasza para jeszcze się spotka? Czy dane im będzie? Ale nawet jeśli to co wtedy? A może tak to zakończę? Amanda zwiąże się z Liamem i będą szczęśliwi? Harry zostanie z Megan? Będzie wychowywał swoje dziecko nie wiedząc o tym?
Piszcie co myślicie :D
Do znów! :)
































3 komentarze:

  1. Pierwsze to co mi wpadło do głowy to matka megan ja zabije!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, myślałam, że będę pierwsza, ale się spóźniłam. Ehh..
    Jestem po prostu w siódmym niebie! Niemal codziennie nowy rozdział! Czego chcieć więcej? Chociaż powiem ci, że jednocześnie mnie to cieszy smuci. Cieszy, bo kocham twoje opowiadanie i pojawienie czegoś do czytania wprawia mnie w przyjemny nastrój. Smuci, bo szybko zbliżamy się do końca. A ja nie chcę końca! Ta historia jest za krótka! Stanowczo za krótka. No ale cóż, twoja decyzja.
    Co do rozdziału...jejku, na samym początku nie miałam pojęcia, kim jest ta kobieta. Myślałam, że to jakaś kumpela Megan, a tu proszę- jej matka! Bałam się, że będzie taka jak jej córka, ale okazało się, że jest z niej spoko kobitka!
    Megan zawsze mnie będzie zaskakiwać. Nie dość, że podmieniła dzieci, to jeszcze powiedziała Harry'emu, że Amy nie żuje! Mam nadzieję, że potrąci ją pociąg, samochód, zaćpa się czy coś w tym stylu. No po prostu ją uśmierć.Proszę. Chociaż tyle.
    Jezu, czasami się zastanawiam, kto ma gorzej. Amanda czy Harry? Większość pewnie powiedziałaby, że Amanda, ale po tym rozdziale chyba to jednak Harry został najgorzej potraktowany przez los. No spójrzmy, Amandzie rzeczywiście przydarzyło się wiele złych rzeczy, ale zawsze miała kogoś, kto mógł jej się z tym wszystkim uporać. Liam. Mia. Gemma. Chłopaki ( i ich dziewczyny). A nawet ten przemiły lekarz ( John?). A przedtem też Thomas. A Harry? A Harry nie ma nikogo. Przez Megan stracił przyjaciół. Przez Megan stracił rodzinę. Przez Megan stracił Amandę. Przez Megan się zmienił. Przez Megan zrobił wiele głupstw. To właśnie on ma najciężej. I serce mi się krajało, kiedy czytałam, jak mu cieżko. Perfekcyjnie to opisałaś. W tej chwili czuję to co on. I chyba to właśnie Harry jest moją ulubioną postacią.
    A jak to się skończy?
    Nie mam pojęcia, ale ja bym chciała, że oczywiście sprawa z niemowlakami się jakoś wyjaśniła. Muszą się jakoś pokapować, że to dziecko Harry'ego i Amandy. Może Megan sama się przyzna? Liam na pewno nie będzie z Amandą, bo Amanda będzie z Harry'm. Zarąbiście by było, gdyby odzyskała wspomnienia. Liama oczywiście lubię, jednak sądzę, że to właśnie Harry zasługuje na Amy. A Megan zniknie z ich życia. Umrze, wyjedzie, cokolwiek. Byleby jej nie było.
    No dobra, chcę tylko, aby po prostu coś dobrego przydarzyło się Hazzie. Żeby wybaczyli mu przyjaciele. Rodzina. Żeby odzyskał dawne życie. Tyle chcę. Bo mam wrażenie, że on tak dłużej nie pociągnie. To wrak człowieka. Musisz coś z tym zrobić. To trochę niesprawiedliwe, że chcę dobrze tylko dla niego, a nie dla Amy, ale kiedy Amy spotka coś złego, zawsze dostaje jakąś szansę. A Harry dostaje nic. Zupełnie!
    Jejku, ręka mnie już boli! Ale powiem ci, że lubię pisać komentarze pod twoimi rozdziałami. Zasługujesz na nie.
    U mnie też jest rozdziałek!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej a tak w ogóle to dzięki za wsparcie :) Ta anonimowa hejterka zaczyna mnie już wkurwiać. Ty przynajmniej umiesz ją zgasić ;)

    OdpowiedzUsuń