poniedziałek, 19 października 2015

39. "Czuję, jakbym się przebudziła. Łamiesz każdą zasadę, którą miałam. To ryzyko, które podejmuję. Nigdy cię od siebie nie odsunę".

Witam skarby! Jak zapewne wiecie to już PRZEDostatni rozdział przed epilogiem dlatego proszę bardzo serdecznie o komentarze.  Wystarczy nawet głupie "super" albo hejt ;D Chcę po prostu wiedzieć komu powinnam podziękować za wsparcie itp. sprawy :) A teraz zapraszam do lektury! Miłych wrażeń mordki moje! :*




POV Harry




Kłamcy. Dlaczego oni wszyscy tak bezczelnie mnie kłamią? Kłamią i oszukują mnie na każdym kroku, w najbardziej błahych sprawach. Wszyscy. Bez wyjątku. Lydia. Megan. Zostałem sam. Nikomu nie mogę już wierzyć. Tylko temu głosu w mojej głowie, który codziennie powtarza mi, że jestem tylko wyrzutkiem. Zaczynam w t wierzyć. Zaczynam wierzyć, że jestem śmieciem. Bo jestem, prawda? Coraz częściej go słyszę... Słyszę głosy/ Widzę cienie. Wariuję. Staję się pieprzonym psychopatą jak Ona. Ona karmi się moją bezsilnością. Moim strachem. Moim wariactwem. Kocha widzieć rozpacz w moich oczach i tą pieprzoną bezsilność. Brak jakiejkolwiek nadziei na ratunek. Bo tylko mój skarb mógł mi pomóc. Ona była jedyną, która byłą w stanie to zrobić. Była moją jedyną deską ratunku. Była moją pociechą, nawet kiedy cierpiałem katusze. Tylko ona wiedziała, że coś jest nie tak. Ale jej już nie ma. Zostałem sam.
A teraz? Stałem na środku pokoju, w środku nocy. Nie mam pojęcia, która mogła być godzina. Na pewno po północy. Znalazłem go. Mojego starego przyjaciela, którego nie trzymałem w dłoni od lat. Nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Bałem się go. On wzbudzał we mnie emocje, które mnie przerażały. Bezsilność, strach, żądzę mordu. Na samym sobie. "Nadeszła pora Styles. Zrób to. Masz dwie kulki... Jedną skroń... To już..." Głos w mojej głowie uporczywie starał się zabrać mi resztki człowieczeństwa, powtarzając w kółku te słowa. Stałem, przyglądając się zapłakanej i zatroskanej kobiecie na przeciw mnie. W głowie echem odbijały mi się jej słowa.
- Ona żyje... Byłam u niej, Harry! Amanda żyje i to kilka domów do nas. Uwierz mi. Błagam... Harry, uspokój się...  Jeszcze nie wszystko stracone.- zacisnąłem zęby, słysząc jej słowa. "Ona kłamie, Harry. Amandy nie ma. I Ty też tu nie pasujesz. Zabij... Zrób to... Dwie kulki... Jedna skroń... Zrób to... Na co czekasz!"
- Ona nie żyje! Mojej Amy już nie ma! Dlaczego wciąż mnie okłamujesz? Dlaczego łżesz?!- krzyknąłem, nie mogąc opanować łez i trzęsącego się coraz bardziej ciała. Lydia także łkała. Jej ciało zaczęło drżeć, a wazon, który pchnąłem pistoletem roztrzaskał się na drobne kawałki. I wtedy to usłyszałem.
- Harry...- cichutki szept. Prawie niesłyszalny. Zaczynam wariować. To koniec. To już osiągnęło swój szczyt. Coś jednak kazało się się odwrócić. Zaciskając palce mocniej na zimnym metalu odwróciłem swoje ciało o 180 stopni. Bałem się podnieść wzrok. Bałem się i właściwie nie miałem pojęcia czego. Bałem się i coś podpowiadało mi, że ten strach był słuszny. Podniosłem wzrok. Niemal usłyszałem jak dziewczyna dław się powietrzem. Długie brąz włosy spięte w niedbałego koka, pierwsze lepsze ubrania, zmęczone spojrzenie. Zaczynam mieć zwidy. "To tylko Twoja wyobraźnia idioto! Ona nie żyje i powinieneś zniszczyć też jej obraz... No daje. Strzel. Dwa naboje... Dwie skronie, Harry".
Zacisnąłem zęby. Łzy spływały po moich policzkach. Po jej także. Ale ona była tylko złudzeniem. Ona była wyobrażeniem. Jej tak na prawdę nie było. Nacisnąłem spust. Krzyk. Krew. I dopiero wtedy zrozumiałem, że ona była na prawdę. Chryste... Co ja zrobiłem?





POV Amy




Wpatrywałam się w jego pełne bólu, rozpaczy i łez oczy. Chciałam coś powiedzieć, jednak uprzedził mnie jednym strzałem. Nawet nie zauważyłam, kiedy podnosi do góry ręce i naciska za spust. Krzyknęłam, czując przeszywający ból w okolicach uda. Spojrzałam w dół i odetchnęłam z ulgą. Uniosłam wzrok, patrząc na Harry'ego, który teraz klęczał i cały się trząsł. "Chryste... Skarbie, co się z tobą stało?". Cichy szloch wybudził mnie z transu. Spojrzałam na przerażoną Lydie, posyłając jej uspokajające spojrzenie. Wolnym krokiem podeszłam do chłopaka. Klęczał, ściskając kruczowo broń. Przerażony wpatrywał się w jeden, nieokreślony punkt przed sobą. Zachowywał się jak opętany. A może właśnie taki był.
- Harry... skarbie.- zaczęłam, ale stanęłam jak sparaliżowana, kiedy gwałtownie uniósł pistolet i przystawił sobie do głowy.
- Nie podchodź! Zraniłem cię... ciebie tu nie ma... j-jak? Ja... odejdź. Nie ma cię tutaj... ja też nie mogę tu być.- przełknęłam łzy, postanawiając interweniować. Szybkim ruchem wyrwałam mu metal, rzucając go w kąt. Nie zastanawiając się przytuliłam trzęsące się ciało. Harry zaczął głośno szlochać, a ja wraz z nim.
- Amy... tak strasznie cię przepraszam. Ja... zwariowałem. Przepraszam.- uśmiechnęłam się przez łzy.
- Cii... damy sobie radę. Już jesteś bezpieczny. Jesteś ze mną Harry. Wszystko będzie dobrze.- tak na prawdę nie miałam pojęcia co teraz będzie. Co będzie z nami. Z Liamem... Z... Megan. Tuliłam go mocno do swojej piersi, szepcząc pocieszające słowa, w które sama chciałam wierzyć. A potem wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zareagować. Kątem oka ujrzałam roztrzęsione i przerażone ciało Lydii.
- Jaki piękny widok. Szkoda, że ostatni raz go widzę.- wystarczyło te kilka słów, aby moim ciałem przeszedł straszliwy dreszcz. Poczułam jak mięśnie chłopaka napinają się do granic możliwości, a moje ciało sztywnieje. Wolnym ruchem odwróciłam głowę, a widząc skierowaną w moją stronę lifę wstrzymałam oddech. Zamknęłam oczy, czując, że to moje ostatnie oddechy. Chwyciłam mocniej za dłoń bruneta, który skulił się cicho łkając. On także wiedział. Usłyszałam strzał. Jeden. Drugi. Usłyszałam krzyk. Ale to wszystko działo się jakby poza mną. Przygotowałam się na ból. Ten jednak nie nadszedł. Otworzyłam oczy, widząc coś co sprawiło, że moje ciało spowił paraliż taki jak nigdy wcześniej, a moje serce biło dwa razy na minute. Wokół mnie nie było nic. Tylko dwie ogromne plamy krwi. Jej blond loki, wielka rana w głowie. Jego ciało bezwładnie leżące obok. Poczułam jak lokaty obejmuje mnie szczelnie. Wyrywałam się.
- Nie. Nie. Nie!!! Nie mógł. Nie on. Nie mój Liam...





Witam kochani :) Dzisiaj króciutka notka. Podzielcie się wrażeniami :)
Pojawi się jeszcze jeden krótki rozdzialik a po nim epilog :D DO znów!




























15 komentarzy:

  1. CO SIĘ STAŁO?? NIE no dobrze zrobizumiałam Liam to zrobil?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjasni sie w następnym rozdziale misie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. szybko dalej błagam :* rozdział super :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże przez jakiś czas nie czytałam tego, nawet nie wiem czemu. Wysyłalas mi linki na fb ale nie czytałam bo nie miałam ochoty na nic, ale powrocilam i Jezu tyle emocji. Nie wierzę ze został tylko rozdział i epilog:( mimo mojej nieobecności na prawdę bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem które jest niesamowite :o zresztą jak wszystkie które piszesz �� liczę, że po zakończeniu tego opowiadania napiszesz albo kolejna część albo nowe tak samo świetnie opowiadanie ❤ nie chce się rozpisywać więc no �� na prawdę rodzial jest niesamowity, jak każdy. całe opowiadanie takie jest :* - Iza

    OdpowiedzUsuń
  5. Szybko next !!!!!!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieeeeeeeeee co sie stało??????????

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale jak ? O.o no eeeeeeejj !!! Co się stało? ?? ;ooooo

    OdpowiedzUsuń
  8. Jedyne co mogę powiedzieć to jedno wielkie ŁAŁ *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Co z tym rozdziałem?

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały i to jest takie... cudowne! Fantastyczne! Fenomenalne! Genialne! Aż brak mi słów! Z jednej strony żałuję, że odkryłam to opowiadanie tak późno, a z drugiej cieszę się, bo nie wytrzymałabym czekając na kolejne rozdziały. Masz talent dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulacje ze dobrnęłaś do końca <3

      Usuń
    2. Czekam na zakończenie! Duuuużo weny w pisaniu! <3

      Usuń