*Dwa miesiące później*
POV Amy
- Cholera jasna! Gdzie są te pieprzone klucze!- warknęłam wściekła, podnosząc głos. Po raz kolejny nie mogłam czegoś znaleźć. Obojętnie co by to nie było, począwszy od komórki, aż po ubrania, wciąż coś mi się gubiło. Z dnia na dzień było coraz gorzej z moją pamięcią. Z moim samopoczuciem zresztą też. Oprócz rosnącego brzucha, byłam blada, wychudzona, a worów pod oczami nie dało się ukryć nawet pod grubą warstwą makijażu. Każdy z moich przyjaciół to widział. Widzieli, że gasnę w oczach, ale nikt nie odezwał się nawet słowem. Pocieszałam ich, że po prostu źle przechodzę ciążę. Wierzyli. Ale jak długo będą jeszcze łykać te kłamstwa? Postanowiłam zaryzykować i dać szansę małemu stworzeniu, tworzącemu się w moim ciele. Byłam zbyt słaba, aby je usunąć zarówno psychicznie jak i fizycznie. Mogłam tego nie przeżyć. Albo tylko przyśpieszyłabym mój nieunikniony proces umierania. Zbyt mocno kochałam tego brzdąca, aby tak po prostu go zabić. A poza tym... Zamieszkałam z Liamem i Mią. Reszta odwiedzała nas niemal codziennie. Jednym z powodów dla którego postanowiłam zawalczyć był właśnie mój przyjaciel. Codziennie robił mi śniadanie do łóżka, pomagał mi praktycznie we wszystkim. Troszczył się, a ja miałam świadomość, że z każdym dniem przyzwyczaja się do mojej osoby coraz bardziej. I to nie było dobre. Zaczęłam go unikać. Tak jak wszystkich. Unikałam rozmów, spotkań, wymawiając się, że czuję się źle. Oni czuli, że coś jest nie tak. Czuli to bo nie byli idiotami. Czyli to, bo ja nic nie chciałam mówić. Teraz szykowałam się na wizytę kontrolną na którą miał zawieść mnie Liam. Nie chciałam tam iść. Bałam się, że usłyszę coś co mnie załamie. Coś co zniszczy ostatnią szansę na życie dla mojego nienarodzonego dziecka.
- Tego szukasz?- usłyszałam niski, cichy głos za moimi plecami. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się brunet o przeszywającym, brązowym spojrzeniu. Cholernie trudno było mi kłamać, kiedy na niego patrzyłam. Dlatego właśnie lepiej było go unikać. Przynajmniej ja tak myślałam. Zauważyłam w jego lewej ręce pęk kluczy. Cicho westchnęłam, kiwając twierdząco głową. Liam nie odezwał się tylko zrobił kilka kroków w moim kierunku. Spuściłam wzrok, zaciskając wargi. Poczułam jego ciepłą dłoń na moim policzku. Gładził go delikatnie, a ja przycisnęłam policzek, aby czuć go jeszcze bardziej. Kto wie czy to nie nasze ostatnie spotkanie?
- Amy... Spójrz na mnie. Proszę.- usłyszałam cichy, niemal błagalny szept. Wiedziałam, że będę tego żałować, ale co innego mi pozostało? Wiedziałam, że cierpi. Zadawałam mu wystarczająco bólu, odpychając go. Uniosłam wzrok, napotykając jego przeszywające tęczówki. Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że to niemal paliło.
- Coś jest nie tak. Nie zaprzeczaj, bo ja to wiem. Widzę to. Nie wiem z jakiego powodu nie chcesz nam o niczym powiedzieć, bo wiem, że nie martwisz się tylko ciążą. Ale chciałem, abyś wiedziała, że świat nie kończy się na Harrym. On nie był ciebie wart, ani tego, aby nazywać się ojcem twojego dziecka. Chciałbym żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie na prawdę bardzo ważna. I...- patrzyłam na niego i widziałam, że się denerwuje. Spiął się, a ja widząc to chwyciłam jego dłoń, dodając mu tym samym odwagi. Dopiero po dłuższej chwili milczenia, brunet przełknął ślinę i kontynuował.
- Chciałbym żebyś miała czegoś świadomość. Nie chcę abyś czuła się do czegokolwiek zobowiązana. Niczego od ciebie nie oczekuję. Ale muszę to zrobić, bo...
- Co takiego Liam?- ponagliłam go, widząc, że sam nie daje rady. Nastąpiła długa cisza po której usłyszałam coś czego nie spodziewałabym się usłyszeć nigdy z jego ust. Bynajmniej nie teraz.
- Kocham cię, Amy.
Witam moje mordki w wakacje! :) Jak tam? Świadectwa rozdane? Zadowoleni? Ja bardzo, a w piątek będę wiedziała gdzie się dostałam. Trzymajcie kciuki! :)
Co do rozdziału to tak wiem, że jest bardzo krótki, ale za to jaki treściwy xD Co to my tu mamy. Liam wyznał miłość Amy? W sumie... tego się można było spodziewać od początku. Ale jak to się potoczy? Czy Amy da mu szansę? Czy przed śmiercią zazna jeszcze miłości? A może nie umrze tylko zostanie wampirem? Po mnie wszystkiego można się spodziewać xD A tak poważnie to co sądzicie? Przecież naszej Amy cały czas może zależeć na Harrym. A co u niego? Żyje? Czy Megan go zatłukła już? :D
Tyleee pytań!
Następny rozdział pojawi się w piątek lub w sobotę i będzie dłuższy.
A tymczasem proszę o KOMENTARZE.
To na prawdę bardzo motywuje :) Buziaki! <3
POV Amy
- Cholera jasna! Gdzie są te pieprzone klucze!- warknęłam wściekła, podnosząc głos. Po raz kolejny nie mogłam czegoś znaleźć. Obojętnie co by to nie było, począwszy od komórki, aż po ubrania, wciąż coś mi się gubiło. Z dnia na dzień było coraz gorzej z moją pamięcią. Z moim samopoczuciem zresztą też. Oprócz rosnącego brzucha, byłam blada, wychudzona, a worów pod oczami nie dało się ukryć nawet pod grubą warstwą makijażu. Każdy z moich przyjaciół to widział. Widzieli, że gasnę w oczach, ale nikt nie odezwał się nawet słowem. Pocieszałam ich, że po prostu źle przechodzę ciążę. Wierzyli. Ale jak długo będą jeszcze łykać te kłamstwa? Postanowiłam zaryzykować i dać szansę małemu stworzeniu, tworzącemu się w moim ciele. Byłam zbyt słaba, aby je usunąć zarówno psychicznie jak i fizycznie. Mogłam tego nie przeżyć. Albo tylko przyśpieszyłabym mój nieunikniony proces umierania. Zbyt mocno kochałam tego brzdąca, aby tak po prostu go zabić. A poza tym... Zamieszkałam z Liamem i Mią. Reszta odwiedzała nas niemal codziennie. Jednym z powodów dla którego postanowiłam zawalczyć był właśnie mój przyjaciel. Codziennie robił mi śniadanie do łóżka, pomagał mi praktycznie we wszystkim. Troszczył się, a ja miałam świadomość, że z każdym dniem przyzwyczaja się do mojej osoby coraz bardziej. I to nie było dobre. Zaczęłam go unikać. Tak jak wszystkich. Unikałam rozmów, spotkań, wymawiając się, że czuję się źle. Oni czuli, że coś jest nie tak. Czuli to bo nie byli idiotami. Czyli to, bo ja nic nie chciałam mówić. Teraz szykowałam się na wizytę kontrolną na którą miał zawieść mnie Liam. Nie chciałam tam iść. Bałam się, że usłyszę coś co mnie załamie. Coś co zniszczy ostatnią szansę na życie dla mojego nienarodzonego dziecka.
- Tego szukasz?- usłyszałam niski, cichy głos za moimi plecami. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się brunet o przeszywającym, brązowym spojrzeniu. Cholernie trudno było mi kłamać, kiedy na niego patrzyłam. Dlatego właśnie lepiej było go unikać. Przynajmniej ja tak myślałam. Zauważyłam w jego lewej ręce pęk kluczy. Cicho westchnęłam, kiwając twierdząco głową. Liam nie odezwał się tylko zrobił kilka kroków w moim kierunku. Spuściłam wzrok, zaciskając wargi. Poczułam jego ciepłą dłoń na moim policzku. Gładził go delikatnie, a ja przycisnęłam policzek, aby czuć go jeszcze bardziej. Kto wie czy to nie nasze ostatnie spotkanie?
- Amy... Spójrz na mnie. Proszę.- usłyszałam cichy, niemal błagalny szept. Wiedziałam, że będę tego żałować, ale co innego mi pozostało? Wiedziałam, że cierpi. Zadawałam mu wystarczająco bólu, odpychając go. Uniosłam wzrok, napotykając jego przeszywające tęczówki. Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że to niemal paliło.
- Coś jest nie tak. Nie zaprzeczaj, bo ja to wiem. Widzę to. Nie wiem z jakiego powodu nie chcesz nam o niczym powiedzieć, bo wiem, że nie martwisz się tylko ciążą. Ale chciałem, abyś wiedziała, że świat nie kończy się na Harrym. On nie był ciebie wart, ani tego, aby nazywać się ojcem twojego dziecka. Chciałbym żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie na prawdę bardzo ważna. I...- patrzyłam na niego i widziałam, że się denerwuje. Spiął się, a ja widząc to chwyciłam jego dłoń, dodając mu tym samym odwagi. Dopiero po dłuższej chwili milczenia, brunet przełknął ślinę i kontynuował.
- Chciałbym żebyś miała czegoś świadomość. Nie chcę abyś czuła się do czegokolwiek zobowiązana. Niczego od ciebie nie oczekuję. Ale muszę to zrobić, bo...
- Co takiego Liam?- ponagliłam go, widząc, że sam nie daje rady. Nastąpiła długa cisza po której usłyszałam coś czego nie spodziewałabym się usłyszeć nigdy z jego ust. Bynajmniej nie teraz.
- Kocham cię, Amy.
Witam moje mordki w wakacje! :) Jak tam? Świadectwa rozdane? Zadowoleni? Ja bardzo, a w piątek będę wiedziała gdzie się dostałam. Trzymajcie kciuki! :)
Co do rozdziału to tak wiem, że jest bardzo krótki, ale za to jaki treściwy xD Co to my tu mamy. Liam wyznał miłość Amy? W sumie... tego się można było spodziewać od początku. Ale jak to się potoczy? Czy Amy da mu szansę? Czy przed śmiercią zazna jeszcze miłości? A może nie umrze tylko zostanie wampirem? Po mnie wszystkiego można się spodziewać xD A tak poważnie to co sądzicie? Przecież naszej Amy cały czas może zależeć na Harrym. A co u niego? Żyje? Czy Megan go zatłukła już? :D
Tyleee pytań!
Następny rozdział pojawi się w piątek lub w sobotę i będzie dłuższy.
A tymczasem proszę o KOMENTARZE.
To na prawdę bardzo motywuje :) Buziaki! <3