POV Harry
Stałem kilka metrów od niej opierając się o ścianę. Bo co innego miałem robić? Ledwo zgodziła się żebym ją tu przywiózł. Zresztą, nie dziwię się jej. Przecież nazwałem ją suką. Zamiast sprawić żeby zaczęła mnie chociaż tolerować dolałem tylko oliwy do ognia. Teraz mnie nienawidzi. I najgorsze jest to, że mam tego pełną świadomość. Siedziała tam, patrząc w jeden punkt na ścianie. Palce splotła na swoich kolanach, a na jej twarzy gościł niewiarygodny ból. Po policzkach spływały strumienie łez choć ona sama łkała cichutko, niepostrzeżenie. Wciąż starała się być silna i nieugięta. Doskonale wiedziała, że ją obserwuję, choć sadzę, że nie przejmowała się tym jakoś szczególnie. Odkąd tu przyjechaliśmy nie odzywała się do mnie pomijając moment, kiedy kazała mi jechać do domu. Doskonale wiedziałem, że pod tą maską silnej i niezależnej kobiety kryje się krucha i delikatna dziewczyna. Dlatego nie mogłem jej teraz zostawić. Najchętniej podszedłbym do niej i po prostu przytulił. Ale mogłem się tylko domyślać jaka byłaby jej reakcja. W pewnym momencie podszedł do niej starszy facet ze stetoskopem w ręku. Brunetka gwałtownie wstała, a lekarz spojrzał w moim kierunku błagalnym wzrokiem. Długo nie myśląc podszedłem do nich stając obok. Spojrzałem na Amy która posłała mi tylko smutne spojrzenie ale zaraz przeniosła wzrok na mężczyznę. Długo żadne z nas się nie odzywało. Dopiero po chwili lekarz podniósł wzrok i rzekł zrezygnowanym głosem:
- Panno Knightley... Musi pani zidentyfikować ciało.- brunetka zakryła twarz dłońmi omal nie dusząc się własnymi łzami. Widząc jej stan sam zacisnąłem powieki. Przełknąłem ślinę i kiedy ponownie otworzyłem oczy dostrzegłem, że Amy oddaliła się wraz z lekarzem. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem za nimi. Wchodząc do sali zauważyłem jak pielęgniarki krzątają się obok jednego z łóżek odłączając wszelką aparaturę. Osoba leżąca na materacu miała zasłoniętą twarz. Ale każdy z nas wiedział kim jej ta postać. Amy powoli podeszła do łóżka ale gwałtownie się zatrzymała. Widziałem jak zaciska powieki, a jej klatka piersiowa w nierównym tempie unosi się i opada. Nie zastanawiając się, szybkim krokiem podszedłem do dziewczyny chwytając ją za rękę, która lekko się trzęsła. Brunetka podniosła na mnie oczy i mogłem zauważyć jak jej niebieskie tęczówki świecą się od łez. Patrząc na mnie, Amy mocniej ścisnęła moją rękę i wspólnie powoli podeszliśmy bliżej łóżka i leżącej na niej osoby. Lekarz spojrzał na mnie, a ja skinąłem lekko głową. Mężczyzna odsłonił ciało, a ja ponownie zacisnąłem powieki. Amy puściła moją dłoń i podeszła jeszcze bliżej. Opuszkami palców dotknęła bladej twarzy kobiety.
- Mamo...- szepnęła, a ja zauważyłem, że zaczęła ciężej oddychać. Niespodziewanie dziewczyna mocno wtuliła się w martwą kobietę zanosząc cichym płaczem.
- Mamo...- powtarzała w kółko ściskając coraz mocniej swoją martwą matkę. Trzęsła się coraz bardziej. Spojrzałem na lekarza który zaniepokojony kazał pielęgniarką ją stąd zabrać. Kobiety bezskutecznie próbowały odciągnąć dziewczynę, bo ta wciąż szarpała się i krzyczała. Podszedłem do niej i ująłem w dłonie jej twarz, tym samy zmuszając ją, aby na mnie spojrzała.
- Amy. Amy spójrz na mnie.- poleciłem, a dziewczyna nieco się uspokajając uniosła swoje oczy z których można było odczytać tylko cierpienie i rozpacz.
- Amy, musimy iść. Ona odeszła, rozumiesz? Nic już tutaj nie pomożesz.- powiedziałem cicho i wciąż trzymając mocno dziewczynę ruszyliśmy do wyjścia. Kiedy wyszliśmy na korytarz przytuliłem ją do swojego torsu, a ona rozpłakała się na dobre. Oparłem brodę o czubek jej głowy składając na nim pocałunki. Brunetka wtuliła się we mnie mocząc koszulkę którą miałem na sobie.
- Już dobrze...- szeptałem, lekko nami kołysząc. Usiadłem na krześle sadzając dziewczynę obok siebie. Nadal trzymałem ją w ramionach, a kiedy nieco się uspokoiła szepnęła cichutko odrywając się ode mnie.
- Dzwoniłeś do Liama?- spodziewałem się tego pytania, choć miałem cichą nadzieję, że o tym zapomniała. Już w samochodzie mnie o to prosiła. Przełknąłem ślinę spuszczając wzrok.
- Nie przyjedzie.- powiedziałem nie patrząc jej w oczy. Doskonale wiedziałem, że jej twarz wyraża teraz jeszcze większy ból o ile to było w ogóle możliwe. Dopiero po chwili odważyłem się podnieść wzrok aby na nią spojrzeć. Lustrowała mnie tymi swoimi niebieskimi tęczówkami czekając na odpowiedź. Musiałem jej to jakoś wyjaśnić. Myśl Styles, myśl...
- Kazał mi się tobą zająć. Upił się i powiedział, że nie przyjedzie. Podobno znalazł jakąś laskę...- nie wiem po co dopowiedziałem ostatnie zdanie. Chyba po to, żeby jeszcze bardziej pogrążyć go w jej oczach. Co to miało na celu? Przecież wszystko co przed chwilą powiedziałem było kłamstwem. Liam wysłał mi sms'a pół godziny temu czy wszystko jej w porządku bo Amy miała wyłączony telefon i czy będziemy źli jeśli zostanie z Zaynem i Louisem którzy byli już nieźle nawaleni i trzeba było ich pilnować żeby nie zrobili niczego głupiego. Odpisałem, żeby się nie martwił i że damy sobie radę. Nie wspomniałem mu ani słowem o tym, że matka Amy właśnie zmarła i że dziewczyna jest roztrzęsiona. Dlaczego więc ją okłamałem? Przecież mogłem się spodziewać, że to wyjdzie na jaw. Ale musiałem tak postąpić. Po prostu musiałem... Może i jestem pieprzonym egoistą ale chciałem czuć się wreszcie potrzebny. Chciałem żeby Amy to we mnie miała wsparcie, a nie w Liamie. Nie teraz. Nie dziś. Chciałem pierwszy raz od kilku miesięcy czuć, że jestem dla kogoś ważny. Nawet jeśli ten ktoś ma mnie potem znienawidzić. Brunetka słysząc moje słowa zacisnęła usta w cienką linię i patrząc na mnie ponownie mnie objęła. Sama z siebie. Odwzajemniłem uścisk gładząc dziewczynę po plecach.
- Odwieziesz mnie do domu?- zapytała, a ja skinąłem głową posyłając jej lekki uśmiech. Szliśmy trzymając się za ręce. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak jak teraz.
- Panno Knightley... Musi pani zidentyfikować ciało.- brunetka zakryła twarz dłońmi omal nie dusząc się własnymi łzami. Widząc jej stan sam zacisnąłem powieki. Przełknąłem ślinę i kiedy ponownie otworzyłem oczy dostrzegłem, że Amy oddaliła się wraz z lekarzem. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem za nimi. Wchodząc do sali zauważyłem jak pielęgniarki krzątają się obok jednego z łóżek odłączając wszelką aparaturę. Osoba leżąca na materacu miała zasłoniętą twarz. Ale każdy z nas wiedział kim jej ta postać. Amy powoli podeszła do łóżka ale gwałtownie się zatrzymała. Widziałem jak zaciska powieki, a jej klatka piersiowa w nierównym tempie unosi się i opada. Nie zastanawiając się, szybkim krokiem podszedłem do dziewczyny chwytając ją za rękę, która lekko się trzęsła. Brunetka podniosła na mnie oczy i mogłem zauważyć jak jej niebieskie tęczówki świecą się od łez. Patrząc na mnie, Amy mocniej ścisnęła moją rękę i wspólnie powoli podeszliśmy bliżej łóżka i leżącej na niej osoby. Lekarz spojrzał na mnie, a ja skinąłem lekko głową. Mężczyzna odsłonił ciało, a ja ponownie zacisnąłem powieki. Amy puściła moją dłoń i podeszła jeszcze bliżej. Opuszkami palców dotknęła bladej twarzy kobiety.
- Mamo...- szepnęła, a ja zauważyłem, że zaczęła ciężej oddychać. Niespodziewanie dziewczyna mocno wtuliła się w martwą kobietę zanosząc cichym płaczem.
- Mamo...- powtarzała w kółko ściskając coraz mocniej swoją martwą matkę. Trzęsła się coraz bardziej. Spojrzałem na lekarza który zaniepokojony kazał pielęgniarką ją stąd zabrać. Kobiety bezskutecznie próbowały odciągnąć dziewczynę, bo ta wciąż szarpała się i krzyczała. Podszedłem do niej i ująłem w dłonie jej twarz, tym samy zmuszając ją, aby na mnie spojrzała.
- Amy. Amy spójrz na mnie.- poleciłem, a dziewczyna nieco się uspokajając uniosła swoje oczy z których można było odczytać tylko cierpienie i rozpacz.
- Amy, musimy iść. Ona odeszła, rozumiesz? Nic już tutaj nie pomożesz.- powiedziałem cicho i wciąż trzymając mocno dziewczynę ruszyliśmy do wyjścia. Kiedy wyszliśmy na korytarz przytuliłem ją do swojego torsu, a ona rozpłakała się na dobre. Oparłem brodę o czubek jej głowy składając na nim pocałunki. Brunetka wtuliła się we mnie mocząc koszulkę którą miałem na sobie.
- Już dobrze...- szeptałem, lekko nami kołysząc. Usiadłem na krześle sadzając dziewczynę obok siebie. Nadal trzymałem ją w ramionach, a kiedy nieco się uspokoiła szepnęła cichutko odrywając się ode mnie.
- Dzwoniłeś do Liama?- spodziewałem się tego pytania, choć miałem cichą nadzieję, że o tym zapomniała. Już w samochodzie mnie o to prosiła. Przełknąłem ślinę spuszczając wzrok.
- Nie przyjedzie.- powiedziałem nie patrząc jej w oczy. Doskonale wiedziałem, że jej twarz wyraża teraz jeszcze większy ból o ile to było w ogóle możliwe. Dopiero po chwili odważyłem się podnieść wzrok aby na nią spojrzeć. Lustrowała mnie tymi swoimi niebieskimi tęczówkami czekając na odpowiedź. Musiałem jej to jakoś wyjaśnić. Myśl Styles, myśl...
- Kazał mi się tobą zająć. Upił się i powiedział, że nie przyjedzie. Podobno znalazł jakąś laskę...- nie wiem po co dopowiedziałem ostatnie zdanie. Chyba po to, żeby jeszcze bardziej pogrążyć go w jej oczach. Co to miało na celu? Przecież wszystko co przed chwilą powiedziałem było kłamstwem. Liam wysłał mi sms'a pół godziny temu czy wszystko jej w porządku bo Amy miała wyłączony telefon i czy będziemy źli jeśli zostanie z Zaynem i Louisem którzy byli już nieźle nawaleni i trzeba było ich pilnować żeby nie zrobili niczego głupiego. Odpisałem, żeby się nie martwił i że damy sobie radę. Nie wspomniałem mu ani słowem o tym, że matka Amy właśnie zmarła i że dziewczyna jest roztrzęsiona. Dlaczego więc ją okłamałem? Przecież mogłem się spodziewać, że to wyjdzie na jaw. Ale musiałem tak postąpić. Po prostu musiałem... Może i jestem pieprzonym egoistą ale chciałem czuć się wreszcie potrzebny. Chciałem żeby Amy to we mnie miała wsparcie, a nie w Liamie. Nie teraz. Nie dziś. Chciałem pierwszy raz od kilku miesięcy czuć, że jestem dla kogoś ważny. Nawet jeśli ten ktoś ma mnie potem znienawidzić. Brunetka słysząc moje słowa zacisnęła usta w cienką linię i patrząc na mnie ponownie mnie objęła. Sama z siebie. Odwzajemniłem uścisk gładząc dziewczynę po plecach.
- Odwieziesz mnie do domu?- zapytała, a ja skinąłem głową posyłając jej lekki uśmiech. Szliśmy trzymając się za ręce. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak jak teraz.
***
- Harry, to nie jest mój dom.- stwierdziła brunetka, kiedy zatrzymaliśmy się pod budynkiem.
- Tak, wiem. Bo należy do mnie.- powiedziałem odpinając pas. Dziewczyna spojrzała na mnie i chwilę potem sapnęła zrezygnowana odpinając swój.
- Dlaczego mnie to nie dziwi?- otworzyła drzwi wysiadając z pojazdu. Uśmiechnąłem się pod nosem i zaraz potem dołączyłem do brunetki. Tym razem zachowywała dystans między nami i przyjemne ciepło zastąpiła ponownie chłodna aura, która przez ostatnie kilka miesięcy stała się moją nieodłączną towarzyszką. Otworzyłem drzwi mieszkania i momentalnie pożałowałem, że ją tutaj zabrałem. Do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach tytoniu i alkoholu. Normalnie bym się tym nie przejął. Mieszkając w takich warunkach ponad rok, można się przyzwyczaić. Ale mając obok siebie Amy coraz bardziej zacząłem się przekonywać w jakie gówno się wplątałem. Zauważyłem, że dziewczyna przez moment waha się jakby nie wiedząc czy ma iść dalej, czy się wycofać. Spojrzała na mnie i w tym momencie wiedziałem, że nie chodzi jej o smród i syf panujący w domu.
- Tak, wiem. Bo należy do mnie.- powiedziałem odpinając pas. Dziewczyna spojrzała na mnie i chwilę potem sapnęła zrezygnowana odpinając swój.
- Dlaczego mnie to nie dziwi?- otworzyła drzwi wysiadając z pojazdu. Uśmiechnąłem się pod nosem i zaraz potem dołączyłem do brunetki. Tym razem zachowywała dystans między nami i przyjemne ciepło zastąpiła ponownie chłodna aura, która przez ostatnie kilka miesięcy stała się moją nieodłączną towarzyszką. Otworzyłem drzwi mieszkania i momentalnie pożałowałem, że ją tutaj zabrałem. Do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach tytoniu i alkoholu. Normalnie bym się tym nie przejął. Mieszkając w takich warunkach ponad rok, można się przyzwyczaić. Ale mając obok siebie Amy coraz bardziej zacząłem się przekonywać w jakie gówno się wplątałem. Zauważyłem, że dziewczyna przez moment waha się jakby nie wiedząc czy ma iść dalej, czy się wycofać. Spojrzała na mnie i w tym momencie wiedziałem, że nie chodzi jej o smród i syf panujący w domu.
- Wyjechała na wakacje.- powiedziałem tylko i nie czekając na jej reakcje ruszyłem do kuchni.
- Napijesz się czegoś?- spytałem kiedy brunetka opierając się o blat zaczęła bawić się swoimi placami. Wyglądała naprawdę uroczo. Uśmiechnąłem się pod nosem stając do niej plecami. Bo długiej ciszy usłyszałem jej cichy głos.
- Jesteś szczęśliwy?- odwróciłem się przodem do niej marszcząc brwi. Nie wiedziałem co mam jej na to odpowiedzieć. Czy jestem? Nie mam pojęcia co to znaczy odkąd pojawiła się Megan. Odkąd utraciłem siostrę i przyjaciół. Odkąd zacząłem tracić siebie. Ale przecież tego nie mogłem jej powiedzieć.
- A ty?- spytałem wymijająco, a brunetka nie patrząc na mnie wzruszyła ramionami.
- Mój ojciec zmarł cztery miesiące temu na raka, moja mama właśnie zginęła, a przyjaciel w którym miałam jedyne oparcie po prostu mnie zostawił. Czy w tej sytuacji mam prawo być szczęśliwa?- otwarłem usta ze zdziwienia. Ta dziewczyna nie przestawała mnie zaskakiwać. Nie miałem pojęcia, że nie ma ojca. Nie miałem pojęcia, że tak bardzo cierpi. Że czuje się tak bardzo samotna. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć kiedy brunetka ponownie się odezwała.
- Zostałam całkiem sama. Nie mam już nikogo Harry. Samotność nie może dawać szczęścia. - szepnęła, a po jej bladym policzku spłynęła pojedyncza łza. Podchodząc do niej zamknąłem ją w mocnym uścisku. Walczyłem sam ze sobą. Dokonane wiedziałem o czym ona mówi. Wiedziałem, bo choć miałem rodzinę i bliskich byłem sam. Prowadząc brunetkę do pokoju zastanawiałem się nad tym, czy dobrze zrobiłem okłamując ją. Źle się z tym czułem ale teraz nie było już odwrotu. Kiedy pokazałem dziewczynie pokój, wychodząc szepnąłem do niej:
- Są ludzie którzy choć mają wszystko, są samotni. Nie mają tego co najważniejsze. Nie znają miłości ani przyjaźni. Ty, Amy jesteś inna. Jesteś silna i masz wokół siebie ludzi którzy są ci bliscy. Być może ty o tym jeszcze nie wiesz ale masz takich wokół siebie.- "masz mnie"- chciałem dopowiedzieć ale wiedziałem, że to nie jest najlepszy moment. Kiedy chciałem zamknąć drzwi usłyszałem jeszcze jej cichy głos:
- Słodkich snów Harry.
POV Amy
Otworzyłam oczy i zaraz do moich nozdrzy uderzył obcy zapach. Męskie perfumy... Usiadłam gwałtownie i rozglądając się po pomieszczeniu dostrzegłam, że to nie jest ani mój pokój ani Liama. I wtedy wszystkie wspomnienia z wczoraj wróciły.
Wtargnęły do mojej głowy ze zdwojoną siłą. Zakryłam twarz dłońmi przypominając sobie wszystko po kolei. Telefon... Zrozpaczony głos kobiety ze szpitala... Zmasakrowane zwłoki mamy... Harry...
Harry! Jestem u Harry'ego! Przetarłam twarz dłońmi starając się ogarnąć. Nie mogłam pokazać mu, że jestem słaba. Wiem, że to nic złego. Każdy przecież ma jakieś słabości, wady. Ale mama zawsze uczyła mnie, że nie należy ich okazywać. Że ludzie cieszą się z naszych porażek bo są zwyczajnie zazdrośni. Dlatego właśnie nie mogłam pokazać Harry'emu, że cierpię. Wstałam z łóżka dostrzegając, że mam na sobie o wiele za dużą koszulę. Mogłam się tylko domyślać do kogo należy. Czarny materiał sięgał mi do połowy ud, na których miałam krótkie spodenki. Włosy spięłam w koka i tak ubrana zeszłam na dół, jak mogłam się spodziewać do pomieszczenia, który był kuchnią. Rozejrzałam się wokół ale nigdzie nie znalazłam chłopaka. Spojrzałam na zegarek który wskazywał 7.30. No tak. Pewnie jeszcze smacznie spał. Nie dziwię się mu. Pewnie był wykończony. Postanowiłam zrobić coś pożytecznego i trochę posprzątać oraz zrobić śniadanie. Zmyłam naczynia i trochę ogarnęłam kuchnie, a potem salon. Kiedy było już w miarę czysto zabrałam się za smażenie naleśników. Zajęta przyrządzaniem posiłku nie zauważyłam jak Harry wszedł do pomieszczenia. Podniosłam wzrok widząc chłopaka opartego o framugę drzwi z szerokim uśmiechem na twarzy. Ręce skrzyżował na torsie i przyglądał mi się z zaciekawieniem. Posłałam mu szybki uśmiech i wróciłam do przerwanego zajęcia.
- Długo tak stoisz?- spytałam nie patrząc na niego.
- Chwilę.- odpowiedział podchodząc do mnie. Czułam jak staje za moimi plecami. Czułam na sobie jego wzrok, a na szyi jego ciepły oddech rozbijający się o moją skórę.
- Ładnie ci w tej bluzce.- mruknął tym swoim zachrypły głosem, a ja ponownie uśmiechnęłam się pod nosem. Zauważyłam jak chłopak wymija mnie i siada przy stole. Skończyłam smażyć ostatniego naleśnika i dosiadłam się do niego.
- Dawno nikt nie robił mi śniadania.- przyznał i zabrał się za pierwszego naleśnika. Miał na sobie spodnie dresowe i biały T-shirt, który idealnie opinał jego klatkę piersiową, a co za tym idzie, ukazywał jego najmniejszy mięsień.
- Megan nie przynosi ci śniadań do łóżka? - spytałam z nutką sarkazmu i kątem oka zauważyłam, że Harry nieruchomieje. Przełknął głośno ślinę i spuszczając wzrok odpowiedział:
- Megan nie potrafi nawet zrobić kanapek.- przyznał i dopiero wtedy na niego spojrzałam. Zaciskał pięści wbijając wzrok w talerz. Zrobiło mi się głupio ale nie chciałam wypytywać o szczegóły. Nie miałam zamiaru ingerować w jego sprawy osobiste. Długo żadne z nas się nie odzywało. Każdy zajął się swoimi myślami. Ciszę przerwał cichy głos chłopaka.
- Amy. Jeśli chodzi o wczoraj to...- zaczął ale mu przerwałam.
- W porządku. Jest OK. Po prostu zapomnijmy.- powiedziałam i posłałam mu słaby uśmiech. Oczywiście, że pamiętałam o tym, że nazwał mnie suką. Pamiętałam również o tym, że nadal to ten sam Harry za którym niezbyt przepadam. Ale może zbyt szybko go oceniłam. Przecież wcale nie musiał mnie zawozić do tego szpitala. Wcale nie musiał tam ze mną być i brać mnie do siebie. Nie musiał, a jednak to zrobił. Być może faktycznie nie jest takim dupkiem za jakiego go miałam. Chłopak chciał jeszcze coś powiedzieć ale przerwał mu dzwonek do drzwi. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on wzruszył ramionami i poszedł otworzyć. Ja w tym czasie wstałam i zaczęłam po nas sprzątać.
- Harry! Widziałeś Amy?! Ma wyłączoną komórkę i...- odwróciłam się słysząc znajomy głos i zamarłam widząc go w progu.
- Amy? Amy, Boże tak się martwiłem!- krzyknął Liam i szybkim krokiem podszedł do mnie z zamiarem przytulenia. Ja jednak odsunęłam się nie dając mu takiej możliwości.
- Martwiłeś...- powtórzyłam patrząc na niego tępym wzrokiem. Bolało mnie to, że wolał jakąś pierwszą lepszą dziwki ode mnie. Bolało mnie to, że zamiast w nim, miałam oparcie w całkiem obcej osobie. Nagle napadła mnie fala złości.
- I pewnie myślałeś też o mnie kiedy pieprzyłeś wczoraj jakąś pierwszą lepszą laskę.- warknęłam i zauważyłam, że chłopak patrzy na mnie jak na idiotkę. Zmarszczył brwi nie odrywając ode mnie wzroku.
- O czym ty mówisz?- zapytał, a ja czułam jak wzrasta we mnie złość.
- Nie zgrywaj idioty!- krzyknęłam, a chłopak lekko drgnął zdziwiony moim wybuchem. Szybkim krokiem podeszłam do niego czując jak w oczach zbierają mi się łzy.
- Wiesz kto przy mnie był kiedy ty bawiłeś się w najlepsze?- spytałam nie dając mu odpowiedzieć.
- Harry. Człowiek który jest mi prawie obcy był przy mnie kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Natomiast ty, jedyna bliska mi osoba zostawiłeś mnie.- zacisnęłam zęby z całych sił powstrzymując łzy.
- Amy, na litość boską o czym ty mówisz?! Wczoraj wysłałem Harry'emu sms'a bo nie mogłem dodzwonić się do ciebie. Odpisał mi, że wszystko w porządku i że dacie sobie radę. Zostałem więc z chłopakami którzy schlali się w trzy dupy. Ale cały czas myślałem o tobie. Nie rozumiem skąd wzięło ci się to, że spałem z jakąś dziewczyną.- oddychałam ciężko nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Mój umysł nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Przeniosłam wzrok na Harry'ego który stał w progu przypatrując się naszej dwójce. Dostrzegłam jak jego oczy szklą się od łez. Jednak w tym momencie miałam to gdzieś.
- Nic nie jest w porządku...- szepnęłam, podchodząc do lokatego.
- Amy, ja ci to wszystko wyjaśnię...- zaczął, ale nie dane było mu skończyć. Zaciskając pięści warknęłam:
- Ty cholerny kłamco! Co chcesz mi wyjaśniać? Że jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Czy to, dlaczego podstępem zatrzymałeś mnie przy sobie wykorzystując mój ból. Po tym co wczoraj dla mnie zrobiłeś miałam mieszane uczucia. Zastanawiałam się nawet czy nie oceniłam cię zbyt surowo. Ale teraz wiem, że od początku miałam rację. Że jesteś dokładnie taki, za jakiego cię miałam.- po moim monologu ruszyłam w stronę drzwi zarzucając na ramiona kurtkę. Nie przejmowałam się tym, że mam na sobie za dużą koszulkę Harry'ego i luźne szorty. Nie obchodziło mnie kompletnie nic. Chciałam tylko jak najszybciej się stąd wydostać. Kiedy stałam już przy drzwiach odwróciłam się jeszcze na chwilę patrząc na lokatego który stał ze smutnym wyrazem twarzy i kierując do niego słowa zacisnęłam pięści:
- Teraz nienawidzę cię jeszcze bardziej.
POV Liam
Stałem jak sparaliżowany nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Mój umysł nie mógł zarejestrować tego, co stało się zaledwie kilka minut temu. Nie wiedziałem co myśleć o tym, że znalazłem ją właśnie u Harry'ego. W mojej głowie kotłowały się najprzeróżniejsze myśli.
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić Styles...
Witam mordencje! :D Dzisiaj trochę smutnawy rozdział ale ogólnie jest okey ;p
Myślę nad założeniem drugiego bloga xd mam kilka pomysłów ale na razie to tylko szkice i jeszcze nic nie jest wiadome. Jeśli drugi blog by powstał, nap pewno byłaby to jakaś historia fantasy, kryminał czy coś a'la ten teges xD
Mój blog ma już prawie 14 tys. wejść. Co powiecie na mały konkursik z okazji 20 tys? :D Wypowiadajcie się kochani! :)
Komentujecie misie bo to naprawdę motywuje!
Do poniedziałku! :)
Najlepsze opowiadanie. Cudownie się to czyta. Odliczam dni do kolejnego poniedziałku. :D
OdpowiedzUsuńSmutno, a Harry zachował się jak dupek, ale trochę go rozumiem... co go nie usprawiedliwia. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Weny życzę i czasu :P /Jagoda
OdpowiedzUsuńNie wytrzymam kolejnego tygodnia bez nowej części!!! Chyba uzależniłam się od tego opowiadania. Bardzo mi się podoba, proszę tylko o trochę dłuższę. ��
OdpowiedzUsuńBoże! Genialny rozdział! Kocham cię , że piszesz takie świetne opowiadanie! ♥♥<33@nxd69♥♥
OdpowiedzUsuńPo prostu Zajebiste! ❤ Aż mi zaparło dech w piersi! ;3 to jest takie Cudowne, a zarazem takie Smutne! Czekam z niecierpliwością na kolejna część! ❤ Życzę dużo weny! 💋
OdpowiedzUsuńRozdział był taki emocjonujący! I na koniec nutka tajemniczości, cos wspaniałego.Pozdrawiam i weny życzę. ^x mortajuliana
OdpowiedzUsuńKOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rodzial ?! ♥♡
OdpowiedzUsuńW poniedziałek ;)
OdpowiedzUsuńKocham, kocham i jeszcze raz kocham!! Niesamowity rozdział :* Szybko przeczytałam i wciąż chcę więcej <3 Mam nadzieję że jakoś dotrwam do poniedziałku hehe <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) czekam na kolejną dawkę emocji ;)
OdpowiedzUsuńNo ten Haryy jest jakiś nienormalny normalnie! Niech się idzie leczyć do psychiartyka serio! :D Rozwaliło mnie to, że ta cała Megan, sregan czy jak jej tam nie umie robić kanapek hahaaahh no weźcie mnie trzymajcie ludzie. Rozdział cudowny *,* weny życzę :* / twoja wierna czytelniczka ^.^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D takie dramatyczne właśnie są najlepsze... Tyle sie dzieje... Tak w skrócie powiem że Szkoda mi Amy a Harry mnie wkurza :/
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Smutnee :( rozdział wspaniały!! <3 nie mogę się doczekać następnego :* :)
OdpowiedzUsuńHejka jestem tu od niedawna i przeczytałam wszystkie rozdziały :) Opowiadanie jest niesamowite i czekam na dalszy ciąg wrażeń :) Życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ogromnie się cieszę, że Was przybywa mordki! <3 !
Usuńjejku *-* świetne!! nie da się jakos przyspieszyć kolejnego rozdziału?? :( :*
OdpowiedzUsuńfajny rozdział :)) czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńNie do opisania.. Bardzo wciągające! Już nie mogę się doczekać poniedziałku ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://all-sandra.blogspot.com
to opowiadanie jest niesamowite to opowiadanie wciąga i nie mogę do czekać do poniedziałku pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie musisz czekać na poniedziałek mordko! Rozdział już jest ;)
Usuńbardzo cieszę że napisałaś tak szybko :)
Usuń