Menu

sobota, 30 maja 2015

21. "Nie rozglądaj się, ponieważ miłość jest ślepa i kochanie, właśnie teraz nie mogę cię zobaczyć. Czuję twój zwalniający puls. Nie mogę cię poczuć..."

POV Amy




Siedziałam przed salą operacyjną od kilkunastu godzin, czekając na jakąkolwiek wiadomość, że wszystko poszło po naszej myśli. Zgodziłam się na ten pieprzony przeszczep. Zgodziłam się, aby Liam był dawcą dla mojej małej córeczki. Chłopcy mają znajomości. Wystarczył jeden telefon i notariusz był już w szpitalu. Podpisałam te pieprzone papiery. Od kilkunastu godzin Liam Payne był oficjalnie adoptowanym ojcem Mii. Chryste! Co ja narobiłam? Przez moje decyzje jest zagrożone życie najbliższej mi osoby... A raczej dwóch osób. Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli coś im się stanie. Jeśli coś stanie się Liamowi. Ale czy miałam inne wyjście? Moja głowa pulsowała od natłoku myśli. Liam, Mia, Harry... Właśnie. Harry. Próbowałam się z nim skontaktować. Kilka razy dzwoniłam, ale bez skutku, więc postanowiłam dać sobie spokój. Mogłam się domyślić, że tak będzie. Jestem żałosna. "Co sobie myślałaś, Amy? Że on powie ci, że cię kocha i będziecie żyli długo i szczęśliwie?" Tak. Tak właśnie myślałam. Myślałam, że jest ze mną szczery. Myślałam, że naprawdę coś do mnie czuje... Myślałam, że... "Lepiej nie myśl, Amy". A najgorsze jest to, że ja naprawdę zaczęłam się zakochiwać. I to był mój największy błąd.
- Amy! Kochanie...- usłyszałam łagodny głos mojej przyjaciółki. Podniosłam wzrok i posłałam jej słaby uśmiech. Musiałam wyglądać naprawdę okropnie, bo wszyscy zebrani wstrzymali oddech, kiedy tylko na nich spojrzałam. Wpadłam w ramiona Gemmy, ze wszystkich sił starając się, aby ponownie nie zalać się łzami. Poczułam jak Zayn głaszcze mnie łagodząco po plecach, a pozostali wpatrują się we mnie ze współczuciem. "Nienawidzę tych spojrzeń... Litości...".
- Amy, jest sprawa. Chodzi o Harry'ego. On...- zaczął Louis, ale nie dokończył, ponieważ w tym samym momencie z sali w której byli operowani Mia i Liam wyszedł dobrze znany mi mężczyzna. Rzuciłam się w jego kierunku, chwytając go lekko za ramiona.
- Doktorze Holt! Niech mi pan powie, że z nimi wszystko w porządku.- poprosiłam, ale lekarz zamiast mi odpowiedzieć posłał mi tylko lekki uśmiech. Odwzajemniłam go, tyle, że mój był sto razy szerszy.
- Mogę ich zobaczyć?- błagałam, wiedząc, że zaraz po operacji nie można odwiedzać pacjentów.
- Dobrze. Ale tylko dlatego, że jesteś pracownikiem tego szpitala.- westchnął, śmiejąc się, kiedy niespodziewanie go objęłam.
- Dziękuję doktorze!- rzuciłam na odchodne, słysząc jeszcze jego niski głos:
- Załóż fartuch! W innym wypadku oberwiesz!- zaśmiał się i odszedł.



POV Louis


*godzinę wcześniej*



Czekałem, aż reszta łaskawie raczy się ruszyć. Zamierzaliśmy pojechać do szpitala i sprawdzić jak czuje się Amy. To wszystko tak nagle na nią spadło. Śmierć rodziców, adopcja Mii, Harry, Liam... Nie wiedziałem co mam już o tym wszystkim myśleć. Wiedziałem tylko jedno. Ta dziewczyna jest cholernie silna. Tak wiele przeszła... Strasznie chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak. Cieszyłem się, że w końcu pogodziła się z Liamem. Byli naprawdę wspaniałymi przyjaciółmi. Ale był tego minus. Harry. Wiedziałem gdzie ją zabrał, kiedy spóźnił się na "koncert" zorganizowany dla Amy przez Liama. Wiedziałem, że lokaty był wtedy z Amy i wiedziałem, że poczuł do niej coś więcej. Skąd wiedziałem? Opowiedział mi o tym. Kiedyś powiernikiem jego sekretów był Liam. Zmieniło się to,  kiedy Ona się pojawiła. Nie wiem czy to moja wyobraźnia, czy może nie, ale miałem wrażenie, że oboje walczą o jej względy. I doskonale wiedziałem też, że Jej serce jest rozdarte. Choć sądzę, że odwzajemnia uczucia Stylesa. Zastanawiałem się tylko gdzie go wywiało. Amy wspominała, że nie zjawił się jeszcze w szpitalu. Pogrążony we własnych myślach nawet nie zauważyłem, że w pomieszczeniu nie jestem sam, jak mi się do tej pory zdawało.
- Harry? Co ty tutaj robisz z... nią?- spytał Niall, który pojawił się nie wiadomo skąd wraz z Caroline, która patrzyła zdezorientowana na parę przed nami. Ja, nadal siedziałem na kanapie, nie wiedząc co właściwie mógłbym w tej chwili powiedzieć. Wyłapałem tylko szybkie spojrzenie Harry'ego, kiedy do salonu weszła Gemma, wraz z Zaynem i Perrie.
- Dlaczego wszyscy mają miny jakby zobaczyli ducha?- krzyknęła radośnie blondynka, zanim zauważyła lokatego i Megan, która uśmiechnęła się do niej szyderczo.
- Ducha może nie, ale potwora owszem.- szepnął Niall, siadając obok mnie na kanapie. Jego dziewczyna poszła w jego ślady, trzymając go kruczowo za rękę.
- Co ty tutaj robisz?- warknęła bez uczuciowo Gemm, gotowa do ataku. Szczerze nienawidziła Megan. Zresztą tak jak i my.
- Właśnie. Nie pokazywałaś się przez kilka miesięcy. Zaczynaliśmy mieć nadzieję, że potrącił cię samochód czy coś...- prychnął Zayn, chwytając Perrie w pasie. Stał obok Gemmy, aby w razie czego powstrzymać ją od wydrapania oczu blondynce. Posłałem mu pełne podziwu spojrzenie. Postawił się Megan. To się dobrze nie skończy...
- Jesteś taki zabawny Zayn! Stęskniłam się za wami moja mała rodzinko!- krzyknęła radośnie Meg, śmiejąc się. Patrzyliśmy na nią ze zdziwieniem i mocno zszokowani. Zastanawiało mnie, skąd ta nagła zmiana.
- Mów czego chcesz i spadaj. Mamy ważniejsze rzeczy do roboty.- warknęła siostra Stylesa, zaciskając pięści.
- Tak. Słyszałam... straszna tragedia. Okropnie wam współczuję. Pozdrówcie ode mnie Amy i Liama, bo jak widzę nie ma ich tutaj, prawda?- spojrzeliśmy po sobie i ponownie napotkałem oczy loczka, które niemal wołały o pomoc. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc co tutaj się właściwie dzieje i co przyjaciel chce mi przekazać. Wiedziałem tylko, że coś było nie tak... Zmierzyłem bruneta wzrokiem. Miał na sobie ciemne jeansy, czarną koszulkę i skórzaną kurtkę. Włosy miał w nieładzie gorszym niż zawsze, a oczy spuchnięta.
- Nie zajmiemy wam dużo czasu. Chciałam ci tylko Gemma obwieścić, że zostaniesz ciocią!- otworzyłem usta, a pozostała reszta poszła w moje ślady. Nastała długa cisza, którą przerwał drżący głos blondynki.
- Co proszę?- wyszeptała, patrząc z nadzieją na Hazze.
- Harry, błagam powiedzieć, że to nieprawda. Powiedź, że nie zrobiłeś jej dziecka! Harry! Na litość boską!- krzyczała dziewczyna, zalewając się łzami. Wstałem, biorąc ją w ramiona. Była roztrzęsiona. Podobnie jak my.
- Tak. Jestem w ciąży. Czyż to nie wspaniałe?!- zachwycała się dziewczyna. Zmarszczyłem brwi. Coś coraz bardziej mi tutaj śmierdziało.
- Co z Amy?- zadałem pytanie, którego nikt z obecnych nie miał odwagi powiedzieć na głos. Nie przy Megan. Spojrzałem  Hazzie głęboko w oczy. Spuścił wzrok i wyszeptał:
- Ja...- zaczął, ale zaraz przerwała mu ta suka. Ta wredna, zapyziała suka.
- W każdym razie, nareszcie będziemy prawdziwą rodziną! Wielka szkoda, że nie będziecie mogli zobaczyć naszego małego brzdąca...- powiedziała i tym razem głos zabrał Zayn.
- Jak to?- dziewczyna zmierzyła go wzrokiem i uśmiechając się rzuciła Harry'mu szybkie spojrzenie.
- Postanowiliśmy wspólnie z Harrym, że będzie lepiej jak wyjedziemy.- odpowiedziała spokojnie, a ja czułem jak Gemma napina się w moich ramionach.
- Z miasta?- odezwała się Carly, wciąż trzymając Nialla za rękę.
- Z kraju.- odpowiedziała tylko i zaczęła się wycofywać z zamiarem wyjścia.
- A i jest jeszcze jedna sprawa. Harry, skarbie powiedź im jaką decyzję podjąłeś.- spojrzała na niego, a on przełykając głośno ślinę, podniósł wreszcie wzrok. Widziałem w jego oczach ból, rozpacz i cierpienie. Nie podobało mi się to.
- Odchodzę z zespołu.




POV Harry



Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu, wściekły skierowałem się w stronę kuchni. Megan jak to miała w zwyczaju rozsiadła się wygodnie na kanapie, która była przesiąknięta smrodem papierosów i odpalając kolejnego szluga zaciągnęła się ze smakiem. Drżącymi dłońmi starałem się nalać sobie wody, ale skończyło się na tym, że rozbiłem szklankę. Zaklnąłem pod nosem, a słysząc jej donośny, kpiący śmiech myślałem, że zaraz eksploduję. Wstałem i posyłając jej morderce spojrzenie zapytałem:
- Jesteś z siebie zadowolona? Osiągnęłaś to co chciałaś. I co teraz chcesz zrobić? Myślisz, że wyjedziemy i będziemy szczęśliwą kochającą się parą? Będziemy wychowywać dziecko, które nawet nie jest moje i ty doskonale o tym wiesz.- czekałem na jej reakcję. Ona natomiast uśmiechnęła się szeroko i wstając, podeszła do mnie.
- Twoje, czy nie twoje. Kto ci to udowodni?- prychnęła, mijając mnie i biorąc do rąk kolejną paczkę.
- Są testy na ojcostwo. Wykażą, że nie jestem jego ojcem.- warknąłem, zirytowany jej zachowaniem.
- Owszem, ale zanim je wykonasz, będziemy już daleko stąd, a twoja mała, żałosna Amy nie będzie o tobie pamiętała.- ponownie mnie ominęła, a ja nie wytrzymując złapałem ją za nadgarstek. Jęknęła cicho zapewne czując ból, jaki jej wyrządzałem.
- Nie masz prawa tak o niej mówić.- warknąłem, czując jak moje palce zaciskają się coraz mocniej. Nigdy nie podniósłbym ręki na kobietę. Ale przede mną nie stał człowiek. To był potwór.
- Jak? Sam doskonale wiesz, że kiedy wyjedziesz ona znajdzie sobie innego naiwniaka. Nie da sobie sama rady z bachorem u nogi. Założę się, że zaraz zrobi sobie następne i potem jeszcze kolejne. Zostanie dziwką, być może ekskluzywną. Najlepszą w mieście. Będą jej płaci za seks, a o tobie zapomni. Pogódź się z tym Harry. Nic dla niej nie znaczysz.- rzekła, uśmiechając się. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale w pewnym momencie moja ręka wylądowała na jej policzku. Dziewczyna zatoczyła się do tyłu i chwytając się za piekące miejsce spojrzała mi w oczy. Pierwszy raz w życiu dostrzegłem w nich przebłysk strachu. Ale nie trwało to jednak długo, bo niemal natychmiast poczułem jak oddaje mi ze zdwojoną siłą. Z przeciętej wargi zaczęła sączyć mi się krew, a stając nade mną chwyciła mnie za włosy.
- Nigdy więcej nie waż się na mnie podnieść ręki. W innym wypadku inaczej będziemy rozmawiać.- syknęła, odchodząc, a ja poczułem dziwny napływ czegoś, czego nie byłem w stanie nazwać. Nie mogłem się tak łatwo poddać. Była jeszcze nadzieja...
- Pozwól mi się chociaż z nią pożegnać...- szepnąłem błagalnie. Długo nie uzyskałem odpowiedzi, więc myślałem, że sobie zwyczajnie poszła. Dopiero po dłuższej chwili, usłyszałem jej przepełniony jadem głos.
- Tydzień. Masz tydzień na pożegnanie się z nią. Ale za równe siedem dni mówisz jej, że jesteś ze mną szczęśliwy, że spodziewasz się dziecka i, że wyjeżdżamy. W przeciwnym razie, ja to zrobię.- stałem w szoku, nie wiedząc co powiedzieć. Cieszyłem się, ale w głębi duszy wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
- A i jeszcze jedno. Żadnych numerów skarbie. Inaczej będzie cierpiała podwójnie.






Tralala! :D Jest rozdział :) Jestem dość zadowolona, choć wiadomo- że mógł być lepszy ;) Ale cóż... Co sądzicie? Jak myślicie, co będzie z Amy? Co zrobi Harry? Megan wredna suka... xD Kocham takie charaktery w opowiadaniach!
Zapraszam serdecznie na nowego bloga na którym dziś, albo jutro pojawi się pierwszy rozdział :) Prolog już jest ;) http://and-even-death-do-us-part.blogspot.com/

Zostałam także nominowana do Liebster Awards! (nie wiem czy dobrze to napisałam :) )
To moja pierwsza nominacja i zapraszam serdecznie do odpowiedniej zakładki,  gdzie możecie zerknąć i dowiedzieć się czegoś o mnie ---> LBA

Do następnego!





















niedziela, 24 maja 2015

20. "Każdy popełnia jakieś błędy, ale każdy ma też decyzje do podjęcia. Każdy potrzebuje trochę wiary. Kiedy znajdziesz swoją?"

POV Amy



Siedziałam na twardym krześle, chowając zapłakaną twarz w dłonie. Nie miałam siły na jakikolwiek ruch. Nie miałam siły już nawet płakać. To wszystko zaczęło mnie przerastać. Najpierw śmierć ojca, potem mama, a teraz mogę stracić jedną z najbliższych mi pozostałych osób. Dlaczego mnie to ciągle spotyka? Czym zawiniłam? "Boże... tracę wiarę. Daj jakiś znak, że istniejesz na prawdę. Przestaje wierzyć. Błagam... nie pozwól mi znów przez to przechodzić..." Złożyłam ręce i powtarzałam w myślach te słowa. Nie wiem kiedy to nastąpiło, ale w pewnym momencie poczułam na swoich plecach czyjąś dłoń. Nie wysilałam się, aby zobaczyć kto to. Poczułam jak obejmuje mnie i wtula mocno w swój tors. Poczułam znajome perfumy i wtedy ponownie się rozpłakałam.
- Dlaczego Liam? Dlaczego mnie to spotyka? Dlaczego nie może po prostu być dobrze? Czy na prawdę sobie na to zasłużyłam?- pytałam, słysząc jedynie jego ciężki oddech. Brunet kołysał mnie lekko w swoich ramionach, a ja co jakiś czas tylko pociągałam nosem. Nie potrafiłam się cieszyć z tego, że znów mam go przy sobie. Nie teraz. Choć przy nim jednym czułam się na prawdę bezpieczna. No... były jeszcze jedne ramiona, w które teraz chciałabym się wtulić. "Harry... dlaczego cię nie ma, kiedy najbardziej cię potrzebuję?"
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuję ci to...- usłyszałam cichy szept, ale w odpowiedzi tylko prychnęłam śmiechem. Zaprzeczyłam ruchem głowy, mocniej się w niego wtulając.
-  Nie obiecuj rzeczy, których nie jesteś w stanie spełnić Liam.- odszeptałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Po jakimś czasie wyślizgnęłam się z jego uścisku i wstając objęłam się ramionami. Stojąc do niego tyłem powiedziałam ledwo słyszalnie:
- Powinniśmy być na to przygotowani. Do cholery przecież jestem lekarzem! Powinnam wiedzieć, że chemia w końcu nie wystarczy. Boję się, że jest już za późno na jakikolwiek ruch. Powoli tracę kolejną osobę, którą kocham...



POV Liam



Trzymałem dziewczynę w ramionach, kiedy w pewnym momencie wyplątała się w mojego uścisku. Wstała i objęła się ramionami. Zaczęła mówić cicho, ale ja doskonale ją słyszałem:
- Powinniśmy być na to przygotowani. Do cholery przecież jestem lekarzem! Powinnam wiedzieć, że chemia w końcu nie wystarczy. Boję się, że jest już za późno na jakikolwiek ruch. Powoli tracę kolejną osobę, którą kocham...- siedziałem zszokowany, bojąc się cokolwiek zrobić. Bałem się, że mogę tylko pogorszyć sytuację, która teraz i tak była beznadziejna. Wstałem i powoli do niej podchodząc, objąłem ją w tali.
- Jest jeszcze szansa.- wyznałem, całując ją w czubek głowy. Odszedłem, wiedząc już, co powinienem zrobić. Nawet jeśli wszyscy będą przeciwko mnie. Nie mogę już patrzeć jak mój największy skarb cierpi. Nie mogę już patrzeć, jak ona upada. Bo kiedy ona upadnie, ja też nie będę widział sensu być na szczycie. Pogrążony we własnych myślach nawet nie zauważyłem, kiedy zderzyłem się z czyjąś klatką piersiową. Podniosłem wzrok, napotykając zwykle zielone tęczówki, które teraz były czarne jak smoła. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że on widział wszystko. Że widział jak przytulam Amy i wiem, że cierpiał, kiedy na to patrzył. Poczułem ukłucie zazdrości, które szybko stłumiłem posyłając mu sztuczny uśmiech.
- Jak ona się czuje?- usłyszałem jego głos i nie patrząc na niego prychnąłem śmiechem.
- A jak ma się czuć osoba, której córka umiera? Zresztą, sam ją spytaj...- warknąłem, chcąc go wyminąć. Idąc, usłyszałem jeszcze jego cichy głos.
- Ty tutaj jesteś. To wystarczy. Nie jestem jej teraz potrzebny.- zatrzymałem się i przełykając ślinę, skinąłem głową.
- Też tak sądzę.- szepnąłem i każdy z nas poszedł w drugą stronę.


POV Harry



Wyszedłem ze szpitala, uprzednio cisnąć bukietem który miałem w ręce do śmietnika. Byłem wściekły. Wściekły na Liama, że w tak bezczelny sposób mnie potraktował. Wściekły na Amy, że odstawiła mnie w kąt jak jakąś zabawkę. A najbardziej byłem wściekły na siebie, że najzwyczajniej w świecie stchórzyłem. Tak. Jestem pieprzonym tchórzem. Gdybym był mężczyzną, bez jakichkolwiek zahamować podszedłbym do niej i po prostu był. Przytulił i powiedział, że będzie dobrze, choć nikt tak na prawdę nie wiedział czy to prawda. Tak cholernie mi na niej zależy, a tak łatwo się poddaje. Kiedy chciałem zawrócić, poczułem wibracje swojego telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i widząc kto to, automatycznie się rozłączyłem. Szybkim krokiem ruszyłem do domu, mając ochotę żalić się każdemu napotkanemu przechodniu jaki to jestem beznadziejny. Kiedy dotarłem pod odpowiedni adres, wziąłem głęboki oddech i chwyciłem za klamkę. Najmniej w tym momencie pragnąłem patrzeć na twarz Megan, ale nie miałem większego wyjścia. Ale czas podjąć męską decyzję. Czas z tym skończyć. Czas skończyć z nią.
- Nie ładnie nie odbierać telefonu.- usłyszałem jej przepełniony jadem głos, a zaraz potem ujrzałem ją z papierosem rozwaloną na kanapie.
- Mówiłem ci, że masz skończyć z tym gównem.- warknąłem, nawet na nią nie patrząc. Choć jej nie widziałem, czułem, że się uśmiecha.
- Od kiedy to ty mówisz mi co mam robić?- prychnęła. Przewróciłem oczami, zastanawiając się jak mam zacząć tę rozmowę.
- Nie mogę. Nie chcę tak dłużej żyć. Brzydzę się tobą. Nienawidzę cię. Każda minuta przebywania z tobą jest dla mnie męczarnią. Nie możesz mnie wiecznie trzymać w zamknięciu. To koniec Megan. Koniec.- zaakcentowałem ostatnie słowa, patrząc na jej zaskoczoną twarz. Wiedziałem, że jest w szoku. Nigdy jeszcze się jej nie postawiłem. Czekałem na jej reakcję, aż w końcu się doczekałem. Niespodziewanie dziewczyna wybuchnęła głośnym śmiechem. Zacisnąłem zęby, powstrzymując się przed tym, aby się na nią nie rzucić.
- Oh Harry. To dopiero początek.- obwieściła z szerokim uśmiechem na twarzy, a zaraz potem wstała, wyjmując z szafki jakąś kopertę. Rzuciła ją przede mną, a ja patrzyłem zaskoczony, marszcząc brwi.
- Co to jest?- zapytałem. Blondynka ponownie rozsiadła się na kanapie i zaciągnęła się następnym papierosem.
- Zobacz.- usłyszałem. Nie ufnie na nią patrząc, chwyciłem kopertę. Otworzyłem ją, a ze środka wypadł plik zdjęć. Przyglądałem się każdemu, nie wierząc w to co widzę. Każde przedstawiało mnie i Amy. Każde przedstawiało nasze dzisiejsze popołudnie. Pocałunki, czułości...
- Skąd to masz?- warknąłem, podchodząc do niej. Miałem ochotę ją uderzyć, ale nie byłbym takim draniem. Wiele razy już chciałem to zrobić, ale zawsze mówiłem sobie, że nie upadnę tak nisko jak ona.
- Myślałam, że ty mi powiesz.- rzekła.
- A zresztą... nie zbyt mnie to interesuje. Od dawna podejrzewałam, że coś do siebie macie. Myślałeś, że nie wiem, że przebywasz u niej niemal codziennie. Oh skarbie. Musisz się jeszcze wiele nauczyć. Tak więc, muszę cię zmartwić. Nie możesz zakończyć naszej małej gry. No chyba, że chcesz, aby twoja słodka Amy dowiedziała się z jakim typem ma do czynienia? A może chcesz, żeby ucierpieli na tym twoi żałośni kumple z zespołu? A pomyślałeś o siostrze? O małej Mii?- pytała, podchodząc coraz bliżej. Przełknąłem ślinę, wiedząc, że ma rację. Tylko ja wiedziałem do czego jest zdolna. Wiedziałem, że nie mogę ryzykować. Znów przegrałem.
- A jeszcze jedno.- rzuciła na odchodne.- Jestem w ciąży.



POV Liam



Wyszedłem z gabinetu kierując się z lekkim uśmiechem na twarzy do Amandy. Nie wiedziałem jak zareaguje na tę wiadomość. Ale miałem nadzieję, że przyjmie to jakoś do siebie. Przełknąłem ślinę i ponownie zrobiło mi się smutno, kiedy zobaczyłem ją skuloną na krześle. Patrzyła tępo w jeden punkt na ścianie, a jej oczy szkliły się, nie chcąc wypuścić łez.
- Przed chwilą rozmawiałam z lekarzem.- zaczęła. Słone łzy spływały po jej policzkach. Wiedziałem, że nie ma dla mnie dobrych wieści.
- Powiedział... powiedział, żebyśmy się z nią pożegnali...bo tylko przeszczep może ją uratować, a musiałby stać się cud, żeby w tak krótkim czasie znaleźć dawcę.- łkała, a ja usiadłem obok niej i chwyciłem ją za rękę.
- Ja też rozmawiałem z lekarzem. Mam wyniki moich badań. Nie ma przeciwwskazań, żebym został dawcą.- wyszeptałem. Poczułem jej przerażone spojrzenie na sobie. Patrzyła na mnie przez chwilę, a zaraz potem zauważyłem jak zdenerwowana potrząsa głową.
- Nie. Nie. Nie pozwalam ci.- zaczęła panikować i uspokoiła się dopiero, kiedy chwyciłem jej twarz w dłonie.
- Amy. Nie pytam cię o pozwolenie. I tak to zrobię. Tylko od ciebie zależy, czy zrobimy to legalnie, czyli czy uznasz mnie w papierach za ojca Mii, czy nie.- stwierdziłem stanowczo. Po dłużej chwili poczułem jak wpada w moje ramiona i zaczyna głośno łkać.
- Dziś mogę stracić was oboje...







Jeśli czytasz- zostaw komentarz :) Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie to ogromna motywacja do dalszego pisania! <3

Witam skarby! Dzisiaj krótko, zwięźle i na temat. Przepraszam, że rozdział dopiero teraz, ale miałam małe problemy domowe i dopiero teraz zdobyłam laptopa na godzinkę. Przepraszam za wszelkie błędy, bo rozdział nie sprawdzony- przyznaję się bez bicia ;c ale jestem z niego bardzo zadowolona. Dużo się dzieje. Co sądzicie o Harrym? Megan w ciąży? Co będzie z Liamem i Mią? ;oo tyle emocji! :D
Teraz jeszcze chciałam przeprosić bardzo, za to, że wczoraj być może nie chciał się odpalić blog, ale coś blogger wariował z szablonami xd Zmieniłam wygląd na stary i jestem bardzo zadowolona :) Jednak mam do niego sentyment. Chciałam was także zaprosić na mojego bloga, o którym pisałam post wcześniej. Tam także nastąpiły zmiany i pierwszy rozdział pojawi się niebawem ;)
http://and-even-death-do-us-part.blogspot.com/
A tymczasem! Do następnego :)
I mam nadzieję, że będziecie tak samo aktywni komentarzowo jak ostatnio ;) <3





















piątek, 22 maja 2015

"Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotny - przestań. Nigdy nie byłeś zdany wyłącznie na siebie."

Witam moje dupencje! <3 Dziś co prawda bez rozdziału, ale za to z... uwaga! NOWYM BLOGIEM! Tak jest! Pojawiła się już na nim jedna notka ze zwiastunem i bohaterowie ;) Zachęcam was do czytania! :D Mam nadzieję, że i tak będziecie tak samo aktywni jak tutaj :) Poniżej wstawiam zwiastun, żeby was zachęcić ;) Pozdrawiam kochani! <3 


sobota, 16 maja 2015

19. "Czy zrobiłem coś głupiego? Tak, dziewczyno jeżeli to zepsułem, po prostu powiedz mi, co zrobiłem. Rozpracujmy to razem. Musi być jakiś sposób byś chciała mnie tak jak wcześniej".

POV Liam



Chodziłem nerwowo w kółko, czując jak pocą mi się ręce. Jeszcze nigdy tak się nie denerwowałem, a mój strach przed porażką niczemu nie pomagał. Odpiąłem jeden guzik pod szyją mojej czarnej koszuli, przeczesując włosy dłonią.
- Gdzie on do cholery jest?!- krzyknąłem, nie wytrzymując narastającego napięcia. Zauważyłem, że Niall, który był zajęty podłączaniem sprzętu aż podskoczył na dźwięk mojego donośnego, pełnego napięcia głosu. Bałem się. Tak cholernie się bałem, że coś nie wyjdzie, a w dodatku on jeszcze tak długo nie wracał.
- Stary, spokojnie. Przecież zaplanowałeś wszystko co do sekundy. Harry na pewno zaraz przyjdzie, a Amy będzie zachwycona.- poczułem jak Zayn kładzie na moim ramieniu dłoń i uśmiecha się lekko. Skinąłem tylko głową, przełykając ślinę. "A co jeśli to wszystko na nic? Co jeśli to za mało?". Biłem się ze swoimi myślami, kiedy nagle moim oczom ukazała się burza loków na którą tak upragnienie czekałem. Teraz jednocześnie nienawidziłem chłopaka i uwielbiałem go. Jednak to pierwsze wzięło wodzę nad tym drugim.
- Styles! Gdzieś ty był? Nie mamy czasu! Trzeba jeszcze tyle zrobić. Jeśli nie wyjdzie, to chyba...
- Liam! Zamknij się i daj mi coś powiedzieć. Wszystko się uda. Zaprowadziłem Amy do dziewczyn, które mają ją tutaj przyprowadzić, kiedy damy im znać. Ona niczego się nie domyśla. Wszystko będzie dobrze.- brunet starał się mnie uspokoić, a ja dopiero teraz zauważyłem, że z odkąd tu wszedł z jego twarzy nie znika uśmiech. Zmarszczyłem brwi, ale nie zapytałem o co chodzi. Miałem teraz ważniejsze sprawy na głowie. Tak bardzo chciałem, aby wszystko poszło po mojej myśli. Planowałem to bardzo długo. Cholernie brakowało mi Amandy. Od zawsze była dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu. Tak zostało do teraz. Nie chciałem się z nią kłócić. Było mi z tym źle i cholernie za nią tęskniłem. Nie mogłem jej stracić po raz kolejny, ale wiedziałem, że zwykłe "przepraszam" nie wystarczy. Chciałem jej pokazać ile dla mnie znaczy. Tym razem nie pozwolę jej tak łatwo odejść.



POV Harry



Stałem na środku sali z wielkim bananem na twarzy, chociaż Liam jeszcze przed chwilą wydarł się na mnie. Dzisiaj nic nie było w stanie zepsuć mojego humoru. Spędziłem najcudowniejsze chwile mojego życia, ale wiedziałem, że musi to zostać tylko między nami... Zresztą nie miałem pojęcia czy to coś w ogóle zmienia. Nie chciałem nawet myśleć co by było gdyby Megan się dowiedziała... I Liam. Na pierwszy rzut oka widać, że nie tylko ja darzę Amy uczuciem. Ale to ja zauważyłem jak Liam na nią patrzy. To ja zauważyłem jak reaguje, kiedy jest blisko, kiedy jej dotyka, kiedy czuje jej zapach... Tak nie reaguje się na przyjaciół. "Ty coś o tym wiesz Styles, prawda?". Zaśmiałem się pod nosem na tę myśl, ale uśmiech automatycznie zszedł mi z twarzy, kiedy uświadomiłem sobie co to znaczy. Zagrożenie. A jeśli w pobliżu jest zagrożenie, to nie oznacza to nic dobrego. Ciekawiło mnie tylko czy ktoś jeszcze dostrzegł to jak on na nią patrzy? Byłem ciekaw, czy tylko ja zauważyłem z jakim uczuciem o niej opowiada? Czy tylko ja zauważyłem, że trzyma na komodzie obok łóżka ich wspólne zdjęcie? Być może. Ale to był jedyny plus tego czym się zajmowałem. Nauczyłem się obserwować, aby potem zaatakować w najodpowiedniejszym momencie. Tyle, że tym razem nie miałem zamiaru atakować. Tym razem nie miałem zamiaru dać losowi wybierać za mnie. Tym razem to ja miałem władzę. Jak na razie i tak byłem górą.
- Dopnij guziki Romeo, bo zaraz ktoś się połapie.- usłyszałem tuż nad uchem głos Louisa, a zaraz potem przeniosłem wzrok na dół, gdzie faktycznie odpięte były trzy guziki. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie znajdowały się one na środku. Szybko je zapiąłem i posłałem brunetowi dziękczynne spojrzenie. Musiały się odpiąć, kiedy razem z Amy wylądowałem na ziemi. Po raz kolejny się zaśmiałem i w wyśmienitym humorze ruszyłem wraz za chłopakami. Przedstawienie czas zacząć.




POV Amy


 Siedziałam w kafejce, pijąc latte i po raz kolejny ponawiając próbę dowiedzenia się czegokolwiek od siedzących obok dziewczyn.
- Więc... powiecie w końcu co jest grane? Zachowujecie się co najmniej dziwnie. Harry gdzieś zniknął, chłopaków nie widziałam w ogóle. Nawet moja córka ma przede mną tajemnice!- pogroziłam palcem Mii, która ze smakiem zajadała loda. Mała zaśmiała się, a wraz z nią nasza czwórka. Na prawdę byłam ciekawa o co chodziło. Nie byłam idiotką i domyślałam się, że ma to związek ze mną i moimi urodzinami, ale mimo to i tak byłam cholernie ciekawa dlaczego jest w to zaangażowane tyle osób. Nikt nie chciał mi nic powiedzieć i to mnie okropnie irytowało.
- Spokojnie, skarbie. Wszystko w swoim czasie.- zagadała Perrie, która zaprzyjaźniła się z czarnowłosą dziewczynką. Widać, że świetnie się dogadywały. Zresztą, każdy pokochał Mie. No bo jak można nie kochać tak cudownego dziecka?
- Wiedźmy.- mruknęłam pod nosem, ale sądząc po morderczych spojrzeniach dziewczyn mogłam się domyślać, że to słyszały. Po raz kolejny wybuchłyśmy śmiechem, ale przerwał nam telefon Gemmy.
- Tak? Dobrze. Będziemy za trzy minutki. Do zobaczenia!- powiedziała z entuzjazmem do osoby po drugiej stronie i rozłączając się posłała nam szeroki uśmiech.
- Gotowa?- nie zdążyłam odpowiedzieć, bo niemal natychmiast Carly chwyciła mnie za rękę i wyprowadziła z kafejki. Nie miałam czasu nawet pomyśleć, a co dopiero coś powiedzieć. Nie wiem która z nich to zrobiła, ale poczułam jak ktoś zawiązuje mi na oczy opaskę. Uśmiechnęłam się na wspomnienie zdarzenia zaledwie sprzed godziny. Zagryzłam wargę, niemal czując na swoich ustach jego malinowe wargi. Zastanawiałam sobie czy to coś zmienia. Przecież on jest z Megan, a jednak stało się...
- Już.- nie mam pojęcia jak to się stało i kiedy tu doszłyśmy, ale w pewnym momencie poczułam jak opaska zostaje zdjęta, a ja uchyliłam powieki. Moim oczom ukazała się pięknie ustrojona sala. Wszędzie dookoła były świece, a w całym pomieszczeniu panował półmrok. Przede mną widniała scena, a na ścianie wisiał ogromny rzutnik. Na drewnianym podeście zauważyłam pięć krzeseł i gitarę. Gdzieś za sobą usłyszałam polecenie, abym usiadła. Tak też zrobiłam i po chwili w sali zapanowała całkowita ciemność. Gdzieniegdzie zaczęły płonąć świeczki, ale nie byłam w stanie dojrzeć kto je zapala. Czekałam na rozwój zdarzeń. Po chwili ekran zaczął się stopniowo rozjaśniać. Zobaczyłam wielki napis "Dla naszej słodkiej wariatki" na co zaśmiałam się cicho. Dalej zaczął się filmik. Moim oczom ukazała się wesoła mordka Louisa, który trzymając kamerę opowiadał o tym jaki to jest seksowny i żałuje, że nie ma go na filmie bo musi trzymać kamerę. Po chwili dołączyła do niego biegnąca Mia, która zaczęła grać na gitarze, a po chwili dołączył do niej także Harry, który po "występnie" zaczął składać mi życzenia. To samo zrobił Zayn i Niall, którzy z kolei tańczyli kaczuszki. Później mignęła mi Perrie i Caroline, które pokazywały jak potrafią piec tort "for me" jak to ujęły. Nagle znikąd pojawiła się Gemma i zaczęła skakać po łóżku i robić dziwne miny. Nagle ekran zgasł i kiedy myślałam, że to koniec na ekranie wyświetlił się napis "to jeszcze nie koniec". Siedziałam cierpliwie czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Ekran ponownie zaczął się rozjaśniać i tym razem pojawiłam się na nim... ja. Jako mała dziewczynka, biegająca na bosaka po plaży. Zatkałam usta dłonią, aby się nie rozpłakać. Po chwili do małej mnie podbiegł chłopczyk, który był młodszy o rok. Kolejne urywki pokazywały wciąż mnie i chłopczyka, kiedy dorastaliśmy. Trwało to kilkanaście minut i nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać słone krople. Doskonale rozpoznałam tego chłopczyka i nie było to miłe uczucie. Zaczęło mi tego wszystkiego brakować. Wspólnych spacerów, wygłupów. Zastanawiałam się tylko po co to wszystko... I wtedy usłyszałam głos. Jego głos.
- Witaj Amy. Zastanawiam się od czego zacząć. Może od tego, że strasznie pocą mi się ręce i ledwo trzymam mikrofon, ale to szczegół...- odchrząknął, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Chciałem życzyć ci wszystkiego najlepszego, ale jakoś nie mam odwagi wyjść zza tej kurtyny i powiedzieć ci tego osobiście, bo boję się, że mogę nie wyjść z tego cało.- po raz kolejny na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- To może przejdę do rzeczy. Napisałem dla ciebie piosenkę. Może nie jest idealna, bo raczej pisaniem zajmuje się Harry, no ale... sama ocenisz. Dobra Harry zrobić więcej niż tylko mi pomógł, ale ciii...- po tych słowach znów nastąpiła ciemność i chwilę potem na sceny wyszedł chłopak. Był to Zayn, który zaczął swoją zwrotkę.









Going out tonight,
Changes into something red
Her mother doesn’t like that kind of dress
Everything she never had, she’s showing off



Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam i usiadł na krześle. Po nim na scenę wszedł kolejny chłopak. Tym razem był to Liam. Uśmiech zszedł z mojej twarzy, kiedy zaczął podchodzić do swojego krzesła, a serce zaczęło bić mi dziesięć razy szybciej.





Driving too fast
Moon is breaking through her hair
She’s heading for something that she won’t forget.
Having no regrets is all that she really wants 




Patrzył mi głęboko w oczy i posłał lekki uśmiech. Onieśmielona spuściłam wzrok, ale zaraz go uniosłam, kiedy usłyszałam głos kolejnej śpiewającej osoby.



We’re only getting older baby
And I’ve been thinking about it lately
Does it ever drive you crazy
Just how fast the night changes?
Everything that you’ve ever dreamed of
Disappearing when you wake up
But there’s nothing to be afraid of
Even when the night changes
It will never change me and you



Kiedy śpiewał, cały czas wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Domyśliłam się, że piosenkę tak na prawdę napisał Harry. Zachowywaliśmy sie jakbyśmy byli tam sami. Tylko ja i on. W tym momencie nie obchodzili mnie inni. Z transu wyrwał mnie dopiero głos Louisa który pojawił się na scenie.



Chasing it tonight
Doubts are running around her head
He’s waiting, hides behind a cigarette
Heart is beating loud and she doesn’t want it to stop


Uśmiechnęłam się do niego i słuchałam dalej. Tym razem Nialla.



Moving too fast
Moon is lighting up her skin
She’s falling, doesn’t even know it yet
Having no regrets is all that she really wants



Potem znów głos zabrał Harry. Tym razem jednak przeniosłam wzrok na Liama ktory wpatrywal się we mnie z niepokojem. Uniosłam lekko kąciki ust, na co on wyszczerzył się jeszcze bardziej. Kiedy skończyli, zauważyłam jak szykują się aby do mnie podejść. Na początku życzenia złożył mi Zayn, Niall, a Lou życzył mi "wytrwałości i abym hamowala swoje popędy seksualne" (?) Zmarczyłam brwi i zrobiłam minę w stylu "co?" ale on tylko się zaśmiał. Potem podszedł Harry który przytulił mnie i pocałował w policzek, na co Lou wymienił z Gemmą dziwne spojrzenie. Znowu. Nie przejęłam się tym i w napięciu oczekiwałam na ostatniego chłopaka. Bałam się tego spotkania. Cholernie się bałam, ale też byłam szczęśliwa, że w końcu go zobaczę. Kiedy rozglądałam się w poszukiwaniu przyjaciela, poczułam na swoich plecach czyjąś dłoń. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się ogromny misiek. Zaśmiałam się i zabrałam pluszaka, odsłaniając tym samym uśmiechniętą mordkę. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech.
- Dziękuję, ale wiesz, że to nie było konieczne.- powiedziałam, uciekając wzrokiem. Bałam się mu spojrzeć w oczy. Wciąż pamiętałam, że od mojego wyjazdu do Afryki dzielił nas gruby mur i o tym co powiedział o mnie w wywiadzie.
- Wiem. Ale chyba należą ci się wyjaśnienia.- uniosłam wzrok, łapiąc z nim krótki kontakt wzrokowy. Skinęłam głową i czekałam na to co powie.
- Cholernie za tobą tęsknię Amy. Nie mogę pogodzić się z tym, że tak to się skończyło. Żałuję, że nie było mnie przy tobie przez ostatnie kilka miesięcy, ale ten czas pozwolił mi zrozumieć ile tak na prawdę dla mnie znaczysz. Nie chcę cię znów stracić. To co wyczytałaś w Internecie to brednie. Kłamstwa wyssane z palca. Owszem powiedziałem tak, ale nie wiesz jaką trudność mi to sprawiło. Wytwórnia chciała zrobić wokół nas trochę szumu i wypadło na mnie. Miałem udawać, że jestem w szczęśliwym związku. Nie podobało mi się to, szczególnie, że to ty ucierpiałaś najbardziej, ale nie miałem wyboru. Inaczej wytwórnia zerwałaby kontrakt.- uniosłam wzrok, napotykając jego czekoladowe tęczówki. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Wróć, Amy. Z Dercy nie łączy mnie nic oprócz przyjaźni. Ona o tym doskonale wie.- szepnął, łapiąc mnie za rękę. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła dziewczyna. Brunetka, widząc Liama natychmiast do niego podbiegła, rzucając mu się na szyję. Usłyszałam jak Lou klnie pod nosem, a ja spojrzałam zdezorientowana na parę przede mną.
- Li! Misiaczku!- krzyknęła dziewczyna, a ja wiedziałam, że skądś ją kojarzę.
- Wie?- zapytałam, przełykając ślinę. Po raz kolejny mnie okłamał. Czułam narastającą złość. Liam popatrzył na mnie ze skruchą i przeniósł wzrok na swoją "niby" dziewczynę.
- Dercy? Co ty tutaj robisz? Mówiłem ci, że dzisiaj jestem zajęty.- warknął i wyraźnie było widać, że się zdenerwował. Dziewczyna oblizała się, co miało chyba wyjść kusząco, a wyszło obrzydliwie. Przewróciłam oczami, czekając na wyjaśnienia. Dercy zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się sztucznie.
- No tak. Nie przedstawisz swojej dziewczyny koleżance?- spytała z sarkazmem. Uniosłam brwi, krzyżując ręce na piersi. Już sobie przypomniałam gdzie ją spotkałam. Postanowiłam grać w jej gierkę. Doskonale wiedziałam, że dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego kim jestem.
- Cześć. Miło mi cię poznać Dercy. Jestem Amy. Przyjaciółka Liama, ale to już raczej wiesz. Pewnie sporo o mnie mówił, ja o tobie dowiedziałam się dopiero teraz. Czy to nie zabawne?- spytałam śmiejąc się. Widziałam, że dziewczyna kipie ze złości. Gdzieś z tyłu za sobą usłyszałam ciche śmiechy.
- Nie wiem o czym mówisz. Jestem z Liamsiem bardzo szczęśliwa. Dziwne, że nic nie mówił o naszym związku swojej przyjaciółce.- zaakcentowała ostatnie słowo.
- Dercy. Ona wie.- zauważyłam jak Liam przewraca oczami, a dziewczyna otwiera buzie ze zdziwienia. Poczułam jak ktoś podbiega do mnie i obejmuje w pasie. Spojrzałam w dół i napotkałam czekoladowe tęczówki Mii. Posłałam jej lekki uśmiech, uświadamiając sobie, że pewnie skojarzyła "niemiłą" panią z recepcji w studio chłopaków.
- O jej! Jaka cudna murzynka! Witaj czekoladko.- klęknęła Dercy i wymusiła sztuczny uśmiech. Prychnęłam, a Mia zmarszczyła brwi.
- Nie jestem murzynką, tylko afroamerykanką. A ty nazwałaś mnie bachorem! Nie lubię cię.- fuknęła mała i pobiegła zapewne do Gemmy. Widać było, że Dercy się zmieszała, a ja dziękowałam w duchy, że mała okazała się taka stanowcza.
- Cóż. Dziecko zawsze pozna złe intencje jak to mówią.- rzekłam.
- Chwila. O co właściwie chodzi?- spytał Liam, a Dercy przewróciła oczami.
- Chodzi o to, że wytwórnia nie mogła ci znaleźć gorszej laski do udawania kochającej dziewczyny. Ale nie będę się skarżyła.- rzekłam i postanowiłam zrobić coś, co zdenerwuje ją jeszcze bardziej. Chciałam ją sprowokować.
- Nie powiem, że miło było cię poznać. A teraz możesz ruszyć swoje szanowne cztery litery, bo zasłaniasz mojego Liamsia.- starałam się brzmieć jak najbardziej słodko. Widziałam jak Dercy o mało nie płonie, a Liam z trudem powstrzymuje śmiech. Dziewczyna posłała mi mordercze spojrzenie i wycofując się, chciała pocałować Liama w policzek, ale ten się odsunął co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło. Ruszyła szybkim krokiem ku drzwiom gdzie Lou szeptał coś Mii na ucho. Kiedy Dercy przechodziła obok niej, dziewczynka potknęła się o własne nogi i wylała cały napój , który trzymała w ręce na wściekłą dziewczynę. Otworzyłam usta, a kiedy upokorzona dziewczyna wyszła Lou i Mia przybili sobie piątkę, a ja spojrzałam na Liama po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Potem bez namysłu wtuliłam się w bruneta.
- Dziękuję, że wróciłaś.- szepnął do mojego ucha, a ja uśmiechnęłam się i objęłam go jeszcze mocniej. Nie wiem ile tkwiliśmy w tym uścisku, kiedy usłyszałam spanikowany głos Caroline.
- Amando!- odwróciłam się i marszcząc brwi spojrzałam na nią. Klęczała na ziemi obok Perrie i chłopaków, a Lou w ramionach trzymał nieprzytomną dziewczynkę z której nosa płynęła krew. Trzymał w ramionach moją małą córcię.




Mały Liaś <3


Witam moje mordencje! :D Mam dla was kilka nowych newsów :)
A więc... nie wiem czy was to interesuje, ale wybrałam szkołę średnią! :D Nareszcie ;p Tylko teraz czekać, czy dostanę się na mój ukochany biol-chem! :D Poinformuję was 3 lipca ;)
Chciałam wam też przekazać, że zaszalałam i wysłałam zgłoszenie do zwiastunowni xD zobaczymy jak sprawdzę się w robieniu zwiastunów :) Niebawem powstanie kolejny blog, ale o tym będę informowała na bieżąco :) A teraz- co sądzicie o rozdziale? Liam i Amy pogodzeni. Ale Harry czuje zagrożenie. Co z tego wyniknie? Co z Dercy? Czy dziewczyna zechce się zemścić? A co z małą "czekoladką"? Co się stało? :o
Na koniec proszę o skomentowanie tego rozdziału przez WSZYSTKICH którzy czytają :) Może być zwykłe "super", byle by było ;) Po prostu widzę po sondzie po prawej stronie, że 5 osób zaznaczyło "tylko czytam" i jestem ciekawa ile was tu tak na prawdę jest xD Bałdzo proszę ;c Pozdrawiam i do następnego!ps. Zaktualizowałam zakładkę "bohaterowie" :)







sobota, 9 maja 2015

18. część 1 "Żebyś mnie kochała. Chcę, naprawdę. Chcę, gdybyś wiedziała przez co dla ciebie przechodzę. Czy chciałabyś, żebym i ja cię kochał?"

POV Amy



- Harry, daleko jeszcze?- jęknęłam po raz dziesiąty w ciągu ostatnich pięciu minut. Kiedy wysiadaliśmy z auta, brunet zawiązał mi na oczy opaskę przez którą nie było widać nic a nic, co doprowadziło do tego, że teraz szłam czując na swoich biodrach dłoń Harry'ego, który pilnował, abym nie upadła. 
- Nie.- usłyszałam odpowiedź i niemal czułam, jak przewraca oczami. Postanowiłam go troszkę podenerwować. 
- Harry... daleko jeszcze?- zadałam kolejne pytanie, uśmiechając się pod nosem.
- Zachowujesz się jak osioł z Shreka. Jeszcze trochę.- odpowiedział, a ja zaśmiałam się na głos.
- Dale...
- Nie! Chryste, Amy bywasz naprawdę irytująca! To niespodzianka.- odpowiedział, śmiejąc się, a ja zrobiłam minę smutnego szczeniaka. Nagle poczułam, jak coś strzeliło pod moimi nogami. Zorientowałam się, że to gałąź, a moje domysły potwierdził zapach ściółki leśnej i odgłos ptaków.
- Harry... Jesteśmy w lesie, prawda?- zapytałam, czekając na jego odpowiedź.
- Podglądasz?- spytał z nutką podejrzliwości w głosie. Ponownie się zaśmiałam i zatrzymałam się gwałtownie tak, że lokaty prawie we mnie wrąbał.
- Czekaj! Skąd mam wiedzieć, że nie chcesz mnie zgwałcić i zakopać?- zrobiłam poważną minę, patrząc na Hazzę. A przynajmniej wydawało mi się, że na niego patrzę, bo trudno mi było odnaleźć jego twarz, kiedy widziałam tylko ciemność.
- Jeśli będziesz chciała to to już nie będzie gwałt, skarbie.- poczułam na szyi jego ciepły oddech, kiedy szeptał mi do ucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Skąd pomysł, że będę chciała?- dopytywałam, zagryzając dolną wargę.
- Bo wiem, że cię pociągam.- w odpowiedzi zaśmiałam się. Postanowiłam ciągnąć jego gierkę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi, bo przez chwilę się nie odzywał, a po chwili usłyszałam tylko odchrząknięcie. 
- Żartowałem.- stwierdził. Uśmiechnęłam się zadziornie,dłonią próbując znaleźć jego twarz. Kiedy mi się to udało, wspięłam się na palce i szepnęłam mu do ucha.
- A ja nie.- chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam lekko, dając mu znak, że pora iść. Niemal czułam jak się uśmiecha. Sama szczerzyłam się do siebie jak idiotka.
- Harry. Gdzie jest Mia?- zapytałam, przypominając sobie o swojej córce. Ładna ze mnie matka. 
- W dobrych rękach. Nie martw się.- usłyszałam i postanowiłam już o nic nie pytać. Byłam cholernie ciekawa dokąd mnie prowadzi i nie mogłam się doczekać, kiedy zdejmę opaskę. Nie mam pojęcia ile tak szliśmy, kiedy usłyszałam jego cichy, zachrypły głos.
- Jesteśmy.- podekscytowana zaczęłam zdejmować materiał. Zatkałam usta ręką, aby nie krzyknąć. Moim oczom ukazał się piękny widok. Staliśmy na stromej skale, a pod nami słyszałam szum wody. Ogromny wodospad ciągnął się aż kilkaset metrów w dół, do morza. Przed nami widniał obraz Londynu. Widziałam London Eye i Big Bena. Dostrzegłam wielki most i mikroskopijne auta. Tu było... cudownie. Spojrzałam na Harry'ego, który lustrował mnie wzrokiem najwyraźniej oglądając moją reakcję. Rzuciłam mu się na szyję, a on bynajmniej się tego nie spodziewał, bo oboje runęliśmy na ziemie. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, aż w pewnym momencie oboje wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem. Kiedy się uspokoiliśmy, usiadłam obok bruneta, wpatrując się w jego twarz, na co on odwdzięczał się tym samym. 
- Podoba ci się?- spytał, a ja posłałam mu jeden z najszczerszych uśmiechów na jaki było mnie stać.
- Tu jest wspaniale. Dziękuję.- powiedziałam. Lustrowałam jego twarz, a lokaty w pewnym momencie usiadł bliżej mnie i zaczął gładzić opuszkami palców mój policzek. Wciąż się uśmiechałam, ale zmarszczyłam brwi, pytając:
- O czym myślisz?- wciąż patrząc mi w oczy wyznał:
- O tobie.- spuściłam wzrok, czując, że się rumienię. 
- Amy... Zrobisz coś dla mnie?- usłyszałam jego cichy głos i marszcząc brwi spojrzałam na jego twarz.
- Co takiego?- lustrowałam dokładnie jego twarz. Dotknął mojego policzka i wtedy dostrzegłam w jego oczach strach i... nadzieję.
- Obiecaj mi, że bez względu na wszystko zostaniesz przy mnie. Że mnie nie zostawisz.- zamarłam, nie wiedząc co powiedzieć.
- Harry...
- Obiecaj.- poprosił, a ja skinęłam głową, przełykając ślinę.
- Obiecuję.- w tym samym momencie poczułam, jak usta Harry'ego stykają się z moimi. Poczułam słony smak i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że płacze. Całował mnie delikatnie, a ja byłam w zbyt wielkim szoku, aby je odwzajemnić. Brunet chyba to zauważył, bo szybko się ode mnie oderwał i wstając, odszedł kilka kroków dalej. "Czy to się dzieje naprawdę?"



POV Harry




Co ja zrobiłem? Zjebałem wszystko... Zaprzepaściłem szansę, na przyjaźń z nią. Ale kiedy patrzyłem w jej oczy, kiedy dotykałem jej twarzy... Nie mogłem się powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. W głębi duszy miałem nadzieję, że może ona odwzajemnia moje uczucia. Nadzieja matką głupich jak mówią... i do czego mnie to doprowadziło? Brawo Styles! Plus dziesięć puntów do inteligencji! Gwałtownie wstałem, czując jak mi się przygląda. Ma mnie teraz pewnie za idiotę i Bóg wie co sobie w tej chwili o mnie myśli. Chryste! Jakim jestem idiotą. Zakryłem twarz dłońmi i postanowiłem coś powiedzieć, choć nawet nie miałem pewności, że dziewczyna tutaj jeszcze w ogóle jest.
- Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie powinienem. Przepraszam...- mówiłem w kółko, nie wiedząc, czy w ogóle słucha. W pewnym momencie poczułem, jak ktoś dotyka mojego ramienia. Mogła to być tylko jednak osoba. Tylko na jej dotyk tak reagowałem...
- Harry. Spójrz na mnie.- usłyszałem szept. Bałem się odwrócić. Bałem się jej spojrzeć w oczy. Pozwoliłem łzą bezwładnie płynąć po policzkach. Niech widzi, że jestem słaby. Może wtedy zostanie ze mną. A może weźmie mnie za mięczaka i odejdzie. Co ja zrobię, kiedy mnie zostawi? Odwróciłem się, tak jak mnie prosiła, ale nie mogłem spojrzeć jej w twarz. Bałem się. Jednak brunetka przejęła inicjatywę i uniosła mój podbródek tak, że musiałem spojrzeć jej w oczy.
- Mylisz się Harry. Powinieneś. Ale już dawno temu.- usłyszałem i kiedy miałem już się odezwać, poczułem jej miękkie wargi na swoich. Zszokowany, nie miałem pojęcia co robić, ale widząc, że brunetka nie ucieka, odwzajemniałem pocałunki. Całowaliśmy się powoli, ale potem przerodziło się to w coś zachłannego, jakbyśmy nigdy już mieli się nie spotkać. Czułem, że moje serce bije jak szalone. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, oparłem czoło o jej. Uśmiechnęła się, co odwzajemniłem. Staliśmy przez chwilę, wpatrując się w swoje oczy, próbując unormować oddech.
- Nie możesz odejść. Nie dam rady bez ciebie. Ratujesz mnie Amy...- szepnąłem, czekając na jej reakcję. Dziewczyna tylko skinęła głową i rzekła:
- Ty mnie też ratujesz Harry. Jeśli cię zostawię, zginiemy oboje.- odszepnęła. "Tylko, że ty nie masz pojęcia ile dla mnie robisz dziewczyno. Chyba... chyba cię kocham..."



POV Anonim


Stałam, wpatrując się w nich z niedowierzaniem. Czyli jednak ona miała rację. Coś ich łączy. I raczej nie wygląda mi to na przyjaźń. Obserwowałam jak całują się zachłannie, a potem szepczą sobie coś, czego niestety nie byłam w stanie usłyszeć. Nie mogłam pozwolić, aby mnie zauważyli. Chwyciłam aparat i wykonałam kilka zdjęć. Miałam niepodważalne dowody. To mi wystarczyło. Ja wykonałam część swojej pracy. Teraz tylko pozostało czekać na rozwój akcji. Teraz wszystko zależało od niej. Od nich. "Oh Styles...  Od przeszłości nie da się uwolnić. Ona ciągnie się za nami do końca naszych dni. Nawet Amanda ci nie pomoże. Ona skończy tak jak ty. Sam do tego doprowadziłeś skarbie. Jak czujesz się ze świadomością, że niszczysz osobę, którą kochasz?"










Jeśli czytasz- zostaw komentarz :) Dla ciebie to tylko chwilka, a dla mnie to ogromna motywacja do dalszego pisania  ;D



Hejka mordeczki! Ale się porobiło co? :D Rozdział miał być dłuższy, ale postanowiłam, że podzielę go na dwie części :D Co sądzicie o tym rozdziale? Amy z Harrym? :o A co z Liamem? Podpowiem wam, że nie będzie tak kolorowo, happy i w ogóle :D W najbliższych rozdziałach pojawi się Liam, Dercy i nawet Megan ! :o co to będzie?! Jakieś sugestie? No i kim jest Anonim? Jak sądzicie? Jak na razie wiadomo tyle, że to dziewczyna  :D Do następnego!

























niedziela, 3 maja 2015

17. "Jestem pierwszym, który przyzna, że jest lekkomyślny. Zgubiłem się w twoim pięknie (...) I wiem, że w moim sercu nie jesteś trwałą gwiazdą".

Jeśli czytasz- zostaw komentarz :) Dla Ciebie to tylko minutka, a dla mnie to ogromna motywacja do dalszego pisania <3


POV Amy

*Dwa miesiące później*


Przebudziłam się, czując zapach róż. Uśmiechnęłam się do siebie i mając wciąż zamknięte oczy, odwróciłam się na drugi bok. Na początku sądziłam, że mój umysł płata mi figle, ale kiedy rozchyliłam powieki, moim oczom ukazał się ogromny bukiet czerwonych róż. Moich ulubionych.  Szybko usiadłam, nie mogąc się nadziwić.
- Jakie piękne...- tylko tyle zdołałam wyszeptać. Uśmiechnęłam się szerzej, chwytając je w dłonie. Cudowny zapach rozniósł się po pokoju. Wstałam, rozchylając zasłony. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. Dzień taki jak wszystkie, ale jednak inny. W dobrym humorze, chwyciłam kwiaty i ruszyłam z zamiarem zejścia na dół i włożenia ich do wody, aby nie uschły. Chwyciłam klamkę i kiedy miałam otwierać drzwi usłyszałam głosy. Zdziwiłam się. Nie miałam pojęcia kto oprócz Mii i co mógł robić w moim domu z samego rana. Obejrzałam się i spojrzałam na zegarek. Dziewiąta. Do moich uszu dotarł dźwięk tłuczonego szkła i dziwny, stłumiony głos z pewnością nie należący do pięcioletniej dziewczynki. Mężczyzna. Zapominając o kwiatach, chwyciłam w dłoń ciężki, miedziany świecznik i ruszyłam w stronę schodów. Mój oddech przyśpieszał z każdym krokiem, a serce biło jak szalone. Zanim zeszłam na dół, postanowiłam zajrzeć do pokoju mojej córeczki. Miałam dziwne przeczucie, którego nie mogłam nazwać. Przełknęłam ślinę i kopnięciem otworzyłam drzwi. Głośno dysząc, gorączkowo rozglądałam się po pokoju. Moje obawy się potwierdziły. Nie było jej... Mojej małej córeczki nie było... Nie zastanawiając się nad niczym pobiegłam na dół. Zalałam się łzami, ruszając w stronę kuchni. Teraz nie obchodziło mnie moje życie. Życie małej było najważniejsze. Zeskoczyłam dwa ostatnie schodki, wywracając się, a przy tym boleśnie raniąc w rękę. Szybko się jednak pozbierałam i kiedy miałam skręcić w stronę kuchni, wpadłam na kogoś. Zaczęłam się szarpać, kiedy poczułam, że mężczyzna próbując mnie unieruchomić, chwyta mnie za nadgarstki. 
- Puszczaj! Nie daruje Ci tego! Oddaj moje dziecko!- krzyczałam, nie zważając na jego słowa. 
- Amy! Amy uspokój się! To ja. Harry.- dopiero po chwili sens jego słów przeniknął do mojej podświadomości. Przestałam się wyrywać i z łzami w oczach spojrzałam w górę. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja wtuliłam się mocno w jego tors. 
- Ty dupku! Nigdy więcej tego nie rób! Myślałam, że ktoś porwał Mie!- krzyczałam, czując jak chłopak wtula mnie do siebie mocniej. Położył brodę na czubku mojej głowy, a ja dopiero teraz odetchnęłam z ulgą. 
- Mamusiu! Przecież jestem tutaj!- usłyszałam za sobą dziecięcy krzyk i niemal natychmiast oderwałam się od Harry'ego. Chłopak z niechęcią mnie puścił, a ja podbiegłam do dziewczynki, tuląc ją mocno to siebie. Po moim policzku spłynęły kolejne łzy. Łzy ulgi. I szczęścia.
- Kochanie...- szepnęłam, a po chwili usłyszałam jej cichy głos.
- Mamo... dusisz...- szepnęła, a ja śmiejąc się puściłam ją.  Wstałam, wycierając resztę słonej cieczy z twarzy i przeniosłam wzrok ponownie na bruneta, który stał na środku kuchni, wpatrując się w nas jak w obrazek. 
- Jak tu właściwie wszedłeś?- spytałam, uświadamiając sobie jaką głupotę palnęłam. Zapomniałam, że dałam mu klucze kilka tygodni temu. Przez ostatnie dwa miesiące bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Przychodził prawie codziennie, nadal udzielając lekcji Mii i od czasu do czasu gdzieś ze mną wyskoczyć. Dobra... może było to trochę częściej niż "od czasu do czasu". Raz czy dwa zdarzyło się nawet, że u nas nocował. Nie ze mną oczywiście. Czytając Mii po prostu zasnął, a ja nie miałam serca go budzić. Wyglądał tak uroczo gdy spał. Zresztą... Zawsze wyglądał uroczo. Zwierzaliśmy się sobie ze swoich sekretów. Czasem były to głupoty, a czasem rzeczy, które wiedzieli o mnie nieliczni. Zyskał moje zaufanie. A ja zyskałam jego. Jednak wciąż mało o nim wiedziałam. Był doskonałym słuchaczem, ale kiedy pytałam go o jego życie, zmieniał temat. Śmiało mogę powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Tak. To odpowiednie słowo. Harry świetnie sprawdzał się jako przyjaciel. Po stracie Liama miałam tylko jego. Oczywiście byli jeszcze chłopcy. Bałam się ich reakcji na to, że Harry tak często u mnie przebywa, jednak  ku mojemu zdziwieniu przyjęli to zaskakująco dobrze. 


Siedziałam na kanapie, czekając aż Gemma przyniesie z kuchni ciasta. 
- Dobra mam! A teraz opowiadajcie.- zagruchała pogodnie Gemm, wpadając do salonu z pudełkiem wafelków. Spojrzałam na nią, a potem na resztę czekając, aż ktoś wykona prośbę mojej przyjaciółki. Nikt jednak się nie odezwał. Poczułam tylko na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. 
- Na co się tak patrzycie? Mam coś na twarzy?- zapytałam, wycierając twarz na której prawdopodobnie coś miałam. Odpowiedział mi tylko głośny śmiech chłopaków i blondynki. Patrzyłam na nich zmieszana, nie rozumiejąc o co im właściwie chodzi.
- Kochanie nie udawaj. Zauważyliśmy, że ty i Harry spędzacie ostatnio dużo czasu razem. Bardzo dużo czasu...- zaakcentowała ostatnie słowa i spojrzała na mnie, a potem na Harry'ego. Posłałam lokatemu krótkie spojrzenie, a on posłał mi jeden z jego pięknych uśmiechów. Spuściłam wzrok, czując, że się rumienię. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale zawsze tak na niego reagowałam. Powinnam się już przyzwyczaić do jego obecności, ale jednak wciąż czułam to dziwne uczucie kiedy był blisko. To było... miłe.
- Harry uczy grać Mie na gitarze. Uważa, że mała ma talent.- uśmiechnęłam się niczym dumna matka, chcąc zmienić temat. 
- Tak? W takim razie zawołamy małą i spytamy, czy Hazzuś tylko uczy ją grać na gitarze, czy może coś jeszcze...- uśmiechnął się zadziornie Louis, a ja miałam zaprotestować, ale zrezygnowałam uznając, że to i tak zapewne nic nie da. Długo nie musieliśmy czekać, aż dziewczynka pojawi się w salonie. 
- Wujek Marchewa!- krzyknęła szatynka i wskoczyła chłopakowi na kolana. 
- I Zajuś, Zelek, wujek Hazzuś i ciocia Gema!- piała radośnie wskazując na Zayna, Nialla, Harry'ego i Gemme. Wszyscy się zaśmialiśmy, ale mój humor automatycznie zniknął, kiedy dotarło do mnie po co Mia tutaj przyszła.
- Dobra Choki. Opowiedz nam teraz grzecznie co wujek Hazzuś robi u was, oprócz nauki gry na gitarze.- zagadał łagodnie "Wujek Marchewa" na co dziewczynka oddała się namysłowi. Wszyscy czekali w napięciu na to co powie, a ja myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem. Kątem oka zauważyłam, że lokaty też z trudem powstrzymuje się od napadu głupawki.
- Noo... to zależy. Czasem coś gotują i wtedy strasznie brudzą, a potem to sprzątają kilka godzin. Głupole... Czasem oglądają filmy i wtedy tulą się do siebie na kanapie. raz zabrali mnie do kina i wtedy trzymali się za ręce!- krzyknęła podekscytowana dziewczynka, a ja zrobiłam facepalma. 
- To ciekawe... co jeszcze robią?- spytał Zayn, a ja myślałam, że zaraz uduszę wszystkich których miałam w zasięgu wzroku. 
- Czasem... każą mi iść do pokoju i się bawić...- ściszyła wzrok, a ja myślałam, że zaraz strzelę buraka wszech czasów. 
- Tak? I jak myślisz, co wtedy robią?- zabrał głos Niall, a ja wstałam i krzyknęłam nie wytrzymując:
- Uprawiamy seks Horan!- czułam na sobie zdezorientowane spojrzenia wszystkich obecnych.
- Mia, skarbie idź do siebie. Jutro mama kupi ci za to prezent.- powiedziałam, posyłając małej słodki uśmiech. Blondyn przełknął ślinę, zapewne czując, że to jego ostatnie minuty życia. Dziewczynka wybiegła z pokoju gruchając radośnie. Kiedy zniknęła z zasięgu mojego wzroku, posłałam mordercze spojrzenie moim przyjaciołom.
- Jesteście okropni! Z Harry nie łączy mnie nic oprócz przyjaźni.- powiedziałam zgodnie z prawdą, a Lou wstał i przytulił mnie.
- Amy. Nawet gdyby łączyło was coś więcej to my wszyscy wam gorąco kibicujemy. Nie mamy absolutnie nic przeciwko temu, że się zadajecie.- rzekł, a ja uśmiechnęłam się i wyłapałam jak Gemma puszcza Tomlinsonowi oczko. Uniosłam wzrok, posyłając loczkowi uśmiech, który odwzajemnił. 
- Samotność to najgorsze co może być. Harry robi wszystko, żebym była szczęśliwa. To było zadanie Liama, ale on mnie zostawił.- stwierdziłam, nadal patrząc brunetowi w oczy. Widziałam w nich współczucie i niewiarygodne szczęście. Nikt się nie odezwał. Dopiero po krótkiej chwili głos zabrał Zayn.
- Harry, chodź na moment.- wyszli z salonu i tego dnia już do nas nie wrócili. 


Po tym zdarzeniu Harry zadzwonił dopiero po trzech dniach. Gdy pytałam czemu się nie odzywał odpowiadał, że miał coś do załatwienia. Wiedziałam, że ściemnia, ale nie byłam typem osoby, która naciska. Do tej pory zastanawiam się jednak po co Zayn zabrał tak nagle Harry'ego. Cieszyłam się, że chłopcy zaakceptowali nasza znajomość. Zostały jeszcze tylko dwie kwestie. Megan i Liam. Gdy pytałam lokatego czy jego dziewczyna nie ma nic przeciwko temu, że tak często do mnie przychodzi odpowiadał, że teraz bardzo często gdzieś wyjeżdża, a kiedy pyta się gdzie był, wcale nie kłamie, że nie był u mnie. Po prostu zataja część prawdy, a jak sam twierdzi- to różnica. Postanowiłam nie przejmować się nią, bo przecież nic złego nie robiliśmy. Przyjaźń to nie zbrodnia. Pozostała ostatnia kwestia. Liam. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy próbował się ze mną skontaktować kilkanaście razy. Dzwonił, ale nie odbierałam. Pisał, że chce się spotkać. Nie odpisywałam. Z czasem nawet przestałam wyświetlać sms'y. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Nie po tym co powiedział wtedy w wywiadzie. Pogrążona we własnych myślach, nawet nie zauważyłam, że wciąż stoję w jednym miejscu, wpatrując się jak idiotka w Harry'ego. Ten uśmiechnął się do mnie szeroko, pokazując swoje urocze dołeczki. Był dzisiaj ubrany w elegancką, niebieską koszulę przy której odpiął sobie dwa pierwsze guziki przy szyi, czarne jeansy, a włosy jak zwykle miał w artystycznym nieładzie. Przygryzłam wargę uświadamiając sobie, że wygląda naprawdę seksownie. Zarumieniłam się, uświadamiając sobie, że on także lustruje mnie wzrokiem. Spuściłam głowę wiedząc, że mam na sobie tylko jego koszulkę, która sięgała mi do połowy ud i damskie bokserki, których i tak nie było widać. Mimo, że tego nie widziałam to czułam jak podchodzi do mnie i nie myliłam się, bo nie minęła chwila, a poczułam na swoim podbródku jego dłoń. Uniósł moją twarz i kąciki naszych ust automatycznie uniosły się do góry. 
- Wszystkiego najlepszego Amy.- odrzekł, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Dopiero wtedy coś sobie uświadomiłam. Wtuliłam się w niego i wyszeptałam do ucha:
- Dziękuję, Harry. Jesteś najlepszy.- wtuliłam się mocno w jego tors. Kiedy się od siebie oderwaliśmy zauważyłam, że na stole leżą trzy talerze, a na środku widnieje wazon z kwiatami, które miałam w ogródku. 
- Czy to moje kwiaty z ogrodu?- spytałam, unosząc brew. Harry podrapał się po głowie, a Mia, która pojawiła się obok niego znikąd zaśmiała się pod nosem. 
- No cóż...- zaśmiałam się i pocałowałam Mie w policzek. Harry zrobił minę zranionego psa, ale się nie odezwał. Kiedy zjedliśmy naleśniki, które zrobił nam loczek, zastanawiałam się co będziemy robić przez dalszą część moich urodzin. Zaproponowałam filmy, wypad do kina, na lody, ale oni na wszystko odpowiadali "nie". 
- Amy, idź przygotuj się do wyjścia. Załóż coś wygodnego. Może być odrobinę eleganckie, ale nie musi. Mamy dla ciebie niespodziankę.- wyszczerzył się Hazza, a ja zmarszczyłam brwi.
- Posprzątamy.- uprzedził moje pytanie, a ja posłałam mu szeroki uśmiech. Ruszyłam w stronę piętra, ale zanim weszłam na schody, odwróciłam się jeszcze i podchodząc do bruneta ucałowałam go w policzek.
- Dziękuję za róże.- szepnęłam, posyłając mu szeroki uśmiech. 


POV Harry


Siedziałem, wpatrując się w dziewczynę, która ze smakiem zajadała śniadanie, które dla niej przygotowałem. Cholernie cieszyłem się, że wywołałem uśmiech na jej twarzy. Kochałem kiedy się uśmiechała. Była wtedy piękniejsza niż zwykle o ile to w ogóle było możliwe. Zaprzyjaźniłem się z nią. Zaufała mi, choć nie powinna, ale skąd ona mogła o tym wiedzieć. Wiedziałem, że nie powinienem pozwolić, aby się do mnie przywiązała, ale to okazało się niemal niemożliwe. Wszystko czego pragnąłem to spędzić z nią troszkę czasu, słyszeć jej głos i czuć jej dotyk na swojej skórze. Wiedziałem, że bała się reakcji Megan, ale sam dziwiłem się, że blondynka tak często teraz znikała. Było mi to jednak na rękę i nie obchodziło mnie zbytnio gdzie i z kim się szlaja. Ważne, że nie miała świadomości, że spotykam się z Amy. Chłopacy też nie mieli problemów z tym, że się spotykamy. Tylko Zayn wziął mnie na rozmowę w cztery oczy prosząc,  żebym jej nie ranił i żebym się zastanowił czy warto. Ale on nie miał o niczym pojęcia. Nie wiedział co czuję, kiedy ona jest blisko. Nie miał pojęcia jak na nią reaguję. Na pewno nie jak na przyjaciółkę. Ale ona nie mogła się nigdy dowiedzieć, że jest dla mnie kimś więcej. Nikt nie mógł się dowiedzieć. Kiedy zjedliśmy, odezwałem się do brunetki, która wciąż miała na sobie moją o wiele za dużą koszulkę w której wyglądała naprawdę uroczo i od dziesięciu minut rzucała różne propozycje spędzenia dzisiejszego dnia, na które wraz z Mią odpowiadaliśmy "nie".
- Amy, idź przygotuj się do wyjścia. Załóż coś wygodnego. Może być odrobinę eleganckie, ale nie musi. Mamy dla ciebie niespodziankę.- powiedziałem i posłałem jej szeroki uśmiech. Dziewczyna zmarszczyła brwi, patrząc na nas podejrzliwym wzrokiem.
- Posprzątamy.- zapewniłem, uprzedzając jej pytanie. Amy uśmiechnęła się szeroko i poczęła kierować się w stronę schodów. Odprowadzałem ją wzrokiem, kiedy ona niespodziewanie się odwróciła i podbiegając do mnie, ucałowała w policzek.
- Dziękuję za róże.- wyszeptała, posyłając mi kolejny uroczy uśmiech, zanim ostatecznie zniknęła z pola mojego widzenia. Stałem jeszcze chwilę wpatrując się przed siebie. W głowie krążyło mi tylko jedno pytanie. Jakie róże?





Jeśli czytasz- zostaw komentarz :) To naprawdę dodaje motywacji! <3


Witam mordencje! Dzisiaj notka krótka ;) Jestem na majówce w Norwegii. Rozdział się pojawił- co prawda miał być dłuższy, ale postanowiłam go rozdzielić na dwa :) 
A tymczasem proszę o komentarze :) One naprawdę dodają motywacji! Za wszelkie błędy przepraszam, gdyż niestety laptop od cioci nie podkreśla błędów ;c Co sądzicie o rozdziale? O relacji Harry'ego i Amy? No i kto podarował Amandzie róże skoro to nie był Styles? Czekam na wasze sugestie ;) Do następnego mordencje ! <3