Menu

wtorek, 31 marca 2015

13. " I tak, pozwoliłem ci wykorzystywać mnie od dnia kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Ale jeszcze nie skończyłem upadać dla Ciebie..."

POV Amy



Wparowałam do domu chłopaków bez pukania. Obok mnie stał Zayn z Tomem, a siedzący na kanapie Louis i Niall wpatrywali się we mnie jakby zobaczyli zjawę. Przełknęłam głośno ślinę zauważając jak do pomieszczenia szybkim krokiem wpada Liam. Widać było, że był w niemałym szoku zapewne widząc mnie, jak i nieznajomego bruneta stojącego u mojego boku. Zauważyłam jak jego mięśnie się napinają, a źrenice błyszczą nieznanym mi blaskiem. Wpatrywałam się w niego nie mogąc się ruszyć. "Bądź silna, Amy... Nie możesz teraz się złamać..."
- Amy... Boże, Amy!- usłyszałam jego cichy głos i poczułam jak jego silne ramiona zamykają mnie w silnym uścisku. Odwzajemniłam go, jednak nie trwało to długo. Lekko go odepchnęłam czując jak moje dłonie zaczynają drżeć. Przygryzłam dolną wargę nie wiedząc jak zacząć tę rozmowę. Rozmowę, która nie mogła skończyć się pozytywnym nastawianiem nas wszystkich.
- Amy... Jeśli chodzi o tę imprezę, to...- zaczął ale szybko mu przerwałam.
- To nie czas na takie rozmowy. Muszę wam coś powiedzieć.- wzięłam głęboki wdech kierując wzrok na Thomasa. Ten kiwnął tylko niezauważalnie głową próbując dodać mi w ten sposób otuchy. Ponownie zagryzłam wargę przenosząc wzrok na chłopaków. Starałam się patrzeć na każdego oprócz Liama. Nie wiem czy dałabym radę znieść jego spojrzenie.
- Wyjeżdżam.- niemal czułam jak wszyscy w pomieszczeniu przestają oddychać. Kątem oka zauważyłam jak Zayn kręci przecząco głową, a Niall z Louisem otwierają z niedowierzaniem usta.
- Dokąd? Kiedy?- usłyszałam z ust blondyna. Dopiero teraz odważyłam się spojrzeć na mojego przyjaciela. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja dostrzegłam jak jego oczy błagają o zaprzeczenie.
- Do Afryki. Jeszcze dziś.- szepnęłam ostatnie zdanie i dzielnie walczyłam z tym, aby nie uciec jak najdalej. Chciałam żeby wiedzieli. Ale teraz kiedy stałam przed nimi czując na swoim ciele ich palące spojrzenia, zaczynałam żałować, że wpadłam na tak głupi pomysł.
- Dlaczego? Po co chcesz tam wracać?- po głosie mogłam rozpoznać Louisa, choć jego głos lekko drżał. Nie widziałam go, bo w dalszym ciągu wpatrywałam się w Liama, który nadal stał nie wypowiadając ani słowa. Czułam jak moje oczy szklą się od łez. Podobnie jak jego. Oboje walczyliśmy, aby nie dać się ponieść emocją.
- Obiecałam pewnej małej, wspaniałej dziewczynce, że jeszcze ją odwiedzę. Obiecałam jej też wiele innych rzeczy. Dotrzymuję obietnic. Dlatego nie chcę się spóźnić...- rzekłam łamiącym się głosem, a Tom który do tej pory stał cicho nareszcie się odezwał.
- Nie martwcie się. Góra tydzień i odwiozę ją z powrotem.- przeniosłam na niego wzrok i kątem oka zauważyłam jak chłopcy oddychają z ulgą. Oni jeszcze nie wiedzieli. Nikt nie wiedział jaką decyzję podjęłam. Nadszedł czas, aby im powiedzieć.
- Myślałam nad tym ostatnio i... wydaje mi się, że wyjadę na stałe. Nie mam już tutaj dla kogo żyć...- szepnęłam spuszczając wzrok. Zapanowała chwila cichy, którą zakłócały tylko nasze ciężkie oddechy.
- Nie. Nie możesz, rozumiesz? Nie masz dla kogo żyć? A ja się już nie liczę, tak? Nic już dla ciebie nie znaczę?- przeniosłam wzrok na bruneta który już nie powstrzymywał łez. Kapały bezwładnie na dół, mocząc jego niebieska koszulkę. Zacisnęłam powieki próbując zapanować nad głosem.
- Jesteś jedyną osobą którą uważałam za naprawdę bliską. Teraz nie wiem co mam myśleć. Nie wiem ile ja jestem warta dla ciebie. Czy wystarczająco żebym tutaj zostawała?- zapytałam ścierając z policzków słoną ciecz. Chłopak podszedł do mnie chwytając mnie za ramiona.
- Nic nie zmieniło się od tamtego czasu. Myślałem, że ty myślisz tak samo.- mówił do mnie kompletnie ignorując pozostałe osoby. Patrzyłam w jego brązowe tęczówki, które błagały o zmianę decyzji. Niestety. Jeśli ja coś postanowię to nie zmieniam zdania.
- Masz teraz inne życie. Jesteś sławny, lubiany, podziwiany. Może ty jeszcze tego nie wiesz, ale ja prędzej czy później zniknę w natłoku tego wszystkiego. Zniknę jak każda inna rzecz, która po czasie się nudzi. A ja już nie zniosę kolejnej straty.- podniosłam nieco głos, a chłopak przeniósł swoje dłonie z ramion na moje policzki. Gładził je czubkami palców, a ja przyciskałam do nich swoją twarz chcąc zapamiętać jego dotyk. Chcąc zapamiętać go całego.
- Nie pozwalam ci, rozumiesz? Nie możesz mnie zostawić. Nie puszczę cię po raz kolejny.- mówił patrząc wciąż w moje oczy. Chwyciłam jego dłonie opuszczając je na dół. Odsunęłam się krok do tyłu stwarzając między nami barierę, która miała mnie bronić przed wszystkimi uczuciami.
- Nie potrzebuję twojego pozwolenia. Sama podejmuję decyzję. Chciałam po prostu żebyś wiedział. Ale teraz widzę, że lepiej by było gdybym o niczym cię nie informowała.- zacisnęłam szczęki. Doskonale wiedziałam, że zabolały go moje słowa. Wiedziałam, że postępując w ten sposób tracę jedyną osobę która mi pozostała. To była moja świadoma decyzja.
- Myślisz, że ucieczka coś ci pomoże? Myślisz, że w ten sposób zapomnisz? Sądzisz, że uciekając ode mnie sprawisz, że o tobie tak po prostu zapomnę? Tak tylko postępują tchórze, Amy.- jego oschły ton głosu mnie zabolał. Ale może to i lepiej... Niech zrani mnie póki jeszcze ma taką możliwość. Niech zrani mnie dopóki jeszcze potrafię cokolwiek czuć.
- Chyba nie muszę ci przypominać kto trzy lata temu zachował się podobnie? To ty spieprzyłeś wszystko co budowaliśmy przez siedemnaście lat swojego życia. To ty uciekłeś zostawiając mnie samą. I ty masz prawo mnie osądzać?- wiedziałam, że te słowa przekreśliły wszystko. To jedno zdanie postawiło ostatnią cegłę na moim murze, który w tym momencie stał się nie do przeskoczenia. Liam pokiwał twierdząco głową przełykając ślinę.
- Idź. Droga wolna. Może wreszcie uwolnię się od ciebie na stałe. Traktujesz mnie jak zabawkę którą można odstawić w kąt kiedy się znudzi. Czy ty pomyślałaś chociaż raz o tym jak ja się czułem przez te wszystkie lata? Pomyślałaś jak czuję się teraz? Nie. Bo zachowujesz się jak pieprzona egoistka która dba tylko o swój tyłek i myśli tylko o tym żeby nie cierpieć. Ucieczka niczego nie zmieni. Niczego oprócz tego, że zabierzesz cząstkę mojego serca. Myślisz, że przez te wszystkie lata byłem z kimś? Nie. Bo pewna piękna, pieprzona egoistka siedziała w mojej głowie. A kiedy ta idiotka w końcu się pojawiła, znów mnie rani. Znów wtargnęła do mojego życia, a teraz znów mnie zostawia.
Nienawidzę jej za to...- wykrzyczał, a ja pociągnęłam tylko nosem. Nie miałam zamiaru dłużej tutaj zostawać. Nie miałam na to siły.
- Przynajmniej teraz wiem, co naprawdę o mnie myślisz. Dziękuję ci, że utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że nie mam już tutaj nikogo. Liam opuścił mnie kiedy ostatni raz spotkaliśmy się na plaży o piątej rano... Zniknął. Teraz została już tylko pusta powłoka, którą jesteś ty.- powiedziałam jak najspokojniej umiałam i wycofałam się jeszcze kilka kroków kiedy zauważyłam jak chłopak próbował się do mnie zbliżyć.
- Dobrałeś sobie kolegów Payne. Harry jest dokładnie taki sam jak ty. Żadnego z was nie można już odzyskać. Oboje jesteście cholernie zepsuci.- szepnęłam i kiedy odwróciłam się z zamiarem wyjścia, prawie się z kimś zderzyłam. Spojrzałam w te zielone tęczówki, które emanowały bólem. "Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, Amy..."







Hejo sweeties! :D TAK JEST WTOREK A JA PUBLIKUJĘ ROZDZIAŁ XD
Tak mnie dzisiaj jakoś wzięło... Uznałam, że zrobię Wam kolejną mini-niespodziankę i dodam ;p Co prawda króciutki i mega smutny, ale jednak jest i trzyma w napięciu bo nie wiecie co się będzie działo dalej :D
Amy wyjeżdża? I co teraz? Koniec historii Amy i Liama? A co z Harrym? Ile słyszał z rozmowy przyjaciół? Co się dzieje z Mią? :o
Macie jakieś pomysły/ koncepcje? Powiem szczerze, że ja to wszystko wymyślam na spontana xD Jeszcze pewnie 836438 pomysłów przyjdzie mi do główki ;p

Co sądzicie o takim rozdzialiku? :P
Wiem, że dużo osób chce jakieś wesołe sceny, no ale jeszcze musicie przeboleć takie smutasy ;p Ale obiecuję, że na pewno będzie wiele, wiele scen które będą zarówno śmieszne jak i wesołe ;)
Pozdrawiam! :)



















sobota, 28 marca 2015

12. "Może jakaś część ciebie, po prostu mnie nienawidzi. Wybierasz mnie i bawisz się mną. (...) Wydaje mi się, że straciliśmy kontrolę. Niech ktoś powie, że nie jestem sam."

Przeczytaj notkę pod rozdziałem!




POV Liam




Stałem na środku pokoju wpatrując się w jeden punkt przed sobą. Nie miałem pojęcia co mam o tym wszystkim myśleć. Nie miałem pojęcia co działo się pod moją nieobecność. Nie miałem pojęcia ile mogło się zdarzyć przez te kilka godzin. Nie znałem powodu dla którego Amy znalazła się u Harry'ego. Nie znałem przyczyny ich kłótni. Co tutaj się właściwie do cholery dzieje? Wiedziałem tylko, że stała się tragedia i że moja kruszynka płakała. Przez niego. Przeniosłem wzrok na chłopaka który był powodem jej łez. Zacisnąłem pięści widząc jak pierwszy się ogarnia i zakłada buty. Zaraz...
- Masz zamiar gdzieś wyjść Styles?- warknąłem, ale mimo ogromnej złości stałem w miejscu. Chłopak nawet na mnie nie patrząc zaczął zakładać kurtkę.
- Za Amy.- odpowiedział cicho, a ja czułem jak wszystkie możliwe emocje buzują we mnie. Szybkim krokiem podszedłem do chłopaka i wyrywając mu kurtkę z rąk ponownie warknąłem:
- Nigdzie nie pójdziesz. A już na pewno nie za nią.- lokaty spojrzał na mnie i z jego twarzy można wyczytać było zmieszanie, rezygnację, a teraz także ból. Zacisnął wargi i wszedł w głąb pomieszczenia. Stanął plecami do mnie opierając się rękami o blat.
- Opowiedz mi co się stało.- rozkazałem lustrując go wzrokiem. Chłopak długo milczał, a ja czułem jak moja cierpliwość powoli się kończy. Nie wiem ile czasu minęło zanim nadal stojąc do mnie tyłem brunet zapytał cicho:
- Co chcesz wiedzieć?- uniosłem brew, choć doskonale wiedziałem, że on nie mógł tego zobaczyć.
- Wszystko.- odpowiedziałem bez chwili wahania. Ponownie zapadła chwila cichy którą Harry przerwał. Odwrócił się gwałtownie i patrząc na mnie zaczął:
- Co ci mam powiedzieć? Że kiedy wczoraj zostaliśmy sami ona wygarnęła mi co o mnie myśli? Że kiedy się kłóciliśmy nazwałem ją suką? Czy może to, że kiedy ty bawiłeś się w najlepsze zmarła jej matka? Wiedziałeś, że nie ma ojca? Że zmarł kilka miesięcy temu? Oczywiście, że nie. Bo to ja byłem przy niej kiedy najbardziej tego potrzebowała. To mnie zwierzała się, jak bardzo cierpi i jak bardzo jej samotna. To ja wziąłem ją do siebie i czuwałem przy niej, bo nie mogłem patrzeć jak cierpi. To chciałeś usłyszeć Liam?- oddychałem ciężko próbując przetrawić jego słowa.
- Czy ty się w ogóle słyszysz? Byłeś przy niej tylko dlatego, że ja nie miałem o niczym pojęcia.- starałem się być jak najbardziej spokojny, ale mój głos drżał od napływu emocji. Zrobiłem kilka kroków podchodząc do chłopaka, który stał teraz wyprostowany mierząc mnie spojrzeniem.
- To dlatego nazwała cię kłamcą, prawda? Nagadałeś jej jakiś głupot, a teraz zgrywasz bohatera!- podniosłem wzrok patrząc prosto w jego zielone tęczówki, które pociemniały.
- Zrozum Harry, że to nie jest zabawka którą można odłożyć i zabrać ponownie kiedy nadejdzie taka ochota. To nie jest pierwsza, lepsza, nic nie znacząca dziewczyna. To jest dziewczyna której nie tkniesz dopóki ja żyję, rozumiesz? Gówno mnie obchodzi, że sam niszczysz sobie życie będąc w jakimś chorym związku z dziewczyną która nie daje ci żyć. Wiesz doskonale do czego Megan jest zdolna i wiesz, że zadając się z Amy narażasz ją na niebezpieczeństwo. Amy jest wyjątkową, wrażliwą osobą o złotym sercu która zrobi wszystko żeby pomóc innym. Zrobi wszystko żeby inni nie cierpieli. Ale nie jest naiwna. Potrafi odróżnić człowieka któremu warto pomóc od zwykłego dupka któremu na niczym ani na nikim nie zależy. To jest moja przyjaciółka Harry. Wiesz co to oznacza? Czy już zapomniałeś jak to jest ich mieć? To nie my odsunęliśmy się od ciebie. To ty nas odtrąciłeś. Wybrałeś Megan. I to była tylko i wyłącznie twoja decyzja.- nie podniosłem głosu. Moje słowa i tak były wystarczająco ostre. Zdawałem sobie sprawę z tego, że to co teraz powiedziałem nas skłóci. Wiedziałem, że go to zabolało. Ale to była czysta prawda. Prawda, której żaden z nas nie odważył się mu wyznać. Aż do teraz. Zauważyłem jak chłopak zaciska pięści i już obawiałem się, że zaraz skoczy mi do gardła. Bójka z nim była ostatnią rzeczą na jaką miałem ochotę. Odetchnąłem z ulgą widząc jak Harry zaczyna chodzić w tę i z powrotem próbują się uspokoić. Wreszcie stanął i patrząc w podłogę wyszeptał:
- Nic nie rozumiesz...- westchnąłem.
- Nikt z nas nie potrafi cię zrozumieć. Zmieniłeś się. To nie jest już ten sam Harry co kiedyś. Tracimy cię Hazz. Sam się zatracasz. Zrób coś ze sobą bo inaczej zostaniesz sam. Nie chcesz naszej pomocy, to chociaż nie wplątuj w swoje chore życie kolejnych osób. Nie wplątuj w nie Amy. Bo jeśli stanie jej się krzywda nie będę patrzył na to kim dla mnie jesteś. Obiecuję ci, że osobiście dopilnuję tego, żebyś nie wyszedł z tego w jednym kawałku.- brunet podniósł wzrok i patrząc mi w oczy westchnął.
- Zostaw mnie samego.- patrzyłem na niego osłupiały, zdziwiony jego reakcją. Wcześniej zaczął by się kłócić, bronić swoich racji. Teraz jednak odpowiedział zwykłym "Zostaw mnie samego". Zmienił się. Tak cholernie się zmienił.
- Ogłuchłeś? Wyjdź i leć do swojej Amy! Żyjcie długo i szczęśliwie i zapomnij o tym co się stało. Zniknę z jej życia.- krzyknął, a ja nadal zszokowany zdołałem kiwnąć tylko głową i wyszedłem. Nie miałem pojęcia co teraz będzie. Byłem cholernie zły na Harry'ego, że stał się takim dupkiem. Nie potrafiłem wybaczyć mu tego, że zaczął wplątywać moją kruszynkę w jego chore życie. Miałem mu za złe, że nie potrafi odejść od tej zardzewiałej zdziry która tylko utrudnia mu życie. Nie rozumiałem jego toku myślenia. Ale każdy jest kowalem własnego losu. Sam wybrał sobie takie życie. I miałem tylko nadzieję, że Amy nie ujrzy w nim więcej dobrego niż złego. Nie chciałem żeby mu pomagała. Choć być może byłaby w stanie... Ale zbyt bardzo mi na niej zależało, żebym mógł na to pozwolić. Zbyt mocno byłem do niej przywiązany, żeby ponownie ją stracić. Skoro los ponownie nas ze sobą złączył, to może to jakiś znak? Ta rozłąka uświadomiła mi, że ta dziewczyna jest dla mnie kimś więcej. Tym razem nie mogłem pozwolić, żeby ktoś mi ją zabrał.



POV Zayn


*Kilka dni później*




Wszedłem do domu z nadzieją, że dzisiaj ujrzę roześmiane twarze moich przyjaciół. Od dnia imprezy panuje tutaj dziwna atmosfera. Harry był u nas tylko raz kiedy mieliśmy omawiać nasz teledysk. Amy też nie odwiedzała nas od tego czasu. Nie odbiera też telefonu od żadnego z nas. Liam kiedy nie siedzi w swoim pokoju, chodzi nerwowo po domu i próbuje się bezskutecznie do niej dodzwonić. Podobnie Louis i Gemma. Nikt dokładnie nie wie co się stało. Nikt oprócz Harry'ego i Liama. Wiedzieliśmy tylko tyle, że Amy zmarła matka i że Harry jest pieprzonym dupkiem oraz że jeśli zbliży się do Amy to pożegna się z życiem. Dokładnie tyle powiedział nam Liam. Wydaje mi się, że ta dwójka coś przed nami ukrywa. Co do Harry'ego to szkoda słów. Odkąd pojawiła się ta żmija- Megan, chłopak całkiem się od nas odizolował. Kupił własny dom i wyprowadził się od nas zamieszkując z nią. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jest szczęśliwy. Ale on robi wszystko żebyśmy tego nie zauważyli. Nikt z nas nie potrafi mu pomóc. On nie chce naszej pomocy. Odrzuca ją. Skierowałem się do salonu widząc na kanapie Louisa bawiącego się komórką.
- Gdzie reszta?- zapytałem rozkładając się w fotelu. Lou odłożył telefon i spojrzał na mnie.
- Niall wyszedł z Carly, a Liam siedzi w pokoju bawiąc się z psem.- odrzekł, a ja przypomniałem sobie, że przecież Amy nadal nie odebrała od nas Liamsona. Ta dziewczyna naprawdę musi czuć się teraz samotna.
- Zayn, musimy coś zrobić. Przecież tak dłużej nie może być! Liam chodzi cały nerwowy bo nie wie co dzieje się z Amy. Ja też się martwię. Oni muszą w końcu ogarnąć dupy i nie ważne o co poszło. Ale wszyscy na ty cierpimy. A w szczególności ta dziewczyna.- skinąłem tylko głową. On miał całkowitą rację. I tylko jedna osoba mogła nam powiedzieć o co tak naprawdę poszło. Wstałem i zacząłem się zbierać do wyjścia.
- Dokąd idziesz?- usłyszałem głos przyjaciela. Spojrzałem na niego zapinając kurtkę.
- Do głównej przyczyny ich konfliktu.



POV Amy



Siedziałam na kanapie ubrana w zwykły, beżowy sweterek i czarne spodnie. Włosy spięłam w luźnego koka, a na twarzy nie miałam żadnego kosmetyku. Nigdzie nie wychodziłam więc nie miałam ochoty ani potrzeby na poprawę swojego wyglądu. Zresztą... miałam teraz większe zmartwienia niż to czy przypudrowałam nosem. Siedziałam trzymając na kolanach album. Oglądałam zdjęcia uśmiechając się przez łzy. Wiem, że powinnam ogarnąć się i zapomnieć. Zacząć normalnie funkcjonować. Powinnam być silna. Ale nie jestem. Przynajmniej nie muszę przed nikim udawać, że wszystko jest w porządku. Korzystałam z ostatniego dnia urlopu, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że jutro będę musiała się zmierzyć z szarą rzeczywistością. Będę musiała wyjść do ludzi i znów stać się silną i niezależną kobietą z pełnym entuzjazmem i zapałem. Z pozytywnym nastawieniem do życia. Wiem to. Ale nie wiem czy jestem na to gotowa. Od kilku lat, dzień w dzień mam do czynienia ze śmiercią i strachem przed nią. Codziennie daję nadzieję na to, że wszystko będzie w porządku. Dodaję otuchy zmartwionym rodzicom i dzieciom które są na granicy śmierci. W życiu straciłam już kilkoro swoich pacjentów. Za każdym razem odczuwałam pustkę. A teraz? Teraz nie czułam kompletnie nic. To wszystko wypaliło w moim sercu ogromną dziurę której nie byłam w stanie załatać. Straciłam oboje rodziców. To normalne, że cierpię. Ale nie potrafię się pogodzić z tym, że jeszcze kilka dni temu obok siedziała moja mama. Kobieta, która była dla mnie przykładem. Kobieta, która uczyła mnie życia. Teraz pozostał mi po niej tylko kubek z którego piłam herbatę. Wciąż czułam jej zapach. Kilka razy też przyłapałam się na tym, że budząc się w nocy wołam ją. Nawet w dzień mi się to zdarzało. Kiedy wydawało mi się, że słyszę jej kroki w kuchni. Albo jak bierze prysznic w łazience. Niestety, za każdym razem to tylko moja wyobraźnia. Nie miałam siły już płakać. Nie spałam już którąś noc z rzędu i nie chciałam przechodzić tego po raz kolejny. Chciałam wyjść z tego domu, który całym sobą przypominał mi o tym, o czym tak bardzo chciałam nie pamiętać. Odkładając album chwyciłam w dłonie komórkę. Włączyłam ją, bo od kilku dni była nieaktywna. Wyłączyłam ją zaraz po przyjściu do domu. Zaskoczona spojrzałam na wyświetlacz który wskazywał na łącznie sto nieodebranych połączeń i czterdzieści wiadomości. Głównymi adresatami byli Liam, Gemma i Louis. Zauważyłam też kilka połączeń od Nialla i Zayna. Przeglądając dalej napotkałam się także na Harry'ego. Nie mogłam sobie przypomnieć skąd miałam jego numer, ale sądząc o tym jak miałam go zapisanego mogłam się domyślać, że chłopak sam dorwał mój telefon. Przypomniałam sobie sytuacje z przed kilku dni. Jak zawiózł mnie do szpitala, a potem przygarnął do siebie. Był przy mnie. Cały ten czas kiedy tego najbardziej potrzebowałam. I kiedy miałam już nadzieję, że ta znajomość wzejdzie na dobry tor znów się zawiodłam. Po raz kolejny cierpię przez faceta. Tylko w tej sytuacji, ten facet jest mi zupełnie obcy. W przeciwieństwie do Liama którego znam prawie całe moje życie. Chciałabym teraz tak po prostu pójść przytulić się do niego. Było mi tak okropnie wstyd, że na niego naskoczyłam. Ale Harry tak namącił mi w głowie...
Kasowałam niepotrzebne wiadomości kiedy moją uwagę przykuła jedna. Otworzyłam ja i zaczęłam czytać.


Amy oddzwoń proszę. To pilne. Chodzi o Mii... 
Thomas xx


Wysłana dzisiaj rano. Zniknęła w tłoku tego wszystkiego. Szybko wybrałam odpowiedni numer i przyłożyłam telefon do ucha przygryzając wargę. Nic. Próbowałam jeszcze kilka razy ale po drugiej stronie zastałam tylko głuchą ciszę. Nie miałam pojęcia o co może chodzić. Tom nie był typem człowieka który pisał kiedy tylko chciał. Był naprawdę zajęty i musiało się stać coś cholernie ważnego, że napisał sms'a z Afryki. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. W przeciągu tych kilku dni było tutaj sporo osób. Między innymi Liam i Gemma. Dobijali się chyba z pół godziny prosząc żebym im otworzyła. Ale szybko zrezygnowali kiedy dotarło do nich, że nic z tego. Nie miałam ochoty na rozmowę z żadnym z nich. Choć wiem, że być może by mi to pomogło. Ogarnęłam się i postanowiłam otworzyć. Kiedy pociągnęłam za klamkę moim oczom ukazał się widok, którego się kompletnie nie spodziewałam. Zakryłam usta dłonią nie chcąc dopuścić do tego, abym się rozpłakała. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam i czy byłby to odruch dla byle kogo. Nie wiem czy zareagowałabym podobnie gdyby stała tu zupełnie inna osoba. Być może tak. Dopiero teraz dotarło do mnie jak okropnie samotna się czułam. Mulat nie czekając na zaproszenie wszedł do środka i niemal natychmiast zamknął mnie w mocnym uścisku który odwzajemniłam. Mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową ciesząc się, że ktoś przy mnie nareszcie jest.
- Zayn...- szepnęłam, a chłopak uciszył mnie jeszcze bardziej przyciągając do swojego torsu. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i bez słowa usiedliśmy na kanapie. Skrzyżowałam nogi, a szatyn zrobił to samo i już po chwili siedzieliśmy na przeciw siebie.
- Wszyscy się martwią. Nie chcesz z nikim rozmawiać. Sam bałem się, że zatrzaśniesz mi drzwi przed nosem.- zaśmiał się, a ja posłałam mu lekki uśmiech.
- Opowiesz mi co się stało?- zapytał, a ja spojrzałam na niego chwilę się zastanawiając. Wzięłam głęboki wdech i poczęłam mu opowiadać wszystko od początku. Począwszy od Kalifornii, wyjazdu Liama, aż do dziwnych zdarzeń z Harrym i Megan w roli głównej których byłam świadkiem. Wspomniałam także o Afryce i Mii którą kochałam jak młodszą siostrę. Zayn słuchał mnie uważnie potakując i od czasu do czasu zadając jakieś pytanie. Kiedy skończyłam poczułam się o wiele lepiej. Naprawdę tego potrzebowałam. Potrzebowałam aby mnie ktoś wysłuchał. Potrzebowałam kogoś obok siebie.
- Liam to świetny facet. Na pierwszy rzut oka widać, że mu na tobie zależy. A co Harry'ego...- przygryzł wargę zapewne szukając odpowiednich słów.
- Jest trudny. Kiedyś był zupełnie inny. Wesoły, miły, przyjazny. Ale nie daje się nikomu do siebie zbliżyć. Wszystkich odtrąca i daje sobą pomiatać. Tracimy przyjaciela. A najbardziej cierpi Gemma. Traci brata. Wydaje mi się, że on coś przed nami ukrywa. Boi się czegoś wyznać. Być może chce się uwolnić od Megan ale coś mu na to nie pozwala. Przecież tak nie wygląda zakochany chłopak.- powiedział, a ja skinęłam głową przypominając sobie jego mieszkanie. Racja. Tam od dawna nie ma ducha prawdziwej kobiety.
- Amy... wydaje mi się, że jesteś pierwszą osobą od wielu miesięcy która może mu pomóc. Oczywiście do niczego cię nie namawiam, bo na pewno Liamowi się to nie spodoba, ale... po prostu obserwuj. Bądź czujna bo on w każdej chwili może niemo wołać o pomoc. I wtedy być może tylko ty go usłyszysz.- patrzyłam na niego i już miałam zapytać o co mu dokładnie chodzi kiedy ponownie rozległ się dźwięk dzwonka. Szybko wstałam nie mając pojęcia kto to może być. Otwierając drzwi po raz kolejny dzisiejszego dnia stanęłam jak wryta. Chłopak miał na sobie ciemne jeansy i czarną koszulkę. Widać też było, że nie miał kontaktu z maszynką do golenia kilka tygodni. Tym razem to ja pierwsza rzuciłam się mu w ramiona.
- Tom!- uściskałam go mocno, a ten automatycznie odwzajemnił uścisk. Kiedy wreszcie go puściłam spojrzałam na niego. Miał smutny wyraz twarzy i przyglądał mi się z niepokojem.
- Coś się stało?- zapytałam rozpoznając ten wzrok. Ostatni raz widziałam go kiedy wyjawiał mi, że matka Mii właśnie zmarła. Ten wzrok przepowiadał złe wieści. Zauważyłam jak chłopak przełyka ślinę i kiwa twierdząco głową. Zanim zdążyłam się odezwać za mną pojawił się Zayn.
- Wszystko w porządku?- zapytał patrząc na mojego towarzysza. Thomas jednak nie spuszczał wzroku ze mnie. Uspokoiłam mulata ruchem ręki czekając na odpowiedź mojego przyjaciela. Po chwili ciszy niemal wyszeptał:
- Mia...


Thomas




Witam moje kochane mordki!
Dziś troszkę dłuższa notka niż zwykle i mam nadzieję, że dobrniecie do końca. ;)
A więc zacznijmy od tego, że chciałam ogromnie podziękować wam za wszystkie komentarze pod ostatnim postem! Na prawdę to ogromnie mnie motywuje (sądzę, że każdego kto pisze) i jak widać rozdział pojawił się wcześniej! :D Wiem, wiem... miałam się trzymać norm "poniedziałek albo wtorek". Jednak dzisiaj uwinęłam się wcześniej ze sprzątaniem i oto powstał rozdział! Mimo, że jeszcze rano nie miałam bladego pojęcia co napisać... Mój brat podsunął mi pomysł "Zabij Zayna" xd A ja taki "facepalm". W sumie to dzięki niemu w rozdziale pojawił się Zayn ;) Na początku faktycznie miałam go uśmiercić, albo chociaż wsadzić do szpitala, no ale... kiedy mowa już o mulacie to jak pewnie już każdy, albo prawie każdy wie- Zayn Malik odszedł z One Direction. Nie wypowiadałabym się w ogóle na ten temat, bo nie jestem ani ich fanką ani "Directioner", ale wypowiadam się z tego faktu, że przecież są głównymi bohaterami mojego opowiadania i bardzo lubię ich piosenki ;) Naprawdę. Testy mają naprawdę świetne i jest to ogólnie "mój klimat". Nie wiem czy zauważyliście ale to głównie z ich piosenek są dodawane cytaty do tytułów rozdziałów. No cóż... Nie rozpaczam z tego powodu. Ale zdenerwowałam się widząc te wszystkie płaczące i cierpiące fanki... Zrobiło mi się ich po prostu szkoda. Specjalnie założyłam twittera i umieściłam tam wzruszający post skierowany do Directioner, Zayna i reszty chłopaków. Wstawiłam to na ich tablice. I od razu zrobiło mi się lepiej, choć wiem, że pewnie żaden z nich nawet tego nie zauważy ;') No ale cóż... Według mnie zrobił dobrze. Sława bardzo wyniszcza. Widać to po tych wszystkich wielkich gwiazdach jak Michael Jackson, Amy Winehouse... Jeśli miałby skończyć umierając w wieku czterdziestu lat z przedawkowania to lepiej, że wiedział kiedy odpuścić, zastopować. Jeśli jest szczęśliwy to dlaczego wy macie płakać? Jeśli ktoś byłby zainteresowany przeczytaniem moich wypocin z twittera to zapraszam. Wersja polska http://www.twitlonger.com/show/n_1sldr1p i wersja anglojęzyczna (tak wiem skaleczyłam ten tekst bardzo ;c) który wstawiłam na ich tablice http://www.twitlonger.com/show/n_1sldoh9
Zmieniłam także playliste ;) Jak wam się podoba? Jeśli macie jakieś propozycje to śmiało. Wejdźcie w zakładkę "Pytania, zastrzeżenia, spam" i wklejajcie je w komentarzach :)
Macie ochotę na jakiś konkurs? Przypominam, że blog ma już ponad 15 tys. wyświetleń i z okazji 20 tys. chcę coś zorganizować? Macie jakieś pomysły? :) Jestem otwarta na wszelkie propozycje! Jeśli ktoś chciałby się ze mną skontaktować to śmiało piszcie na poczte: sylwiaczerwinska@spoko.pl lub anetkazajac@onet.pl Obie sprawdzam codziennie więc bez obaw, na pewno odpiszę ;)
Ostatnio jedna dziewczyna prosiła mnie, żebym pomogła jej w uporządkowaniu bloga. Oczywiście- pomogłam. Jeśli ktoś chciałby jeszcze skorzystać z mojej pomocy to także piszcie ;)
Ps. Jak wam się podoba nowy "efekt specjalny" :D


Komentujcie! To naprawdę bardzo motywuje ;)


























poniedziałek, 23 marca 2015

11. "Posłuchaj kogoś, kto był tam, gdzie ty. Leżysz na ziemi. Niepewny. Czy dasz radę to znieść?"

POV Harry


Stałem kilka metrów od niej opierając się o ścianę.  Bo co innego miałem robić? Ledwo zgodziła się żebym ją tu przywiózł. Zresztą, nie dziwię się jej. Przecież nazwałem ją suką. Zamiast sprawić żeby zaczęła mnie chociaż tolerować dolałem tylko oliwy do ognia. Teraz mnie nienawidzi. I najgorsze jest to, że mam tego pełną świadomość. Siedziała tam, patrząc w jeden punkt na ścianie. Palce splotła na swoich kolanach, a na jej twarzy gościł niewiarygodny ból. Po policzkach spływały strumienie łez choć ona sama łkała cichutko, niepostrzeżenie. Wciąż starała się być silna i nieugięta. Doskonale wiedziała, że ją obserwuję, choć sadzę, że nie przejmowała się tym jakoś szczególnie. Odkąd tu przyjechaliśmy nie odzywała się do mnie pomijając moment, kiedy kazała mi jechać do domu. Doskonale wiedziałem, że pod tą maską silnej i niezależnej kobiety kryje się krucha i delikatna dziewczyna. Dlatego nie mogłem jej teraz zostawić. Najchętniej podszedłbym do niej i po prostu przytulił. Ale mogłem się tylko domyślać jaka byłaby jej reakcja. W pewnym momencie podszedł do niej starszy facet ze stetoskopem w ręku. Brunetka gwałtownie wstała, a lekarz spojrzał w moim kierunku błagalnym wzrokiem. Długo nie myśląc podszedłem do nich stając obok. Spojrzałem na Amy która posłała mi tylko smutne spojrzenie ale zaraz przeniosła wzrok na mężczyznę. Długo żadne z nas się nie odzywało. Dopiero po chwili lekarz podniósł wzrok i rzekł zrezygnowanym głosem:
- Panno Knightley... Musi pani zidentyfikować ciało.- brunetka zakryła twarz dłońmi omal nie dusząc się własnymi łzami. Widząc jej stan sam zacisnąłem powieki. Przełknąłem ślinę i kiedy ponownie otworzyłem oczy dostrzegłem, że Amy oddaliła się wraz z lekarzem. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem za nimi. Wchodząc do sali zauważyłem jak pielęgniarki krzątają się obok jednego z łóżek odłączając wszelką aparaturę. Osoba leżąca na materacu miała zasłoniętą twarz. Ale każdy z nas wiedział kim jej ta postać. Amy powoli podeszła do łóżka ale gwałtownie się zatrzymała. Widziałem jak zaciska powieki, a jej klatka piersiowa w nierównym tempie unosi się i opada. Nie zastanawiając się, szybkim krokiem podszedłem do dziewczyny chwytając ją za rękę, która lekko się trzęsła. Brunetka podniosła na mnie oczy i mogłem zauważyć jak jej niebieskie tęczówki świecą się od łez. Patrząc na mnie, Amy mocniej ścisnęła moją rękę i wspólnie powoli podeszliśmy bliżej łóżka i leżącej na niej osoby. Lekarz spojrzał na mnie, a ja skinąłem lekko głową. Mężczyzna odsłonił ciało, a ja ponownie zacisnąłem powieki. Amy puściła moją dłoń i podeszła jeszcze bliżej. Opuszkami palców dotknęła bladej twarzy kobiety.
- Mamo...- szepnęła, a ja zauważyłem, że zaczęła ciężej oddychać. Niespodziewanie dziewczyna mocno wtuliła się w martwą kobietę zanosząc cichym płaczem.
- Mamo...- powtarzała w kółko ściskając coraz mocniej swoją martwą matkę. Trzęsła się coraz bardziej. Spojrzałem na lekarza który zaniepokojony kazał pielęgniarką ją stąd zabrać. Kobiety bezskutecznie próbowały odciągnąć dziewczynę, bo ta wciąż szarpała się i krzyczała. Podszedłem do niej  i ująłem w dłonie jej twarz, tym samy zmuszając ją, aby na mnie spojrzała.
- Amy. Amy spójrz na mnie.- poleciłem, a dziewczyna nieco się uspokajając uniosła swoje oczy z których można było odczytać tylko cierpienie i rozpacz.
- Amy, musimy iść. Ona odeszła, rozumiesz? Nic już tutaj nie pomożesz.- powiedziałem cicho i wciąż trzymając mocno dziewczynę ruszyliśmy do wyjścia. Kiedy wyszliśmy na korytarz przytuliłem ją do swojego torsu, a ona rozpłakała się na dobre. Oparłem brodę o czubek jej głowy składając na nim pocałunki. Brunetka wtuliła się we mnie mocząc koszulkę którą miałem na sobie.
- Już dobrze...- szeptałem, lekko nami kołysząc. Usiadłem na krześle sadzając dziewczynę obok siebie. Nadal trzymałem ją w ramionach, a kiedy nieco się uspokoiła szepnęła cichutko odrywając się ode mnie.
- Dzwoniłeś do Liama?- spodziewałem się tego pytania, choć miałem cichą nadzieję, że o tym zapomniała. Już w samochodzie mnie o to prosiła. Przełknąłem ślinę spuszczając wzrok.
- Nie przyjedzie.- powiedziałem nie patrząc jej w oczy. Doskonale wiedziałem, że jej twarz wyraża teraz jeszcze większy ból o ile to było w ogóle możliwe. Dopiero po chwili odważyłem się podnieść wzrok aby na nią spojrzeć. Lustrowała mnie tymi swoimi niebieskimi tęczówkami czekając na odpowiedź. Musiałem jej to jakoś wyjaśnić. Myśl Styles, myśl...
- Kazał mi się tobą zająć. Upił się i powiedział, że nie przyjedzie. Podobno znalazł jakąś laskę...- nie wiem po co dopowiedziałem ostatnie zdanie. Chyba po to, żeby jeszcze bardziej pogrążyć go w jej oczach. Co to miało na celu? Przecież wszystko co przed chwilą powiedziałem było kłamstwem. Liam wysłał mi sms'a pół godziny temu czy wszystko jej w porządku bo Amy miała wyłączony telefon i czy będziemy źli jeśli zostanie z Zaynem i Louisem którzy byli już nieźle nawaleni i trzeba było ich pilnować żeby nie zrobili niczego głupiego. Odpisałem, żeby się nie martwił i że damy sobie radę. Nie wspomniałem mu ani słowem o tym, że matka Amy właśnie zmarła i że dziewczyna jest roztrzęsiona. Dlaczego więc ją okłamałem? Przecież mogłem się spodziewać, że to wyjdzie na jaw. Ale musiałem tak postąpić. Po prostu musiałem... Może i jestem pieprzonym egoistą ale chciałem czuć się wreszcie potrzebny. Chciałem żeby Amy to we mnie miała wsparcie, a nie w Liamie. Nie teraz. Nie dziś. Chciałem pierwszy raz od kilku miesięcy czuć, że jestem dla kogoś ważny. Nawet jeśli ten ktoś ma mnie potem znienawidzić. Brunetka słysząc moje słowa zacisnęła usta w cienką linię i patrząc na mnie ponownie mnie objęła. Sama z siebie. Odwzajemniłem uścisk gładząc dziewczynę po plecach.
- Odwieziesz mnie do domu?- zapytała, a ja skinąłem głową posyłając jej lekki uśmiech. Szliśmy trzymając się za ręce. Nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak jak teraz.






***




- Harry, to nie jest mój dom.- stwierdziła brunetka, kiedy zatrzymaliśmy się pod budynkiem.
- Tak, wiem. Bo należy do mnie.- powiedziałem odpinając pas. Dziewczyna spojrzała na mnie i chwilę potem sapnęła zrezygnowana odpinając swój.
- Dlaczego mnie to nie dziwi?- otworzyła drzwi wysiadając z pojazdu. Uśmiechnąłem się pod nosem i zaraz potem dołączyłem do brunetki. Tym razem zachowywała dystans między nami i przyjemne ciepło zastąpiła ponownie chłodna aura, która przez ostatnie kilka miesięcy stała się moją nieodłączną towarzyszką. Otworzyłem drzwi mieszkania i momentalnie pożałowałem, że ją tutaj zabrałem. Do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach tytoniu i alkoholu. Normalnie bym się tym nie przejął. Mieszkając w takich warunkach ponad rok, można się przyzwyczaić. Ale mając obok siebie Amy coraz bardziej zacząłem się przekonywać w jakie gówno się wplątałem. Zauważyłem, że dziewczyna przez moment waha się jakby nie wiedząc czy ma iść dalej, czy się wycofać. Spojrzała na mnie i w tym momencie wiedziałem, że nie chodzi jej o smród i syf panujący w domu. 
- Wyjechała na wakacje.- powiedziałem tylko i nie czekając na jej reakcje ruszyłem do kuchni. 
- Napijesz się czegoś?- spytałem kiedy brunetka opierając się o blat zaczęła bawić się swoimi placami. Wyglądała naprawdę uroczo. Uśmiechnąłem się pod nosem stając do niej plecami. Bo długiej ciszy usłyszałem jej cichy głos.
- Jesteś szczęśliwy?- odwróciłem się przodem do niej marszcząc brwi. Nie wiedziałem co mam jej na to odpowiedzieć. Czy jestem? Nie mam pojęcia co to znaczy odkąd pojawiła się Megan. Odkąd utraciłem siostrę i przyjaciół. Odkąd zacząłem tracić siebie. Ale przecież tego nie mogłem jej powiedzieć.
- A ty?- spytałem wymijająco, a brunetka nie patrząc na mnie wzruszyła ramionami.
- Mój ojciec zmarł cztery miesiące temu na raka, moja mama właśnie zginęła, a przyjaciel w którym miałam jedyne oparcie po prostu mnie zostawił. Czy w tej sytuacji mam prawo być szczęśliwa?- otwarłem usta ze zdziwienia. Ta dziewczyna nie przestawała mnie zaskakiwać. Nie miałem pojęcia, że nie ma ojca. Nie miałem pojęcia, że tak bardzo cierpi. Że czuje się tak bardzo samotna. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć kiedy brunetka ponownie się odezwała.
- Zostałam całkiem sama. Nie mam już nikogo Harry. Samotność nie może dawać szczęścia. - szepnęła, a po jej bladym policzku spłynęła pojedyncza łza. Podchodząc do niej zamknąłem ją w mocnym uścisku. Walczyłem sam ze sobą. Dokonane wiedziałem o czym ona mówi. Wiedziałem, bo choć miałem rodzinę i bliskich byłem sam. Prowadząc brunetkę do pokoju zastanawiałem się nad tym, czy dobrze zrobiłem okłamując ją. Źle się z tym czułem ale teraz nie było już odwrotu. Kiedy pokazałem dziewczynie pokój, wychodząc szepnąłem do niej:
- Są ludzie którzy choć mają wszystko, są samotni. Nie mają tego co najważniejsze. Nie znają miłości ani przyjaźni. Ty, Amy jesteś inna. Jesteś silna i masz wokół siebie ludzi którzy są ci bliscy. Być może ty o tym jeszcze nie wiesz ale masz takich wokół siebie.- "masz mnie"- chciałem dopowiedzieć ale wiedziałem, że to nie jest najlepszy moment. Kiedy chciałem zamknąć drzwi usłyszałem jeszcze jej cichy głos:
- Słodkich snów Harry.


POV Amy



Otworzyłam oczy i zaraz do moich nozdrzy uderzył obcy zapach. Męskie perfumy... Usiadłam gwałtownie i rozglądając się po pomieszczeniu dostrzegłam, że to nie jest ani mój pokój ani Liama. I wtedy wszystkie wspomnienia z wczoraj wróciły. 
Wtargnęły do mojej głowy ze zdwojoną siłą. Zakryłam twarz dłońmi przypominając sobie wszystko po kolei. Telefon... Zrozpaczony głos kobiety ze szpitala... Zmasakrowane zwłoki mamy... Harry...
Harry! Jestem u Harry'ego! Przetarłam twarz dłońmi starając się ogarnąć. Nie mogłam pokazać mu, że jestem słaba. Wiem, że to nic złego. Każdy przecież ma jakieś słabości, wady. Ale mama zawsze uczyła mnie, że nie należy ich okazywać. Że ludzie cieszą się z naszych porażek bo są zwyczajnie zazdrośni. Dlatego właśnie nie mogłam pokazać Harry'emu, że cierpię. Wstałam z łóżka dostrzegając, że mam na sobie o wiele za dużą koszulę. Mogłam się tylko domyślać do kogo należy. Czarny materiał sięgał mi do połowy ud, na których miałam krótkie spodenki. Włosy spięłam w koka i tak ubrana zeszłam na dół, jak mogłam się spodziewać do pomieszczenia, który był kuchnią. Rozejrzałam się wokół ale nigdzie nie znalazłam chłopaka. Spojrzałam na zegarek który wskazywał 7.30. No tak. Pewnie jeszcze smacznie spał. Nie dziwię się mu. Pewnie był wykończony. Postanowiłam zrobić coś pożytecznego i trochę posprzątać oraz zrobić śniadanie. Zmyłam naczynia i trochę ogarnęłam kuchnie, a potem salon. Kiedy było już w miarę czysto zabrałam się za smażenie naleśników. Zajęta przyrządzaniem posiłku nie zauważyłam jak Harry wszedł do pomieszczenia. Podniosłam wzrok widząc chłopaka opartego o framugę drzwi z szerokim uśmiechem na twarzy. Ręce skrzyżował na torsie i przyglądał mi się z zaciekawieniem. Posłałam mu szybki uśmiech i wróciłam do przerwanego zajęcia. 
- Długo tak stoisz?- spytałam nie patrząc na niego. 
- Chwilę.- odpowiedział podchodząc do mnie. Czułam jak staje za moimi plecami. Czułam na sobie jego wzrok, a na szyi jego ciepły oddech rozbijający się o moją skórę. 
- Ładnie ci w tej bluzce.- mruknął tym swoim zachrypły głosem, a ja ponownie uśmiechnęłam się pod nosem. Zauważyłam jak chłopak wymija mnie i siada przy stole. Skończyłam smażyć ostatniego naleśnika i dosiadłam się do niego.
- Dawno nikt nie robił mi śniadania.- przyznał i zabrał się za pierwszego naleśnika. Miał na sobie spodnie dresowe i biały T-shirt, który idealnie opinał jego klatkę piersiową, a co za tym idzie, ukazywał jego najmniejszy mięsień. 
- Megan nie przynosi ci śniadań do łóżka? - spytałam z nutką sarkazmu i kątem oka zauważyłam, że Harry nieruchomieje. Przełknął głośno ślinę i spuszczając wzrok odpowiedział:
- Megan nie potrafi nawet zrobić kanapek.- przyznał i dopiero wtedy na niego spojrzałam. Zaciskał pięści wbijając wzrok w talerz. Zrobiło mi się głupio ale nie chciałam wypytywać o szczegóły. Nie miałam zamiaru ingerować w jego sprawy osobiste. Długo żadne z nas się nie odzywało. Każdy zajął się swoimi myślami. Ciszę przerwał cichy głos chłopaka.
- Amy. Jeśli chodzi o wczoraj to...- zaczął ale mu przerwałam.
- W porządku. Jest OK. Po prostu zapomnijmy.- powiedziałam i posłałam mu słaby uśmiech. Oczywiście, że pamiętałam o tym, że nazwał mnie suką. Pamiętałam również o tym, że nadal to ten sam Harry za którym niezbyt przepadam. Ale może zbyt szybko go oceniłam. Przecież wcale nie musiał mnie zawozić do tego szpitala. Wcale nie musiał tam ze mną być i brać mnie do siebie. Nie musiał, a jednak to zrobił. Być może faktycznie nie jest takim dupkiem za jakiego go miałam. Chłopak chciał jeszcze coś powiedzieć ale przerwał mu dzwonek do drzwi. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on wzruszył ramionami i poszedł otworzyć. Ja w tym czasie wstałam i zaczęłam po nas sprzątać.
- Harry! Widziałeś Amy?! Ma wyłączoną komórkę i...- odwróciłam się słysząc znajomy głos i zamarłam widząc go w progu. 
- Amy? Amy, Boże tak się martwiłem!- krzyknął Liam i szybkim krokiem podszedł do mnie z zamiarem przytulenia. Ja jednak odsunęłam się nie dając mu takiej możliwości.
- Martwiłeś...- powtórzyłam patrząc na niego tępym wzrokiem. Bolało mnie to, że wolał jakąś pierwszą lepszą dziwki ode mnie. Bolało mnie to, że zamiast w nim, miałam oparcie w całkiem obcej osobie. Nagle napadła mnie fala złości.
- I pewnie myślałeś też o mnie kiedy pieprzyłeś wczoraj jakąś pierwszą lepszą laskę.- warknęłam i zauważyłam, że chłopak patrzy na mnie jak na idiotkę. Zmarszczył brwi nie odrywając ode mnie wzroku.
- O czym ty mówisz?- zapytał, a ja czułam jak wzrasta we mnie złość.
- Nie zgrywaj idioty!- krzyknęłam, a chłopak lekko drgnął zdziwiony moim wybuchem. Szybkim krokiem podeszłam do niego czując jak w oczach zbierają mi się łzy.
- Wiesz kto przy mnie był kiedy ty bawiłeś się w najlepsze?- spytałam nie dając mu odpowiedzieć.
- Harry. Człowiek który jest mi prawie obcy był przy mnie kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Natomiast ty, jedyna bliska mi osoba zostawiłeś mnie.- zacisnęłam zęby z całych sił powstrzymując łzy.
- Amy, na litość boską o czym ty mówisz?! Wczoraj wysłałem Harry'emu sms'a bo nie mogłem dodzwonić się do ciebie. Odpisał mi, że wszystko w porządku i że dacie sobie radę. Zostałem więc z chłopakami którzy schlali się w trzy dupy. Ale cały czas myślałem o tobie. Nie rozumiem skąd wzięło ci się to, że spałem z jakąś dziewczyną.- oddychałam ciężko nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Mój umysł nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Przeniosłam wzrok na Harry'ego który stał w progu przypatrując się naszej dwójce. Dostrzegłam jak jego oczy szklą się od łez. Jednak w tym momencie miałam to gdzieś. 
- Nic nie jest w porządku...- szepnęłam, podchodząc do lokatego. 
- Amy, ja ci to wszystko wyjaśnię...- zaczął, ale nie dane było mu skończyć. Zaciskając pięści warknęłam:
- Ty cholerny kłamco! Co chcesz mi wyjaśniać? Że jesteś zapatrzonym w siebie dupkiem, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Czy to, dlaczego podstępem zatrzymałeś mnie przy sobie wykorzystując mój ból. Po tym co wczoraj dla mnie zrobiłeś miałam mieszane uczucia. Zastanawiałam się nawet czy nie oceniłam cię zbyt surowo. Ale teraz wiem, że od początku miałam rację. Że jesteś dokładnie taki, za jakiego cię miałam.- po moim monologu ruszyłam w stronę drzwi zarzucając na ramiona kurtkę. Nie przejmowałam się tym, że mam na sobie za dużą koszulkę Harry'ego i luźne szorty. Nie obchodziło mnie kompletnie nic. Chciałam tylko jak najszybciej się stąd wydostać. Kiedy stałam już przy drzwiach odwróciłam się jeszcze na chwilę patrząc na lokatego który stał ze smutnym wyrazem twarzy i kierując do niego słowa zacisnęłam pięści:
- Teraz nienawidzę cię jeszcze bardziej.



POV Liam



Stałem jak sparaliżowany nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Mój umysł nie mógł zarejestrować tego, co stało się zaledwie kilka minut temu. Nie wiedziałem co myśleć o tym, że znalazłem ją właśnie u Harry'ego. W mojej głowie kotłowały się najprzeróżniejsze myśli. 
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić Styles...





Witam mordencje! :D Dzisiaj trochę smutnawy rozdział ale ogólnie jest okey ;p 
Myślę nad założeniem drugiego bloga xd mam kilka pomysłów ale na razie to tylko szkice i jeszcze nic nie jest wiadome. Jeśli drugi blog by powstał, nap pewno byłaby to jakaś historia fantasy, kryminał czy coś a'la ten teges xD
Mój blog ma już prawie 14 tys. wejść. Co powiecie na mały konkursik z okazji 20 tys? :D Wypowiadajcie się kochani! :)
Komentujecie misie bo to naprawdę motywuje! 
Do poniedziałku! :)






































poniedziałek, 16 marca 2015

10. "Wiesz, że będę Twoim życiem, Twoim głosem, Twoim powodem by być(...). Odnajdę odpowiednie słowa, które wypowiem zanim mnie dzisiaj opuścisz."

Przeczytaj notkę pod rozdziałem! :)



POV Amy



Stałam na tarasie wpatrując się w widok który rozciągał się przed moimi oczami. Zachodzące słońce, szum fal rozbijających się o skały, ciepły piasek muskający bose stopy przy każdym kroku. Wzięłam głęboki wdech zamykając oczy. Uśmiechnęłam się oplatając się dłońmi. Tu było cudownie. Ta okolica mnie uspokajała. Tego właśnie było mi trzeba. Spokoju, czasu i... znieruchomiałam czując na swoich biodrach czyjeś dłonie. Ktoś przyciągnął mnie do siebie tuląc mocno w swój tors. Przeszedł mnie dreszcz kiedy chłopak musnął wargami mój obojczyk. Pochyliłam głowę odrobinę w lewo, aby dać mu lepszy dostęp do mojej szyi.
- Witaj Nieznajomy.- powiedziałam cicho doskonale zdając sobie sprawę z tego, że ciepłe dłonie znajdujące się na moich biodrach mogą należeć tylko do jednej osoby.
- Witaj Nieznajoma...- usłyszałam cichy, zachrypły głos. Zamarłam, zdając sobie sprawę z tego, że to nie Liam stoi za mną. Wytężyłam wszystkie zmysły próbując zidentyfikować perfumy. Niestety, były mi nieznane. Odwróciłam się gwałtownie cofając się kilka kroków w tył. Moim oczom ukazała się burza loków oraz piękne zielone tęczówki. Wpatrywałam się w nie tracąc zmysły. Chłopak posłał mi ciepły uśmiech pokazując swoje dołeczki. Nadal nieco zaszokowana odwzajemniłam gest. Zagryzłam wargę zauważając, że brunet ma na sobie seksowny biały T-shirt i czarne spodnie. Staliśmy wpatrując się w siebie gdy nagle znikąd dało się słyszeć muzykę. Cichy odgłos melodii którą kiedyś już musiałam słyszeć. Nie mogłam sobie jednak przypomnieć gdzie. Chłopak podszedł do mnie unosząc delikatnie moją prawą dłoń. Spuściłam wzrok nie chcąc mu patrzeć w oczy. Onieśmielał mnie. Cholernie mnie onieśmielał jak nigdy żaden chłopak. Poczułam na swoich plecach jego dłoń. Dopiero teraz odważyłam się podnieść wzrok. Przełknęłam ślinę czując jak w brzuchu uwalnia się stado motyli. Brunet oparł swoje czoło o moje i po chwili kołysaliśmy się w rytm muzyki. Wciąż wpatrując się w jego oczu poczułam, jak jego dłoń z moich plecach przenosi się na moje pośladki. Ścisnął je lekko na co ja jęknęłam. Loczek uśmiechnął się szerzej, a ja przygryzłam dolną wargę. Nienawidziłam tego jak na mnie działał. Wkurzało mnie to, że rozpływałam się pod jego dotykiem. Przecież tak nie można! Nie zostając mu dłużna zjechałam dłonią pod jego koszulkę. Przejechałam po jego idealnie umięśnionym torsie uśmiechając się szeroko. Niespodziewanie chłopak złapał mnie pod nogi i podniósł wysoko na co krzyknęłam śmiejąc się głośno. Lokaty zaniósł mnie do sypialni kładąc delikatnie na łóżku. Ściągnął moją bluzkę a ja zrobiłam to samo z jego koszulką. Po chwili byliśmy już w samej bieliźnie. Chłopak składał mokre pocałunki na mojej szyi, piersiach, brzuchu... zjeżdżał coraz niżej a kiedy dotarł do mojej kobiecości ponownie wrócił do szyi. Wiłam się czując na błądzi dłońmi po moim nagim ciele. Czułam jego dłonie na moich plecach kiedy bezskutecznie próbował pozbyć się mojego stanika. Nie radził sobie jednak z zapięciem na co ja zaśmiałam się pod nosem. Loczek widząc to wydął wargi ale zaraz potem pocałował mnie w nos.  Brunet nagle zatrzymał się i nadal będąc nade mną spojrzał mi głęboko w oczy z poważnym wyrazem twarzy. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Odgarnął kosmyki włosów z mojej twarzy po czym szepnął:
- Boję się stracić Ciebie...- uśmiechnęłam się lekko gładząc go po twarzy.
- Niepotrzebnie Harry. Przecież wiesz, że będę.- wyszeptałam na co on pokręcił głową.
- Moja obecność nie wróży niczego dobrego. Amy, ja nie chcę Cię...- zaczął, lecz nie dane mu było skończyć. Nagle zawisł w bez ruchu ze strasznym wyrazem twarzy. Wykrzywił się w grymasie bólu, a ja uniosłam się do pozycji siedzącej. Dopiero teraz zauważyłam, że w pokoju prócz nas znajduje się ktoś jeszcze. Blondynka stała przede mną z wyrazem twarzy który wyraźnie ukazywał nienawiść, złość i zemstę. Zauważyłam w jej dłoni krwawiący nóż. Zasłoniłam dłonią usta aby nie krzyknąć, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, do kogo należy krew. Przeniosłam wzrok na chłopaka który leżała na łóżku twarzą do góry. Jego oczy były zamknięte a on oddychał płytko i nierównomiernie. Plama na białej pościeli powiększała się z każdą sekundą. Zaczęłam płakać zapominając o obecności drugiej, żywej osoby w tym pokoju. Kiedy odrobinę się uspokoiłam uniosłam wzrok. Megan patrzyła na mnie morderczym wzrokiem a ja zacisnęłam szczęki.
- Jeśli nie może być mój, nie będzie niczyj...



Otworzyłam gwałtownie oczy ciężko dysząc. W pokoju było bardzo jasno co wskazywało na to, że zapewne przespałam pół dnia. Starałam się uspokoić nierównomierny oddech. "To tylko sen, Amy. Tylko sen..."- powtarzałam sobie w myślach. Ale skąd do cholery u mnie takie popieprzone sny?! Jęknęłam głośno czując jak zaraz eksplodują mi skronie. Czemu tak bardzo boli mnie głowa? Masując skronie starałam sobie przypomnieć wszystko co wydarzyło się wczoraj. Nagle fala mieszanych uczuć uderzyła mnie tak mocno, jakbym właśnie została spoliczkowana. Odwróciłam głowę gotowa spotkać tam pewnego bruneta lecz nie zastałam nic prócz pięknie zaścielonego łóżka i... róży. Uniosłam się do pozycji siedzącej chwytając w dłonie kwiat. Uśmiechnęłam się szeroko unosząc go wyżej. Głaskałam jego płatki zauważając, że na szafce obok łóżka leży butelka z wodą i jakaś kartka. Sięgnęłam po nią czytając:

Kac morderca jak to mówią ;)
Masz tutaj proszki na ból głowy.
Jesteśmy w studiu.
Wrócimy niedługo.
Buźki ;*
Liam xx


Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. "Jaki on kochany... Tak się cieszę, że cię znalazłam Liam...". Łyknęłam proszki które zostawił mi chłopak po czym położyłam się ponownie wtulając w koszulkę Liam'a którą miałam na sobie. Zaraz... dlaczego ja mam na sobie jego koszulkę? I nie mam spodni... Pięknie... spałam w majkach z napalonym i niewyżytym facetem. No cóż. Nie zdarzało się do rzadko. Kiedyś mieliśmy zwyczaj spać u siebie chociaż dwa razy w tygodniu. Znaliśmy się na tyle długo, że rodzicie nie mieli nic przeciwko temu.
- Liamson!- krzyknęłam wesoło widząc mojego psiaka który pojawił się... w sumie znikąd w moim pokoju. To znaczy, w pokoju Liama.
- Jak się tutaj miałeś?- spytałam gładząc psiaka po łebku. Wtulił się we mnie cichy mruczeć. Zachowywał się jak kociak. Ale wolałam nie mówić tego na głos, bo psy przecież rozumieją wiele rzeczy, a ta uwaga mogłaby go obrazić.
Po pół godzinie bezczynne leżenia i głaskania Liamsona postanowiłam coś zrobić. Ból głowy był już nieznaczny a mnie nie chciało się zostawać samej w domu. Nie wiedziałam kiedy chłopcy wrócą, więc postanowiłam zrobić niespodziankę im. Mniej więcej orientowałam się gdzie znajduje się studio nagrań. Było ich kilka ale wydawało mi się, że  to będzie strzał w dziesiątkę. Najwyżej się wrócę. Nie mam nic do stracenia. Schodząc na dół zauważyłam na stole pęk kluczy. Pasowały do drzwi, więc ubierając się we wczorajsze ubrania ruszyłam spacerkiem do swojego domu. Musiałam wziąć szybki prysznic i się przebrać. Nie miałam w zwyczaju siedzieć dwie godziny w łazience, więc uwinęłam się stosunkowo szybko. Byłam gotowa po pół godzinie. Liamsona dostawiłam w domu chłopaków uprzednio dając mu jakieś psie jedzenie i wodę. Nic mu nie będzie. Bardziej martwiłabym się o mieszkanie chłopaków...
Pogrążona we własnych myślach szłam tam, gdzie niosły mnie nogi. Po chwili znajdowałam się już przed sporym budynkiem który był zwany jako "Music Studio "Stars Ever" ". Trochę dziwna nazwa ale przeczucie podpowiadało mi, że to tutaj.  Po chwili znajdowałam się już wewnątrz budynku. Pomieszczenie w którym się znajdowałam było przestronne i dość spore. W roku znajdowała się kanapa oraz mały stolik, wszędzie były jakieś rośliny, a naprzeciwko mnie dostrzegłam spore biurko za którym siedziała kobieta. Podeszłam do niej i przywitałam się posyłając jej ciepły uśmiech który odwzajemniła.
- W czymś pomóc?- zapytała uprzejmie. Była kobietą wyraźnie po czterdziestce choć wyglądała wspaniale jak na swój wiek. Zdradzały ją tylko widoczne zmarszczki wokół jej oczu. Jej długie blond włosy spięte w dbałego koka i niebieskie tęczówki które kojarzyły mi się z oceanem. Była piękna i byłam niemal pewna, że gdzieś ją już widziałam...  "Chciałabym tak wyglądać w jej wieku...".
- Szukam chłopaków z zespołu One Direction.- wyjaśniłam nadal się uśmiechając. Kobieta lustrowała mnie przez chwile na co zmieszana dodałam:
- Jestem ich przyjaciółką.- blondynka uśmiechnęła się pod nosem nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Przyznam, że w tym momencie czułam się nieco niezręcznie.
- Piąte piętro, trzecie drzwi na lewo.- powiedziałam tylko ciche "dziękuję" po czym ruszyłam w stronę windy. Zatrzymał mnie jednak głos starszej kobiety:
- Tylko nie mów nikomu, że to ja Cię wpuściłam bo będziemy miały kłopoty. Normalnie nie wpuszczamy osób trzecich podczas nagrań. Ale Ty...- przerwała, a ja skierowałam na nią swój wzrok.
- Jesteś cudowną dziewczyną, wspaniałym lekarzem i jestem pewna, że będziesz najlepszą matką. Nawet nie wiesz ile bym oddała, aby moja córka była choć w połowie taka jak Ty....- odrobinę mnie zszokowała ale zrobiło mi się miło. Posłałam jej ostatni uśmiech po czym wsiadłam do windy.
Stałam przed drzwiami z napisem "Studio nagrań nr 456". 456? To ile oni tutaj tego mają? Zawahałam się przez chwilę trzymając w dłoni klamkę. A co jeśli oni nie życzą sobie mojej obecności? Będę im tylko przeszkadzała. No i będzie tam Harry... Na samą myśl o nim przeszły mnie ciarki. Ciekawość jednak wzięła górę i jednym szybkim ruchem znalazłam się w środku. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Panowała tutaj ciemność więc trudno mi było cokolwiek wypadać. Moją uwagę przykuło nieduże szklane pomieszczenie. A raczej szyba postawiona na środku. Za szklaną ścianą siedziało pięcioro chłopaków. Każdy miał swój mikrofon oraz coś przypiętego nad sercem. Chłopcy żywo o czymś dyskutowali. Liam i Louis śmiali się z czegoś co pierwszy z nich pokazał mu na jakimś urządzeniu. Niall siedział poprawiając wysokość mikrofonu,, a zaraz obok niego siedział Zayn. Wpatrywał się on w skupieniu w osobę znajdującą się tuż obok. Harry miał spuszczoną głową jak zbity pies tak, że nie mogłam widzieć jego twarzy. Nie mogli mnie widzieć bo stałam całkiem w cieniu. Światło padało tylko na ich małe pomieszczenie i na kanapę która znajdowała się kilka kroków przede mną. Usłyszałam nagle dziwny szelest a zaraz potem zauważyłam jak chłopcy siadają wygodnie na swoich krzesłach. Nie trzeba było być geniuszem żeby wiedzieć, że zaraz zaczną śpiewać. Nie myliłam się. Po chwili zauważyłam jak Liam pochyla się do mikrofonu, a z jego ust wydobywają się pierwsze dźwięki.









 Na jego twarzy widziałam skupienie, co potwierdzał fakt, że chłopak miał zamknięte oczy. Wsłuchiwałam się w to nieświadomie podchodząc bliżej. Uśmiechałam się słuchając magi którą może stworzyć człowiek. Który w tym momencie wytwarza mój przyjaciel. Przeniosłam wzrok z niego na innych którzy w dalszym ciągu mnie nie zauważyli. Na ich twarzach także można było zauważyć skupienie. Mój wzrok zatrzymał się na Harrym. Chłopak zaczął śpiewać a mnie przeszedł dreszcz kiedy usłyszałam jego głos. Objęłam się rękami wpatrując się w skupieniu w chłopaka. Nie wiem kiedy nastąpiła chwila kiedy brunet uniósł wzrok i spojrzał na mnie. W pierwszym odruchu wystraszyłam się i chciałam wycofać. Uciec jak najdalej stąd. Jego zielone tęczówki przewiercały moje kiedy wszyscy zaczęli śpiewać refren. Przeniosłam wzrok ponownie na Louisa który akurat śpiewał solówkę. Chłopak również mnie zauważył i pomachał. Odmachałam mu posyłając szeroki uśmiech. Szybko jednak zszedł z mojej twarzy kiedy usłyszałam ponownie głos zielonookiego. Spojrzałam na niego, a on śpiewał jakbyśmy byli tam tylko my. Jakby próbował wyśpiewać mi wszystko czego bał się powiedzieć. Wszystko co go gryzło i co leżało na dnie jego serca. Moją uwagę przykuła jego warga. Widniała na niej spora szkarłatna szrama. Skrzywiłam się na wspomnienie wczorajszego dnia i dzisiejszego snu... Posłałam mu smutny uśmiech przenosząc wzrok na Liama który musiał wpatrywać się we mnie już dłuższą chwilę. Słysząc słowa jego piosenki uśmiechnęłam się do niego. Tak bardzo cieszyłam się, że mam go znów przy sobie. Że nie jestem sama... Wiem, że tylko on rozumiał mnie w stu procentach. Wsłuchałam się tak bardzo, że nawet nie zauważyłam jak po solówce Zayn'a piosenka dobiegła końca. Liam chciał do mnie wyjść, ale zatrzymał ich jakiś nieznany mi mężczyzna. Spojrzał na mnie na co ja uśmiechnęłam się nieśmiało. Wskazał na mnie ruchem głowy na co cała piątka się odwróciła. A raczej czwórka bo Harry stał z boku wpatrując się we mnie cały czas. Widziałam jak chłopcy zaczęli wychodzić, a pierwsze szedł Harry. Zauważyłam, że chciał do mnie podejść lecz Liam był pierwszy.
- Hej, mała! Jak Ty się tu dostałaś?- spytał podnosząc mnie do góry. Złożył na moim policzku czuły pocałunek na co zaśmiałam się pod nosem. Kątem oka zauważyłam jak Harry wycofuje się i opeira o ścianę masując skronie. Moją uwagę przykuł jednak mój przyjaciel.
- Wpuściła mnie ta miła pani z dołu. Tylko cii bo dostanie nam się obu.- powiedziałam zakrywając usta chłopaka palcem.
- To podobne do Lydii. Ona ma nosa do osób. Czasem nie mieści mi się w głowie, że ma taką córkę. Megan ani  trochę nie jest do niej podobna.- wpatrywałam się z niedowierzaniem w Louisa. Teraz dotarło do mnie dlaczego ta kobieta wydała mi się znajoma. Chciałam coś powiedzieć ale powstrzymał mnie głośny huk drzwi. Zauważyłam, że Harry wybiegł kiedy tylko wspomnieliśmy o Megan. No tak... biegnie przytulić ukochaną dziewczynę. "Leć Harry. Inaczej ta jędza znów cię pobije..."- pomyślałam i nagle ogarnęła mnie fala złości. Na Megan- że jest taką podłą suką i traktuje Harry'ego jak śmiecia, na siebie- że mój umysł nie może wyrzucić tego dupka ze świadomości i przede wszystkim na Harry'ego którego nawet nie lubiłam. Wydawał mi się być zaborczy, niemiły i nieczuły. Traktował Megi jak dziwkę. Zresztą... oboje byli siebie warci.
- Chciałam wam zrobić niespodziankę. Nie chciałam przeszkadzać...- wyznałam i nagle znikąd za plecami Liama znalazł się ten sam mężczyzna który wskazywał na mnie rozmawiając z chłopakami chwilę temu.
- Przeszkadzać? Amy, skarbie ty musisz przychodzić tutaj częściej. Nagrywaliśmy ten kawałek pięćdziesiąt razy, a oni zaśpiewali go sto razy lepiej kiedy ty się zjawiłaś. Działasz na nich dziewczyno!- powiedział wychodząc klepiąc mnie lekko po ramieniu. Chłopacy wpatrywali się we mnie tępo na co ja uniosłam brew.
- No co?- spytałam nie wiedząc o co im chodzi. Wszyscy nagle zaczęli się śmiać a Liam wziął mnie na ręce kierując się za chłopakami którzy właśnie wychodzili.
- Widzisz jak na nas działasz Amy? Chyba częściej będę cię musiał porywać.- powiedział wciąż mnie nie puszczając.
- Nie będziesz mnie musiał porywać. Pójdę za tobą choćby do piekła.- wyszeptałam wprost do jego ucha. Ten zaśmiał się i również szepnął:
- Nie kuś potworze...-musnęłam kąciki jego warg cicho się śmiejąc. Może czasem zachowywaliśmy się jak para. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że dziewięćdziesiąt procent przechodniów tak nas postrzega, a pozostałe dziesięć to niewidomi. Jednak my znaliśmy prawdę. Oboje wiedzieliśmy, że nie wolno przekraczać nam wyznaczonej granicy. Byliśmy dla siebie jak rodzeństwo i kochaliśmy się jak rodzeństwo. Taka miłość była silniejsza niż ta między dwoma kochankami. Mogliśmy oddać za siebie życie byle drugie było szczęśliwe. Jednak nie ograniczaliśmy się. Do niczego nie zmuszaliśmy. Zawsze można było podjąć decyzję. Dokonać wyboru. Byłam całkowicie pewna, że on myślał dokładnie tak samo. Zawsze tak było. Nawet kiedy los rozdzielił nas na tak długo. Rozdzielił nas, abyśmy kilka lat później spotkali się ponownie.



POV Harry



Była tam. Stała wpatrując się w niego jak w obrazek. Zachowywała się jakby byli tam zupełnie sami. Objęła się ramionami podchodząc bliżej nas. Chyba nie zrobiła tego świadomie, ale jednak. Zdawało mi się, że pierwszy ją ujrzałem. Nie miałem najmniejszej ochoty na nagrywanie tych durnych piosenek do tej pieprzomej płyty. Co za ironia... większość z nich sam pisałem. To mnie uspokajało. Dawało mi odrobinę swobody i oderwania się od myśli. Mogłem przelać na papier wszystkie uczucia które kotłowały się we mnie przez ostatni rok. Ten dzień był jednak gorszy od wszystkich. Rano pokłóciłem się z Megan ale to raczej było normą.  Martwiło mnie bardziej to co, a raczej kto był powodem tej kłótni. Kiedy zobaczyłem ją w studiu coś mnie tknęło. Czułem złość mając świadomość, że widziała już dwie niezręczne sytuacje z moim udziałem. Czułem nienawiść do siebie zdając sobie sprawę, że ranię moją siostrę. Czułem cholerną bezsilność wiedząc, że nie mogę wyjaśnić chłopakom mojego zachowania. A najbardziej dominującym uczuciem które gurowało nad wszystkimi był smutek i samotność. Byłem cholernie samotny choć wokół było pełno ludzi. Było mi smutno, że Amy nienawidziła mnie nawet mnie nie znając. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałem żeby myślała o mnie jak o kompletnym dupku. A byłem pewny, że tak właśnie myśli. Byłem pewny, że czuje obrzydzenie zarówno do Megan jak i do mnie. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak to wszystko musi wyglądać z jej perspektywy. Moja dziewczyna pomiata moją siostrą jak śmieciem a ja stoję z boku udając, że nic nie widzę. Udając, że nie słyszę ich kłótni i błagającego spojrzenia Gemmy. Udając, że nie dostrzegam tego jak chłopcy coraz bardziej się ode mnie oddalają ale starają się tego nie okazywać. Jak moja własna matka niechętnie gości mnie w swoim domu bo cały czas przychodzę z Nią. Ale oni nic nie rozumieją. Nie znają prawdy. A nawet jeśli by znali, żadne z nich by nie zrozumiało. Wszyscy oddalili by się ode mnie jeszcze bardziej. A tego nie mógłbym już znieść.Nie zdawali sobie sprawy z jaką niechęcią przychodzi mi okazywanie czułości tej dziewczynie. Czułem się jak więzień we własnym domu. "Każdy jest panem własnego życia"? Jeśli naprawdę tak jest, to ja swojego przestałem być już dawno. Kiedy tylko ona się zjawiła. Kiedy pierwszy raz zaprowadziła mnie do tego klubu, na tamto zaplecze... Oni nic nie rozumieją. Nie wiedzą, że najchętniej rzuciłbym ją już dawno. Że nie łączy nas nic oprócz sexu i tajemnicy... Że nie łączy nas miłość, ale jesteśmy połączeni czymś znacznie silniejszym. Bo sekret łączy ludzi bardziej niż cokolwiek innego. Ale powierzanie sekretów opiera się na zaufaniu. 
Ja już od dawna nie ufam nikomu...
Codzienna monotonia mnie dobijała. Aż pojawiła się ona. Kiedy śpiewałem czułem na sobie jej wzrok. Kiedy uniosłem głowę nasze spojrzenia się spotkały. Zauważyłem jak wzdryga się na mój widok. Zabolało mnie to. Nie chciałem żeby się mnie bała, a czułem że tak właśnie jest. Dostrzegłem w jej oczach coś czego nie umiałem zinterpretować. Wiem tylko, że nigdy niczego podobnego nie widziałem. Chciałem z nią porozmawiać o wczorajszej sytuacji, wyjaśnić jej... właściwie co chciałem jej wyjaśnić? Przecież nie mogłem jej powiedzieć nic a nic. Z jednej strony dobrze, że Liam mnie uprzedził. Nie miałem bladego pojęcia co miałbym jej powiedzieć. Słyszałem jak dziewczyna śmieje się beztrosko będąc w ramionach bruneta. Wyglądali jak szczęśliwa, kochająca się para. Jak dwoje ludzi których nie może nic rozdzielić. Chyba pierwszy zorientowałem się kim ona jest. Wiedziałem jak tylko ją zobaczyłem. Liam cały czas o niej gadał na początku naszej znajomości jeszcze za czasów eliminacji do xfactora. Cieszył się, że wkrótce ją poznamy a ja cieszyłem się jego szczęściem. Widziałem, że są ze sobą bardzo związani. A kiedy zobaczyłem ją wtedy w salonie od razu pojąłem, że to ona. Kojarzyłem ją ze zdjęcia które Liam trzymał na biurku w swoim pokoju. "Żałuję, że nie jestem na jego miejscu..."
Pogrążony we własnych myślach nie zorientowałem się nawet, że stoję pod drzwiami swojego domu. Nie miałem najmniejszej ochoty tam wchodzić i zaczynać bezsensownej kłótni. Wziąłem jednak głęboki wdech i przekręciłem klamkę. Drzwi otworzyły się z lekkim piskiem a do moich nozdrzy niemal natychmiast uderzył zapach sexu i tytoniu. Przewróciłem oczami widząc blondynkę siedzącą na krześle w kuchni kiedy wkoło walały się śmieci i sterta naczyń. Nienawidziłem tego, że pali. Ale ona nie reagując na moje prośby dalej robiła swoje. Mogłem mieć tylko cichą nadzieję, że to gówno pomoże mi pozbyć się jej szybciej...
- Cześć skarbie.- powiedziała wstając i podchodząc do mnie. Kiedy chciała mnie pocałować szybko odwróciłem głowę. Usiadłem na krześle kątem oka zauważając jak Megan uśmiecha się chytrze. 
- Wyjeżdżam.- oznajmiła bez większego ociągania. Zmarszczyłem brwi mierząc ją wzrokiem.
- Dokąd?- nie obchodziło mnie to zbytnio. W duchu cieszyłem się z tej wiadomości. Wreszcie chwila dla siebie.
- Na wakacje.- powiedziała wymijająco. Zacisnąłem szczękę słysząc jej słowa.
- Ty cały czas masz wakacje. Nic nie robisz tylko siedzisz na dupie i wydajesz moje pieniądze. To ja płace rachunki, pilnuje żeby lodówka była pełna, bo ty nawet nie umiesz zrobić jajecznicy.- uniosłem się czując jak w żyłach gotuje się krew. Dziewczyna spojrzała na mnie unosząc jedną brew. 
- Po prostu wyjeżdżam. A ty nie próbuj sztuczek.- powiedziała omijając mnie. Poczułem na swoim karku jej oddech przesączony alkoholem i papierosami.
- I nie próbuj sztuczek. Wiesz jak skończyło się to ostatnim razem...- wyszeptała tuż przy moim uchu. Wzdrygnąłem się na to wspomnienie...



Szybkim krokiem ruszyłem w stronę kawiarni w której umówiłem się z Gemmą. Dzisiaj zdecydowałem się ją przeprosić i powiedzieć o wszystkim. Nawet jeśli miałaby mnie znienawidzić i nigdy więcej się do mnie nie odezwać. Musiałem to z siebie wyrzucić. Być może ona miałaby jakiś pomysł co zrobić dalej. Z rozmyślań wyrwał mnie głośny huk. Spojrzałem przed siebie i to co zobaczyłem ścisnęło mi serce. Stałem jak sparaliżowany obserwując jak ludzie uciekają byle z dala od miejsca wybuchu. Wszędzie był ogień a kawałki szkła leżały na chodniku mieniąc się w słońcu. Patrzyłem na akcje która rozgrywała się przed moimi oczami oraz strażaków którzy pomagali wyprowadzać ludzi z budynku. Z kawiarni w której umówiłem się z siostrą... Rzuciłem się do biegu próbując przepchnąć się przez zgromadzony tłum. 
- Gemma! Przepuście mnie! Tam jest moja siostra!- wołałem z rozpaczą czując jak czyjeś ręce odciągają mnie na bok. Nadal krzycząc ujrzałem w oddali niską blondynkę podążającą w kierunku kafejki.
- Gemma?- spytałem bardziej do siebie niż do niej. Rzucając się do biegu chwyciłem ją w ramiona. Moje serce szalało.
- Harry? Harry co tutaj się stało? Uciekł mi autobus i musiałam iść pieszo. Co tutaj się stało?- pytała mnie a ja wciąż w ciężkim szoku spojrzałem na wyświetlacz komórki gdyż właśnie dostałem sms'a. 
Ze mną się nie zaczyna. Lepiej trzymać język za zębami skarbie.
Poczułem ucisk w żołądku. Mocniej wtuliłem w siebie dziewczynę rozmyślając o tym ile człowiek jest w stanie zrobić z zazdrości. Do czego może się posunąć zdesperowana osoba, aby osiągnąć swój cel. Czułem, że tym razem wpakowałem się w niezłe gówno. W coś, z czego nie można było już wyjść. 


Siedziałem, wracając myślami do tamtych wydarzeń. Minął okrągły rok odkąd moja siostra cudem uszła z życiem. Minął rok odkąd odsunąłem się od wszystkich w obawie o nich życie. Siedziałem wpatrując się w dziewczynę która wlokła za sobą walizkę. Nie wysiliłem się aby wstać i jej pomóc. Gdyby był to ktokolwiek inny pobiegł bym bez zastanowienia. W tej sytuacji cieszyłem się jednak widokiem dziewczyny wlokącej dwudziesto-kilogramową walizkę. 
- Nie musisz mnie odwozić. Dam sobie radę.- rzuciła na odchodne wychodząc. "Nie wątpię"- pomyślałem. "Pewnie dając dupy jakiemuś frajerowi". Kiedy upewniłem się, że dziewczyna jest już daleko stąd wstałem i ruszyłem do wyjścia. Nie chciałem siedzieć sam. Potrzebowałem odmiany. Chciałem żeby ktoś był obok mnie. Zamykając drzwi począłem kierować się do domu moich przyjaciół i zastanawiając się czy piękna brunetka też tam będzie...


POV Amy



Siedziałam z Liamem na kanapie opierając głowę o jego ramię. On natomiast bawił się moimi włosami co chwila zjeżdżając na moje ramie. Nie musieliśmy rozmawiać. Cieszyłam się jego obecnością. Nie wiem ile czasu minęło zanim ujrzeliśmy w drzwiach roześmianą postać Zayn'a który jak zawsze wyglądał idealnie.
- Dzwoniła Perrie. Pyta czy chcemy iść do klubu.- zwrócił się do nas i do Niall'a który siedząc na fotelu bawił się komórką. 
- Jasne. Zadzwonię do Caroline czy pójdzie z nami.- oznajmił blondyn i znikł gdzieś w kuchni. Za plecami mulata pojawił się Lou który witając nas uśmiechem odrzekł wesoło:
- Świetny pomysł! Może nareszcie wyrwę jakąś laskę!- pisnął skacząc po pokoju. Przewróciłam oczami kiedy podszedł do mnie i wepchnął się pomiędzy mnie a Liama. 
- Żartowałem. Wystarczysz mi ty.- dodał składając na moim policzku słodki pocałunek. Zarumieniłam się i posłałam mu miły uśmiech. Ten  położył głowę na moich udach na co Liam zareagował od razu:
-Ejejej! Stary, uważaj bo będę zazdrosny!- fuknął na niego chłopak zrzucając go z kanapy. Lou zrobił minę zbitego psa ale potem posłał mi ciepły uśmiech. Chłopak siedzący obok mnie ponownie się do mnie zbliżył obejmując mnie w talii. Usiadłam na jego kolanach opierając głowę o jego ramię. 
- I tak wolę ciebie.- powiedziałam cicho do chłopaka na co ten zaśmiał się pod nosem.
- Słyszałem!- krzyknął Louis wychodząc sz pomieszczenia. Po chwili wszyscy wybuchli niekontrolowanym śmiechem. 
- Carly będzie czekała pod klubem. Gemma będzie?- oznajmił Niall wchodząc rozpromieniony do pokoju. Zayn skinął głową.
- Dzwoniłem do niej zaraz po telefonie Perrie. Będzie na miejscu.- oznajmił nam mulat a po chwili usłyszałam ponownie głos blondyna.
- Czyli jest nas szóstka. Amy, Liam?- skierował pytanie do nas, a ja poczułam na sobie spojrzenie Liam'a. Patrząc mu w oczy rzekłam:
- Idź. Ja zaraz zapomnę jak wygląda mój dom.- zaśmiałam się, a chłopak zrobił skupioną minę, a na jego twarzy zaraz pojawił się chytry uśmiech.
- Pójdę, jeśli ty zostaniesz tutaj.- oznajmił z nutką satysfakcji w głosie. Spojrzałam na niego unosząc jedną brew. Chytry uśmiech nie schodził mu z twarzy, a ja wiedziałam że nie da za wygraną. Skinęłam głową.
- Zgoda.- chłopak przytulił mnie mocno, a potem zaczął łaskotać. Śmiałam się w niebogłosy a on razem ze mną. Uciszył nas dopiero głos Zayn'a.
- Czyli tylko Amy zostaje?- spytał, a kiedy już miałam potwierdzić do pokoju wpadł Lou.
- Nie tylko...- powiedział, a ja dopiero teraz zauważyłam za jego plecami lokatego. Miał na sobie s
dokładnie to samo co kilka godzin temu w studiu. Moje serce zabiło szybciej a oddech momentalnie przyśpieszył. Nie miałam zamiaru zostawać z nim sam na sam w jednym domu.
- W takim razie nie widzę sensu abym została. Harry zajmie się domem.- oznajmiłam kierując się do drzwi. Chłopacy widocznie zdziwili się moim zachowaniem. Kiedy zaczęłam zakładać kurtkę poczułam jak dłonie Liama mnie powstrzymują. Dopiero teraz odważyłam się podnieść wzrok. Brunet trzymał mnie za ręce ale mój wzrok był skupiony na osobie która stała za nim wpatrując się we mnie. 
- Amy, proszę. Wyrwę się wcześniej i będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Zrób to dla mnie... - powiedział cicho tak, abym tylko ja mogła go usłyszeć. I Harry który przyglądał się naszej dwójce z dziwnym wyrazem twarzy. Skinęłam delikatnie głową odrywając wzrok od bruneta i kierując go na przyjaciela. 
- Gdybyś nie był moim przyjacielem już byś nie żył.- warknęłam, a ten uśmiechnął się uroczo.
- Też cię kocham.- szepnął składając na moim policzku słodki pocałunek. Przytuliłam go a po chwili wszyscy zniknęli w drzwiach. Stałam przez chwilę przodem do drzwi a tyłem do Harry'ego. Czułam na sobie jego wzrok i bynajmniej mi się to nie podobało. Wzięłam głęboki wdech odwracając się i posyłając lokatemu krótkie spojrzenie poczęłam kierować się w stronę kuchni. Pomyślałam, że nie będę siedzieć bezczynnie i coś ugotuję. Lodówka chłopaków nie była zbyt bogata więc postawiłam na lasagne. Kiedy wyciągnęłam potrzebne składniki postanowiłam włączyć radio. Kiedy usłyszałam pierwsze słowa piosenki- zamarłam. Patrzyłam się tępo w radio wsłuchując się w piosenkę którą już kiedyś słyszałam. Całkiem niedawno. Rano, stojąc na plaży i czując na swoich biodrach dłonie. Jego dłonie. 
- Lubię tę piosenkę.- podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Stał oparty o framugę trzymając ręce w kieszeniach.
- Po co mi to mówisz?- spytałam starając się skupić całą swoją uwagę na robieniu sosu. Kiedy przez chwilę nie uzyskałam odpowiedzi zaczęłam mieć nadzieje, że po prostu zrozumiał, że nie mam ochoty na rozmowę i sobie poszedł. 
- Amy...- usłyszałam i dopiero teraz podniosłam wzrok. Chłopak stał bliżej mnie opierając się o blat. 
- Harry, nie mam ochoty na bezcelowe rozmowy. Po prostu udawaj, że mnie tu nie ma, a ja zrobię to samo. Zapomnijmy o sytuacji z wczoraj i tyle.- powiedziałam patrząc na niego. Ten podniósł wzrok, a w jego tęczówkach mogłam zobaczyć smutek. Smutek i skruchę. Wciąż wpatrując się w niego przełknęłam ślinę. Nie chciałam mu współczuć. Chciałam zapomnieć o tym co wczoraj widziałam i o tym chorym śnie. On bynajmniej mi tego nie ułatwiał.
- Nie chcę żebyś miała mnie za dupka.- powiedział cicho spuszczając wzrok. Chciałam krzyknąć i powiedzieć mu, że wcale nie sądzę, że jest dupkiem. Ale to byłoby kłamstwo. Sądziłam, że jest kimś znacznie gorszym.
- Jak na razie robisz wszystko, abym tak właśnie myślała.- dodałam chłodno nie patrząc na niego. Wróciłam do przygotowywania sosu. Kątem oka zauważyłam jak Harry podchodzi bliżej. Zobaczyłam jak chwyta moją dłoń i zabiera łyżkę. Spojrzałam na niego zaskoczona a on wciąż trzymając mnie za ręce rzekł cicho:
- Nie chcę żebyś miała o mnie złe zdanie.- wpatrywałam się w niego a moje serce szalało. Nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Mój oddech przyśpieszył. Szarpnęłam ręke wydobywając się z jego uścisku. Biło od niego przyjemne ciepło a zapach jego perfum przenikał mnie na wylot. Patrząc mu w oczy warknęłam:
- A jakie według ciebie powinnam mieć zdanie o człowieku  który traktuje własną siostrę jak szmatę? Który prawie uderzył swoją dziewczynę? Co powinnam myśleć o takim kimś jak ty?- chłopak spuścił wzrok zaciskając pięści.
- Nie znasz mnie...- szepnął a ja poczułam jak nerwy mi puszczają. Nie rozumiałam swojej reacji. Nigdy nie miałam wrogich skłonności. Byłam raczej otwarta i przyjacielska. Teraz jednak było inaczej.
- Masz rację. I nie chciałabym poznać.- oznajmiłam sięgając po kolejną łyżkę.
- Jesteś taką samą suką jak inne...- warknął a mnie zamurowało. Spojrzałam na niego, a on podniósł wzrok. Zauważyłam, że chłopak szykuje się żeby do mnie podejść. Zatrzymałam go ruchem ręki. W tym samym momencie mój telefon zaczął dzwonić.
- Amy, ja...- zaczął ale mu przerwałam.
- Nic już lepiej nie mów.- oznajmiłam chłodno, gdyż mimo że był mi obcy zraniła mnie jego uwaga. Odebrałam telefon wciąż wpatrując się w chłopaka który lustrował mnie wzrokiem. Zmarszczyłam brwi czując jak moje gardło się zaciska. Słysząc osobę po drugiej stronie słuchawki zakryłam dłonią usta, aby nie rozpłakać się na głos. Poczułam jak moje policzki robią się mokre od łez. Zauważyłam też, że Harry nieznacznie się spiął pytając mnie bezgłośnie o co chodzi. 
- Zaraz będę.- zdołałam tylko wydukać drżącym głosem, a Harry niemal natychmiast po moim rozłączeniu spytał zdenerwowany:
- Co się stało?- w tym momencie zapomniałam  o jego przykrych słowach i o tym, że go nienawidzę. Teraz liczyło się tylko jedno.
- Moja mama... 







Hejo mordencje! Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału :) Dużo się dzieje, a akcja się rozkręca ;) Serce mi waliło jak pisałam niektóre sceny xD
Rozdział dedykuję mojej niewyżytej kumpeli z którą spędzam ostatnie miesiące w klasie ;') Sceny pół- erotyczne zboczuchu xd 
Chciałabym żeby rozdziały pojawiały się raz w tygodniu przez cały czas. Chciałam żeby były to czwartki bądź piątki ale zauważyłam, że jak mam gotowy rozdział w weekend to potem nie mogę się doczekać aż go opublikuję xD Uznałam, że wygodniej będzie jednak jak rozdziały będą pojawiały się regularnie raz w tygodniu. Będzie to korzystne dla Was gdyż kiedy pojawi się TEN dzień będziecie wiedzieli, że rozdział powinien być :) Uznałam, że będą to dwa dni- PONIEDZIAŁEK ALBO WTOREK. W zależności czy w poniedziałek będę musiała kończyć rozdział bo może się zdarzyć tak, że w weekend po prostu nie dam rady go skończyć ;) Co wy na to? :)
A może macie jakieś uwagi co do rozdziału/ wyglądu bloga czy może czegoś jeszcze? :)

Zapraszam do komentowania bo to naprawdę bardzo motywuje :)




























                                                           




                      







środa, 11 marca 2015

9. "Wiem, że jeśli teraz odejdę, że jeśli odejdę i zdam się na siebie tej nocy, to nigdy nie dowiem się, jaka jest odpowiedź".

POV Liam



Stałem jak wryty nie mogąc zrozumieć tego, co stało się zaledwie chwilę temu. Mój umysł nie był w stanie przyjąć tego wszystkiego do wiadomości. Nie mógł zarejestrować jej dotyku. Jej głosu. Tego, że jej ciało znajdowało się tak blisko mojego. Jej drobnej dłoni na mojej twarzy. Ciepła bijącego z jej wnętrza. Zapachu jej perfum. Tyle czasu minęło, a ona wciąż jest taka, jaką ją zapamiętałem. Wciąż jest cudowna. Nie wiem ile czasu minęło, zanim zorientowałem się, że wciąż patrzę w jeden, niewiadomy punkt przed sobą. Wciąż będąc w lekkim szoku, skierowałem wzrok na moich przyjaciół. Lustrowałem ich wszystkich zatrzymując się na Louisie. Stał z szeroko otwartymi oczami nie wiedząc co zrobić. Ale za to ja wiedziałem. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, co tutaj jest grane. Szybkim krokiem podszedłem do bruneta chwytając go mocno za koszulkę.
- Wiedziałeś!- krzyknąłem przyciskając go do ściany. Ten patrzył na mnie wystraszony nie wiedząc co zrobić.
- Skąd miałem wiedzieć, że ona tak zareaguje?!- również krzyknął próbując mnie odepchnąć. Kątem oka zauważyłem jak Gemma która stała obok nas, gwałtownie się zbliżyła:
- Liam! Zostaw go! To był mój pomysł! Słyszysz?! Mój!- blondynka krzyczała, a mój umysł działał na spóźnionych obrotach. Spojrzałem na nią puszczając Louisa. Pokręciłem przecząco głową.
- Przepraszam. Nie miałam pojęcia, że Amy tak zareaguje. Myślałam...
- Właśnie w tym problem Gemma.- przerwałem dziewczynie czując jak drżą mi dłonie.
- Ty nie myślałaś.- mój głos brzmiał spokojnie, ale w środku cały dygotałem. Blondynka patrzyła na mnie, ale nie odzywała się.
-Czy naprawdę wierzyłaś w to, że po tym wszystkim co jej zrobiłem rzuci mi się w ramiona? Wierzyłaś w to, że będzie jak w typowych filmach dla nastolatek?- zaśmiałem się sarkastycznie. Przecież ta dziewczyna nie miała pojęcia co tak naprawdę się wydarzyło.
- Ty znasz Amy zaledwie cztery miesiące. Ja poznawałem ją przez siedemnaście lat swojego życia. I wiesz co? Świetnie zdaję sobie sprawę z tego, że wiem o niej bardzo mało. A teraz pomyśl ile wiesz o niej ty.- patrzyłem jej jeszcze chwilę prosto w oczy po czym zwróciłem się zarówno do niej, jak i do Louisa.
- Jesteście z siebie zadowoleni?- zadałem pytanie nie oczekując odpowiedzi. Nie odwracając się za siebie rzuciłem się do biegu. Za nią. Za moją Amy której nie chciałem stracić po raz kolejny.



 
                                                                           * * *





Minęły już ponad dwie godziny, a ja nie miałem pojęcia gdzie ona mogła pójść. Zaczynałem tracić zmysły, a po mojej głowie chodziły najgorsze myśli. Szedłem zrezygnowany wzdłuż mostu, kiedy moją uwagę przyciągnęło coś, a raczej ktoś, kogo zauważyłem na szczycie wieżowca. Nie myśląc długo rzuciłem się do biegu. Nie czekając na windę, wbiegłem po schodach. Był do duży, piętnastopiętrowy blok mieszkalny. Po chwili znajdowałem się na jego szczycie. Wszedłem na dach, a moim oczom ukazała się brunetka siedząca przed barierką z nogami zwisającymi swobodnie w dół. Odetchnąłem z ulgą zdając sobie sprawę, że wcale nie chciała targnąć się na swoje życie. Bez wahania zrobiłem kilka kroków w przód. Zatrzymałem się dopiero, stając za nią. Nie wiedziałem czy robię dobrze. Przecież to ode mnie uciekła. Zanim jednak zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować, ona odezwała się pierwsza:
- Dlaczego czaisz się jak człowiek który ma na sumieniu coś złego?- jej głos drżał. Ale nie było to spowodowane zimnem. Usiadłem obok widząc, że dziewczyna trzyma w dłoni butelkę whisky. Mocno się zdziwiłem.
- Nie wiedziałem, że pijesz.- bo nigdy nie piła. Nie patrząc na mnie wzruszyła ramionami.
- Ja też nie wiedziałam wielu rzeczy.- dopiero teraz na mnie spojrzała. Ten widok ścisnął mi serce. Jej twarz była mokra od łez, a w oczach zbierały się nowe. Szybko odwróciła wzrok. Kiedy chciała pociągnąć kolejny łyk tego gówna, wyrwałem jej butelkę wyrzucając daleko przed siebie. Ta tylko się zaśmiała. Była kompletnie pijana. Ostatni raz widziałem ją taką kiedy byliśmy na imprezie w Kalifornii. Nie było jej wiele potrzeba żeby się upić. To dlatego, że rzadko piła.
- Przepraszam.- wydukała łamiącym się głosem. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co jej chodzi. Chciałem usiąść bliżej. Przytulić ją, gdyż zaczęło mocno wiać, a ona miała na sobie tylko bluzkę. Ponadto zaczęła się trząść. Ale coś mnie blokowało. Bałem się.
- Za co?- mój głos stał się nagle nienaturalnie cichy. Wpatrywałem się w nią, choć ona za wszelką cenę unikała mojego spojrzenia.
- Że znów pojawiłam się w twoim życiu. Chciałeś się uwolnić, a ja znów popsułam ci plany...- szepnęła spuszczając wzrok. Siedziałem, patrząc na nią jak na idiotkę.
- Spójrz na mnie.- rozkazałem cicho. Brunetka nie zareagowała. Zaciskając szczękę przesunąłem się bliżej niej. Chwytając jej twarz w dłonie, uniosłem ją tak, że musiała na mnie spojrzeć. Zacisnęła usta z trudem hamując łzy.
- Patrz na mnie do cholery!- poczułem jak pod wpływem mojego krzyku jej ciało zadrżało. Wziąłem głęboki wdech i powiedziałem łagodnie.
- Nigdy nie chciałem cię opuszczać, a już na pewno się ciebie pozbywać. Jeśli tylko bym mógł cofnąć czas nigdy nie postąpił bym tak, jak postąpiłem. Nigdy nie napisał bym tego cholernego listu i nigdy nie spotkalibyśmy się na tej pieprzonej plaży. Powinienem powiedzieć ci wcześniej, a zachowałem się jak...
- Tchórz? Pieprzony egoista który myśli tylko o sobie?- wygarnęła mi prosto w twarz strącając moje dłonie. Spuściła wzrok, podobnie jak ja.
- Przepraszam.- usłyszałem po raz kolejny z jej ust.
- Nie masz za co. Masz całkowitą rację. Myślałem tylko o swoim bólu. Chciałem zrobić to jak najszybciej i zapomnieć. A tymczasem okazało się, że zamiast sobie pomóc sprawiłem sobie tylko większy ból. Ciągle zadręczałem się myśląc o tobie. Nie mogłem cię wyrzucić z mojego serca. W ogóle nie myślałem o twoich uczuciach.- dziewczyna milczała. Nie patrząc na nią dodałem czując jak po policzkach spływają mi słone krople.
- Lepiej by było gdybyśmy się nigdy nie spotkali.- szepnąłem, słysząc cichy szloch. Nie zdążyłem podnieść nawet wzroku, gdy poczułem na swojej klatce piersiowej drobne dłonie oplatające ją. Automatycznie odwzajemniłem uścisk, nie kryjąc już emocji. Ona też nie kryła. Moczyła bezkarnie moją koszulkę, a ja jej włosy. Płakaliśmy jak małe dzieci. Ale nie były to łzy smutku. Raczej szczęścia. Cholernego, niewyobrażalnego szczęścia. Tak bardzo za nią tęskniłem. Tak bardzo cieszyłem się, że jest obok. Nawet jeśli była kompletnie zalana.
- Zabierz mnie do domu.- usłyszałem cichy szept. Pocałowałem ją w czubek głowy zarzucając na jej plecy swoją bluzę. Szliśmy wtuleni w siebie. Szczęśliwi.





                                                                           * * *






Położyłem Amy do łóżka siadając obok niej. Odgarnąłem jej pasma włosów, które opadło na jej czoło. Uśmiechnąłem się na jej widok. Wyglądała uroczo kiedy spała. Co ja gadam... Ona zawsze wyglądała uroczo. Spojrzałem na zegarek który wskazywał pierwszą w nocy. Przydałoby się kilka godzin snu. O dziesiątej mamy być  w studiu, nagrywać nowy kawałek. Muszę się zdrzemnąć. Wstałem cicho, a będąc w połowie drogi usłyszałem cichy, zaspany głos.
- Liam?- odwróciłem się cichutko, patrząc na brunetkę. Uśmiechnąłem się widząc jej piękne spojrzenie.
- Tak, mała?- na jej twarzy dostrzegłem cień uśmiechu wywołany zapewne tym, jak ją nazwałem.
- Zostań ze mną.- szepnęła wciąż na mnie patrząc. Nie zdążyłem się odezwać. Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Boję się, że kiedy się obudzę znikniesz. Nie wytrzymam kolejnej rozłąki. Nie zostawiaj mnie znów samej. Proszę...- złamałem się. Szybkim krokiem podszedłem do dziewczyny ściągając koszulkę i spodnie. Znajdowaliśmy się w moim pokoju więc szybko założyłem dresy w których miałem zwyczaj spać. Wskoczyłem obok niej zakrywając nas miękką pościelą. Dziewczyna niemal natychmiast się we mnie wtuliła. Nie był to pierwszy raz kiedy spaliśmy w jednym łóżku. Jednak ten był inny. Wyjątkowy.
- Dziękuję.- szepnąłem w jej włosy.
- Hmm?- usłyszałem  jej cichy pomruk. Uniosła głowę patrząc mi w oczy.
- Że dałaś mi kolejną szansę.- w odpowiedzi dostałem najpiękniejszy uśmiech. Brunetka pocałowała mnie w czubek nosa i ponownie wtuliła się w mój tors.
- Po prostu nie odchodź więcej.- to były jej ostatnie słowa. Wtuliła się mocniej jakby bała się, że ucieknę. Ja sam cholernie bałem się zasnąć. Bałem się, że to może być tylko zwykły sen. Najpiękniejszy jaki miałem. Sen na który czekałem trzy lata. Ona była moim snem. A sny czasem się   spełniają..










Hejo Mordencje! Dziś rozdział krótki ale za to słodki i wcześniej xD <3 kolejny chciałabym wrzucić w weekend ale nie wiem co z tego wyjdzie ;) Czekam na opinie ! Wasze komentarze naprawdę bardzo bardzo motywują <3 do znów!