Jeśli czytasz- skomentuj! :) to naprawdę daje dużego kopa :)
POV Amy
POV Amy
Kiedy tylko przekroczyłam próg swojego domu, od razu poczułam ulgę. To był naprawdę ciężki dzień... Ale mimo wszystko całkiem przyjemny. Poznałam w końcu chłopaków. No i Megan... z tego faktu byłam raczej mniej zadowolona. Z reguły jestem raczej przyjaźnie nastawiona do wszystkich ludzi. Tej dziewczyny jednak nie darzyłam sympatią od samego początku. Nie podobało mi się to, w jaki sposób odnosiła się do Gemmy. Przecież ta dziewczyna jest cudowna! Pełna energii i zapału. Na pierwszy rzut oka widać, że te dwie się nienawidzą. I na pierwszy rzut oka widać, że powodem ich sporu jest Harry... Właśnie. Harry. Nie mam pojęcia dlaczego tak zareagowałam na jego widok. Ale odetchnęłam kiedy zdałam sobie sprawę, że czułam to dziwne ukłucie w sercu zaledwie przez ułamek sekundy. Później zaczęłam nienawidzić go prawie tak bardzo jak jego dziewczynę. Jak można tak traktować własną siostrę? Naprawdę mówił o niej tak okropne rzeczy? Widziałam wyraz twarzy Gemm kiedy Megan powiedziała jej to prosto w twarz. "Myślisz, że Twój brat Cię kocha? Mówił mi jak bardzo Go wkurwiasz. Opowiadał mi jaka z Ciebie mała zdzira. Jaką jesteś suką. On Cię nienawidzi Gemma. A Ty się tak o Niego martwisz." - widziałam ten ból na twarzy dziewczyny. Przecież tak nie można. Ciekawiło mnie dlaczego tak właściwie Harry jest z taką dziewczyną. Z dziewczyną za którą nieszczególnie przepadali jego przyjaciele i siostra. Na pozór wydawał się być fajnym chłopakiem. No ale cóż... pozory mylą. Ich związek i życie to nie moja sprawa. Każdy z nas ma wpływ na swoje decyzje. A jednak coś mi mówiło, że Harry nie jest szczęśliwy... że coś go blokuje. Biłam się z myślami, kiedy przerwał mi telefon. Chwyciłam torebkę i zaczęłam przetrzepywać zawartość w poszukiwaniu komórki. Uśmiechnęłam się patrząc na wyświetlacz. Mój humor automatycznie się poprawił.
- Hej mamo! Jak się czujesz?-rzuciłam wesoło, w tym samym czasie zdejmując płaszcz i wieszając go na swoim miejscu.
- Witaj córciu! Tak miło mi cię słyszeć! Tutaj jest naprawdę cudownie. Szkoda, że nie ma cię przy mnie...- ostatnie zdanie wypowiedziała smutno. Uśmiechnęłam się lekko na myśl o tym, że mama ma się dobrze.
- Też żałuję. Ale nie martw się. Za niecały tydzień się zobaczymy.- rzekłam zdejmując buty i masując obolałe stopy.
- Jak dzisiaj spędziłaś dzień? Jak operacja?- skrzywiłam się na tę myśl. Zastanawiałam się czy powinnam wynać jej prawdę. Nie lubiłam jej okłamywać. Ale jeśli powiem jej tylko część prawdy, to chyba nie będzie kłamstwo, prawda?
- W porządku, mamo. Operacja... przebiegła po naszej myśli. Wszystko się wyjaśni, jak mała się obudzi.- powiedziałam nieco ciszej zauważając, że na mojej prawe ręce na wysokości łokcia, wciąż znajduje się wenflon, przypominający o dzisiejszym wypadku. Zamyślając się, dostrzegłam nagle, że po drugiej stronie od dłuższej chwili słyszę tylko ciszę. Kiedy już miałam zapytać czy wszystko dobrze. moja rodzicielka zabrała głos.
- Juliana się wybudziła.- zamarłam słysząc jej słowa. Jak to możliwe, że...
- Mówili o tobie w wiadomościach. Operacja przebiegła pomyślnie. Dziewczynka się wybudziła i wciąż o ciebie wypytuje. Wiele ryzykowałaś. O tym też mówili. Jakie poważne mogły być konsekwencje. Wiem też, że coś niedobrego stało się przy operacji. Nie z Julianą, tylko z tobą. Masz teraz tygodniowy urlop.- zrobiła pauze, a ja zagryzłam dolną wargę. Wbiłam wzrok w swoje stopy.
- Przykro mi, że muszę dowiadywać się takich rzeczy z telewizji, a nie od własnej córki. Nie rozmawiamy jak dawniej. Nie mówisz mi już tyle, ile mówiłaś mi kiedyś. Tracę cię, Amy.- szepnęła, a mną nagle wstrząsnęła fala złości. Nie mysląć nad tym co mówię, powiedziałam cicho:
- Ty mnie tracisz, mamo? To ja cię tracę! To ty od śmierci taty siedzisz w czterech ścianach, choć minęły już cztery miesiące! To ty nie potrafisz pogodzić się z tym, że On umarł i już nie wróci! Że już go z nami nie ma! Nie widzisz, że się staczasz? To ja cię tracę mamo...- czułam jak kilka kropel spływa mi po policzkach. Kochałam tę kobietę. Kochałam ją jak nikogo innego. Bo tylko ona mi została.
- Jesteś taka sama jak twój ojciec... - zaczęła, ale nie dane było jej skończyć, bo przerwałam jej niemal natychmiast.
- Jaka? Pełna troski o własną matkę, która nie chce przyjąć niczyjej pomocy? Nie. To Ty jesteś egoistką, która myśli tylko o sobie. A wiesz dlaczego tak sądzę? Bo nie dopuszczać mnie do siebie. Oddalasz się. I nie myślisz o tym co ja czuję. Płaczesz w poduszkę i myślisz, że to coś da. Ale to jest nic nie warte...- pociągnęłam nosem.
- Cóż... przynajmniej teraz wiem, co tak naprawdę o mnie sądzisz...- wyszeptała rodzicielka. Zrobiło mi się głupio. Nigdy się nie kłóciłyśmy. Zawsze było między nami dobrze. Dlaczego to tak nagle runęło?
- Mamo, ja...
- Dobranoc, Amy.- nie dała mi dokończyć.
- Ja po prostu się o ciebie martwię...- szepnęłam już w głuchy telefon. Rzuciłam nim o sofę i zaczęłam cicho szlochać. Po chwili ten szloch, przerodził się w głośny płacz. Nie rozumiałam dlaczego to wszystko musi tak wyglądać. Najpierw straciłam Liama, potem ojca, a teraz tracę matkę. Co ze mną jest nie tak?
- Hej mamo! Jak się czujesz?-rzuciłam wesoło, w tym samym czasie zdejmując płaszcz i wieszając go na swoim miejscu.
- Witaj córciu! Tak miło mi cię słyszeć! Tutaj jest naprawdę cudownie. Szkoda, że nie ma cię przy mnie...- ostatnie zdanie wypowiedziała smutno. Uśmiechnęłam się lekko na myśl o tym, że mama ma się dobrze.
- Też żałuję. Ale nie martw się. Za niecały tydzień się zobaczymy.- rzekłam zdejmując buty i masując obolałe stopy.
- Jak dzisiaj spędziłaś dzień? Jak operacja?- skrzywiłam się na tę myśl. Zastanawiałam się czy powinnam wynać jej prawdę. Nie lubiłam jej okłamywać. Ale jeśli powiem jej tylko część prawdy, to chyba nie będzie kłamstwo, prawda?
- W porządku, mamo. Operacja... przebiegła po naszej myśli. Wszystko się wyjaśni, jak mała się obudzi.- powiedziałam nieco ciszej zauważając, że na mojej prawe ręce na wysokości łokcia, wciąż znajduje się wenflon, przypominający o dzisiejszym wypadku. Zamyślając się, dostrzegłam nagle, że po drugiej stronie od dłuższej chwili słyszę tylko ciszę. Kiedy już miałam zapytać czy wszystko dobrze. moja rodzicielka zabrała głos.
- Juliana się wybudziła.- zamarłam słysząc jej słowa. Jak to możliwe, że...
- Mówili o tobie w wiadomościach. Operacja przebiegła pomyślnie. Dziewczynka się wybudziła i wciąż o ciebie wypytuje. Wiele ryzykowałaś. O tym też mówili. Jakie poważne mogły być konsekwencje. Wiem też, że coś niedobrego stało się przy operacji. Nie z Julianą, tylko z tobą. Masz teraz tygodniowy urlop.- zrobiła pauze, a ja zagryzłam dolną wargę. Wbiłam wzrok w swoje stopy.
- Przykro mi, że muszę dowiadywać się takich rzeczy z telewizji, a nie od własnej córki. Nie rozmawiamy jak dawniej. Nie mówisz mi już tyle, ile mówiłaś mi kiedyś. Tracę cię, Amy.- szepnęła, a mną nagle wstrząsnęła fala złości. Nie mysląć nad tym co mówię, powiedziałam cicho:
- Ty mnie tracisz, mamo? To ja cię tracę! To ty od śmierci taty siedzisz w czterech ścianach, choć minęły już cztery miesiące! To ty nie potrafisz pogodzić się z tym, że On umarł i już nie wróci! Że już go z nami nie ma! Nie widzisz, że się staczasz? To ja cię tracę mamo...- czułam jak kilka kropel spływa mi po policzkach. Kochałam tę kobietę. Kochałam ją jak nikogo innego. Bo tylko ona mi została.
- Jesteś taka sama jak twój ojciec... - zaczęła, ale nie dane było jej skończyć, bo przerwałam jej niemal natychmiast.
- Jaka? Pełna troski o własną matkę, która nie chce przyjąć niczyjej pomocy? Nie. To Ty jesteś egoistką, która myśli tylko o sobie. A wiesz dlaczego tak sądzę? Bo nie dopuszczać mnie do siebie. Oddalasz się. I nie myślisz o tym co ja czuję. Płaczesz w poduszkę i myślisz, że to coś da. Ale to jest nic nie warte...- pociągnęłam nosem.
- Cóż... przynajmniej teraz wiem, co tak naprawdę o mnie sądzisz...- wyszeptała rodzicielka. Zrobiło mi się głupio. Nigdy się nie kłóciłyśmy. Zawsze było między nami dobrze. Dlaczego to tak nagle runęło?
- Mamo, ja...
- Dobranoc, Amy.- nie dała mi dokończyć.
- Ja po prostu się o ciebie martwię...- szepnęłam już w głuchy telefon. Rzuciłam nim o sofę i zaczęłam cicho szlochać. Po chwili ten szloch, przerodził się w głośny płacz. Nie rozumiałam dlaczego to wszystko musi tak wyglądać. Najpierw straciłam Liama, potem ojca, a teraz tracę matkę. Co ze mną jest nie tak?
*Rano*
Obudził mnie stłumiony odgłos walenia do drzwi, który docierał do mnie na przemian z donośnym dzwonkiem. Kiedy dotarło do mnie, że ten ktoś nie da za wygraną, powoli zwlokłam się z łóżka, po drodze wiążąc włosy w niedbałego koka. W same bluzce i spodenkach stanęłam przed drzwiami. Ostatni raz potarłam oczy i otworzyłam drzwi.
Patrzyłam zdziwiona na blondynke, która śmiała mnie obudzić. Powiem szczerze, że byłam mocno zaskoczona jej widokiem. Nie spodziewałam się jej tutaj z samego rana.
- Gemma? Co ty tutaj robisz tak wcześnie?- powtrzymałam się od ziewnięcia jej prosto w twarz. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, po czym odpowiedziała:
- Wcześnie? Jest prawie jedenasta.- patrzyłam na nią wielkimi oczami. Jedenasta? Wydawało mi się, że spałam zaledwie chwilę. W sumie... taka prawda.
- A pozatym, napisałam ci wczoraj wieczorem sms'a, którego najwidoczniej nie raczyłaś odczytać.- spojrzałam za siebie rozkojarzona.
- Jak to? Nic nie dostałam.- próbowałam się bronić. Gemm westchnęła i przecisnęła się między mną, a drzwiami wchodząc do mojego domu. Chwyciła w dłonie mój telefon, po czym zaczęła głośno czytać.
- "Hej Amy! Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz. Chciałam ci tylko powiedzieć, że nastąpiła mała zmiana planów i jutro będziemy spać u chłopaków. Skoczę po ciebie koło jedenastej, bo chłopcy prosili jeszcze żeby zrobić zakupy. Później będziemy miały chwilę, żeby się przygotować. Na 17.00 mamy być u nich. Bądź gotowa i się nie spóźnij! Buźki. Gemm xx"- kiedy skończyła posłała mi wymowne spojrzenie. Spuściłam wzrok kierując się w stronę kuchni. Nalałam sobie soku pomarańczowego, po czym usiadłam na krześle.
- Masz rację. Przepraszam.- spuściłam wzrok, patrząc na swoje dłonie które ściskały kruczowo szklankę. Słyszałam ciche kroki tuż za mną. Nie miałam siły nawet się odwrócić.
- Amy, co z tobą? Wydajesz się być rozkojarzona. I masz wory pod oczami. Źle spałaś?- bingo. Bezbłędna Gemma zawsze wszystko rozgryzie. Westchnęłam ciężko, wciąż nie podnosząc wzroku znad szklanki.
- W ogóle nie spałam. Pokłóciłam się wczoraj z mamą. Nazwałam ją egoistką...- skrzywiłam się na myśl o tym, że to prawda.
- Oh...- moja przyjaciółka tylko tyle zdołała powiedzieć.
- Dzwoniłam do niej potem jeszcze kilka razy, ale nie odbierała. Ja się tylko o nią martwię Gemma. Czuję, że ją powoli tracę... - czułam, że zaraz się rozpłaczę. Nie. Muszę być silna. Nie mogę okazywać swojej słabości. Kiedy miałam już wstać i odejść, ujrzałam jak blondyna podchodzi do mnie szybkim krokiem i zatrzaskuje w mocnym uścisku, który natychmiast odwzajemniłam.
- Wszystko się ułoży. Twoja mama na pewno długo nie będzie się na ciebie gniewała.- szepnęła wprost do mojego ucha, na co ja tylko skinęłam głową.
- A teraz mam propozycję.- rzekła teraz już bardziej wesoło, puszczając mnie.
- Ty się szybko zbierasz, zabieram się do kawiarni, bo pewnie nic nie jadłaś od wczoraj.- zgromiła mnie spojrzeniem, na co ja się lekko zarumieniłam. To prawda. Ostatnio mało jadam.
- A potem idziemy na zakupy. Musimy kupić kilka rzeczy na dzisiejsze ognisko. Wracamy do ciebie, zbieramy się i jedziemy do chłopaków.- skrzywiłam się lekko. Nie miałam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić. A szczególnie do chłopaków. To prawda. Bardzo ich polubiłam, ale mimo to nie miałam ochoty na towarzystwo. Kiedy miałam zaprzeczyć Gemm mnie uprzedziła.
- Nie chcę słyszeć żadnych wymówek! To na pewno poprawi ci humor i zapomnisz o problemach. Kiedy ty wogóle byłaś ostatni raz na imprezie? Hmm?- kiedy? Pewnie jakieś cztery lata temu z Liamem, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Kalifornii. Kiedy wszystko było piękne i kolorowe. Kiedy miałam wspaniałego przyjaciela, który był dla mnie jak brat. Kiedy miałam pełną kochającą rodzinę. Kiedy mój tata jeszcze żył... "Amy, do cholery! Miałaś się nie smucić!"- skarciłam samą siebie w myślach. Posłałam przyjaciółce lekki uśmiech, uświadamiając sobie, że wciąż czeka na moją odpowiedź.
- Dość dawno.- dziewczyna przewróciła oczami. Wyglądało to komicznie. Powstrzymałam się, aby nie parsknąć śmiechem. Może ona ma rację? Może faktycznie powinnam się w końcu zabawić? Wyluzować?
- Daj mi pięć minut.- rzuciłam, ruszając na górę.
- I to mi się podoba!- usłyszałam krzyk z dołu. Zaśmiałam się pod nosem tym razem sama przewracając oczami.
Patrzyłam zdziwiona na blondynke, która śmiała mnie obudzić. Powiem szczerze, że byłam mocno zaskoczona jej widokiem. Nie spodziewałam się jej tutaj z samego rana.
- Gemma? Co ty tutaj robisz tak wcześnie?- powtrzymałam się od ziewnięcia jej prosto w twarz. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, po czym odpowiedziała:
- Wcześnie? Jest prawie jedenasta.- patrzyłam na nią wielkimi oczami. Jedenasta? Wydawało mi się, że spałam zaledwie chwilę. W sumie... taka prawda.
- A pozatym, napisałam ci wczoraj wieczorem sms'a, którego najwidoczniej nie raczyłaś odczytać.- spojrzałam za siebie rozkojarzona.
- Jak to? Nic nie dostałam.- próbowałam się bronić. Gemm westchnęła i przecisnęła się między mną, a drzwiami wchodząc do mojego domu. Chwyciła w dłonie mój telefon, po czym zaczęła głośno czytać.
- "Hej Amy! Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz. Chciałam ci tylko powiedzieć, że nastąpiła mała zmiana planów i jutro będziemy spać u chłopaków. Skoczę po ciebie koło jedenastej, bo chłopcy prosili jeszcze żeby zrobić zakupy. Później będziemy miały chwilę, żeby się przygotować. Na 17.00 mamy być u nich. Bądź gotowa i się nie spóźnij! Buźki. Gemm xx"- kiedy skończyła posłała mi wymowne spojrzenie. Spuściłam wzrok kierując się w stronę kuchni. Nalałam sobie soku pomarańczowego, po czym usiadłam na krześle.
- Masz rację. Przepraszam.- spuściłam wzrok, patrząc na swoje dłonie które ściskały kruczowo szklankę. Słyszałam ciche kroki tuż za mną. Nie miałam siły nawet się odwrócić.
- Amy, co z tobą? Wydajesz się być rozkojarzona. I masz wory pod oczami. Źle spałaś?- bingo. Bezbłędna Gemma zawsze wszystko rozgryzie. Westchnęłam ciężko, wciąż nie podnosząc wzroku znad szklanki.
- W ogóle nie spałam. Pokłóciłam się wczoraj z mamą. Nazwałam ją egoistką...- skrzywiłam się na myśl o tym, że to prawda.
- Oh...- moja przyjaciółka tylko tyle zdołała powiedzieć.
- Dzwoniłam do niej potem jeszcze kilka razy, ale nie odbierała. Ja się tylko o nią martwię Gemma. Czuję, że ją powoli tracę... - czułam, że zaraz się rozpłaczę. Nie. Muszę być silna. Nie mogę okazywać swojej słabości. Kiedy miałam już wstać i odejść, ujrzałam jak blondyna podchodzi do mnie szybkim krokiem i zatrzaskuje w mocnym uścisku, który natychmiast odwzajemniłam.
- Wszystko się ułoży. Twoja mama na pewno długo nie będzie się na ciebie gniewała.- szepnęła wprost do mojego ucha, na co ja tylko skinęłam głową.
- A teraz mam propozycję.- rzekła teraz już bardziej wesoło, puszczając mnie.
- Ty się szybko zbierasz, zabieram się do kawiarni, bo pewnie nic nie jadłaś od wczoraj.- zgromiła mnie spojrzeniem, na co ja się lekko zarumieniłam. To prawda. Ostatnio mało jadam.
- A potem idziemy na zakupy. Musimy kupić kilka rzeczy na dzisiejsze ognisko. Wracamy do ciebie, zbieramy się i jedziemy do chłopaków.- skrzywiłam się lekko. Nie miałam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić. A szczególnie do chłopaków. To prawda. Bardzo ich polubiłam, ale mimo to nie miałam ochoty na towarzystwo. Kiedy miałam zaprzeczyć Gemm mnie uprzedziła.
- Nie chcę słyszeć żadnych wymówek! To na pewno poprawi ci humor i zapomnisz o problemach. Kiedy ty wogóle byłaś ostatni raz na imprezie? Hmm?- kiedy? Pewnie jakieś cztery lata temu z Liamem, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Kalifornii. Kiedy wszystko było piękne i kolorowe. Kiedy miałam wspaniałego przyjaciela, który był dla mnie jak brat. Kiedy miałam pełną kochającą rodzinę. Kiedy mój tata jeszcze żył... "Amy, do cholery! Miałaś się nie smucić!"- skarciłam samą siebie w myślach. Posłałam przyjaciółce lekki uśmiech, uświadamiając sobie, że wciąż czeka na moją odpowiedź.
- Dość dawno.- dziewczyna przewróciła oczami. Wyglądało to komicznie. Powstrzymałam się, aby nie parsknąć śmiechem. Może ona ma rację? Może faktycznie powinnam się w końcu zabawić? Wyluzować?
- Daj mi pięć minut.- rzuciłam, ruszając na górę.
- I to mi się podoba!- usłyszałam krzyk z dołu. Zaśmiałam się pod nosem tym razem sama przewracając oczami.
* * *
Szłyśmy ulicami Londynu, na których jak zwykle był okropny ruch. Wolałam spokojne i mniej zatłoczone miejsca. takie jak moja dawna okolica w Kalifornii. Kilka kroków od plaży na którą szło się przez niewielki lasek. Rano budził mnie łagodny odgłos fal rozbijających się o brzeg i skały. Łagodne skrzeczenie mew które przypominało mi jak bardzo kocham to miejsce. A raczej jak kochałam. Bo nie prędko ponownie poczuję cudowny zapach oceanu. Do takiego ruchu można się przyzwyczaić. Owszem. Jednak przychodzi to z wielką trudnością. Zanim to nastąpi irytuje nawet zwykła rozmowa pary siedzącej obok w restauracji. Westchnęłam głęboko ciesząc się, że w tej szczęści Londynu chociaż powietrze było w miarę czyste. Kilka metrów od nas zauważyłam kawiarnię do której zmierzałyśmy. Uśmiechnęłam się pod nosem czując, jak mój brzuch domaga się o chociaż odrobinę świeżego soku i jakiejś sałatki. Marząc o jedzeniu nawet nie zauważyłam jak dziewczyna stojąca obok mnie podbiega do jednej ze sklepowych witryn znajdującej się kilkanaście metrów od nas i krzyczy:
- Amy! Spójrz jaka cudowna sukienka! Muszę ją mieć!- pisnęła, a ja będąc daleko w tyle, spojrzałam na nią zdziwiona.- Gemm? Co...- i wtedy ich zobaczyłam. Stali w odległości kilkunastu metrów odemnie, w jakimś małym zaułku. Z tej pozycji było ich widać doskonale. Zresztą, nie trudno było odgadnąć kto to, nawet jeśli nie dostrzegało się szczegółów. Wystarczył jeden rzut oka na blondynkę, która stała ni to bokiem, ni plecami do mnie. Ubrana w krótką, bordową spódniczkę która odsłaniała jej pół dupy i ciasny żakiet opinający jej krągłości oraz szesnasto- centymetrowe szpilki dziewczyna gestykulując rękoma rozmawiała z chłopakiem. Ten stał do mnie przodem tak, że mogłam doskonale widzieć jego twarz. Włosy miał bardziej zmierzione niż kiedy ostatni raz się widzieliśmy i był bardziej zgarbiony. Zauważyłam jak chłopak także podnosi głos na brunetkę również gestykulując rękoma. Dostrzegłam jak jego wyraz twarzy się zmienił. Z łagodnej o mocnych rysach w zaciekłą, waleczną niczym u starożytnego wojownika. Nie wiem kiedy to dokładnie nastąpiło, ale w pewnym momencie Megan która do tej pory stała w miejscu, podeszła dwa kroki do bruneta i uniosła dłoń. Zamachnąwszy się zdążyłam tylko zauważyć jak jej dłoń ląduje na twarzy Harry'ego, a ten zatacza się lekko do tyłu. Uniósł groźnie wzrok patrząc na dziewczynę, która wciąż groziła mu palcem. Dostrzegłam, że chłopak opuszcza rękę którą do tej pory zasłaniał miejsce po uderzeniu i teraz mogłam wyraźnie ujrzeć zaczerwienione miejscu z którego ciekła krew. Zasłoniłam dłonią usta, aby nie wydobyć z nich okrzyku. Chciałam się odwrócić ale wciąż patrzyłam. Patrzyłam na rozgrywającą się niedaleko mnie scenę jakby to był jakiś głupi film. Beznadziejne romansidło w którym szczęśliwa para przechodzi kryzys i sprzeczają się o byle głupotę.
Tyle, że to nie wyglądało jak sprzeczka o byle głupotę.
Zdążyłam jeszcze tylko zauważyć jak Harry szybkim krokiem podchodzi do blondynki i ściska jej nadgarstek a wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak uniósł swój wzrok napotykając moje spojrzenie. W tym momencie miałam ochotę najzwyczajniej w świecie stamtąd uciec i udawać, że nigdy niczego nie widziałam. Nie mogąc oderwać oczu od chłopaka zaniepokojona ujrzałam jak ten szykuje się aby do mnie podejść. Pewnie po to, aby mnie też przywalić. Przecież on jak nic by to zrobił tyle, że Megan, gdyby mnie nie zauważył. Owszem. Ona uderzyła go pierwsza i sądząc po ranie z której wciąż lekkim strumieniem sączyła się krew, dość mocno. Ale on także podniósł na nią rękę. Nie mam szacunku do kogoś, kto podnosi rękę na kobiete. Nawet jeśli ta kobieta jest wredną, zdzirowatą krową ze skałą zamiast sercem. Posyłając mu wrogie spojrzenie zaprzeczyłam tylko ruchem głowy. W tym momencie, na całe szczęście, ze sklepu wybiegła Gemma z torbą w ręku. Automatycznie przeniosłam na nią wzrok uśmiechając się lekko. Szczerze współczułam jej, że ma takiego brata. W takim razie może Megan nie kłamała? Może naprawdę byłby w stanie wypowiedzieć się tak o swojej siostrze? Sama już nie wiedziałam co myśleć. Postanowiłam jak na razie nie zaprzątać sobie tym głowy. Nie teraz. Nie dziś.
- Kupiłam tę śliczną sukienkę! A do tego wybrałam taką cudowną torebkę! Nie mogłam się powstrzymać. A ty pewnie jesteś głodna. Przepraszam cię.- mówiła dziewczyna, a ja uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Nie ma sprawy. Nie jest źle. Z głodu jeszcze nie umieram.- no coż. Nie była to do końca prawda, ale też nie kłamstwo. Mój brzuch jednak miał całką inną teorię na ten temat.
* * *
Siedząc w przytulnej restauracji i zajadając swoją sałatkę zdążyłam zapomnieć już o... dziwnej sytuacji której byłam świadkiem. Obserwowałam siedzącą na przeciw mnie przyjaciółkę która usiłowała pokroić ozdobę która znajdowała się na górze jej ciasta. Mocowała się z nią dobre kilka minut, kiedy ja prawie skręcałam się ze śmiechu. Kiedy blondynka to zauważyła, spojrzała na mnie marszcząc brwi.
- No co?- chwyciłam w dłonie szklankę z sokiem jabłkowym i zrobiłam spory łyk. Dopiero wtedy byłam w stanie mówić.
- Nic. Po prostu zastanawiałam się kiedy wpadniesz na to, że tego nie można pokroić. To guma plastyczna do robienia ozdób. Niejadalna.- podreśliłam ostatnie słowo omal nie wybuchając śmiechem. Dziewczyna spojrzała najpierw na mnie, potem na swoje ciasto i znów na mnie.
- Naprawdę nie mogłaś mi wcześniej powiedzieć?!- jęknęła, udając obrażoną. Po chwiili jednak sama wybuchnęła śmiechem. Kiedy zdołałam się w końu opanować, postanowiłam zadać przyjaciółce bardzo ryzykowne pytanie.
- Gemm... dlaczego tak bardzo nie lubisz Megan?- dostrzegłam jak mięśnie dziewczyny się napinają, a ona sama spuszcza wzrok zaciskając szczękę. Odrazu pożałowałam tego pytanie.
- Przepraszam. Nie powinnam pytać...- szepnęłam wbijając wzrok z powrotem w swoją sałatkę.
- W porządku. Wiem, że mogę ci zaufać.- uniosłam wzrok napotykając smutny uśmiech Gemmy. Czekałam w napięciu na to, co powie dziewczyna.
- Wszystko zaczęło się, jak tylko Harry skończył szesnaście lat. Były z nim straszne problemy. Wychodził popołudniu i wracał późno w nocy. Do tej pory ani ja, ani mama nie mamy pojęcia gdzie się wtedy podziewał. Pewnego dnia przyszedł z jednej ze swoich nocnych schadzek z dziewczyną. Była od niego starsza o prawie pięć lat. A pozatym, źle patrzyło jej z oczu. Wiesz, widzisz człowieka i na pierwszy rzut oka możesz ocenić jaki on jest. Nie zawsze nasze spostrzeżenia są trafne, ale w tym przypadku trafiliśmy w samo sedno. Nie bardzo podobało się to mojej mamie. Powiedziała mu to i poskutkowało. Zerwał z nią kontakt. A przynajmniej wydawało nam się, że tak było...- przerwała, jakby nad czymś myśląć.
- Rok później pojechał na przesłuchania do xFactora i tak rozpoczęła się jego kariera. Od zawsze kochał śpiewać.- uśmiechnęła się, a ja poczułam bolesne ukłucie nw sercu przypominając sobie coś, a raczej kogoś, o kim powinnam zapomnieć już dawno temu...
- Ja też rozpoczęłam studia. Zamieszkałam niedaleko nich. A wtedy niespodziewanie Harry wyjawił nam, że ma dziewczynę. To było jakiś rok temu. Pamiętam jak przyszedł do domu chłopaków przedstawiając nam swoją nową dziewczynę. Omal nie dostałam zawału kiedy okazało się, że to ta sama osoba, którą miałam okazję już poznać. Mało tego, Hazza wyznał nam niedługo potem, że wyprowadza się od chłopaków...
- Do niej.- dokończyłam za nią, na co ona skinęła głową.
- Tak. Starałam się zacząć jakoś tę znajomość nawet jeśli nie zrobiła na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Ale ona nie była zbyt przyjaźnie nastawiona. Do żadnego z nas. Do mnie, nawet do naszej mamy! A chłopacy...- zagryzła dolną wargę i patrząc mi w oczy powiedziała:
- Oni jej nienawidzą. Od samego początku bezczelnie próbowała kusić każdego z nich, kręcąc im tyłkiem przez twarzami. Nie obchodziło ją to, że Zayn i Niall są zajęci, a Lou i Li kompletnie nie zwracają na nią uwagi.- skinęłam głową, nie zaprzątając sobie głowy pytaniami typu: "Kim jest właściwie Li". Blondynka kontynuowała.
- Wszystkim było żal Harry'ego. Wszyscy widzieli jaką Megan jest suką i jak najchętniej skoczyła by z pierwszym lepszym do łóżka. Wszyscy z wyjątkiem samego Harry'ego. On jeden zdawał się niczego nie zauważać. Cały czas stał za nią murem. Z każdym dniem zauważałam jak on zanika. Jak uśmiech znika z jego twarzy i jak cały czas chodzi pochmurny. Martwiłam się o niego. Jakieś dziwne przeczucie mówiło mi, że to wszystko przez nią. Że gdyby nie ona byłby szczęśliwy. - faktycznie. Jeszcze ani jeden raz nie widziałam jak Harry się uśmiecha. Ale jedno nie dawało mi spokoju.
- No co?- chwyciłam w dłonie szklankę z sokiem jabłkowym i zrobiłam spory łyk. Dopiero wtedy byłam w stanie mówić.
- Nic. Po prostu zastanawiałam się kiedy wpadniesz na to, że tego nie można pokroić. To guma plastyczna do robienia ozdób. Niejadalna.- podreśliłam ostatnie słowo omal nie wybuchając śmiechem. Dziewczyna spojrzała najpierw na mnie, potem na swoje ciasto i znów na mnie.
- Naprawdę nie mogłaś mi wcześniej powiedzieć?!- jęknęła, udając obrażoną. Po chwiili jednak sama wybuchnęła śmiechem. Kiedy zdołałam się w końu opanować, postanowiłam zadać przyjaciółce bardzo ryzykowne pytanie.
- Gemm... dlaczego tak bardzo nie lubisz Megan?- dostrzegłam jak mięśnie dziewczyny się napinają, a ona sama spuszcza wzrok zaciskając szczękę. Odrazu pożałowałam tego pytanie.
- Przepraszam. Nie powinnam pytać...- szepnęłam wbijając wzrok z powrotem w swoją sałatkę.
- W porządku. Wiem, że mogę ci zaufać.- uniosłam wzrok napotykając smutny uśmiech Gemmy. Czekałam w napięciu na to, co powie dziewczyna.
- Wszystko zaczęło się, jak tylko Harry skończył szesnaście lat. Były z nim straszne problemy. Wychodził popołudniu i wracał późno w nocy. Do tej pory ani ja, ani mama nie mamy pojęcia gdzie się wtedy podziewał. Pewnego dnia przyszedł z jednej ze swoich nocnych schadzek z dziewczyną. Była od niego starsza o prawie pięć lat. A pozatym, źle patrzyło jej z oczu. Wiesz, widzisz człowieka i na pierwszy rzut oka możesz ocenić jaki on jest. Nie zawsze nasze spostrzeżenia są trafne, ale w tym przypadku trafiliśmy w samo sedno. Nie bardzo podobało się to mojej mamie. Powiedziała mu to i poskutkowało. Zerwał z nią kontakt. A przynajmniej wydawało nam się, że tak było...- przerwała, jakby nad czymś myśląć.
- Rok później pojechał na przesłuchania do xFactora i tak rozpoczęła się jego kariera. Od zawsze kochał śpiewać.- uśmiechnęła się, a ja poczułam bolesne ukłucie nw sercu przypominając sobie coś, a raczej kogoś, o kim powinnam zapomnieć już dawno temu...
- Ja też rozpoczęłam studia. Zamieszkałam niedaleko nich. A wtedy niespodziewanie Harry wyjawił nam, że ma dziewczynę. To było jakiś rok temu. Pamiętam jak przyszedł do domu chłopaków przedstawiając nam swoją nową dziewczynę. Omal nie dostałam zawału kiedy okazało się, że to ta sama osoba, którą miałam okazję już poznać. Mało tego, Hazza wyznał nam niedługo potem, że wyprowadza się od chłopaków...
- Do niej.- dokończyłam za nią, na co ona skinęła głową.
- Tak. Starałam się zacząć jakoś tę znajomość nawet jeśli nie zrobiła na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Ale ona nie była zbyt przyjaźnie nastawiona. Do żadnego z nas. Do mnie, nawet do naszej mamy! A chłopacy...- zagryzła dolną wargę i patrząc mi w oczy powiedziała:
- Oni jej nienawidzą. Od samego początku bezczelnie próbowała kusić każdego z nich, kręcąc im tyłkiem przez twarzami. Nie obchodziło ją to, że Zayn i Niall są zajęci, a Lou i Li kompletnie nie zwracają na nią uwagi.- skinęłam głową, nie zaprzątając sobie głowy pytaniami typu: "Kim jest właściwie Li". Blondynka kontynuowała.
- Wszystkim było żal Harry'ego. Wszyscy widzieli jaką Megan jest suką i jak najchętniej skoczyła by z pierwszym lepszym do łóżka. Wszyscy z wyjątkiem samego Harry'ego. On jeden zdawał się niczego nie zauważać. Cały czas stał za nią murem. Z każdym dniem zauważałam jak on zanika. Jak uśmiech znika z jego twarzy i jak cały czas chodzi pochmurny. Martwiłam się o niego. Jakieś dziwne przeczucie mówiło mi, że to wszystko przez nią. Że gdyby nie ona byłby szczęśliwy. - faktycznie. Jeszcze ani jeden raz nie widziałam jak Harry się uśmiecha. Ale jedno nie dawało mi spokoju.
- Próbowałaś z nim rozmawiać? Dowiedzieć się dlaczego tak sie zachowuje?- Gemm bawiła się widelcem, rozgrzebujac resztki ciasta.
- Pewnie. Każdy próbowal. Na każde nasze pytanie odpowiada "Nic sie nie dzieje. Od początku się do niej doczepiliście. Nie wiem o co wam chodzi". Albo po prostu wychodzi. Spuszcza wzrok i idzie. Żadne z nas nie jest w stanie wyciągnąć od niego nic a nic.- Gemma mówiła smutno wciąż bawiąc się widelcem. Wpatrywałam się w nią wciąż nie mogąc zrozumieć.
- Oprócz tego, że źle patrzy jej z oczu, masz jakieś podstawy żeby się niepokoić, prawda? Wiesz o Megan coś, czego nie wie Harry.- przyjaciółka automatycznie na mnie spojrzała. Widziałam w jej oczach dziwny błysk. Bingo. Trafiłam w samo sedno. Dziewczyna skinęła głową zagryzając dolną wargę. Przeniosła wzrok na podłogę. Dopiero po chwili znów na mnie spojrzała i rzekła ściszonym głosem.
- Widziałam ją jak wychodziła z nocnego klubu z jakimś mężczyzną...- patrzyłam na nią z niedowierzaniem czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Ten facet trzymał pistolet. Było późno. Nie mogli wiedzieć, że ich obserwuję. Zresztą, nie robiłam tego umyślnie. Wracałam skrótami od chłopaków. Ona jest zamieszana w jakieś gówno, Amy. Boję się, że wpląta w coś mojego brata...- szepnęła. Patrzyłam na nią osłupiana. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Nagle przed oczami stanęła mi scena której byłam świadkiem zaledwie godzinę temu. Zacisnęłam usta w cieńką linię, zastanawiając się czy opowiedzieć o tym Gemmie. Szybko jednak wybiłam sobie ten pomysł z głowy. To nie byłoby dla niej dobre. Wystarczająco się martwi o swojego brata. Ja za to nie wiedziałam czy mam mu współczuć czy wręcz przeciwnie. Moje rozmyślania przerwał już bardziej radosny głos mojej przyjaciółki, która od kilku minut siedziała cicho.
- Ty o wiele bardziej pasowałabyś do niego.- spojrzałam na nią nie kryjąc zdziwienia. Nie miałam pojęcia skąd w jej głowie zrodziła się taka myśl. Dziewczyna widąc mój wyraz twarzy, zaśmiała się cicho. Jej humor był o wiele lepszy niż kilka minut temu. Podziwiałam ją za to, że tak szybko z fazy smutno może przejść w faze szczęścia.
- Czy ty w ogóle kiedykolwiek miałaś faceta?- to pytanie było mniej dziwaczne niż poprzednie, ale nadal czułam się dziwnie. Nie miałam ochoty opowiadać o swoich sprawach sercowych. Ale kiedyś musiało to nastąpić. W końcu to moja przyjaciółka. Upiłam łyk napoju który wciąż znajdował się w zasięgu moich rąk i odpowiedziałam wymijająco:
- Po co mi jakiś tam facet skoro mam Liamsona?- uśmiechnęłam się ciepło widząc niesmak na twarzy przyjaciółki. Strach pomyśleć co teraz rodziło się w jej głowie. Dopiero zadając to pytanie zdałam sobie sprawę, że mój psiak nadal jest u chłopaków. Nie przejęłam się tym jednak zbytnio wiedząc, że przecież dziś mam u nich spać.
- Ale to pies! Przecież nie zaspokoi cię seksualnie.- zachłysnęłam się sokiem omal się nie dusząc. Wciąż kaszląc jęknęłam cicho:
- Gemma!- zgromiłam ją spojrzeniem. Ona niewinnie się zaśmiała.
- No co?! Każdy przecież potrzebuje seksu. To jest nieodzowny składnik naszego życia. Chyba nie chcesz być wieczną dziewicą.- przewróciłam oczami nie zastanawiając się nawet skąd ta dziewczyna wie, że jeszcze nigdy nie uprawiałam seksu. Owszem. Czasem brakowało mi drugiej osoby, niekoniecznie do seksu i czasem czułam się samotna, ale takie chwile szybko mijały. Byłam zbyt pochłonięta pracą w szpitalu, aby którykolwiek chłopak mógł ze mną wytrzymać.
- Kim w takim razie jest dla ciebie Liam?- zamarłam słysząc pytanie z ust przyjaciółki. Spojrzałam na nią zaskoczona. Nigdy nie opowiadałam jej o nim. Nie miałam pojęcia co mam jej powiedzieć. Szeroko omijałam ten temat, chcąc wyrzucić go ze swojej podświadomości.
- W moim życiu nie ma żadnego Liama.- powiedziałam najspokojniej jak tylko mogłam, ale nie dało się ukryć tego, że uśmiech zszedł mi z twarzy i tego, że starałam się za wszelką cenę uniknąć parzącego spojrzenia blondynki.
- Ale kiedyś był, prawda?- podniosłam wzrok patrząc jej prosto w oczu. Jej twarz wyrażała emocje których nie byłam w stanie zidentyfikować. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Kiedyś był taki chłopak. Prawdę mówiąć, przez prawie siedemnaście lat mojego życia. To było coś... cudownego. Wiesz jak to jest. Przyjaźń na zawsze. Znasz kogoś od najmłodszych lat, obserwujecie siebie wzajemnie jak dorastacie. Wiecie o sobie dosłownie wszystko. Wszystkie swoje największe sekrety, słabe strony, wszystkie lęki. Wiesz, że możesz polegać na drugiej osobie bez względu na wszystko. Ale nadchodzi taki dzień kiedy wasze drogi się rozchodzą. Wyjechał. Na koniec podarował mi list i wisiorek.- przerywając, spojrzałam na swoją szyję dotykając łańcuszka.
- Pewnie sam już go dawno nie nosi. Owszem. Odczułam to dość boleśnie ale mówi się trudno. Wszystko co najpiękniejsze kiedyś odchodzi. Wszystko mija. Z biegem lat uświadamiamy sobie, że najwidoczniej tak musiało być. Że los miał najwidoczniej inne plany wobec nas. I nie było w nich miejsca na drugą osobę. W jego życiu nie było miejsca dla mnie, a w moim dla niego. Choć jak na to teraz patrzę to nosens, bo przecież ja...- przerwałam, czując jak moje oczy stają się wilgotne. Nie chciała żeby Gemma widziała, że płaczę.
- Nie ma co rozpamiętywać. życzę mu jak najlepiej i mam nadzieję, że gdziekolwiek jest, jest szczęśliwy.- wymusiłam uśmiech patrząc na przyjaciółkę. Ta zrobiła to samo zamyślając się.
- Amy... Mogłabyś sama pójść się przygotować do domu, a potem przyjść do chłopaków? Muszę jeszcze coś załatwić.- zmarszczyłam brwi widząc napięcie na jej twarzy. Zaraz jednak na mojej twarzy zagościł uśmiech. To nie najgorszy pomysł. Przynajmniej będę mogła pobyć chwilę sama. Skinęłam głową zbierając się.
- Nie ma sprawy. Widzimy się o 17.- przytuliłam Gemme kierując się do wyjścia. Kiedy opuszczałam lokal, w mojej głowie wciąż piętrzyły się myśli o dawnym przyjacielu, lokatym chłopaku i jego dziewczynie.
POV Gemma
Kiedy upewniłam się, że brunetka oddaliła się wystarczająco, wyjęłam telefon wykręcając jeden z dobrze znanych mi numerów.
- Gemma! Na litość boską, przecież tłumaczyłem ci tysiąc razy, że masz kupić tylko jedzenie. Wiesz, to co zwykle. Jakieś żelki dla Nialla, alko....- przewróciłam oczami słysząc znajomy głos. Zaśmiałam się pod nosem przerywając chłopakowi.
- Lou, nie po to dzwonię. Jesteś sam?- podejrzewałam, że nie był ale wolałam się upewnić.
- Nie. Siedzę z chłopakami w salonie. A co? Chcesz wpaść na szybki numerek?- niemal widziałam jak brunet w tym czasie macha śmiesznie brwiami. Zauważyłam też, że głosy w tle ucichły i wszyscy teraz uważnie słuchają naszej rozmowy.
- Debilu! Rusz swoje cztery litery z kanapy i idź gdzieś, gdzie nikt cię nie usłyszy.- zaczekałam chwilę tłumiąc w sobie śmiech, który wywołały u mnie stłumione jęki niezadowolenia przyjaciół, których Louis starał się usiszyć wychodząc z pomieszczenia w którym obecnie się znajdował.
- W porządku. Jestem sam. O co chodzi?- wzięłam głęboki wdech, po czym wypowiedziałam nieco podnieconym głosem.
- Liam i Amy się znają. I to w dodatku świetnie. Podobno kiedyś bardzo długo się przyjaźnili. Urwali kontakt kiedy Li wyjechał.- czekałam na reakcję bruneta. Po chwili ciszy usłyszałam jego łagodny głos.
- To by wyjaśniało dlaczego Liam wczoraj stał przyklejony do telewizora przez pięć minut kiedy tylko na ekranie pojawiła się Amy i to, że potem spieprzył gdzieś nie wychodząc do teraz.- skinęłam głową, choć doskonale wiedziałam, że on nie może tego zobaczyć.
- Amy za wszelką cenę starała się to ukryć, ale widać na pierwszy rzut oka, że wciąż jest dla niej ważny. Musieli być sobie naprawdę bliscy.- stukałam paznokciami o brzeg szklanki, zastanawiając się czy kiedykolwiek będę z kimś tak silnie związana jak oni ze sobą.
- Nic więcej nie powiedziała? Czemu wyjechał, albo kiedy?- zastanowiłam się chwilę.
- Wyjechał trzy lata temu. Nie powiedziała czemu, ale wydaje mi się, że oni nie mają pojęcia o swojej obecności- usłyszałam jak Louis cicho mruczy.
- Amy nie ma pojęcia. Liam wie narazie, że ona jest w mieście. No i że to jej psem się opiekuje. Ale chyba nie dotarło do niego, że to ta Amy jest twoją nową znajomą. Był tak przejęty, że niemal natychmiast pobiegł do pokoju. Zresztą, nie dziwię się. Też bym był mocno zdziwiony widząc pierwszy raz od kilku lat osobę, która wiele dla mnie znaczyła.- nastąpiła chwila ciszy którą przerwałam.
- Mam pewien pomysł.- rzuciłam czując jak na twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Słyszałam jak Lou wydaje z siebie głośne westchnienie.
- Gdzie i kiedy mam być?- uśmiechnęłam się chytrze. Jak ten chłopak doskonale mnie zna!
- Za dziesięć minut w Starburcu. Nie spóźnij się.- nie czekając na odpowiedź chłopaka rozłączyłam się. Z triumfalnym uśmiechem wyjrzałam przez okno, nie mogąć doczekać się wieczora.
POV Amy
Ubrana w jasne spodnie i jeansową bluzkę na guziki wiązaną na dole siedziałam na kanapie splatając włosy w wygodnego kłosa. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 16.28. "Pora się zbierać"- pomyślałam. Chciałam przejść się na piechotę. Był początek czerwca, dlatego pogoda była dość ładna. Co prawda słońce chyliło się ku zachodowi, ale było bardzo ciepło, dlatego nie zakładając na siebie żadnej kurtki ani bluzy wyszłam z domu wcześniej dokładnie go zamykając. Z uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę domu chłopaków. Zapowiadał się naprawdę przyjemny wieczór. Miałam tylko cichą nadzieję, że Pani Megan Kurwiszon i Harry nie zaszczycą nas swoją obecnością. Po dzisiejszej scenie nie miałam ochoty patrzeć na żadne z nich. Megan zasłużyła sobie na moją nienawiść traktując Gemm jak szmatę. A Harry? Sama nie wiedziałam co mam o nim myśleć. Był dla mnie zagadką. Cholernie intrygującą zagadką. Zagadką którą bałam się rozwiązać. Pogrążona we własnych myślach nie zauważyłam nawet kiedy dotarłam pod dom moich przyjaciół. Będąc przy drzwiach, kulturalnie zadzwonniłam do drzwi śmiejąc się pod nosem, gdyż przypomniała mi się wczorajsza reakcja Gemmy na to co właśnie teraz zrobiłam. Gdy tylko drzwi się uchyliły moim oczom ukazał się wysoki mulat ubrany w seksowny czarny podkoszulek który wyraźnie ukazywał jego mięśnie oraz w ciemne jeansy. Do twarzy mu w ciemnych kolorach. Uśmiechnęłam się lekko a Zayn odwzajemniając gest złożył na moim policzku delikatny pocałunek. Zarumieniłam się lekko wchodząc do środka. Niemal natychmiast jakby znikąd wyrosła przede mną Gemma mocno mnie do siebie tuląc. Dziewczyna miała na sobie ładny zestaw składający się z czarnych, obcisłych spodni, białej, luźnej bluzki i szarego sweterka. Do tego buty na koturnie w kolorze czarnym. Wszystko uzupełniała ładna, czerwona bransoletka z kokardką. Wyglądała naprawdę ślicznie. Uśmiechnęła się do mnie ciepło tuląc mnie do siebie.
- Co to za ważną sprawę musiałaś załatwić, że nie miałaś czasu nawet po mnie wpaść? Hmm?- spojrzałam na nią podejrzanie na co ona uśmiechnęła się niewinnie.
- Zobaczysz...- powiedziała tajemniczo.
- Dziewczyny chodźcie! Pierrie i Caroline chcą poznać Amy!- usłyszeliśmy krzyk Niall'a dobiegający z ogrodu. Gemma chwytając mnie za rękę ruszyła w ich stronę.
* * *
- Mam pewien pomysł.- rzuciłam czując jak na twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Słyszałam jak Lou wydaje z siebie głośne westchnienie.
- Gdzie i kiedy mam być?- uśmiechnęłam się chytrze. Jak ten chłopak doskonale mnie zna!
- Za dziesięć minut w Starburcu. Nie spóźnij się.- nie czekając na odpowiedź chłopaka rozłączyłam się. Z triumfalnym uśmiechem wyjrzałam przez okno, nie mogąć doczekać się wieczora.
POV Amy
Ubrana w jasne spodnie i jeansową bluzkę na guziki wiązaną na dole siedziałam na kanapie splatając włosy w wygodnego kłosa. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 16.28. "Pora się zbierać"- pomyślałam. Chciałam przejść się na piechotę. Był początek czerwca, dlatego pogoda była dość ładna. Co prawda słońce chyliło się ku zachodowi, ale było bardzo ciepło, dlatego nie zakładając na siebie żadnej kurtki ani bluzy wyszłam z domu wcześniej dokładnie go zamykając. Z uśmiechem na twarzy ruszyłam w stronę domu chłopaków. Zapowiadał się naprawdę przyjemny wieczór. Miałam tylko cichą nadzieję, że Pani Megan Kurwiszon i Harry nie zaszczycą nas swoją obecnością. Po dzisiejszej scenie nie miałam ochoty patrzeć na żadne z nich. Megan zasłużyła sobie na moją nienawiść traktując Gemm jak szmatę. A Harry? Sama nie wiedziałam co mam o nim myśleć. Był dla mnie zagadką. Cholernie intrygującą zagadką. Zagadką którą bałam się rozwiązać. Pogrążona we własnych myślach nie zauważyłam nawet kiedy dotarłam pod dom moich przyjaciół. Będąc przy drzwiach, kulturalnie zadzwonniłam do drzwi śmiejąc się pod nosem, gdyż przypomniała mi się wczorajsza reakcja Gemmy na to co właśnie teraz zrobiłam. Gdy tylko drzwi się uchyliły moim oczom ukazał się wysoki mulat ubrany w seksowny czarny podkoszulek który wyraźnie ukazywał jego mięśnie oraz w ciemne jeansy. Do twarzy mu w ciemnych kolorach. Uśmiechnęłam się lekko a Zayn odwzajemniając gest złożył na moim policzku delikatny pocałunek. Zarumieniłam się lekko wchodząc do środka. Niemal natychmiast jakby znikąd wyrosła przede mną Gemma mocno mnie do siebie tuląc. Dziewczyna miała na sobie ładny zestaw składający się z czarnych, obcisłych spodni, białej, luźnej bluzki i szarego sweterka. Do tego buty na koturnie w kolorze czarnym. Wszystko uzupełniała ładna, czerwona bransoletka z kokardką. Wyglądała naprawdę ślicznie. Uśmiechnęła się do mnie ciepło tuląc mnie do siebie.
- Co to za ważną sprawę musiałaś załatwić, że nie miałaś czasu nawet po mnie wpaść? Hmm?- spojrzałam na nią podejrzanie na co ona uśmiechnęła się niewinnie.
- Zobaczysz...- powiedziała tajemniczo.
- Dziewczyny chodźcie! Pierrie i Caroline chcą poznać Amy!- usłyszeliśmy krzyk Niall'a dobiegający z ogrodu. Gemma chwytając mnie za rękę ruszyła w ich stronę.
* * *
- A więc jesteś lekarzem?- dopytywała się Carly która siedziała na przeciw mnie obok Niall'a. Skinęłam głową na potwierdzenie uśmiechając się przyjaźnie. Polubiłam dziewczyny. Były naprawdę sympatyczne i myślę, że z wzajemnością. Rozmawialiśmy już kolejną godzinę śmiejąc się i bawiąc przy ognisku. Dawno zrobiło się już ciemno. Dochodziła dziesiąta, a nam nawet do głowy nie przyszło żeby pójść do łóżka.
- Tak. Jestem pediatrą dziecięcym.- odpowiedziałam wymijająco. Gemma która siedziała obok szturchnęła mnie w bok.
- Oh Amy pochwal się! Przedstawiam wam doktor Amande Knightley. Ordynator pediatri dziecięcej oraz chirurga.- widziałam jak Perrie robi wielkie oczy. Posłam swojej przyjaciółce wrogie spojrzenie.
- Tak. Widziałam cię wczoraj w telewizji. To naprawdę niezwykłe co robisz dla tych dzieci. Podziwiam Cię. Naprawdę.- posłałam jej lekki uśmiech dziękując w duchu, że żaden z obecnych nie wypytuje o mój młody wiek. To było zbyt skomplikowane i trochę... niezwykłe. Rozejrzałam się próbując znaleźć osoby której jak dotąd nie mogłam zidentyfikować.
- Gdzie Lou?- zauważyłam jak Gemma nieruchomieje ale było to tylko chwilowe. Zaraz potem na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Sądzę, że to odpowiednia pora na "Zgadnij z kim...".- spojrzałam na nią zdezorientowana. Na twarzach innych zauważyłam jednak lekkie uśmiechy.
- Czy tylko ja nie wiem o co chodzi?- spytałam. Spojrzenia wszystkich skierowały się na moją osobę.
- W zabawie bierze udział jeden chłopak i jedna dziewczyna. Zawiązujemy jej oczy, a ona musi zgadnąć z kim tańczy. Nie można wydawać żadnych dzwięków. Posługujemy się wyłącznie dotykiem.- zabawa wydawała się być fajna. Ciekawa byłam na kogo wypadnie...
- Amy. Zaczniesz?- spytał mnie Niall. Spojrzałam na niego kręcąc przecząco głową.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.- zaśmiałam się.
- A ja wręcz przeciwnie!- krzyknęła z entuzjazmem blondynka siedząca obok mnie. Przewróciłam oczami kiedy zawiązywała mi na oczy czarną opaskę. Nie było mowy o podglądaniu gdyż było zbyt ciemny, a materiał zbyt gruby. Usłyszałam ciche śmiechy które nagle ucichły. Moje serce przyśpieszyło. Byłam bardzo ciekawa czy uda mi się zgadnąć. Niespodziewanie poczułam jak ktoś pcha mnie lekko do przodu. Zrobiłam kilka niepewnych kroków zatrzymując się dopiero wtedy, kiedy poczułam przed sobą czyjąś klatkę piersiową. Szybko cofnęłam ręce. Po chwili poczułam jednak jak druga osoba przejmuje inicjatywę i unosi delikatnie moją prawą dłoń kładąc ją na swojej. Lewą ręką oparłam się o tors chłopaka, a ten odwdzięczył mi się chwytając mnie w tali. Słyszałam jego przyśpieszony oddech i czułam delikatny zapach jego perfum. Do moich uszu dobiegł spokojny głos gitary. Zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Zastanowiłam się przed chwilę kim może być mój partner. Wykluczyłam Zayna, gdyż witając się z nim, nie czułam takich perfum. Jego były bardziej ostre i mocniejsze. Pomyślałam o Louise. W końcu gdzieś go wywiało. Kurcze... Jak ja do cholery jasnej mogę zgadnąć za pomocą dotyku kto to jest skoro nawet nie wiem jakich perfum używają pozostali! W pewnym momencie moja ręka z ramienia mojego partnera przesunęła się odrobinę w lewo. Nie było to umyślnie. Raczej odruchowo. Zauważyłam, że chłopak ma na szyi wisiorek. Ścisnęłam go lekko próbując za pomocą dotyku zgadnąć jaki ma kształt. Zauważyłam również, że chłopak spiął się lekko. Jego ręką która dotychczas znajdowała się na moim biodrze przykryła moją. Zanim jednak to nastąpiło odkryłam, że wisiorek ma kształt serca. Zdziwiłam się lekko kiedy dotarło do mnie, że ma on identyczny kształt jak mój. Kiedy Nieznajomy trzymał dłoń na mojej ręce, nasze ciała zatrzymały się. Stałam bez ruchu wciąż trzymając prawą dłoń uniesioną na wysokości łokcia. Chłopak miał ciepłe ręce. Ścisnął mocniej moją, przenosząc tę która dotychczas znajdowała się na jego klatce piersiowej na moją szyję. Stałam otępiała nie wiedząc co zrobić. Mój oddech przyśpieszył. Muzyka wciąż grała w tle a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Nieznajomy próbuje odnaleźć na mojej szyi jakiś łańcuszek. Kiedy w końcu mu się to udało, chwycił go delikatnie w dłonie. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że zapach jego perfum wydaje się być niezwykle znajomy. Zamarłam. Drżącą dłoń uniosłam tak, ze dotykałam jego twarzy. Wyczułam na jego twarzy lekki zarost. Mogłam spokojnie stwierdzić, że był on celowy. Znajdował się on tylko w okolicach brody i boków. Automatycznie wykluczyłam Niall'a który nie miał na swojej twarzy ani jednego włoska. Opuszkami palców dotknęłam jego ust które muskały je ciepłym i nierównomiernym oddechem. Nieznajomy zrobił dokładnie to samo. Poczułam na swojej twarzy jego ciepłe dłonie.
W tym momencie nie miałam już wątpliwości.
Odsunęłam się gwałtownie zdejmując z oczu opaskę. To co zobaczyłam sprawiło, że musiałam zatkać dłonią usta, aby nie krzyknąć. Chłopak także odsłonił swoje oczy. Oczy które teraz przewiercały mnie na wylot. Oczy które wydały się być dziwnie znajome, ale moja podświadomość nie chciała dopuścić do tego, abym je rozpoznała. Gęste, ciemne włosy. Idealna budowa ciała. Stałam bez ruchu wpatrując się w obraz chłopaka który nie miał prawa tu być. Poczułam na swoich policzkach słone łzy, które spływały strumieniami. Nie panowałam nad tym. Widom okazał się być zbyt szokujący. Pewnie powinnam skoczyć mu w ramiona z okrzykiem "W końcu cię odnalazłam". Tak na moim miejscu zrobił by każdy. Tak należało zrobić. Ja jednak stałam bez ruchu.
- Amy...- usłyszałam cichy szept dobiegający z ust chłopaka. Chłopaka który trzy lata temu wyjechał z rodzinnego miasta robić karierę. Tego samego człowieka który zostawiając mi list odszedł bez słowa.
Tego było za wiele.
- Nie. Ty nie możesz tu być! To iluzja! o pieprzona iluzja!- krzyknęłam cicho jakby do siebie. Wybiegłam stamtąd nie wiedzą właściwie dokąd. Zarejestrowałam tylko zdziwione spojrzenia pozostałych. Nie wierzę w to co się przed chwilą stało. Nie wierzę, że to mógł być On. "Może jednak nasze drogi ponownie miały się zejść"- przebiegło mi przez myśl. Byłam zbyt zszokowana aby się cieszyć. W tym momencie w głowie miałam tylko jedną myśl: "Wisiorek wciąż był na jego szyi. Pamiętałeś, Liam".
Przepraszam Was mordencje za to, że rozdział nie pojawił się w tamtym tygodniu. Sami wiecie jak to jest xd Koniec gimnazjum= więcej obowiązków.
Jak oceniacie? :) Podoba się? ;)
Do piątku misie! :)
- Tak. Jestem pediatrą dziecięcym.- odpowiedziałam wymijająco. Gemma która siedziała obok szturchnęła mnie w bok.
- Oh Amy pochwal się! Przedstawiam wam doktor Amande Knightley. Ordynator pediatri dziecięcej oraz chirurga.- widziałam jak Perrie robi wielkie oczy. Posłam swojej przyjaciółce wrogie spojrzenie.
- Tak. Widziałam cię wczoraj w telewizji. To naprawdę niezwykłe co robisz dla tych dzieci. Podziwiam Cię. Naprawdę.- posłałam jej lekki uśmiech dziękując w duchu, że żaden z obecnych nie wypytuje o mój młody wiek. To było zbyt skomplikowane i trochę... niezwykłe. Rozejrzałam się próbując znaleźć osoby której jak dotąd nie mogłam zidentyfikować.
- Gdzie Lou?- zauważyłam jak Gemma nieruchomieje ale było to tylko chwilowe. Zaraz potem na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Sądzę, że to odpowiednia pora na "Zgadnij z kim...".- spojrzałam na nią zdezorientowana. Na twarzach innych zauważyłam jednak lekkie uśmiechy.
- Czy tylko ja nie wiem o co chodzi?- spytałam. Spojrzenia wszystkich skierowały się na moją osobę.
- W zabawie bierze udział jeden chłopak i jedna dziewczyna. Zawiązujemy jej oczy, a ona musi zgadnąć z kim tańczy. Nie można wydawać żadnych dzwięków. Posługujemy się wyłącznie dotykiem.- zabawa wydawała się być fajna. Ciekawa byłam na kogo wypadnie...
- Amy. Zaczniesz?- spytał mnie Niall. Spojrzałam na niego kręcąc przecząco głową.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.- zaśmiałam się.
- A ja wręcz przeciwnie!- krzyknęła z entuzjazmem blondynka siedząca obok mnie. Przewróciłam oczami kiedy zawiązywała mi na oczy czarną opaskę. Nie było mowy o podglądaniu gdyż było zbyt ciemny, a materiał zbyt gruby. Usłyszałam ciche śmiechy które nagle ucichły. Moje serce przyśpieszyło. Byłam bardzo ciekawa czy uda mi się zgadnąć. Niespodziewanie poczułam jak ktoś pcha mnie lekko do przodu. Zrobiłam kilka niepewnych kroków zatrzymując się dopiero wtedy, kiedy poczułam przed sobą czyjąś klatkę piersiową. Szybko cofnęłam ręce. Po chwili poczułam jednak jak druga osoba przejmuje inicjatywę i unosi delikatnie moją prawą dłoń kładąc ją na swojej. Lewą ręką oparłam się o tors chłopaka, a ten odwdzięczył mi się chwytając mnie w tali. Słyszałam jego przyśpieszony oddech i czułam delikatny zapach jego perfum. Do moich uszu dobiegł spokojny głos gitary. Zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Zastanowiłam się przed chwilę kim może być mój partner. Wykluczyłam Zayna, gdyż witając się z nim, nie czułam takich perfum. Jego były bardziej ostre i mocniejsze. Pomyślałam o Louise. W końcu gdzieś go wywiało. Kurcze... Jak ja do cholery jasnej mogę zgadnąć za pomocą dotyku kto to jest skoro nawet nie wiem jakich perfum używają pozostali! W pewnym momencie moja ręka z ramienia mojego partnera przesunęła się odrobinę w lewo. Nie było to umyślnie. Raczej odruchowo. Zauważyłam, że chłopak ma na szyi wisiorek. Ścisnęłam go lekko próbując za pomocą dotyku zgadnąć jaki ma kształt. Zauważyłam również, że chłopak spiął się lekko. Jego ręką która dotychczas znajdowała się na moim biodrze przykryła moją. Zanim jednak to nastąpiło odkryłam, że wisiorek ma kształt serca. Zdziwiłam się lekko kiedy dotarło do mnie, że ma on identyczny kształt jak mój. Kiedy Nieznajomy trzymał dłoń na mojej ręce, nasze ciała zatrzymały się. Stałam bez ruchu wciąż trzymając prawą dłoń uniesioną na wysokości łokcia. Chłopak miał ciepłe ręce. Ścisnął mocniej moją, przenosząc tę która dotychczas znajdowała się na jego klatce piersiowej na moją szyję. Stałam otępiała nie wiedząc co zrobić. Mój oddech przyśpieszył. Muzyka wciąż grała w tle a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Nieznajomy próbuje odnaleźć na mojej szyi jakiś łańcuszek. Kiedy w końcu mu się to udało, chwycił go delikatnie w dłonie. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że zapach jego perfum wydaje się być niezwykle znajomy. Zamarłam. Drżącą dłoń uniosłam tak, ze dotykałam jego twarzy. Wyczułam na jego twarzy lekki zarost. Mogłam spokojnie stwierdzić, że był on celowy. Znajdował się on tylko w okolicach brody i boków. Automatycznie wykluczyłam Niall'a który nie miał na swojej twarzy ani jednego włoska. Opuszkami palców dotknęłam jego ust które muskały je ciepłym i nierównomiernym oddechem. Nieznajomy zrobił dokładnie to samo. Poczułam na swojej twarzy jego ciepłe dłonie.
W tym momencie nie miałam już wątpliwości.
Odsunęłam się gwałtownie zdejmując z oczu opaskę. To co zobaczyłam sprawiło, że musiałam zatkać dłonią usta, aby nie krzyknąć. Chłopak także odsłonił swoje oczy. Oczy które teraz przewiercały mnie na wylot. Oczy które wydały się być dziwnie znajome, ale moja podświadomość nie chciała dopuścić do tego, abym je rozpoznała. Gęste, ciemne włosy. Idealna budowa ciała. Stałam bez ruchu wpatrując się w obraz chłopaka który nie miał prawa tu być. Poczułam na swoich policzkach słone łzy, które spływały strumieniami. Nie panowałam nad tym. Widom okazał się być zbyt szokujący. Pewnie powinnam skoczyć mu w ramiona z okrzykiem "W końcu cię odnalazłam". Tak na moim miejscu zrobił by każdy. Tak należało zrobić. Ja jednak stałam bez ruchu.
- Amy...- usłyszałam cichy szept dobiegający z ust chłopaka. Chłopaka który trzy lata temu wyjechał z rodzinnego miasta robić karierę. Tego samego człowieka który zostawiając mi list odszedł bez słowa.
Tego było za wiele.
- Nie. Ty nie możesz tu być! To iluzja! o pieprzona iluzja!- krzyknęłam cicho jakby do siebie. Wybiegłam stamtąd nie wiedzą właściwie dokąd. Zarejestrowałam tylko zdziwione spojrzenia pozostałych. Nie wierzę w to co się przed chwilą stało. Nie wierzę, że to mógł być On. "Może jednak nasze drogi ponownie miały się zejść"- przebiegło mi przez myśl. Byłam zbyt zszokowana aby się cieszyć. W tym momencie w głowie miałam tylko jedną myśl: "Wisiorek wciąż był na jego szyi. Pamiętałeś, Liam".
Przepraszam Was mordencje za to, że rozdział nie pojawił się w tamtym tygodniu. Sami wiecie jak to jest xd Koniec gimnazjum= więcej obowiązków.
Jak oceniacie? :) Podoba się? ;)
Do piątku misie! :)
Łał Sylwia.. Super :o
OdpowiedzUsuńMasz to coś dziewczyno:)
Wreszcie się spotkali ;) Już nie mogę się doczekać dalszych części, weny życzę; /Jagoda
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział <3 mam nadzieje że oni będą kiedyś razem <3
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział! ❤ W końcu się spotkali! *.* Już nie mogę doczekać się kolejnej części! ❤ Życzę weny! :*
OdpowiedzUsuńWoow! <3 cudowny rozdział ;) juz nie mogę się doczekać, jak potoczą się teraz ich losy :d czy Amy będzie z Harrym? Co będzie z przyjacielem z Afryki? Pisz raz dwa bo mnie ciekawość zjada ^^/D
OdpowiedzUsuńJeeejku jaki cudny rozdział <3
OdpowiedzUsuńtylko szkoda mi harrego bo on jest zamieszany w cos tylko jeszcze nikt nie wie w co... Mam nadzieje ze to niedługo sie wytłumaczy :D
A co to do spotkania liama i amy... Super to opisalas i fajny pomysł z tym tańcem ;) szkoda ze amy ucieka no ale to przez te emocje... Oh czekam aż w końcu porozmawiaja <3
Pozdrawiam i życzę weny
Twoja nowa fanka Eda :*
Cieszę się przeogromnie <3 !
UsuńPrzybył ci kolejny cichy wielbiciel :* czekam z utęsknieniem na kolejne rozdziały!
OdpowiedzUsuń#SZACUN ��
O matuullu to jest... brak mi słów no po prostu bajeczne♡♡♡♡♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń